W listopadzie gruchnęła wieść, że Piast Gliwice może nie otrzymać licencji na grę w Ekstraklasie w rundzie wiosennej. Nie była to informacja, którą traktuje się z obojętnością jak prognozę pogody, zwłaszcza że chodzi o regularną patologię. Klub zadłużył się na ponad 30 mln zł, po tym jak skrupulatnie powiększał tę kwotę w ostatnich kilku latach. “Co z tego?” – możecie zapytać. No właśnie, w tym rzecz, że nic, bo przecież właśnie tak wygląda zabawa w futbol za miejskie pieniądze.
To któraś z kolei historia o klubie piłkarskim, który żyje na kroplówce miasta. Żadna nowość, owszem, ale akurat o Piaście w tym kontekście zawsze mówiło się najmniej. Częściej do tablicy wywołujemy choćby Śląska Wrocław, bo tam nieudolność zarządzających razi po oczach od dawna, natomiast sytuacja w Gliwicach przemykała trochę niezauważona. Albo raczej – niedostatecznie naświetlana. Aż do teraz, kiedy jest o czym dyskutować i co potępiać.
Piast w realiach Ekstraklasy to średniak z incydentalnymi podrygami do osiągania lepszych wyników niż środek tabeli. Swoje w poprzedniej dekadzie wygrał i trzeba mu to oddać, ale lepsze czasy minęły. Mimo to, nie zniknęło finansowe eldorado, na które mogą liczyć nawet przeciętni piłkarze. Najwyraźniej ludzie wcześniej zarządzający klubem nie wpadli na pomysł, żeby z biegiem sezonów w jakimś stopniu ograniczyć koszty i zainwestować na przykład w akademię, która – umówmy się – w Piaście nie istnieje. W dodatku brakowało ciekawych transferów, które mogły podreperować budżet. 90% idzie na pensje, na rynku transferowym z reguły posucha albo nudne ruchy, brak sukcesu sportowego – to dziś cały Piast, który jako organizacja nie rozwinął się i wpadł w budżetowe bagienko.
Długi, marne zarządzanie i polityczne wojenki. Na czym polega patologia Piasta?
–
Spis treści
- Długi, marne zarządzanie i polityczne wojenki. Na czym polega patologia Piasta?
- Piast zatrzymał się w rozwoju i zaczął zjadać własny ogon. Ale może, bo... miasto!
- W Gliwicach grają na kodach. Patologia miejska trwa w najlepsze i trwać zapewne będzie
- Pani prezydent nie chciała gadać, ale zaczęła działać. Niestety wybrała opcję poszerzenia patologii
- Wywiad z prezesem Piasta. "Nie wyobrażam sobie, żeby Gliwice oddały 100% udziałów klubu"
Piast zatrzymał się w rozwoju i zaczął zjadać własny ogon. Ale może, bo… miasto!
Po części nie dziwi taka a nie inna sytuacja finansowa Piasta. Oczywiście ludzie z gliwickich gabinetów mają swoje tłumaczenia i między innymi zapewniają, że dług nie ma bezpośredniego przełożenia na pensje piłkarzy oraz pracowników. Ale to przecież nie oznacza, że pożaru nie ma. Po prostu nie dotarł na każde piętro i… prawdopodobnie nie zrobi tego nigdy.
To jak z bogatym tatusiem – mając takiego, nie zginiesz i nie zbiedniejesz. Poprzedni prezes wraz z radą nadzorczą robili co chcieli, bo mogli. “Za pieniądze miasta baluj” czy jakoś tak. Momentami trudno było uwierzyć, że byle turysta z zagranicy może dostać dobry kontrakt, o kominach płacowych dla najlepszych zawodników nie wspominając. O ile za kadencji dość obrotnego w tych sprawach Pawła Żelema do 2021 roku struktury finansowe były trzymane w ryzach, o tyle po wymianie na Grzegorza Bednarskiego chyba zapomniano, czym jest dyscyplina w zarządzaniu budżetem.
Zbigniew Kałuża, drugi akcjonariusz Piasta
No i się posypało. I to tak, że los Piasta na koniec 2024 roku zależał wyłącznie od widzimisię pani prezydent i jej podwładnych. Da pożyczkę – spoko, gramy dalej. Nie da – gasimy światło.
