Pierwsza myśl? Dobrze, że to nie hokej. W trzecim koszyku losowania grup eliminacyjnych do najbliższych mistrzostw świata było paru mocniejszych rywali, ale los był dla nas względnie łaskawy. Jasne, po wpadkach z Mołdawią powinniśmy podchodzić do tego na spokojnie, ale reprezentacja Finlandii jest jak najbardziej w naszym zasięgu i kwalifikacje powinna zakończyć za plecami Polaków. Nie ma tam wielkich gwiazd, nie ma wielkich nazwisk z wielkich klubów. Jest średnio-słaby, ale solidny zespół i pewnie jedyna rzecz, której możemy im zazdrościć – stabilizacja. Choć tak właściwie to mogliśmy zazdrościć, bo Finowie właśnie zafundowali sobie rewolucję.
Kto to widział, żeby selekcjoner prowadził jedną reprezentację przez ostatnich osiem lat? A w sztabie tejże ekipy siedział już od lat trzynastu? Tak można, to nie jest zabronione? 60-letni Markku Kanerva to w fińskiej piłce człowiek-instytucja, a z kadrą narodową po raz pierwszy związał się już w roku 2011. Zaczynał jako trener tymczasowy, później został jako asystent, potem znowu łatał dziurę jako doraźna pomoc, aby następnie znów zostać pomagierem innego selekcjonera. Był jednak cierpliwy i w końcu dostał swoją szansę, którą wykorzystał wręcz koncertowo. W historii fińskiej piłki zapisze się jako ten, który wprowadził Suomi na pierwszy i jak na razie jedyny turniej mistrzowski z udziałem naszych przyszłorocznych rywali – Euro 2020.
Tam Finowie wygrali jedno spotkanie, z Danią. To był ten pamiętny mecz, którego wyniku właściwie nikt nie pamięta – kojarzymy tylko obrazek padającego bezwładnie na murawę Christiana Eriksena i wszystkie działania, które pomogły mu wrócić tamtego dnia do świata żywych. Trudno było podopiecznym Kanervy świętować swoje zwycięstwo w pierwszym w historii spotkaniu na mistrzostwach Europy, bo okoliczności nie sprzyjały raczej radości.
Powodów do uśmiechów nie było też w kolejnych meczach. Finowie przegrali w grupie kolejno z Rosją (0:1) oraz Belgią (0:2) i pożegnali się z turniejem. Debiut zaliczyli, ale do domu wracali bardziej na tarczy niż z tarczą.
Wygrywanie jest passé. Stary trener też
Później mieli bardziej i mniej udane okresy, ale mijające dwanaście miesięcy było dla nich wręcz beznadziejne. Ostatniego w miarę poważnego rywala Finowie ograli w listopadzie ubiegłego roku, kiedy wbili cztery gole reprezentacji Irlandii Północnej. Od tego czasu zdołali jedynie pokonać ekipę San Marino (z trudem, 2:1) i Estończyków (również z trudem, również 2:1). W czerwcu był jeszcze remis ze Szkotami, ale poza tym, co tylko Suomi wychodzili na boisko, to od razu dostawali w trąbę. A nie ma na tej liście porażek samych tuzów europejskiej piłki nożnej: lanie od Walii, lekcje futbolu od Greków, dwie porażki z Irlandią.
Stwierdzenie, że Finowie nie są na fali, byłoby bardzo grzecznym ujęciem ich aktualnej formy, bo w sześciu spotkaniach Ligi Narodów nie zdobyli nawet punktu i z hukiem zlecieli do dywizji C. Dwa gole strzelone, trzynaście straconych. Nie ma sensu udawać, że trafił nam się jakiś naprawdę groźny rywal, bo kompletnie tak nie jest. A teraz jeszcze pozbyli się tam Kanervy i stoją u progu wielkiej rewolucji.
Markku Kanerva on vapautettu tehtävästään.
Kanerva toimi päätoimisesti Huuhkajien päävalmentajana vuodesta 2017 lähtien. “Riven” johdolla #Huuhkajat saavutti historiansa ensimmäisen arvokisapaikan ja pelasi EM-kisoissa kesällä 2021.https://t.co/WykmagXHor
— Huuhkajat (@Huuhkajat) November 22, 2024
Nikt nie wie, jak będzie wyglądała fińska piłka bez 60-latka, który od lat zarządzał reprezentacją narodową. Taka zmiana musi wiązać się z poważnymi konsekwencjami, ale władze tamtejszej federacji uznały, że w obliczu zbliżających się eliminacji mistrzostw świata innego wyjścia po prostu nie ma, a Kanerva nie ożywi już tego zespołu. Nikt się pewnie nawet nie łudził, że Suomi mogą powalczyć o wygraną w grupie, ale o drugiej lokacie, gdzieś za plecami Hiszpanów albo Holendrów, mogą sobie w kraju Świętego Mikołaja marzyć.
Po nowej drodze życia kadrę Finlandii będzie prowadził… no właśnie jeszcze nie wiadomo kto. Nazwisko selekcjonera ma zostać ogłoszone dopiero w połowie stycznia.
