I znowu w ryj w Lidze Narodów. Chyba należy się do tego po prostu przyzwyczaić, o ile oczywiście nie spadniemy zaraz z Dywizji A, czego niestety nie można wykluczyć. Trudno jednak będzie kiedykolwiek przywyknąć do tego, w jaki sposób Michał Probierz zarządza drużyną narodową. Pod pretekstem “przebudowy” i “wymiany pokoleniowej” selekcjoner wpędził kadrę w stan permanentnego chaosu w grze obronnej.
To o tyle zabawne – choć mówimy tu o śmiechu przez łzy – że po latach nieustannych zmian na ławce trenerskiej, Probierz miał właśnie uspokoić sytuację w ekipie Biało-Czerwonych. Tymczasem były trener Cracovii tak kombinuje, tak miesza, że równie dobrze na każdym zgrupowaniu kadra mogłaby mieć innego szkoleniowca. Gorszego bilansu niż czternaście straconych bramek w pięciu występach w Lidze Narodów raczej byśmy nie wykręcili.
Efekt byłby zapewne mniej więcej ten sam, czyli – niekończący się pierdolnik.
Chaos w obronie
Nie będziemy się wyzłośliwiać na temat wpadki z Karolem Świderskim, która kompromituje sztab, no ale jest to potknięcie natury organizacyjnej, a zatem obciąża współpracowników selekcjonera, a nie jego samego. Trudno jednak nie traktować tego incydentu w kategoriach symbolu. Mówiąc z przymrużeniem oka: w drużynie zachodzi tak wiele zmian, że najwyraźniej nawet ludzie będący wewnątrz zespołu mają problem, by za tym wszystkim nadążyć i poprawnie uzupełnić protokół meczowy.
I naprawdę nie wszystko można usprawiedliwić kontuzjami, choć tych faktycznie przytrafiło się nam sporo. Podczas pomeczowej konferencji prasowej Probierz wymienił jednak uraz Bartosza Bereszyńskiego jako jeden z powodów katastrofalnej postawy Biało-Czerwonych w defensywie po przerwie. Tego samego Bereszyńskiego, który wcześniej przesiedział niemalże całą jego kadencję na ławce rezerwowych lub na trybunach. Nagle został wrzucony do pierwszego składu na mecz z Portugalią, no i faktycznie nieźle zaczął spotkanie, to mu trzeba oddać, ale to jeszcze nie czyni z niego postaci tak fundamentalnej, by jego zejście z boiska miało rzekomo powodować całkowitą rozsypkę w szeregach obronnych. Już bardziej przekonuje nas argument związany z kontuzją Jana Bednarka. Inna sprawa, że Probierz zaczął przecież pracę z kadrą od odpalenia stopera Southampton, którego w pierwszym odruchu zidentyfikował jako słaby punkt zespołu.
Olejmy trójkę z tyłu. To nie nasze DNA [FELIETON]
Pamiętacie te wszystkie koncepcje i eksperymenty? Patryk Peda z Serie C, Tomasz Kędziora, Bartłomiej Wdowik, Paweł Bochniewicz, Mateusz Wieteska, Bartosz Salamon, Paweł Dawidowicz, Sebastian Walukiewicz, a teraz na dokładkę Kamil Piątkowski. Probierz w ciągu roku z małym okładem przetestował prawie wszystkich polskich środkowych obrońców, a efekt jest taki, że minimalne zaufanie można mieć jedynie do gościa, który wydawał się być pierwszym do odstrzału. Nawet Jakub Kiwior, teoretycznie gracz o największym potencjale z całego tego towarzystwa, wali jednego babola za drugim. Gra defensywna jak leżała, tak leży.
Czasami przeciwnik ma gorszy dzień i wtedy tracimy jedną czy dwie bramki. A czasami ma lepszy i wygląda to tak, jak wczoraj.
Tylko w sumie jak defensywa ma nie leżeć, skoro ci piłkarze mają problem, by zagrać cztery-pięć meczów z rzędu w tym samym lub prawie tym samym zestawieniu personalnym, z tym samym bramkarzem za plecami i tym samym defensywnym pomocnikiem przed sobą? Jak gdyby tego wszystkiego mało, znakomita część reprezentantów Polski na co dzień nie funkcjonuje w systemie z trójką stoperów, mimo że selekcjoner z uporem godnym lepszej sprawy zapewnia, że jest odwrotnie.
