Minionego lata Ekstraklasę kolejny raz opuściły dziesiątki obcokrajowców. O większości z nich zdążyliśmy już zapomnieć. Coś im czasem wychodziło, ale nie wyróżniali się na tyle, żeby to rozpamiętywać. Postanowiliśmy jednak zagłębić się w szczegóły i stworzyć listę dziesięciu nazwisk, które po pożegnaniu polskich boisk radzą sobie najlepiej w nowych klubach.
I tutaj od razu wyjaśnienie: jednym z najważniejszych kryteriów było niepodważalne miejsce w składzie, dlatego nie braliśmy pod uwagę zawodników, którzy zamienili Ekstraklasę na wyższy poziom, wstydu nie przynoszą, ale nie sposób powiedzieć, że są kluczowymi ogniwami swoich drużyn. Mamy tu na myśli Kristoffera Velde (Olympiakos), Vladana Kovacevicia (Sporting Lizbona) i Yuriego Ribeiro (Braga).
Velde ma przebłyski w Grecji (2 gole, 2 asysty), w lidze rozegrał mniej więcej połowę minut, ale w Lidze Europy już tylko trzy razy siedział na ławce i trzy razy z niej wszedł. Najważniejsze mecze często nie są dla niego. Kovacević zaczął jako numer jeden w Sportingu, lecz przytrafił mu się uraz kostki i Franco Israel wykorzystał szansę, żeby na stałe zająć jego miejsce. Były golkiper Rakowa po dłuższej przerwie jako rezerwowy dostał jeszcze dwie szanse w lidze, ale oba mecze Sporting przegrał i nastąpił powrót do rezerwy. Mimo to: facet na pewno nie przepadł. Ribeiro zastąpił w Bradze Bartłomieja Wdowika jako piłkarz bardziej doświadczony i lepiej znający portugalską ekstraklasę. Pamiętamy go z Legii: średniak i nic więcej. W Bradze jednak chciał go nowy trener Carlos Carvalhal i dość regularnie daje mu szanse. Podobnie jak Velde, najlepsze kąski raczej nie są dla Ribeiro, ale żeby zagrać 90 minut z Farense, Arouką czy Santa Clarą się nadaje. A nawet tego nie byliśmy pewni.
Skoro tu mamy jasność, przechodzimy do tych, którzy naszym zdaniem jesienią najlepiej radzą sobie po odejściu z Ekstraklasy.
10. Adrian Kapralik (MSK Żylina)
Latem 2023 przychodził na wypożyczenie do Górnika Zabrze jako czołowa postać Żyliny, z klasą potwierdzoną także w pucharowych meczach z KAA Gent. Ekstraklasa miała być kolejnym krokiem do przodu, pozwalającym wypromować się jeszcze wyżej. To się – przynajmniej na tę chwilę – nie udało. Kapralik na polskich boiskach spisał się nieźle, gola strzelił już w debiucie, miał udaną końcówkę jesieni i udany początek wiosny, całościowo wyszła mu średnia z jednym ofensywnym konkretem na trzy występy (30 spotkań, 7 goli, 3 asysty), ale zbyt często brakowało u niego pierwiastka spektakularności, żebyśmy mówili o gwieździe całej ligi.
Słowacki skrzydłowy wrócił więc do Żyliny i znów dobrze się w niej prezentuje. Po pierwszej rundzie ma sześć trafień i cztery asysty w piętnastu meczach ligowych. Z najlepszej strony pokazał się 1 września, gdy najwyraźniej zmęczony europejskimi zmaganiami Slovan Bratysława przegrał u siebie z MSK aż 0:5, a Kapralik strzelił ładnego gola, dającego prowadzenie (lekko pomógł rykoszet) i zaliczył klasową asystę przy trzeciej bramce.
Chyba są podstawy, by chłopak myślał jeszcze o odważniejszym ruszeniu w świat, aczkolwiek, gdy przypomnimy sobie, że nawet Hilary Gong wykręcał niezłe liczby w słowackiej ekstraklasie, nabieramy do tych osiągnięć pewnego dystansu.
