Reklama

Milan wyrywa Superpuchar Interowi, Conceicao ściga się z Bogiem

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

06 stycznia 2025, 23:11 • 3 min czytania 12 komentarzy

Choć na stworzenie czegoś z niczego potrzebował jednego dnia więcej, to dla kibiców Milanu i tak jest dziś bogiem. Osiem dni po przeprowadzce do Włoch, Sergio Conceicao poprowadził Rossonerich do triumfu w Superpucharze. W finale jego wojownicy odrobili dwubramkową stratę do Interu, a śmiertelny cios zadali derbowemu rywalowi w doliczonym czasie gry. Trudno byłoby wyśnić piękniejszy scenariusz.

Milan wyrywa Superpuchar Interowi, Conceicao ściga się z Bogiem

Kapitalne widowisko zaserwowali mediolańczycy w derbowym finale Superpucharu Włoch. Na Al-Awwal Park w Rijadzie ekipy Simone Inzaghiego i Sergio Conceicao poszły na wymianę ciosów, która ożywiła nawet najbardziej niemrawych fanów na saudyjskich trybunach.

Rewolucja instant

Odważny, intensywny, zdeterminowany – taki był Milan od pierwszych sekund dzisiejszego starcia. I z każdą kolejną minutą dawał do zrozumienia, że nie jest to jedynie zryw, który prędko zostanie stłamszony przez mistrzów z czarno-niebieskiej części stolicy Lombardii.

Już w półfinale z Juventusem podopieczni Conceicao zasygnalizowali, że charakteru nie powinno im zabraknąć. W końcu po przerwie wyszli z 0:1 na 2:1, dzięki czemu dane im było stanąć w finale naprzeciwko Interu. Okazało się jednak, że najlepsze zatrzymali na dzisiejszy wieczór.

Natomiast Portugalczyk udowodnił, że osiem dni to wystarczająco dużo czasu, by odcisnąć piętno na zespole.

Reklama

Piłkarze Milanu grali wysoko, przy każdej okazji zakładali pressing i byli bardzo łasi na piłkę. Poruszali się po boisku jak nakręceni. W pierwszej połowie przysnęli tylko raz…

Koniec i początek

Mimo że przerw w grze było sporo (szczególnie po licznych starciach Denzela Dumfriesa z Theo Hernandezem), sędzia Simone Sozza doliczył do pierwszej połowy zaledwie 60 sekund. Wydawało się, że wszyscy czekają na gwizdek. Ale wówczas zawodnicy Interu błysnęli czymś, czego brakowało im przez 45 minut: werwą.

Podopieczni Inzaghiego błyskawicznie rozegrali rzut z autu, czym totalnie zaskoczyli rywali, będących myślami już w szatni. W efekcie Lautaro Martinez dał swojej drużynie prowadzenie i tym samym został najlepszym strzelcem w historii włoskiego Superpucharu.

Inter świetnie zakończył pierwszą połowę, ale jeszcze lepiej rozpoczął drugą. Kilkadziesiąt sekund po wznowieniu gry do siatki trafił Mehdi Taremi, który przed przerwą asystował przy golu Martineza. Wydawało się, że jest pozamiatane.

Portugalski nos

Podczas gdy piłkarze Milanu z trudem podnosili opuszczone chwilę wcześniej głowy, Conceicao zareagował wpuszczeniem na boisko Rafaela Leao. A ten dosłownie kilkanaście sekund później wywalczył rzut wolny na 20. metrze przed bramką Yanna Sommera.

Reklama

Do piłki podszedł Theo i cyk. 1:2. Najwyżej ze wszystkich wyskoczył Conceicao, bo wiedział, że to właśnie jego zmiana przywróciła Milan do życia. Oddech.

To był znak do ataku. Znak, który zadziałał w obie strony. Obie ekipy nakręcały się wzajemnie. Akcja za akcję. Jazda bez trzymanki. Realizator ledwo nadążał z pokazywaniem kolejnych osobistości ze świata włoskiego futbolu, które na (zapewne bardzo serdeczne) zaproszenie Saudyjczyków pojawiły się na trybunach.

W 65. minucie na murawie zameldował się Piotr Zieliński. Jednak nie ta zmiana zaważyła o losach spotkania. Do kluczowej roszady – oczywiście poza tą z Leao w roli głównej – doszło w 77. minucie, gdy na boisko wszedł Tammy Abraham.

Trzy minuty później było już 2:2 po trafieniu Pulisicia. Natomiast Abraham wykonał swoje zadanie w doliczonym czasie gry. Asystował mu – tak, tak – Leao. W tym momencie przekonaliśmy się, że Conceicao nie tylko odmienił nastawienie Rossonerich, ale i podręcznikowo wygrał mecz zmianami.

Chyba czas zaktualizować w słowniku definicję zwrotu “wejść z drzwiami i futryną”.

Inter Mediolan – AC Milan 2:3 (1:0)

  • 1:0 – Martinez 45+1’
  • 2:0 – Taremi 47’
  • 2:1 – Hernandez 52′
  • 2:2 – Pulisic 80′
  • 2:3 – Abraham 90+3′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

12 komentarzy

Loading...