Żeby nie dorabiać fałszywej dramaturgii, hasło z gaszeniem światła mogłoby się wydarzyć wyłącznie w alternatywnym świecie. W naszym, tu i teraz, usłyszeliśmy o takich zapewnieniach ze strony urzędu miasta, że brakowało już tylko świętych przysiąg na członków rodziny. “Dadzą nam pieniądze, proszę się nie martwić”.
No i właśnie tu leży pies pogrzebany. W tym “proszę się nie martwić”, które dowodzi, że możesz być słaby i wszystko przebimbać bez konsekwencji, bo w okolicznościach kryzysowych tak czy siak zagrasz na kodach. Nie da się zatopić Piasta, bo radni na to nie pozwolą, a chyba nie musimy wam znowu opowiadać na kilkanaście zdań, jaki mamy do tego stosunek. To patologia, nawet jeśli nowy prezes (Łukasz Lewiński, pracuje od czerwca) powiedział nam, że wcale nie i po prostu zostały popełnione błędy, które trzeba naprawić.
MIEJSKIMI KLUBAMI RZĄDZĄ LENIE, AMATORZY I ŻEBRACY | PATOLIGA #11
W Gliwicach grają na kodach. Patologia miejska trwa w najlepsze i trwać zapewne będzie
To w ogóle zabawna sprawa. Jeszcze przed świętami porozmawialiśmy z prezesem Lewińskim, który zdawał się kompletnie niewzruszony problemami klubu. Ba, chwalił się wręcz, że w Piaście to jest dobrze i inni mają gorzej. Co więcej, stwierdził, że tak naprawdę jedynym powodem zadłużenia na ponad 30 mln zł jest fakt, że Piast ma bardzo niski kapitał zakładowy, który nie był podnoszony od ponad dekady. Nie wiemy dokładnie, jak to wychodzi w Excelu, ale znamy się na kalendarzu i umiemy dodać 2+2. A tak się składa, że Piast jeszcze 5 lat temu z tym samym kapitałem nie miał długu, a kasa nie była palona w piecu na potęgę. Rozumiemy podwyżki opłat za prąd, eksploatacja, takie tam. Ale jeśli zaczynasz palić drewnem pokroju Sappinena czy Steczyka, w dodatku srogo przepłacanym, raczej powinieneś się spodziewać, że w dłuższej perspektywie wyjdziesz na minus. O tej zależności prezes wspomnieć zapomniał.
Inna sprawa, że nie ma za co go obwiniać. Dostał garb w “spadku” i zgodził się na robotę w dużej mierze naprawczą. Co prawda w wywiadzie z nami (niżej w tekście) kilka wypowiedzi ma kuriozalnych, oderwanych od rzeczywistości i nielogicznych. Ale akurat jego osobę ocenimy dopiero za jakiś czas, choć rzetelniej byłoby pewnie powiedzieć “ocenimy działania radnych”. To od nich zależy wszystko, tak jak wcześniej od byłego prezydenta zależało, w jakim kierunku podąży Piast. Zachodzimy w głowę, jakim cudem Adam Neumann i jego świta pozwolili na takie rozpasanie miejskiego klubu, z którym teraz musi uporać się Katarzyna Kuczyńska-Budka.
Adam Neumann, były prezydent Gliwic
Nowa prezydent zadeklarowała, że pomoże Piastowi w ramach pożyczki. Ale nie takiej zwykłej, na jaką może liczyć byle szaraczek z ulicy. Dowiedzieliśmy się, że po tym jak Piast otrzyma łącznie 8 mln zł w ramach zmniejszenia długu i uniknięcia skasowania licencji na Ekstraklasę w 2025 roku, klub będzie mógł spłacić należność dopiero po spłacie wszystkich pozostałych zobowiązań. To się nazywa dopiero komfort, który można ciągnąć w nieskończoność. Nie dość, że to studnia bez dna, to jeszcze z przywilejami, na które nie mogą liczyć normalnie zarządzane kluby. Brzmi całkiem sprawiedliwie.
