Powrót do Serie A po 33 latach, gdy w międzyczasie prezesem klubu był pies. Lider 2. Bundesligi z trenerem urodzonym w Polsce, oskarżanym rok temu o gwałt. Odrodzenie dawnego klubu Ebiego Smolarka. Red Bull i Louis Vuitton inwestujący w konkurencję dla PSG. Na zapleczu najsilniejszych lig Europy w czołówce są zespoły, których byście się tam nie spodziewali.
Najnudniej jest w Anglii. Prowadzi Leeds, któremu rok temu niewiele zabrakło do awansu, a za plecami ma Sheffield United i Burnley, a więc kluby, które znamy dobrze, bo dopiero co spadły z Premier League. Jednak w pozostałych czterech z pięciu najmocniejszych krajów Europy na drugim szczeblu rozgrywek dzieją się rzeczy interesujące, a liderami, albo klubami ścisłej czołówki są intrygujące zespoły.
Paris FC w Ligue 1
Derby miasta? Paryż nie widział takiego zjawiska w Ligue 1 od 1990 roku, gdy spadł czwartoligowy dziś Racing. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych futbol w stolicy Francji umarł. Gdy spadł Stade Français, mecze w Paryżu mogły się odbywać tylko dzięki fuzji Tuluzy z Red Star, ale także i ten klub radził sobie coraz gorzej. Zaniepokojona francuska federacja postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i utworzyła klub Paris FC, którego zadaniem było wprowadzenie stołecznej piłki na najwyższy poziom. Nie wyrażono zgody na dokooptowanie Paris FC do Ligue 1, więc przez rok pozostawał on klubem-widmo. W końcu w 1970 połączył się z malutkim Stade Saint-Germanois, tworząc Paris Saint-Germain FC, który już po roku awansował do francuskiej elity.
Wtedy jednak zaczęły się problemy. Miasto domagało się zmiany nazwy klubu na bardziej paryską, by go finansować i pozwalać mu grać na Parc de Princes. W głosowaniu wniosek przepadł jednak minimalną większością głosów i fuzja rozstaje rozwiązana. W Ligue 1 pozostaje Paris FC, a klub identyfikujący się z dzielnicą Saint-Germain ma sobie grać w trzeciej lidze.
Jak się skończyła ta historia – wszyscy wiemy. Już w 1974 roku Paris FC wylatuje z ligi, a na domiar złego w jego miejsce awansuje Paris Saint-Germain, pozostając w Ligue 1 do dziś. Paris FC natomiast na zmianę traci i zyskuje status klubu profesjonalnego, spadając aż do piątej ligi. Na początku lat osiemdziesiątych gromadzi całkiem niezłych polskich piłkarzy. Występował tam Zbigniew Gut – mistrz olimpijski i zdobywca trzeciego miejsca w finałach mistrzostw świata, Stefan Białas – późniejszy trener Legii oraz Henryk Maculewicz, uczestnik mundialu w 1978 roku. Znacznie później grał tam także Lamine Diaby-Fadiga z Jagiellonii.
Od 2017 roku klub występuje w Ligue 2, zajmując prawie zawsze miejsce w czołowej ósemce. Cztery lata temu klub zaczęło sponsorować… Królestwo Bahrajnu – sąsiad z Zatoki Perskiej Katarczyków, którzy wspierają PSG. W ostatnim czasie pojawiły się informacje o tym, że w Paris FC mają pojawić się nowi właściciele.
Jak informuje L’Equipe, występujący w Ligue 2 Paris FC ma wkrótce zmienić właścicieli. Może to oznaczać powstanie nowej piłkarskiej potęgi na mapie Europy, bo zainteresowane przejęciem klubu są LVMH i Red Bull. LVMH to koncern, którego właścicielem jest jeden z najbogatszych ludzi świata, Bernard Arnault. Francuski przedsiębiorca zbudował finansowe imperium, w skład którego wchodzą m.in. marki Louis Vuitton, Moet Hennessy czy TAG Heuer.
