Reklama

Mieć czy być, czyli skomplikowana sprawa Mo Salaha

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

04 grudnia 2024, 08:24 • 8 min czytania 18 komentarzy

Mohamed Salah jest najlepszym piłkarzem Liverpoolu. To fakt, z którym ciężko dyskutować. Potwierdza się on od wielu lat. Jednocześnie Mohamed Salah ma 32 lata i żąda wysokiej pensji oraz trzyletniego kontraktu. Negocjacje między klubem a zawodnikiem stanęły w martwym punkcie. W zasadzie Egipcjanin daje do zrozumienia, że po sezonie opuści szeregi The Reds. Włodarze z Anfield stoją zatem przed trudnym wyborem: pozwolić odejść za darmo swojej gwieździe czy ugiąć się w negocjacjach.

Mieć czy być, czyli skomplikowana sprawa Mo Salaha

Asysta przy trafieniu Cody’ego Gakpo i gol z rzutu karnego to dwie kluczowe akcje, którymi Mohamed Salah rozmontował Manchester City. Egipcjanin poprowadził Liverpool do triumfu 2:0 nad The Citizens, co otwiera zespołowi z Anfield autostradę do zdobycia mistrzostwa Anglii. Może mieć ono słodko-gorzki smak. Wygrana w Premier League oznaczać będzie koniec sezonu i prawdopodobnie koniec przygody 32-latka z klubem z miasta Beatlesów.

Ostatni mecz?

Mamy już prawie grudzień, a ja nie otrzymałem żadnej oferty od klubu, więc prawdopodobnie znajduję się bardziej poza niż w zespole. Jestem w tym klubie od wielu lat i nie ma drugiego takiego. Ale na końcu, nic nie zależy ode mnie, bo tak jak mówiłem, mamy już grudzień, a ja nie widziałem nic związanego z moją przyszłością – powiedział po wygranej z Realem Madryt Salah. Te słowa powtórzył po triumfie nad City.

– Szczerze? To mógł być mój ostatni domowy mecz z Manchesterem City, w którym zagrałem dla Liverpoolu, więc zamierzałem się tym po prostu cieszyć. Czuję się tu jak w domu. Strzelać gole i wygrywać mecze na Anfield to za każdym razem wyjątkowe uczucie.

Reklama

Egipcjanin coraz głośniej mówi o swojej niepewnej przyszłości. Z jednej strony chciałby zostać w Liverpoolu, z drugiej klub nie prowadzi z nim żadnych negocjacji. O swojej niekomfortowej sytuacji daje znać poprzez media, z którymi przez siedem lat pobytu na Anfield rozmawiał bardzo rzadko. Jak zauważył James Pearce w podcaście “The Athletic” Salah tylko dwa razy tak chętnie odpowiadał na pytania dziennikarzy. W obu przypadkach chciał przekazać coś ważnego – w tym wypadku podkreślać brak rozmów na temat jego nowej umowy.

Operacja warta 55 mln funtów

32-letni napastnik wykorzystuje media do tego, by wywrzeć presję na klubie. Włodarze Liverpoolu zdają sobie jednak sprawę, w jakim położeniu się znajdują, bo już wiele tygodni temu poznali oczekiwania finansowe zawodnika. Salah jest otwarty na pozostanie na Anfield, jeśli otrzyma trzyletni kontrakt, trwający do 2028 roku. Na jego mocy będzie zarabiał 350 tysięcy funtów tygodniowo, o czym rozpisują się brytyjskie media.

Dzięki temu Salah byłby najlepiej zarabiającym piłkarzem Liverpoolu i znajdował się na finansowym podium Premier League. Więcej inkasują bowiem Kevin De Bruyne (400 tys. tygodniowo) i Erling Haaland (375 tys.). Cały koszt przedłużenia umowy wyniósłby zatem The Reds blisko 55 mln funtów.

I tu rodzi się pytanie, czy mając zaoszczędzoną taką kwotę po odejściu Salaha, Liverpool będzie w stanie znaleźć równie dobrą alternatywę dla Egipcjanina?