Pani prezydent nie chciała gadać, ale zaczęła działać. Niestety wybrała opcję poszerzenia patologii
Chcieliśmy skontaktować się z panią prezydent i zadać kilka pytań, choćby o tę bajerkę, że miastu zależy na oddaniu klubu w ręce prywatnego inwestora. Swoją drogą – bajerkę, w której gubił się sam prezes Piasta w czasie naszego wywiadu. Najpierw mówił, że Piast powinien zostać oddany, potem, że to nieoceniony skarb dla Gliwic, aż wreszcie, że miasto nie pozwoliłoby oddać kontroli komuś innemu.
Wracając do tematu pani prezydent, niestety okazało się, że jest niezwykle rozchwytywana i co najmniej tak zajęta jak Donald Trump. “Trudno wygospodarować czas, w naszej pracy liczy się teraz każda minuta” usłyszeliśmy od jej asystentki, która w trakcie wypowiadania zdań nie robiła wdechów i pauz, bo przecież od tego zależało życie jej, pani prezydent i gliwickich obywateli. Niby powiedziano nam, że urząd zrobi wszystko, żeby znaleźć 15 minut na rozmowę o planie, jaki mają radni na dalszą zabawę w patologię kosztem podatników. Ale nie oszukujmy się – nie jest to wygodny temat i łatwo się na nim wyłożyć, zwłaszcza gdy nie ma się wiedzy o piłce. Dlatego ten opór w sumie nie dziwi.
Proszono nas o wysłanie zagadnień przed rozmową z panią prezydent i… po tym mailu cisza:
Ale chociaż oddajmy Katarzynie Kuczyńskiej-Budce, że zaczęła działać. Na niedawnym spotkaniu akcjonariuszy wprowadzono w życie uchwałę, dzięki której Piast będzie miał większy kapitał. Miasto wpompuje więcej kasy i podwyższy swój udział w akcjach klubu do 75%, dzięki czemu będzie mogło podejmować kluczowe decyzje wokół klubu. Co to zmienia? W kwestii długu niewiele, ale przynajmniej w systemie PZPN-u Piast nie będzie świecił się na czerwono. To pozorna, ale powiedzmy, że jakaś gwarancja większego spokoju, przy czym nie rozwiązuje sprawy najważniejszej, a wręcz potęguje obawę, że efekty miejsko-sportowej patologii w następnych latach tylko się pogłębią.
Jeszcze przed zgromadzeniem akcjonariuszy Piasta porozmawialiśmy z prezesem klubu. Chcieliśmy też wypytać byłego prezesa i drugiego akcjonariusza Piasta, Zbigniewa Kałużę, ale panowie nie kwapili się do wyjaśnień. A gdy wreszcie odesłano nas do byłego szefa rady nadzorczej, ten zapadł się pod ziemię. Wzięcie odpowiedzialności za złe zarządzanie klubem? Jasny przekaz dla kibiców? Na co to komu. To tym bardziej dziwne, że przecież od dobrych kilku tygodni za kulisami trwa polityczna wojna. Dość powiedzieć, że Zbigniew Kałuża nie wiedział o spotkaniu akcjonariuszy, na którym wydarzyły się rzeczy dla niego nieprzychylne. Miasto zyskało większą władze nad klubem, co nie leżało Kałuży, który preferował inny model biznesowy, krytykował działania radnych i ponoć przygotowywał nawet prywatnego inwestora. Trudno powiedzieć, jak ten konflikt się zakończy, ale to na pewno nie koniec.
Co dalej z Piastem? Jakie są strategie na wyjście z patologicznego związku i zasypanie długu? Dlaczego prezes Piasta nie wyobrażał sobie, że pani prezydent coś przestawi się w głowie? I dlaczego Piast miałby wyjść na prostą? Skąd argumenty na to, że wreszcie mógłby stać się klubem rentownym? W trakcie wojny o Piast Łukasz Lewiński był jedynym człowiekiem, który miał odwagę odpowiedzieć na takie pytania po wywołaniu do tablicy. Zapraszamy.
