Reklama

Polonia słabością Wisły. Biała Gwiazda znów na łopatkach

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

06 grudnia 2024, 22:24 • 4 min czytania 39 komentarzy

Trzy dni to w piłce nożnej wieczność. Obie drużyny podchodziły do ligowego meczu z przekonaniem, że ich niedawne spotkanie pucharowe nie może być wyznacznikiem tego, czego należałoby się spodziewać dzisiaj. Niby ta sama Polonia, wydaje się, że ta sama Wisła i nawet ten sam stadion w Warszawie. A jednak wszystko jakieś takie inne. I ze zgoła odmiennym wynikiem.

Polonia słabością Wisły. Biała Gwiazda znów na łopatkach

Tak jak nie ma dwóch takich samych płatków śniegu, tak też trudno o dwa takie same mecze piłkarskie. Były dziś momenty, w których wydawało się nam, że jedni i drudzy wręcz na siłę chcieliby kopiować swoją grę z meczu 1/8 finału Pucharu Polski, lecz udać im się to nie mogło. Powodów było kilka – zmiany w wyjściowych jedenastkach obu drużyn, nieco inna stawka rywalizacji i, to chyba najważniejsze, wielka determinacja gospodarzy oraz nieco inne podejście piłkarzy Wisły.

Biała Gwiazda trzy dni czekała na to, żeby naprawić błąd z ostatniego spotkania z Polonią. Tak bardzo skupiła się na realizacji lepszego planu, że kompletnie zapomniała o wygraniu meczu.

Polonia – Wisła 2:0. Słabości gości obnażone

Co innego Polonia, która zastosowała dziś strategię niezbyt skomplikowaną. Nastawiła się po prostu na zwycięstwo i bez zbędnych ceregieli wpakowała Wiśle dwie bramki, które ustawiły mecz. Czarne Koszule całkiem szybko wyszły na prowadzenie, a wszystko dzięki Bartłomiejowi Poczobutowi. Pomocnik drużyny z Warszawy pokazał nam, że w roli wykonawcy stałych fragmentów gry czuje się naprawdę dobrze i świetnym dograniem z rzutu rożnego obsłużył Michała Kołodziejskiego. Tak padł gol na 1:0.

Reklama

Nie był to jednak koniec popisów Poczobuta, bo później wykazał się on jeszcze nie lada sprytem. Wydawało się, że nie da rady dośrodkować w pole karne rywali, a jednak znalazł jakiś sposób by oszukać Mikulca i trafić prosto na głowę Zjawińskiego. Ten też nie przebierał w środkach i po prostu wpakował piłkę do siatki przy asyście kompletnie zaskoczonych Urygi i Jarocha.

Dwie asysty z natury defensywnego pomocnika i dwa bardzo wyraźne sygnały wysłane przez Polonię krakowianom. Dwa ciosy, które powinny ocucić Białą Gwiazdę. A czy ocuciły?

Zmiana stron, ale nie wyniku

Nie. Wisła po zmianie stron nie zdołała przekonać nikogo, że zasługuje w meczu z Polonią na coś więcej, nić okrągłe zero punktów i goli. Jej ataki były nijakie, a najbliżej trafienia w całej drugiej części spotkania dwukrotnie byli rywale. Najpierw Zjawiński obił słupek, a w końcówce piłka pofrunęła z metr nad poprzeczką bramki Letkiewicza.

Reklama

Sporym problemem Białej Gwiazdy są też ostatnie występy Rodado, który wcześniej na własnych barkach dźwigał ofensywę, a teraz zatracił swoją supermoc. Przy Konwiktorskiej Hiszpan był wręcz bezużyteczny. Tak jak jeszcze jakiś czas temu strzelał gole z niczego, tak teraz nawet nie zagroził spokojnemu przez całe zawody Kuchcie. Wiśle po prostu brakowało jakości, a Polonia zrobiła to, czego Biała Gwiazda nie umiała w spotkaniu pucharowym – utrzymała dwubramkowe prowadzenie.

Podopieczni Mariusza Pawlaka na drugą połowę wyszli ustawieni nisko na własnej połowie i skutecznie odpierali kolejne kiepskie ataki krakowian. Czekali na swoje szanse, ale nie odkrywali się bez powodu. Nie zrobili nic, co mogłoby zagrozić ich przewadze. Może to dziwnie zabrzmi, ale okazali się o wiele bardziej dojrzali od Wiślaków. Tak jakby rozumieli, że 2:0 jest lepsze od 2:3. Powiecie, że to prosta matematyka, ale czy dla wszystkich?

Polonia Warszawa – Wisła Kraków 2:0 (2:0)

  • 1:0 – Kołodziejski 25′
  • 2:0 – Zjawiński 39′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Ancelotti: To koniec okresu adaptacyjnego Kyliana Mbappe

Patryk Stec
1
Ancelotti: To koniec okresu adaptacyjnego Kyliana Mbappe

Betclic 1 liga

Hiszpania

Ancelotti: To koniec okresu adaptacyjnego Kyliana Mbappe

Patryk Stec
1
Ancelotti: To koniec okresu adaptacyjnego Kyliana Mbappe

Komentarze

39 komentarzy

Loading...