Gole, asysty, wpływ na grę, regularność

Rozstając się z Salahem, The Reds godzą się ze stratą co najmniej 35 goli i asyst. Tyle wykręcił w swoim najgorszym sezonie – 2018/19. Równie dobrze trener Arne Slot będzie musiał obdzielić 60 bramek i ostatnich podań między innych zawodników, bo na razie z taką skutecznością gra Egipcjanin. W tym sezonie ma udział przy trafieniu swojego zespołu średnio raz na 67 minut. Jeśli utrzyma tę skuteczność, przekroczy wspominaną granicę 60 goli i asyst, co będzie dla niego rekordem. Najlepiej radził sobie pod tym względem w debiutanckim roku na Anfield, kończąc go z 44 bramkami i 15 ostatnimi podaniami.

Reklama

Udział przy trafieniach to nie jedyny atut Salaha. Niedawno “The Athletic” przedstawił osiem grafik, które dowodzą przydatności Egipcjanina na Anfield, a także tego, że zasłużył na nowy kontrakt. Wyróżniono m.in. jego minutowy udział w grze, który przez siedem lat tylko raz spadł poniżej 80 proc., wpływ na ofensywę The Reds, umiejętność zakłamywania statystyk goli i asyst spodziewanych (zalicza więcej trafień i ostatnich podań niż pokazują te dane) czy porównano go na tle innych napastników z lig TOP5. Wszędzie znajduje się w czołówce.

Oprócz tego nie należy zapominać o niemierzalnym wpływie na zespół, czyli o aspektach wolicjonalnych, charakterze i walce oraz doświadczenia, jakie wnosi do szatni. Egipcjanin widział już wiele w futbolu, co pozostaje nie do przecenienia.

Wyciągnąć wnioski z Bayernu

Jeśli mimo to włodarze Liverpoolu nadal stronią od przedłużenia kontraktu z Salahem, warto gdyby prześledzili to, co działo się z Bayernem Monachium po odejściu Roberta Lewandowskiego. I porównujemy te dwa przypadki nie tylko przez sentyment, ale również fakt wpływu obu napastników na grę swoich zespołów.

Po odejściu Polaka Bawarczycy nie od razu znaleźli dla niego alternatywę. Z tego powodu w sezonie 2022/23 najlepszymi strzelcami zespołu byli Serge Gnabry i Eric-Maxim Choupo-Moting, którzy zaliczył po 17 trafień. Lewandowski opuszczał Monachium z 50 bramkami. Regres był wyraźny, dlatego odbił się na grze zespołu. Bayern odpadł szybko z krajowych i europejskich pucharów. W Bundeslidze do ostatniej kolejki bił się o mistrzostwo Niemiec i choć był niemal bez szans, to na ostatniej prostej wyłożyła się Borussia Dortmund, pomagając największemu rywalowi w obronie tytułu.

W kolejnym sezonie pod względem zdobytych trofeów było jeszcze gorzej, bo piłkarze Bayernu nie włożyli nic do gabloty, pomimo tego, że klub wydał blisko sto milionów euro samej kwoty odstępnego za Harry’ego Kane’a. Mimo to Anglik i tak zdobył mniej bramek (44) w debiutanckim roku niż Lewandowski w swoim ostatnim.

Jak nie Salah, to kto?

Drogą, bo drogą, ale finalnie Bayern znalazł alternatywę dla Lewandowskiego. Ale czy Liverpool poradzi sobie z tym tak dobrze? Spośród zawodników, którym latem kończą się kontrakty, najciekawsze ofensywne nazwiska to Leroy Sane, Jonathan David, Heung-min Son i Neymar. Mowa zatem o całkiem solidnych kandydatach, ale czy któregokolwiek z nich The Reds będą w stanie przekonać do transferu?

Spośród zawodników z kontraktami Liverpoolowi najbliżej byłoby do sprowadzenia przyszłościowego atakującego jak Jamie Gittens z Borussii Dortmund, Viktor Gyökeres ze Sportingu, Christian Pulisic z Milanu, czy Chwicza Kwaracchelia z Napoli. Za każdego z nich Liverpool musiałby jednak słono zapłacić, co najmniej 50 mln euro. Dodając do tego pensje, nie byłaby to zatem oszczędność względem przedłużenia umowy z Salahem.

Każdy transfer obarczony jest również ryzykiem fiaska. W końcu Darwin Nunez miał walczyć z Haalandem o koronę króla strzelców Premier League, a przez dwa i pół roku strzelił 36 goli. Salah pozostaje natomiast gwarancją jakości. Ma 32 lata i spokojnie może pograć jeszcze kilka lat na najwyższym poziomie, co deklaruje i da się potwierdzić krótką listą kontuzji. W jednym sezonie najdłużej pauzował przez łącznie 39 dni. Opuścił w tym czasie 12 meczów w klubie i kadrze.