Obecny prezes Piasta, Łukasz Lewiński
Wywiad z prezesem Piasta. “Nie wyobrażam sobie, żeby Gliwice oddały 100% udziałów klubu”
Warzocha: Piast jest realnie zagrożony, jeśli chodzi o brak licencji na 2025 rok?
Lewiński: Wygląda to tak, że jesteśmy jednym z niewielu klubów, który nie ma ani jednej złotówki zaległości wobec drużyny. Wszystkie premie i pensje zostały wypłacone, jesteśmy na czysto, o czym ostatnio na konferencji powiedział sam trener Vuković. Te informacje o długu mocno wybrzmiały w mediach, ale one nie powodują, że sytuacja jest tak krytyczna, jak czasami jest to odbierane. Zobowiązania z naszej strony są regulowane i to dotyczy również pracowników klubu. Jeśli chodzi o grudzień, też nie przewiduję problemów. Są kluby w Ekstraklasie, które mają je w dużo większej skali, więc chciałbym wręcz pochwalić się naszym obecnym stanem.
Ale problem przecież istnieje. Nie kolorujmy tak rzeczywistości, jakby w Piaście wszystko było w porządku.
Problem oczywiście jest, ale wynika on wyłącznie z tego, że Piast ma bardzo niski kapitał zakładowy w spółce, który nie był podnoszony od początku jej istnienia, czyli od 2012 roku. Mówimy o 9 milionach złotych. Problem z uzyskaniem licencji na ten sezon polegał na tym, że skoro nasze zadłużenie proporcjonalnie przewyższyło kapitał, w PZPN-ie zapaliła się czerwona lampka. Patrząc na inne kluby, które mają zdecydowanie większe zadłużenie, dlaczego akurat o nich się nie mówi? Bo mają wyższe kapitały. W porównaniu z innymi nasz dług wcale nie jest tak duży i przerażający, natomiast proporcje zostały zaburzone, co wpływa na proces licencyjny.
Jeszcze w listopadzie rada miasta podjęła decyzję o tzw. podporządkowanej pożyczce dla Piasta. To pożyczka, która ma taki zapis w umowie, że zostanie spłacona dopiero po uregulowaniu wszystkich pozostałych zobowiązań względem innych podmiotów. Dostaliśmy już pierwszą transzę w listopadzie [w grudniu klub miał dostać kolejną, żeby spłacić część przeterminowanych długów i normalnie funkcjonować. Prezes był przekonany, że radni podejmą taką decyzję – red.]. Rozmawiałem z większością i nikt sobie nie wyobraża, nie pozwoli wręcz, żeby Piast miał problemy z licencją. Nie możemy więc mówić o poważnym zagrożeniu dla klubu, bo jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji niż wiele klubów w Ekstraklasie.
No dobrze, ale przecież na dłuższą metę to jest igranie z losem. Na pożyczki i długi, których nie potrafiliście spłacić w ostatnich latach i które rosną, bierzecie kolejne pożyczki. Żyjecie w przekonaniu, że pieniądze z miejskiej kroplówki zawsze przyjdą, bo “nikt nie pozwoli na to i na to”, a to z kolei nie wymusza na klubie żadnej dyscypliny finansowej. Nie sądzi pan, że to patologia, którą należałoby zakończyć?
Na pewno jest tak, że cały czas trwają rozmowy, żeby znaleźć inwestora, który wziąłby na siebie ten ciężar. Natomiast musi to być inwestor odpowiedzialny, taki, który nie tylko gwarantuje wykup części akcji, ale też partycypuje w ewentualnych dofinansowaniach Piasta. Ale żeby znaleźć takiego inwestora, sytuacja klubu musi być stabilna, a do tego są potrzebne działania miasta. Trzy ostatnie lata pokazują, że pojawił się jakiś problem i ktoś faktycznie nie dotrzymał dyscypliny finansowej. Z tego tytułu mamy teraz taką a nie inną sytuację, a ta obecna pożyczka jest brana ze spłatą w długim terminie. To nie jest decyzja jednoosobowa pani prezydent, tylko odpowiedzialność wszystkich radnych. Większość musi podnieść rękę za tym, że chce Piastowi pomóc, czym odpowiada przed swoimi wyborcami. Dlatego nie będzie tak, że Piast będzie otrzymywał pomoc w nieskończoność. Nie dojdziemy do patologicznej relacji, w której klub przez następne 10 lat będzie otrzymywał kolejne miliony.
