Prawie dokładnie miesiąc temu w kraju nad Wisłą rozgorzała kluczowa dyskusja nad tym, czy Polakom po golach Ronaldo wypada robić “siuu”, no a teraz Portugalczyk znów jest w roli głównej, bo można zapytać, czy polskim piłkarzom wypada robić z nim zdjęcie?
To oczywiście pokłosie tego, że Zieliński z Zalewskim cyknęli sobie fotkę z Cristiano, mimo tego, że wcześniej dostali na boisku w cymbał 1:5. Można więc powiedzieć, że – skoro CR7 zdobył dwie bramki – to był jedyny moment, kiedy naszym piłkarzom udało się go zatrzymać. Szkoda, że do zdjęcia, a nie na boisku, ale cóż, najwyraźniej tak musi być.
W każdym razie: trwa zażarta dysputa, czy tak w ogóle wypada, czy piłkarze przypadkiem się nie zhańbili, jakby zupełnie zapomnieli o potężnym oklepie sprzed wówczas kilkudziesięciu minut.
Szczerze mówiąc, jest w tym trochę racji, bo do tej pory takie historie kojarzyły się nam z piłkarzami San Marino, którzy mimo przyjmowania pięciu, sześciu, siedmiu czy więcej bramek mieli dobre humory i wielką frajdą było dla nich samo przebywanie na murawie z zawodowcami. Potem zdjęcia, wymiana koszulek – generalnie pamiątki. Wydawałoby się więc, że zawodnicy Romy i Interu podejdą do tematu nieco inaczej, nie będą zachowywać się jak fani, tylko jak zawodowcy i biorąc pod uwagę okoliczności, zdjęcie sobie odpuszczą.
Byłoby to logiczne i – a może przede wszystkim – rozsądne, nie trudno było przecież przewidzieć, że ktoś ten moment uchwyci, wrzuci do sieci, a kraj dopadnie opętanie.
No, ale… z drugiej strony – co to zmienia? Czy Zielińskiemu i Zalewskiemu może być źle z wynikiem 1:5? Może. Czy jednocześnie mogli chcieć zdjęcie z legendą futbolu? Mogli. Jedno drugiego nie wyklucza. To znaczy – da się poprosić o zdjęcie wtedy, kiedy jesteś smutny (bo zdajesz sobie sprawę z ulotności momentu), a także da się poprosić wtedy, kiedy jesteś wesoły.
Nie ma jasnych przepisów definiujących ten temat. Jeśli ktoś chciałby, żeby w ramach smutku Zieliński z Zalewskim wychodzili z szatni na klęczkach, najlepiej biczowani przez lokalnych ochroniarzy – w porządku, ale równie dobrze może chcieć widzieć afro u Probierza. To się nie wydarzy.
Generalnie w naszym kraju jest duża potrzeba, by coś działo się wyraźnie, czasem i na pokaz. Żeby ktoś dobitnie pokazywał, jak jest smutny, skromny, poważny. Nie ma odcieni szarości, dla wielu rzeczywistość powinna być jak gra w Simsy – to znaczy najlepiej, by nad głową każdego pojawiała się chmurka, która symbolizowałaby humor danego dnia. No i jeśli Zieliński z Zalewskim nie mieliby burzy z piorunami: skandal. A że chmurki nie ma, trzeba się – o zgrozo – zastanawiać, czy są smutni, czy nie są smutni. Krótko mówiąc – przerąbane.
Podsumowując: zdjęcie pewnie można było sobie odpuścić, ale równie dobrze obaj panowie mogli zaprosić Cristiano na całą sesję. Naprawdę nie ma to większego znaczenia w kontekście tego, czy im na kadrze zależy, czy też nie.
CZY POLAKOM WYPADA ROBIĆ “SIUU”?
*
Słówko należy się za to Jackowi Bąkowi, który podchwycił temat i w zawodników ochoczo pieprznął.
Powiedział: – Wychodzimy przed autokar i robimy sobie zdjęcia. To nie jest moja bajka. Kiedyś były inne czasy. Dostajemy 1:5 i ja mam prosić Ronaldo o zdjęcie? Czy my naprawdę nie mamy w sobie za grosz honoru? Dziś najważniejsze są media społecznościowe i lepszy jest ten, który jako pierwszy wrzuci sobie zdjęcie z Ronaldo? Nie tędy droga.
Oczywiście, że kiedyś były inne czasy, na przykład takie, kiedy telefony albo nie miały aparatów fotograficznych, albo były one tak słabe, że ze zdjęcia z Ronaldo wyszłoby zdjęcie z Cezarym Żakiem. Można o tym wspomnieć dlatego, że Jacek Bąk niekoniecznie jest tym gościem, któremu chciałoby się wierzyć w wyznawanie twardych zasad typu “brak lansu”. Parę cytatów z jego twórczości:
“Na nartach też się wyjeździłem, w Austrii miałem 9 par sprzętu, 12 kurtek, 8 par spodni”.
“Na strychu w domu w Lublinie postawiłem dwa 20-metrowe wieszaki, na których trzymam ubrania. Chyba jestem pedantem, bo nawet odległość między wieszakami musi być odpowiednia. Niektóre z ubrań są jeszcze z metkami. Kupiłem je z dziesięć lat temu, ale nie zdążyłem założyć, ponieważ już zmieniła się moda. Ostatnio wziąłem się za porządki. Wyrzuciłem 10 wielkich worków pełnych butów, kurtek i koszulek”.
“Nigdy nie zapomnę obławy, jaką urządziła na mnie policja w Poznaniu. Zaczęło się od próby zatrzymania mojego samochodu. Zobaczyłem policjanta z lizakiem i przypomniałem sobie, że mam zepsute światło. Automatycznie zamiast na hamulec nacisnąłem na pedał gazu. W lusterku zobaczyłem migocące koguty. Pościg trwał jakieś pół godziny, w końcu zorganizowano obławę. Uciekłbym im, ale miałem letnie opony i musiałem skapitulować”.
“Wynajmowaliśmy z chłopakami z zespołu prywatny samolot za 15 tysięcy, lecieliśmy z Lyonu do Cannes na imprezę. W pewnym momencie miałem pięć samochodów. Jechaliśmy z żoną do Paryża, kupowałem jej pięć torebek”.
Innymi słowy – człowiek, który na pytanie, czy jeździ jeszcze na nartach, odpowiada, ile miał par spodni, by na nartach jeździć, nie jest specjalnym autorytetem w dziedzinie klasy i dobrego smaku. Właściwie Bąk powinien być wdzięczny losowi, że funkcjonował jako piłkarz bez social mediów, bo skoro i bez nich obnażał się tak absurdalnie, to co dopiero byłoby, gdyby mógł się czymś podzielić ze światem bez udziału dziennikarzy?
Ex-piłkarze lubią mówić, że w naszych czasach to i tamto, a po prawdzie obecnych i byłych reprezentantów łączy wiele, najbardziej to, że na boisku najczęściej był wpierdol.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trela: Załatany bok, rozszczelniony środek. Gra Polski tym razem lepsza niż wynik
- I znowu blamaż. Michał Probierz nie potrafi poukładać defensywy
- Najlepsi za kadencji Michała Probierza. A później rozbici i zagubieni
- Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają
- Brutalne lanie. Noty po portugalskiej lekcji futbolu
- Duch Marty Ostrowskiej wisi nad reprezentacją