Alexander-Arnold priorytetem i zainteresowanie PSG

Dlaczego zatem Liverpool wzbrania się przed złożeniem propozycji Salahowi, skoro ten broni się pod względem sportowym, jest zdrowy i może grać jeszcze kilka lat, zakładając podobną długowieczność, jaką prezentują Lewandowski czy Ronaldo? Problemem są finanse, lecz niekoniecznie ich brak.

W czerwcu przyszłego roku oprócz Salaha kontrakty wygasają również Virgilowi van Dijkowi i Trentowi Alexandrowi-Arnoldowi. Obaj inkasują razem 400 tys. funtów tygodniowo. Szczególnie ten drugi naciska na dużą podwyżkę. Jeśli Liverpool ugnie się przed Egipcjaninem, będzie mieć gorszą pozycję negocjacyjną z pozostałą dwójką. Priorytetem dla The Reds pozostaje obecnie zatrzymanie Alexandra-Arnolda, na którego barkach ma stać w przyszłości klub z Anfield. Kuszony jest jednak przez Real Madryt, dlatego negocjacje się przedłużają, a to sprawia, że Liverpool nie rozpoczyna rozmów ani z Salahem, ani van Dijkiem.

O ile holenderski obrońca nie spieszy się z podjęciem decyzji dotyczącej swojej przyszłości, nie jest już bowiem tak łakomym kąskiem na rynku ze względu na to, że ma 33 lata i nie prezentuje już tak wysokiej formy, jak jeszcze kilka lat temu, o tyle Egipcjanin nie narzeka na brak zainteresowania. “L’Equipe” wieści, że podchody pod Salaha zrobiło PSG, gdzie napastnik z pewnością nie będzie miał problemu z wynegocjowaniem odpowiedniej pensji.

Mieć czy być?

Jak dotąd Egipcjanin nie rozważał opuszczenia Anfield. Tygodnie jednak mijają i atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Podsyca ją, wypowiedziami w mediach, sam zawodnik. Ponieważ klub pozostawał bierny, piłkarz wziął sprawy w swoje ręce, robiąc wokół siebie szum. Dla obu stron to poniekąd gra w rosyjską ruletkę. Nie wiadomo, który strzał okaże się ostatni. Salah przeciąga bowiem strunę i może wcale do negocjacji kontraktowych nie dojdzie. The Reds ryzykują natomiast, że nie tylko nie znajdą następcy Egipcjanina, ale stracą również innych ważnych zawodników, jeśli nadal tak priorytetowo będzie traktowana sprawa Alexandra-Arnolda, który wciąż skłania się do tego, by spróbować swoich sił w Madrycie.

Na pewno na korzyść każdej ze stron podziałoby aktywne poszukanie kompromisu. W końcu, gdyby Salah przedłużył o trzy lata swoją umowę, śmiało można byłoby nazywać go legendą The Reds. Jeśli jednak woli mieć więcej na koncie, ale grać w PSG, raczej takiego statusu się nie dorobi. Nie dowiemy się jednak tego, dopóki włodarze Liverpoolu nie zainaugurują rozmów.

Bez względu na finał tych negocjacji czy też ich braku, pozostaje nam na razie oglądać Liverpool i cieszyć się grą Salaha. Obecnie to jedna z najlepszych drużyn na świecie, o ile nie najlepsza, a Egipcjanin znajduje się prawdopodobnie w najwyższej formie w życiu. Szkoda byłoby to kończyć, ale konsumpcyjny świat futbolu nie takie historie już widział.

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

“Nie mógł nic zrobić”. Angielskie media oceniły występ Fabiańskiego z Leicester

Aleksander Rachwał
6
“Nie mógł nic zrobić”. Angielskie media oceniły występ Fabiańskiego z Leicester

Anglia

Anglia

“Nie mógł nic zrobić”. Angielskie media oceniły występ Fabiańskiego z Leicester

Aleksander Rachwał
6
“Nie mógł nic zrobić”. Angielskie media oceniły występ Fabiańskiego z Leicester

Komentarze

18 komentarzy

Loading...