9. Patrick Olsen (Dinamo Bukareszt)
Wiele mówiono o letnich osłabieniach Śląska Wrocław w kontekście Exposito i Nahuela, ale strata Patricka Olsena również wyraźnie zmniejszyła potencjał kadrowy WKS-u. Duńczyk na początku września za porozumieniem stron rozwiązał umowę, żeby przejść do Dinama Bukareszt.
Zapewne nie żałuje, bo Śląsk dryfuje na dno, a on z nowym klubem walczy o mistrzostwo Rumunii (trzecie miejsce, punkt straty do lidera). W Dinamie od początku gra wszystko od deski do deski. Naprawdę wszystko. W trzynastu dotychczasowych występach ligowych nie opuścił jeszcze ani minuty.
13 grudnia Olsen doczekał się premierowego gola na rumuńskiej ziemi. W doliczonym czasie meczu z Poli Iasi wbiegł w pole karne i trochę szczęśliwie, w nie do końca kontrolowany sposób zamienił na bramkę prostopadłe podanie Astrita Selmaniego.
8. Sokratis Dioudis (Gaziantep FK)
Nie jest to bramkarz, za którym tęsknimy w kontekście Ekstraklasy. Zagłębie przejechało się po pierwszej niezłej rundzie w jego wykonaniu i dało mu lukratywny kontrakt na trzy lata. Grek zdecydowanie się nie spłacił. Najpierw leczył kontuzję, a gdy wrócił do zdrowia, zbyt często przydarzały mu się proste czy wręcz kuriozalne błędy. Gol przepuszczony w Białymstoku bezpośrednio z rzutu rożnego, zawalony mecz z Puszczą czy wpadka w doliczonym czasie spotkania z Widzewem przy bramce wyrównującej dla gości, po której tak się poszarpał z Jordim Sanchezem, że został zawieszony na sześć kolejek, to najbardziej jaskrawe przykłady.
Nic dziwnego, że na Dioudisa spadało sporo medialnej krytyki. Na dodatek w lipcu rozwiązał umowę z Miedziowymi tłumacząc się sprawami rodzinnymi, tyle że zaraz potem wylądował w tureckim Gaziantepie. Krótko mówiąc, blefował, żeby się wyrwać i dostać lepszą umowę gdzie indziej. – Nie chcę komentować całej sytuacji. Powiem tylko tyle, że Grek zachował się bardzo nieelegancko. Tu nie ma się nad czym rozwodzić – mówił wtedy rozczarowany Waldemar Fornalik.
Skoro jednak umieszczamy Dioudisa w tym zestawieniu, znaczy to, że daje radę w ósmej ekipie Super Lig. I tak faktycznie jest. Od razu wskoczył do wyjściowego składu i zbierał niezłe recenzje. W meczu z Eyupsporem (2:3) obronił nawet pechowo sprokurowany przez siebie rzut karny wykonywany przez Mame Thiama, a to gość, który w tureckiej ekstraklasie zdobył już 63 bramki. Mało tego, Thiam był drugim wykonawcą podyktowanej wówczas jedenastki. Wcześniej Grek obronił strzał z wapna Emre Akbaby, ale powtórki wykazały, że nie utrzymał stopy na linii, dlatego doszło do powtórzenia karnego, z którym już całkiem legalnie również sobie poradził.
Ostatnio Dioudisa nie oglądamy, gdyż na początku grudnia w spotkaniu z Rizesporem doznał kontuzji i ominął już trzy kolejki. Pojawiały się doniesienia, że 5 stycznia wróci do gry, ale ostatecznie do tego nie doszło.
7. Andrejs Ciganiks (Luzern)
Odejścia tego zawodnika także nie opłakiwaliśmy, skoro Widzew mógł na nim zarobić trochę grosza, ale łódzcy kibice na pewno nie zapomną mu cudownego gola ze Stalą Mielec. Na szwajcarskiej ziemi reprezentant Łotwy radzi sobie bardzo dobrze. Trener Luzern, Mario Frick – w przeszłości robiący sporą karierę jako reprezentant Liechtensteinu na boiskach Serie A i Serie B – natychmiast na niego postawił. Ciganiks już w debiucie zaliczył asystę przy honorowej bramce z Servette (1:2).
