Reklama

Kara za litość. Warta musi zapłacić za szansę dla… chłopca z Białorusi

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

22 listopada 2024, 16:20 • 5 min czytania 18 komentarzy

Powiedzieć, że Warta ma problemy po spadku z Ekstraklasy, to jak nic nie powiedzieć. Nie dość, że w 1. lidze tuła się po dolnych rejonach tabeli właściwie bez perspektyw na coś więcej niż walka o utrzymanie, to jeszcze poza boiskiem też nie daje powodów do pochwał. A to kłopoty z pieniędzmi, a to niewiadoma ze stadionem czy ogółem problemy natury organizacyjnej. To drużyna, która nie może mieć pewności, co wydarzy się z nią za rok. Ale jak widzimy, nawet mimo przeciwności w Warcie humory dopisują, choć byłoby za pięknie, gdyby tydzień w życiu tego klubu skończył się tylko na tym.

Kara za litość. Warta musi zapłacić za szansę dla… chłopca z Białorusi

Jedni mylą zera w liczeniu budżetu, a inni, jak w “Głosie Wielkopolskim”, potknęli się na małej literówce, która sugeruje, że Warta istniała już w 1019 roku. Wiadomo, że lepiej tak się nie pomylić, tym bardziej że tekst można przeczytać jeszcze raz i sprawdzić błędy przed publikacją. Ale nawet wtedy, mimo dobrych intencji, ludzkie oko bywa zawodne. Stąd dostaliśmy taki, a nie inny obrazek, który biuro prasowe Warty ochoczo podchwyciło na Twitterze:

Może nie będziemy oceniać, czy była potrzeba, żeby wrzucać takie rzeczy na oficjalny profil, tym bardziej że to wyłącznie kwestia gustu. Inna sprawa, że pewnie dałoby się znaleźć lepsze okoliczności i bardziej merytorycznie powody, żeby wypunktować treść artykułu. Może gdyby ktoś prowokował klub nieprawdziwymi informacjami, pisał jakieś bzdury, ewidentnie szukał zaczepki – okej, celna puenta byłaby wręcz mile widziana. Tu odnosi się wrażenie, że może tak, może nie, choć to, co Warta zrobiła później, to już warty docenienia wątek humorystyczny:

Reklama

W Warcie mieli swój moment zabawy, ale nie mogło być za pięknie

Sympatyczne. Real-time marketing, reakcja na literówkę i łatwy sposób na zgarnięcie serduszek. Dlaczego nie? W końcu to pierdoła, którą można obrócić w żart. A z drugiej strony, gdy osadzimy to działanie w kontekście niezbyt przyjemnej rzeczywistości Warty, mamy co najmniej kilka punktów, w których Wartę spokojnie można skontrować. To ubogi klub, który ma kłopoty finansowe i musiał wręcz błagać o licencję na grę na własnym obiekcie. Nie jest łatwo żartować z takiej pozycji i o ile możemy powiedzieć, że z tym 1019 rokiem się udało, o tyle…

Cóż, znacie to powiedzenie: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Wybrzmiewa ono doskonale, gdy spojrzy się na to, czego dopuściła się akademia Warty:

 

Reklama

Okej, nie mówimy o szczeblu profesjonalnym, tylko o akademii. Nie o wydarzeniu, które poruszy całą Polskę. Ale ryzykować pod szyldem Warty w taki sposób? To nie Jarzębianka Jarzębów z B-klasy, żeby tak mieszać w papierach. Niby mówimy tylko o młodzikach, jeszcze dzieciach, ale nawet tam głupio łamać tak podstawowe zasady rywalizacji jak podstawianie jednego chłopca pod nazwisko innego. Najczęściej robiło się to (albo robi nadal), żeby coś zyskać. Na przykład większą szansę na lepszy wynik. Mówiąc krótko, to źle działa na PR.

