Piast Gliwice okazał się dziś lepszy od ekipy Śląska Wrocław. O losach awansu do ćwierćfinału Pucharu Polski zadecydowała seria rzutów karnych, w której decydujące trafienie zanotował Jakub Czerwiński. Obrońca nie krył nawet, że nie za bardzo umie uderzać z jedenastego metra…
– Myślałem, że będę ostatnim do wykonywania rzutów karnych. Arek Pyrka namówił mnie jednak, żebym uderzył, argumentując to tym, że jest bardzo zmęczony – opowiadał Czerwiński w pomeczowej rozmowie z “Przeglądem Sportowym”. – Mam też świadomość, że nie jestem najlepszym wykonawcą rzutów karnych i nawet się z tym nie kryję. W takim momencie im bliżej jest się bramki, tym bardziej ona się zmniejsza, przed strzałem okazuje się bardzo mała – dodał zawodnik Piasta.
Mecz pucharowy był dla Czerwińskiego ostatnią w tym roku okazją do wyjścia na boisko ekstraklasowej drużyny – piłkarz został niedawno zawieszony przez Komisję Ligi i do rywalizacji powróci dopiero wiosną. Dziś triumfował, ale nie wszystko poszło po myśli jego i jego kolegów: – Skuteczność mamy do poprawy, ale z drugiej strony wszyscy pracowali w defensywie, dzięki czemu Śląsk nie miał za wielu okazji na zdobycie więcej niż jednej bramki – zauważył defensor. – Szkoda tych sytuacji, ale czasami tak bywa. Mieliśmy ich na pewno więcej od rywali – przyznał Czerwiński w rozmowie z Mariuszem Rajkiem.
Piast, bez Czerwińskiego, kolejny mecz rozegra już w najbliższy weekend. Rywalem gliwiczan będzie Cracovia. Spotkanie odbędzie się w niedzielę 8 grudnia o 12:15.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Od wicemistrzostwa do spadku? Dajemy Śląskowi 99% szans
- Bezlitosny Cholewiak znowu wygrywa mecz. Sandecja w niezłym stylu żegna się z pucharem
- Kompromitacje Lecha i Legii, Kobylak ręcznikiem kolejki [Kozacy i badziewiacy]
Fot. Newspix