Po siedmiu kolejkach miał już na koncie gola i trzy asysty, a Luzern zostało rewelacją początku sezonu i przez chwilę cieszyło się nawet fotelem lidera. “Łotysz trafił do środkowej Szwajcarii z polskiego Widzewa Łódź i szybko sprawił, że Martin Frydek [przejął go Aris Saloniki, PM] odszedł w zapomnienie. Zarówno w ofensywie, jak i w defensywie 27-latek robi wrażenie z meczu na mecz, co niewątpliwie czyni go jednym z transferów lata” – na początku września pisał o nim portal sport.ch.
Kolejne miesiące były już mniej spektakularne zarówno w wykonaniu Ciganiksa jak i całego Luzern, co nie zmienia tego, że wciąż jest on pewniakiem do gry i nadal może powalczyć z kolegami o europejskie puchary.
6. Ante Crnac (Norwich)
Postawa Chorwata w barwach Kanarków interesuje nas szczególnie. To przecież bohater najdroższego transferu wychodzącego w historii Ekstraklasy, więc w wizerunkowym interesie całej ligi jest jego powodzenie w nowym klubie.
Chcieli go najwięksi, wybrał Raków. Ante Crnac pokazał, że Polska może łowić talenty
I jak to na teraz wygląda? Szału nie ma, ale tragedii też nie. Crnac od 6. kolejki nieprzerwanie gości w podstawowym składzie Norwich. Początkowo więcej grał na prawym skrzydle, z czasem coraz częściej zajmował miejsce na środku ataku. Na razie konkrety ofensywne dał w czterech meczach.
W 10. kolejce ze Stoke City (1:1) sytuacyjnie trafił do siatki po zblokowaniu przez obrońców strzału jego kolegi:
W 17. kolejce ustalił wynik na 6:1 z Plymouth. Aby Chorwat doszedł do świetnej sytuacji, dwóch obrońców zespołu gości jeden po drugim musiało się kopnąć w czoło:
Występ przeciwko Luton (4:2) w następnej kolejce był popisem byłego piłkarza Rakowa. Dwa gole i asysta – znów przy olbrzymim “wsparciu” defensywy przeciwnika, ale trzeba przyznać, że przy pierwszej bramce i wypracowanym golu na 3:2 pokazał dużo piłkarskiej klasy:
Asysta z 23. kolejki przeciwko Millwall to bardziej taka “asysta LOTTO”, którą znamy z Fantasy Ekstraklasa, ale niech będzie:
Crnac miał już w Championship naprawdę ciekawe przebłyski i można zakładać, że czas działa na jego korzyść. Pasuje do stylu gry Norwich, jest widoczny, coraz lepiej rozumie się z kolegami. Inna sprawa, że gdyby lepiej korzystali oni z jego podań, samych asyst miałby już pięć lub sześć, co znacznie lepiej wyglądałoby w papierach.
5 . Giannis Papanikolaou (Rizespor)
Turcy raczej nie żałują, że wydali na niego pół bańki euro. Papanikolaou był bardzo solidnym zawodnikiem w Rakowie i jest też solidny w Rizesporze, choć szczerze mówiąc, 40 procent wszystkich wygranych pojedynków nie rzuca na kolana. Mógł rozegrać 17 meczów ligowych, rozegrał 15, z czego 13 od pierwszych minut. Goli czy asyst nie ma, ale też nikt od niego takich liczb nie oczekuje. W tym kontekście odkuł się przeciwko rywalom z niższych lig w Pucharze Turcji (dwie bramki i asysta).
