Reklama

Przegrana 0:11 nie przeszkodziła im w dobrej zabawie. Wydali 100 tysięcy dolarów

Mikołaj Wawrzyniak

Opracowanie:Mikołaj Wawrzyniak

18 listopada 2024, 12:15 • 2 min czytania 5 komentarzy

W piątek w Kransodarze doszło do towarzyskiej potyczki między reprezentacją Rosji a kadrą Brunei. Gospodarze wygrali aż 11:0. Końcowym wynikiem niespecjalnie przejęli się piłkarze gości, którzy wysoką porażkę postanowili odreagować imprezą w klubie ze striptizem.

Przegrana 0:11 nie przeszkodziła im w dobrej zabawie. Wydali 100 tysięcy dolarów

Od ponad dwóch lat reprezentacja Rosji jest wykluczona z rozgrywek FIFA i UEFA wskutek agresji tego kraju na Ukrainę. Nie przeszkadza jej to jednak w rozgrywaniu meczów towarzyskich. Od momentu nałożenia sankcji mierzyła się już z trzynastoma drużynami. Przeciwnikami Sbornej były m.in. kadry Uzbekistanu, Iraku, Iranu, Kataru, Kuby, Kenii, Serbii, Białorusi czy Wietnamu.

W piątkowy wieczór Rosja podejmowała w Krasnodarze Brunei. Podopieczni Walerija Karpina zdeklasowali przyjezdnych, wygrywając aż 11:0. Tym samym pobili krajowy rekord.

Sromotną klęską na boisku w ogóle nie przejęli się piłkarze przyjezdnych. W oryginalny sposób postanowili o niej jak najszybciej zapomnieć. W nocy udali się do jednego z klubów ze striptizem w Krasnodarze. W tym celu wzięli ze sobą 100 tysięcy dolarów. Kwota była przeznaczona na pokrycie kosztów podróży oraz zakwaterowania kadry, lecz to nie powstrzymało zawodników z azjatyckiego kraju.

Zatrzymała ich dopiero ochrona klubu, która wyprosiła gości ze wschodu. Jedno niepowodzenie nie mogło zepsuć dalszej części nocy. Piłkarze ruszyli do miejscowych barów, gdzie czas spędzili na zabawie do rana, rozkoszując się miejscowymi alkoholami.

Reklama

Wybryk może ich słono kosztować. Wobec złamania zakazu nałożonego przez ich federację oraz norm panujących w ich kraju, zawodników czeka najprawdopodobniej zawieszenie.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Złośliwi powiedzą, że to brak talentu uniemożliwił mu występy na piłkarskich salonach. Rzekomo zbyt często sprawdzała się słynna opinia kibica Podbeskidzia, by „grać na Wawrzyniaka, bo jest cienki”. On pozostaje jednak przy tezie, że Wawrzyniak w polskiej piłce może być tylko jeden i nie śmiał odbierać tego zaszczytnego miana Panu Jakubowi. Kibicowsko najbliżej mu do Lecha Poznań, ale jest koneserem całej naszej kochanej Ekstraklasy do tego stopnia, że potrafi odróżnić Bergiera od Bejgera. Od czasów trenera Rijkaarda lubi napawać się grą Barcelony, choć z nią bywało różnie. W wolnych chwilach często sięga po kryminały, zwłaszcza niestraszny mu Mróz.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Komentarze

5 komentarzy

Loading...