Istniała jeszcze szansa, że ktoś się pomylił. Nawet jeśli niewielka, lepiej pasowałaby jako klamra do fabuły. Ha, naprawdę byłoby zabawniej, gdyby ktoś rzeczywiście popełnił błąd. Byłby pretekst, żeby stworzyć małą kampanią śmiechu w mediach społecznościowych skierowaną w Wartę, tak jak ona dwa dni wcześniej zdecydowała wykorzystać przeoczenie jednego z poznańskich redaktorów.

Cyniczne oszustwo w Warcie Poznań? “Trener został zawieszony, a chłopiec nie był Avengersem”

Ale przed wytoczeniem większych dział warto było się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Czy Warta faktycznie wystawiła do gry aż pięciu nieuprawnionych zawodników? W tej sprawie zadzwoniliśmy do rzecznika Warty, Piotra Komorowskiego. Jak się okazuje, kontekst jest zupełnie inny:

– Rzeczywiście złamaliśmy przepisy w rozgrywkach młodzika starszego. Ale chodziło o jednego zawodnika, nie pięciu. Ta sytuacja powtórzyła się w pięciu kolejnych meczach. Chodzi o 11-letniego chłopca z Białorusi, który nie miał pozwolenia na grę w Polsce. Ta procedura toczyła się kilka miesięcy przez formalno-biurokratyczną mieszaninę. Białoruski związek, polski związek, FIFA… ciężko było to uzyskać. Chłopiec był bardzo sfrustrowany, że nie może zagrać i w końcu jego trener podjął decyzję, prawdopodobnie kierując się empatią, żeby w końcu zgłosić chłopaka do meczu i dać mu zagrać. Nie powinien był tego zrobić. To oczywiście zachowanie z naszego punktu widzenia karygodne i niedopuszczalne, nawet jeśli rozumiemy pobudki trenera.

Klub dostał karę i nie będzie się od niej uchylał, natomiast wobec trenera zostały wyciągnięte konsekwencje. Na razie jest zawieszony, a ostateczną decyzję podejmie zarząd akademii Warty Poznań. Prawdopodobnie ten trener zostanie usunięty z akademii. Co warto podkreślić, ten chłopak biologicznie i wiekowo był podobny do chłopaków ze swojego rocznika. To nie był przerośnięty Avengers, który wszedł na boisko po to, żeby wszystkimi pozamiatać. To nie był ktoś, kto przesądziłby o wyniku spotkania. Po prostu trener się nad nim zlitował i zrobił to w najgorszy możliwy, oczywiście bezprawny sposób – wyjaśnił nam rzecznik.

A zatem mamy historię o ludzkim odruchu, nie o próbie wpłynięcia na wynik poprzez oszustwo. Nie zmienia to jednak faktu, że w akademii Warty posunęli się za daleko. Tło sprawy nie jest tak oczywiste, ale to nie odbiera powodów do krytyki. Da się zrozumieć zachowanie trenera, ale gdy jesteś częścią większej organizacji, musisz wiedzieć, że nie tylko siebie narażasz na konsekwencje decyzjami niezgodnymi z prawem.

Nie powiemy więc ze złośliwością, że tak jak wcześniej pośmiała się Warta, tak teraz z Warty mogą pośmiać się inni. Nie spuentujemy też, że czasami lepiej pomylić się o 1000 lat niż 10 tysięcy złotych. Ale jedną rzecz trzeba zaakcentować: wolelibyśmy, żeby do takich przypadków po prostu nie dochodziło. Jeśli już mieć dobre intencje i chcieć zrobić bezinteresowny uczynek, niech odbywa się to bez strat finansowych i wizerunkowych dla klubu. Zwłaszcza klubu, w którym się nie przelewa.

No więc Warta dostała prztyczek w nos na własne życzenie i skończy ten tydzień gorzej niż zieloni rycerze z uroczej grafiki. Paradoksalnie – przez litość.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

18 komentarzy

Loading...