Grecki pomocnik musiał się przestawić jeśli chodzi o cele zespołowe. W Częstochowie walczył o najwyższe lokaty, z Rizesporem prawdopodobnie powinien się nastawić co najwyżej na spokojne utrzymanie. Przewaga nad strefą spadkową wynosi pięć punktów, więc trzeba uważać. Od najlepszych jego zespół wyraźnie odstaje. Z Besiktasem udało się zremisować, ale z Fenerbahce i Galatasaray były baty po 0:5.
4. Gil Dias (Famalicao)
Najwyraźniej mowa o zawodniku mentalnie i umiejętnościowo skrojonym pod grę w portugalskim średniaku i nic więcej. Nim Gil Dias został transferowym niewypałem w Legii, jedyne naprawdę udane sezony notował w Rio Ave i Famalicao. Latem po zluzowaniu przez Stuttgart wrócił do Famalicao i ponownie jest czołową postacią tej drużyny, co każe z pewną rezerwą patrzeć na osiągnięcia poszczególnych zawodników w słabszych klubach Liga Portugal. To naprawdę nie jest poziom, który z miejsca oznacza, że ktoś sprawdzi się w Polsce.
W każdym razie, Dias po kilku tygodniach rozruchu i wejściach z ławki, na przełomie września i października wskoczył do wyjściowej jedenastki. Od tej pory nie grał tylko wtedy, gdy musiał pauzować za żółte kartki. Służy mu ustawienie 1-4-2-3-1, w którym jest klasycznym prawoskrzydłowym schodzącym do środka na lewą nogę. Przekłada się to na liczby z przodu.
8. kolejka, wyjazdowy mecz z Rio Ave (Cezary Miszta jeszcze na ławce). Dias na początku drugiej połowy pięknie uderzył tuż sprzed pola karnego:
Gil Dias fez um GOLAÇO no empate do Famalicão diante do Rio Ave. 🎯⚽pic.twitter.com/qP2UHWQqKB
— Futeb⚽l T⚽tal (@Futeb0lT0tal) October 6, 2024
Dwa tygodnie później Famalicao pojechało na stadion beniaminka Avs Futebol i wygrało 3:2, a były zawodnik Legii dwukrotnie trafił do siatki (mógł być hat-trick, ale w 56. minucie obił słupek). O ile pierwszy gol to sytuacyjna dobitka, o tyle przy drugim znów pokazał, że potrafi ładnie kopnąć z dalszej odległości:
Gil Dias bisa e dá a vitória ao Famalicão! 🥶#sporttvportugal #LIGAnasporttv #ligaportugalbetclic #AFS #Famalicao pic.twitter.com/P8hVcEhQtN
— sport tv (@sporttvportugal) November 3, 2024
W połowie grudnia potwierdził to jeszcze raz ze Sportingiem Braga (3:3). Najpierw asystował koledze, zgrabnie wykładając mu piłkę w polu karnym, by następnie w 70. minucie ponownie pięknie przymierzyć:
Gil Dias fez um grande ⚽ no empate do Famalicão em casa do Braga. 💣🎯pic.twitter.com/w7zqh1F0EB
— Futeb⚽l T⚽tal (@Futeb0lT0tal) December 17, 2024
Famalicao w tym sezonie dobrze radzi sobie z faworytami. Wygrało 2:0 z Benfiką, zremisowało z Bragą i Porto (1:1). Tylko ze Sportingiem Lizbona (0:3) nie miało większych szans. Generalnie jednak Dias i spółka to właśnie typowi średniacy, zajmujący dziewiąte miejsce w 18-zespołowej stawce.
3. Deian Sorescu (Gaziantep FK)
W jego przypadku letnie odejście z Ekstraklasy to kwestia formalna, bo już zimą był wypożyczony do Gaziantepu, który potem definitywnie przejął go od Rakowa. Szkoda, że reprezentant Rumunii nigdy w pełni nie odnalazł się pod Jasną Górą, bo w piłkę grać umie. Po prostu. Pokazywał to w Turcji wiosną (16 meczów, 4 gole, 2 asysty) i pokazuje teraz. Jesienią miał rewelacyjny okres, gdy strzelał gole w czterech meczach z rzędu. Poza rzutem karnym, gdy pokonał Mateusza Lisa z Goztepe, były to trafienia ładne lub… spektakularne. Na koniec swojego znakomitego okresu Sorescu fantastycznie przymierzył w wygranym aż 3:0 meczu z Basaksehirem Krzysztofa Piątka.