Radni tu i teraz oczekują ode mnie zarysu konkretnej strategii, która ma poprawić sytuację Piasta. Na szczęście mamy zdiagnozowane problemy, przeszliśmy audyt i widzimy, gdzie zostały popełnione błędy. Ale klub piłkarski jest trochę jak tankowiec – nie da się zmienić kursu tankowca w jednej chwili. To wymaga czasu i przygotowania. To samo jest w Gliwicach. Mamy świadomość, że klub musi chociaż nie przynosić strat, równoległe szukać inwestora, zwiększać przychody i prowadzić dobrą politykę transferową. Do tej pory Piast miał politykę, żeby nie wykonywać za dużo zyskownych transferów, a chcemy to zmienić. To jednak strategia długofalowa, nie na następny rok, bo nie jesteśmy w stanie do czerwca zmienić choćby struktury zatrudnienia i kontraktów. I generalnie zgadzam się, że Piast natychmiast musi podjąć działania, żeby być chociaż klubem rentownym.
Czyli można powiedzieć, że Piast w ostatnich latach jechał po bandzie, jeśli chodzi o kontrakty. Mało gotówkowych i przyszłościowych transferów, może nawet stagnacja w tej kwestii, ale za to ponad 90% budżetu klubu idzie na pensje. Przecież jak o tym się słyszy, zapala się lampka, że ktoś w klubie miał gdzieś zdrowe limity.
Pod tym względem musimy klub uzdrowić, bo nie stać nas na taki procentowy udział wynagrodzeń w stosunku do przychodów klubu. Ale jak powiedziałem, trzeba na to czasu, bo podpisane kontrakty trzeba dochować. No i też kluczowa będzie praca dyrektora sportowego.
W skali Ekstraklasy jesteście średniakiem, który raczej nie ma szans na walkę z czołówką i znacznie większą kasę z miejsca w tabeli. Nie macie też ciekawej puli piłkarzy, których można sprzedać z fajnym zyskiem, bo najlepszych już sprzedaliście. Nie ma również naturalnego dopływu zawodników z akademii, bo to w Gliwicach zostało zaniedbane. Rozumiem chęć zmiany strategii, ale biorąc pod uwagę najważniejsze aspekty, w Piaście brakuje argumentów do myślenia, że za 2-3 lata będzie zarabiał znacznie więcej i przy okazji nie powiększał długu. No, chyba że prezes ma jakiś “master plan”.
Mamy plany i rozmawiamy o nich z radnymi. Tutaj zgodzę się z panem, że nasza akademia potrzebuje zmian. Musimy mieć więcej zdolnej młodzieży i nawet przygotowujemy pod to reformę miejską. Wszystkie kluby szkolące w Gliwicach, ale nie wysyłające najlepszych chłopców do nas, zachęcimy do współpracy z Piastem. Musimy ten strumień ukierunkować. Ostatnio mieliśmy spotkanie z przedstawicielami różnych klubów, na których zarysowaliśmy argumenty, dlaczego najlepiej będzie szkolić pod Piasta Gliwice. Z jasno określonym celem od samego początku, bez niewiadomych. A więc ruchy związane z akademią już mają miejsce.
Kolejnym ruchem są transfery, które przyniosą realne efekt w skali 3 lat. Mamy zdiagnozowane koszty w klubie i określamy, gdzie możemy szukać oszczędności, a gdzie nie jest to możliwe. Są obszary, w których bardziej nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić bez wpływu na jakość…
Jakie obszary?
Na przykład finansowanie akademii. Wiem, że ten temat budzi dużo wątpliwości, ale akademia potrzebuje jeszcze większego dofinansowania, jeśli chcemy oczekiwać lepszych wyników. Trzeba pieniędzy na skauting, na CLJ, dojazdy, hotele czy warunki dla nowych chłopców, których ściągamy do Gliwic. Mamy też zapewnienie od władz, że w przyszłorocznym budżecie znajdzie się miejsce dla dwóch nowych sztucznych boisk. Nie dysponujemy super bazą treningową, co tyczy się też pierwszej drużyny, dlatego pierwsze ruchy w tym temacie są wykonywane. Myślę, że wielu prezesów mogłoby mi pozazdrościć wsparcia, jakie daje miasto.