Kallman i spółka. Są znajomi z Ekstraklasy
Nie będziemy tu niczego ujmować naszym dobrym znajomym z polskich boisk, ale kadra Finów na papierze wygląda zdecydowanie mniej okazale od naszej. Znajdziemy w niej dwóch piłkarzy Cracovii (Arttu Hoskonena i Benjamina Kallmana), jednego grającego dla Lecha (Daniel Haakans) i jeszcze jednego, który niedawno biegał po polskich boiskach w koszulce Warty Poznań (Robert Ivanov). Oprócz tego kilku starych wyjadaczy jak Teemu Pukki, Joel Pohjanpalo, Robin Lod czy Lukas Hradecky – wszyscy już bliżej niż dalej końca kariery. Paru piłkarzy gra w Stanach Zjednoczonych, inni kopią w ligach skandynawskich. Dwóch można spotkać we włoskiej Wenecji. Nie ma tu potencjału, przed którym reprezentacja Polski powinna trząść portkami.
Niby nie ma takiego meczu, którego nasza linia obrony by nie spartoliła, ale też trafili nam się niezbyt bramkostrzelni przeciwnicy. Kallman w reprezentacji daleki jest od swoich kozackich statystyk z Ekstraklasy, Pohjanpalo można schować do kieszeni, w Serie A strzelił w tym sezonie tylko cztery gole. A Pukki młodszy nie będzie i odcina kupony w Minnesocie. Nie napalamy się od razu na czyste konto, ale naprawdę, uwierzcie – los przydzielił nam rywala, który jest na zakręcie i musi kompletnie przemodelować swoją kadrę narodową.
Znamy rywali w eliminacjach mundialu 2026! Baraże w zasięgu, bezpośredni awans – nie
Perspektywicznych piłkarzy mają bowiem Finowie naprawdę niewielu. Szansę na zrobienie jeszcze przyzwoitej kariery, a nawet już przyzwoitą karierę, ma chyba tylko 25-letni Kaan Kairinen grający na co dzień w Sparcie Praga. Akcje środkowego pomocnika wystrzeliły ostatnio w górę i stał się on jednym z ważniejszych piłkarzy w ekipie mistrzów Czech. Stamtąd prosta droga do jakiegoś większego europejskiego klubu, a ewentualny transfer do drużyny lepszej od Sparty mogą Kairinenowi ułatwić występy w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów – niezłe, nawet pomimo bolesnych lekcji udzielonych Czechom przez Manchester City i Atletico Madryt.
Moglibyśmy dalej na siłę szukać jakichś perełek w składzie Suomi, ale nie będziemy was oszukiwać – próżno znaleźć piłkarza, który mógłby nam, mimo wszystko, realnie zagrozić. Nie na tym etapie rozwoju fińskiej reprezentacji narodowej. Czyli właściwie zwijania ośmioletniego projektu Kanervy.
Niepewność, zamieszanie i nieśmiała wizja lepszej przyszłości
– To była bardzo trudna decyzja, ale z uwagi na okoliczności nie miałem innej możliwości – komentował zwolnienie Kanervy szef fińskiej federacji piłkarskiej Ari Lahti. Ten sam działacz podpisał chwilę wcześniej dokumenty przedłużające kontrakt z selekcjonerem do roku 2026, ale widać nie miał przekonania do tamtej decyzji. Do tej o zwolnieniu też chyba nie ma, ale może tym razem drobne ryzyko się opłaci. Wiecie jak to jest – tylko głupi robi wciąż to samo i oczekuje różnych rezultatów.
– Kiedy odnowiliśmy kontrakt Kanervy w czerwcu 2024 roku, myśleliśmy, że obie strony rozumieją potrzebę zmiany w grze reprezentacji. Naprawdę w to wierzyliśmy i do tego dążyliśmy. W meczach Ligi Narodów miała nastąpić poprawa w naszej grze, aby spotkania rozegrane w ramach tych rozgrywek odpowiednio przygotowały nas do eliminacji do mistrzostw świata. Zaobserwowaliśmy kilka oznak poprawy, ale wymagany przez nas stopień rozwoju nie został osiągnięty. To rzeczywistość, którą wszyscy musimy teraz zaakceptować – tłumaczył Lahti dziennikarzom.
Pan prezes bardzo dobrze wie, że zmiana selekcjonera nie jest gwarancją poprawy gry reprezentacji. Ale próbuje. Mecze z Polakami będą dla Finów papierkiem lakmusowym pokazującym, czy ich kadra może się jeszcze rozwijać, czy może jednak pozostało im czekanie na jakieś złote pokolenie.
Będą też poligonem treningowym dla nowego trenera, który wkroczy do szatni Suomi z dużym kredytem zaufania i pakietem świeżego spojrzenia. Taką fantazją można przenosić góry, więc mimo wszystko musimy na Finów uważać. Nowe rozdanie może u nich trochę namieszać.
WIĘCEJ O LOSOWANIU GRUP ELIMINACYJNYCH DO MUNDIALU:
- “H” jak wpierdziel. Czy Holandia, czy Hiszpania – nie ma to większego znaczenia
- Bez szans na bezpośredni awans, ale z nadziejami na baraże
- Znamy rywali w eliminacjach mundialu 2026! Baraże w zasięgu, bezpośredni awans – nie
Fot. Newspix