Wcześniej drogę do siatki znajdował m.in. po podaniu Kacpra Kozłowskiego, więc tego gola też wam pokażemy, zwłaszcza że między słupkami Konyasporu stał Jakub Słowik.
Sorescu w trwającym sezonie ma na koncie pięć bramek i jedną asystę. Trenerzy korzystali już z niego w każdej możliwej roli na prawej stronie. Był i prawoskrzydłowym, i prawym wahadłowym, i prawym obrońcą przy ustawieniu z czwórką z tyłu.
Swoją drogą, Gaziantep wyjątkowo chętnie idzie po polskich śladach. Dziś zatrudnia Kozłowskiego, Dioudisa, Sorescu i mającego epizod w Jagiellonii Godfreya Stephena (teraz po dwóch występach doznał poważnej kontuzji), a w ostatnich dniach z tym klubem łączeni byli Steven Kapuadi (Legia) i… Lirim Kastrati (Widzew).
2. Luka Vusković (Westerlo)
Rok temu przychodził do Radomiaka na wypożyczenie jeszcze jako 16-latek. Tottenham zapłacił za niego Hajdukowi Split 11 mln euro i wysłał go do Polski, żeby zbierał doświadczenie. Chłopak po imponującym starcie miał słabsze momenty w obronie, ale jednocześnie pokazał, że naprawdę pasuje już do seniorskiego futbolu i potrafi wiele zdziałać także pod bramką rywala (trzy gole).
Kolejnym krokiem było tymczasowe odejście młodego Chorwata do Westerlo. W belgijskim klubie, w którym na razie nie zdołał się przebić Karol Borys i w poszukiwaniu minut poszedł do Mariboru, Vusković jest absolutnie kluczową postacią, praktycznie niezmienialną. A jeśli chodzi o atuty ofensywne przy stałych fragmentach, robi furorę. W Jupiler Pro League zdobył już sześć bramek, co czyni go zdecydowanie najskuteczniejszym obrońcą całej ligi. Bramka z ostatniego występu przeciwko Club Brugge była najpiękniejsza:
Jak tak dalej pójdzie, za jakiś czas w Radomiu będą opowiadali mediom z całego świata, jak ten brylancik się u nich znalazł na kilka miesięcy.
1. Jesper Karlstroem (Udinese)
Wiele tomów napisano o tym, jak trudne jest bezpośrednie przejście z Ekstraklasy do czołowej ligi Europy, a tu gość odchodzi z Lecha Poznań do Udinese i gra sobie w Serie A jakby nigdy nic. Z Bolonią w debiucie jeszcze wystąpił po wejściu z ławki, później wszystko grał od początku i przeważnie do końca.
Żeby było śmieszniej, nikt dziś w Poznaniu po Karlstroemie nie płacze, bo Antoni Kozubal z Radosławem Murawskim stworzyli dobrze funkcjonujący duet w środku pola. Gdyby Szwed został w “Kolejorzu”, wcale nie jest powiedziane, że miałby miejsce w składzie, więc wydaje się, że decyzja o rozstaniu nastąpiła w idealnym momencie dla wszystkich stron.
A w Italii Karlstroem – z tego, co słyszymy od osób śledzących włoską piłkę – naprawdę sobie radzi i w żadnym wypadku nie można oskarżyć Kosty Runjaicia o to, że po starej znajomości promuje zawodnika z polskiej ligi. Pozytywne, bardzo pozytywne zaskoczenie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Reprezentant Izraela z Ekstraklasy zdecydował w sprawie przyszłości
- Ponad połowa mundialu w jednym mieście. Absolutny rekord
- Piesiewicz o konflikcie z Nitrasem: Nie ja jestem inicjatorem tego sporu
Fot. Newspix