Wiem, że prezesa wtedy w klubie nie było, ale może odpowie mi pan na pytanie, co trzeba zrobić w kilka lat, żeby zadłużyć Piasta na ponad 30 milionów? Poprzednich prezesów ktoś mógłby posądzić o niegospodarność albo zwykłe oderwanie od rzeczywistości. Rozumiem – brak podniesienia kapitału i tak dalej, i tak dalej. Ale dyskutujmy o tym, co było, a nie co mogłoby być, no i z czego ten dług mógł powstać.
To pytanie trochę nie do mnie, bo nie odpowiadam za to zadłużenie. Można by o tym porozmawiać z poprzednimi władzami klubu lub spytać w radzie miejskiej, czy wiedzieli, co się dzieje. Pytanie jest też do byłej rady nadzorczej, czy kontrolowała sytuację. Jest tu wiele pytań, ale nie czuję się na tyle, żeby odpowiedzieć, gdzie moi poprzednicy popełnili błędy. Bo tak – coś na pewno nie zagrało, widzimy to. Przy czym też nie jest tak, że wszystko było złe, bo udało się dojść do historycznych sukcesów. Szanuję te dokonania i uczestniczyłem w nich jako kibic.
No właśnie, jest pan kibicem Piasta. W takim razie mając też inną perspektywę przed objęciem funkcji prezesa, naprawdę pan wierzy, że miastu zależy na oddaniu klubu? Tego typu historie, które przeciągają się w nieskończoność, bo komuś to nie opłaca się politycznie, mieliśmy i nadal w Polsce mamy. Piast wydaje się być kolejnym przykładem. Politykom nie opłaca się tracić nad nim kontroli.
Nie chciałbym wypowiadać się za panią prezydent, ale na pewno mamy spójne stanowisko. Myślę, że z tym inwestorem jest chęć, ale to nie może być byle kto. Wielu ludzi stać na to, żeby kupić udziały w klubie sportowym, ale niewielu jest takich biznesmenów, którzy są w stanie pociągnąć to dalej na właściwym poziomie. Musi to być przemyślane, dlatego miasto po oddaniu części akcji musiałoby nadal mieć jakieś wpływy. Nie wyobrażam sobie, żeby Gliwice oddały 100% udziałów Piasta.
***
19 grudnia odbyło się zgromadzenie rady miasta, na którym zapadły decyzje o kolejnej części pożyczki dla Piasta. Przedstawiamy wam dość kuriozalną opinię prezesa jeszcze przed faktem: – Nikt nie wyobraża sobie, że pieniędzy nie dostaniemy. Mam pewność na 99%, że radni nam pomogą. Tak samo nie sądzę, że ktoś nie zgodzi się z moją strategią na wyciągnięcie klubu z długów. No, chyba że w pewnym momencie mój pomysł na Piasta nie zbiegnie się z oczekiwaniami. Wtedy nikt nie będzie musiał mnie stąd wyrzucać, bo sam zrezygnuję ze stanowiska i pozwolę prowadzić klub komuś, kto ma wizję na szybsze wyprowadzenie go na prostą. Jeśli znajdzie się ktoś lepszy ode mnie, nigdy nie będę walczył o jakiś tam stołek, tylko jeszcze tego samego dnia złożę rezygnację. Bo jestem kibicem Piasta i rodowitym gliwiczaninem.
Na pytanie “Co, jeśli pani prezydent i ważnym postaciom z rady miasta akurat coś przestawi się w głowie i będą problemy z pożyczką, co wtedy, Piast nie zagra w 2025 roku w Ekstraklasie?”, prezes odpowiedział z kolei: – To nie jest jednoosobowa decyzja. Nawet jakby ktoś się obudził i stwierdził, że jednak nie chce pomóc klubowi, pamiętajmy o jednym: decydują radni, nie pani prezydent. Musiałby wydarzyć się jakiś kataklizm, żeby ktoś pomyślał, że nie chce mieć piłkarskiego Piasta w Gliwicach. Każdy z tych radnych jest świadomy, że klub to najlepsza wizytówka tego miasta. Mamy dane finansowe, jeśli chodzi o ekwiwalent reklamowy – to około 40 mln zł rocznie. Każdy wie, że pierwsze skojarzenie z miastem to właśnie Piast, a radni są odpowiedzialnymi i inteligentnymi ludźmi, którzy to rozumieją. Nie ma więc innego scenariusza.