We Francji rośnie nowa piłkarska potęga? Do gry wchodzą poważni gracze
SC Paderborn (oraz SV Elversberg ) w 2. Bundeslidze
W latach osiemdziesiątych w Paderborn grał były piłkarz Ruchu Albin Wira, a dziesięć lat później członek olimpijskiej reprezentacji Janusza Wójcika – Tomasz Jaworek. Adrian Gryszkiewicz z Warty Poznań dwa lata temu zagrał w barwach Paderbornu pół godziny w meczu Pucharu Niemiec. Występował tam także Dennis Jastrzembski, a w rezerwach – Rifet Kapić z Lechii Gdańsk. Od początku XXI wieku zespół był w 2. Bundeslidze, z której sensacyjnie awansował w 2014 roku. Po czterech kolejkach był… liderem rozgrywek o mistrzostwo Niemiec po golu Moritza Stoppelkampa z 83 metrów. Od tej pamiętnej chwili przez kolejne trzy lata zespół wygrał 23 mecze z ponad stu rozegranych i był bliski degradacji do czwartej ligi. Wtedy znów się odrodził, czego efektem był powrót do Bundesligi w sezonie 2019/20. Niedługo potem trenerem tej ekipy został Lukas Kwasniok.
To postać, o której bardzo mało jest informacji w polskich mediach, mimo że urodził się w Gliwicach jako Łukasz Kwaśniok. W 1988 roku przeprowadził się z rodziną do Karlsruhe. Jego dobrze zapowiadającą się karierę piłkarską przerwały kontuzje. W sezonie 2018/19 utrzymał Carl Zeiss Jena w 3. Lidze, jednak w kolejnym zdobył tylko punkt w dziesięciu spotkaniach, po czym został zwolniony. Zatrudniło go Saarbruecken, w którym trudno stwierdzić, że „wywalczył” awans. Drużyna rozegrała pod jego wodzą tylko trzy mecze ligowe, po czym rozgrywki przerwała pandemia, a że była liderem, otrzymała promocję do 3. Ligi. Klub sensacyjnie dotarł też do półfinału Pucharu Niemiec. W trzeciej lidze zajął piąte miejsce, po czym zatrudnił go Paderborn.
Mimo dysponowania zaledwie trzynastym budżetem w 2. Bundeslidze, kilkukrotnie niższym od Herthy, Schalke czy Hamburga, jest obecnie jej liderem. To nie jest jednorazowy wyskok pochodzącego ze Śląska szkoleniowca. W ostatnich sezonach zajmował bowiem z tym dość nisko notowanym klubem dwa razy siódme i raz piąte miejsce. Osiąga wyniki ponad stan, zatem nic dziwnego, że w środę niemieckie media obiegły doniesienia, jakoby miał zostać szkoleniowcem Hamburgera SV, którego wyniki od kilku lat to jedna wielka porażka. Reputację Kwaśnioka mogła zniszczyć afera sprzed roku, gdy został na Majorce aresztowany po oskarżeniu o gwałt. Postępowanie zostało jednak umorzone.
Hanower Bartłomieja Wdowika zajmuje czwartą lokatę, Fortuna Dawida Kownackiego jest siódma, HSV Łukasza Poręby – ósmy, a Hertha Michała Karbownika – dwunasta. Marcin Kamiński zajmuje z Schalke dopiero trzynaste miejsce, a Damian Michalski z Greuther Fuerth jest o jedną lokatę niżej. Co ciekawe, Paderborn może zagrozić jeszcze biedniejszy i mniej znany klub. Trzecie miejsce zajmuje bowiem SV Elversberg, który jeszcze dwa i pół roku temu grał w czwartej lidze. Zespół z małej miejscowości w Kraju Saary radzi sobie jednak w ostatnim czasie znakomicie.
Racing Santander w La Liga 2
Racing Santander był w latach 1994-2012 na tyle poważną siłą w lidze hiszpańskiej, że jego nazwa była znacznie bardziej znana w Polsce, niż bank wywodzący się z tej samej miejscowości. Tylko raz w tym czasie spadł z ligi, a w 2008 roku zajął nawet szóste miejsce, dzięki czemu grał w Pucharze UEFA, gdzie trafił do trudnej grupy z Twente, Schalke, PSG i Manchesterem City. Przegrał tylko z Holendrami, co nie wystarczyło do awansu. Grał tam wówczas Euzebiusz Smolarek, a w ostatnich latach między innymi Juergen Elitim z Legii i Borja Galan z GKS-u Katowice.
Po przejęciu przez indyjskiego biznesmena klub ekspresowo zleciał do trzeciej ligi. Jeszcze na początku sezonu 2022/23 radził sobie średnio w Segunda Division i zajmował miejsce w strefie spadkowej. Wtedy trenerem został Jose Alberto, wcześniej prowadzący bez większych sukcesów Gijon, Mirandes i Malagę. Bez problemu utrzymał klub, a rok temu tylko punktu zabrakło mu do baraży. W tym sezonie idzie mu fantastycznie. Nie tylko jest liderem, ale ma aż dziewięć punktów przewagi nad drugą Almerią. Przegrał tylko jedno spotkanie u siebie z… ostatnią w tabeli Cartageną i jest głównym kandydatem to awansu do La Liga. Granada Kamila Jóźwiaka jest na piątym miejscu.
Pisa w Serie B
We Włoszech liderem jest Sassuolo, które wiosną zostało zdegradowane po jedenastu latach gry w Serie A. Jednak przez dziesięć ostatnich kolejek prowadziła Pisa. Pod koniec lat osiemdziesiątych w klubie grał Dunga, kapitan mistrzów świata z 1994 roku, później zaś Diego Simeone i Duńczyk Henrik Larsen. Pisa miała jednak wielkie problemy z utrzymaniem się w Serie A przez więcej niż jeden sezon. Przez kolejne lata błąkała się po Serie C. W 2002 roku jej właścicielem został Maurizio Mian, który honorowym prezesem mianował… owczarka niemieckiego Gunthera, o którego karierze można obejrzeć film na Netfliksie. Mogło być gorzej, bo w kolejnym kupionym klubie Mian zarządzanie powierzył gwiazdom filmów dla dorosłych, w tym Polce. Ostatecznie Pisa upadła i zaczęła od piątej ligi.
W 2019 dostała się do Serie B i od tego czasu plasowała się zazwyczaj w dole tabeli, tylko raz awansując do play-offów. Niecałe cztery lata temu klub ten kupił milioner Alexander Knaster. Do weekendu zespół prowadzony przez słynnego Filippo Inzaghi był liderem Serie B, ale przegrał jednak w małych derbach Toskanii.
Prawdziwymi derbami tego regionu nazywane są zazwyczaj spotkania Fiorentiny z Empoli, Livorno, Sieną, czy Pisą. Dwa pierwsze grają w Serie A, jednak w ubiegłym sezonie sensacyjnie baraże o Serie B wygrało Carrarese pokonując Perugię, rezerwy Juventusu, Benevento i Vicenzę. Dzięki temu w sobotę odbyły się pierwsze małe derby regionu Carrarese-Pisa. Gospodarze z małej sześćdziesięciotysięcznej miejscowości okazali się mało gościnni i pozbawili gości pozycji lidera po wygranej 1:0.
Awansują dwie drużyny. Sassuolo i Spezia (z Przemysławem Wiśniewskim i Arkadiuszem Recą w składzie) mają po 31 punktów, Pisa traci tylko punkt. Z tego grona powinni zostać wyłonieni kandydaci do Serie A, bo czwarta Cesena ma aż osiem oczek mniej. Pisa celuje w powrót do najwyższej ligi po 33 latach. Siódme jest Palermo Patryka Pedy, ale on sam zagrał tylko pół godziny w sierpniu. Kluby, w których grają pozostali Polacy plasują się w dolnej połowie tabeli. Sampdoria Bereszyńskiego jest 12., Sudtirol Praszelika – 17., Salernitana Włodarczyka i Jaroszyńskiego 18. Przemysław Szymiński w barwach Frosinone nie wyszedł w tym sezonie na boisko.
Zapowiada się, że co najmniej dwa z wymienionych zespołów zagrają w przyszłym sezonie w jednej z pięciu najwyższych lig w Europie. Zostało kilka miesięcy walki o powrót do elity którejś z opisanych dziś marek. Każdy z tych klubów jest inny, ale łączy je to, że w przeciwieństwie do wielu konkurentów są to zespoły nietuzinkowe, które warto śledzić.
WIĘCEJ TEKSTÓW AUTORA:
- Czarna lista Manchesteru City. Posypały się antyrekordy
- Sto goli Lewego w Lidze Mistrzów – garść istotnych statystyk
- Nowe reguły losowania grup eliminacji MŚ. Jeśli zwolnić trenera, to teraz
Fot.: Newspix