***
Dobrze, że pan to potwierdził. Radni są na tyle inteligentni, że nie oddadzą klubu w ręce prywatnego inwestora, bo mimo wszystko czerpią z Piasta za duże korzyści. Ten argument oczywiście tyczy się innych miejskich klubów, ale skoro rozmawiamy o Piaście – czy to nie jest dla prezesa trochę uwłaczające? Czegokolwiek pan nie zrobi, i tak będzie to trochę granie na kodach z ciągłym proszeniem się o pomoc, a nie z liczeniem na własną strategią z ograniczonymi środkami. Trudniej w takim środowisku zweryfikować stricte pana pracę.
Tak, natomiast trzeba pamiętać, że nie jest nam dane startować z poziomu zera. Gdybyśmy byli na czysto, mógłbym budować strategię z oparciem o inne rzeczy. Wtedy wiem, o co mogę poprosić, a co muszę zrobić sam. Dzisiaj rozwiązujemy problemy ostatnich lat i to samo w sobie jest największym problemem. Zderzyłem się z tym, wiem, że muszę w takim wypadku prosić o pieniądze z miejskiego budżetu, ale czy to jest uwłaczające? Nie, bo wiem, że to jedyna droga. Oczywiście musimy znaleźć też sponsorów, bo miasto będzie również pytać, ile daliśmy od siebie, żeby klub ratować.
Częścią pana strategii będzie optymalizacja kontraktów? Czy Piast dalej będzie podtrzymywał pocztę pantoflową, że tutaj da się naciągnąć klub na dobre, pewnie większe niż powinny pieniądze? Na pewno będziecie mieli dylematy, kiedy przyjdzie do negocjacji z nowym podejściem.
To nie jest łatwa sprawa, wiemy o tym, natomiast przez kilka ostatnich miesięcy udowodniliśmy już miastu, że da się poprawić sytuację z wynagrodzeniami piłkarzy. Nie mogę mówić o konkretnych kwotach, ale realne procenty udało się nieco obniżyć. W pół roku, w ramach ruchów ratunkowych, a w 2025 roku będzie tego więcej. Myślę, że ludzie z zewnątrz zaczynają zauważać, że teraz w Gliwicach się negocjuje. Nie podpisujemy już tego, co akurat nam się przynosi. Trzeba z nami rozmawiać, nawet jeśli potrwa to dłużej. Poza tym widzimy, że potrzebne są zmiany w kadrze zespołu i ograniczenie niektórych kosztów.
Załóżmy, że dług Piasta zniknie w 2027 roku. To możliwe?
Mamy pewne dane, na których podstawie sądzimy, że za 3-5 lat Piast nie będzie już generował zadłużenia. Żeby było jasne – w te dane nie wpisujemy potencjalnych transferów. Mówię tylko o realnych działaniach, na których tle sprzedaże piłkarzy będą dodatkową korzyścią. Nie chcę mydlić oczu radnym.
Czyli ogółem nie zgadza się prezes z tezą, że Piast przez zarządzanie finansami w ostatnich latach i w konsekwencji nadużywanie miejskiej kasy stał się klubem patologicznym?
Nie powiedziałbym, że Piast czy cała ta sytuacja jest patologiczna. Po prostu zostały popełnione błędy, które trzeba naprawiać przez następne lata.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Mbappe wybrał trenera Radomiaka. Kulisy historii, w którą ciężko uwierzyć
- Wygrywa tytuły, ale nie jest cudotwórcą. Ante Simundza, nowy trener Śląska Wrocław
- Czy Legia kiedyś nie pokłóci się ze swoim trenerem?
Fot. Newspix