Zaklęcia selekcjonera
Przy środkowej strefie boiska również warto się zatrzymać, bo tam to się dopiero dzieją cuda. Znów – posłużmy się przykładem i weźmy na tapet Tarasa Romanczuka. Probierz najpierw nieoczekiwanie odkurzył doświadczonego pomocnika Jagiellonii Białystok przed mistrzostwami Europy i nawet wykorzystał go w starciu barażowym z Walią, a potem w spotkaniu turniejowym z Holandią. Po czym… zrezygnował z Romanczuka, by teraz… znowu na niego postawić i umieścić od razu w wyjściowej jedenastce na mecz z Portugalią. To kim w zasadzie jest ten Romanczuk dla kadry? Jej ważnym ogniwem? To dlaczego nie gra częściej? A może człowiekiem do zadań specjalnych, przydatnym tylko na określonych przeciwników? Tylko weź tu teraz, człowieku, znajdź wspólny mianownik między Walią, Holandią i Portugalią. Zresztą dostosowywanie powołań pod konkretnego oponenta w ogóle nie trzyma się kupy, bo przecież – zdaniem trenera Biało-Czerwonych – my cały czas BUDUJEMY kadrę z myślą o przyszłości, a nie skupiamy się tylko na najbliższym rywalu. Inna rzecz, że do opowiastek o wymianie pokoleniowej 33-letni Romanczuk też średnio pasuje.
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Probierz przez długie miesiące bardzo mocno ufał w drugiej linii Bartoszowi Sliszowi, by potem go odpalić z kadry. I znowu do niej powołać. Szanse gry w narodowych barwach regularnie otrzymuje też Jakub Moder, mimo że jego pozycja w klubie jest słabiutka. Trener Biało-Czerwonych twierdzi jednak, że to właśnie dzięki grze w kadrze status Modera w Brighton się poprawia. Dowód? Pomocnik zagrał cztery minuty w tym sezonie Premier League.
Maszyna ruszyła!
Oni pojawili się w reprezentacji u Probierza. Dziś są zakopani w klubach
Szczytem wszystkiego była jednak hucpa z Maxim Oyedele – chłopakiem o minimalnym doświadczeniu w seniorskim futbolu, oddelegowanym do wyjściowej jedenastki na pierwszy mecz z Portugalią. Gracz Legii Warszawa oczywiście się spalił i wypadł w tym spotkaniu fatalnie, ale nie ma w tym jego winy – po prostu został wrzucony na zbyt głęboką wodę. Tylko – właściwie po co? Czy Michał Probierz liczył na cud? Wyobraził sobie, że Oyedele na fali entuzjazmu zanotuje – wbrew wszelkim racjonalnym przesłankom – debiut-marzenie? Można się zastanawiać, co właściwie selekcjoner buduje – reprezentację Polski czy własną legendę? Wiadomo, że każdy szkoleniowiec lubi się szczycić po latach, że piłkarz X, Y lub Z debiutował za jego czasów, ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi, by wysyłać powołania na chybił-trafił.
Już pomijamy litościwym milczeniem inne powołania z kategorii “na zachętę” dla zawodników, którzy potem nie łapali się nawet do kadry meczowej. Selekcjoner zebrał komplementy za odwagę, tylko co to w sumie za odwaga, zaprosić żółtodzioba na wycieczkę z drużyną?
Wszystko to dziwi tym bardziej, gdy prześledzimy losy takiego Mateusza Bogusza. Najpierw pomijanego, potem wystawionego w pierwszym składzie na Chorwację, następnie znowu zignorowanego, a teraz zdjętego po 45 minutach meczu z Portugalią. Znów aż chce się zapytać, o co tu do licha chodzi, jaka kryje się głębsza myśl za tymi posunięciami? Dlaczego akurat ten zawodnik, który ma za sobą naprawdę świetny sezon w MLS, jest traktowany z tak dużą nieufnością? Konfrontowany z podobnymi wątpliwościami Probierz rzuca jednak swoje standardowe zaklęcia w stylu: “mam prawo do swoich decyzji” albo “każdy może to oceniać po swojemu”.
Wielka weryfikacja
Oczywiście nie jest tak, że Probierzowi w roli selekcjonera kompletnie nic się nie udało. Drużyna narodowa jest obecnie mocniejsza niż wczesną jesienią 2023 roku, gdy dogorywała za kadencji Fernando Santosa. Nawet jeśli przyjmiemy, że Portugalczycy nas wczoraj zlekceważyli i próbowali wygrać mecz na stojąco, to i tak należy docenić dobrą postawę Biało-Czerwonych w pierwszej połowie spotkania. W rewanżowym starciu z Chorwacją też mieliśmy okresy bardzo obiecującej gry, niestety do pewnego stopnia przyćmione przez katastrofalne pomyłki w tyłach. Niemniej – zwrot w stronę ofensywy, o którym mówi Probierz, jest faktem.
No, przynajmniej w meczach, do których podchodzimy na zasadzie: a nuż się uda? Bo akurat w barażowym starciu z Walią podopieczni Probierza długimi fragmentami chowali się za podwójną gardą. Do potyczki z Austrią na EURO 2024 także przystąpiliśmy nastawieni bojaźliwie. Nadchodzące spotkanie ze Szkocją będzie zatem dla polskiej ekipy całkiem niezłą weryfikacją. Remis nas urządza, a w przypadku porażki zajmiemy ostatnie miejsce w grupie Ligi Narodów.
W takich okolicznościach też spróbujemy narzucić przeciwnikowi swoje warunki, czy może jednak powróci polski klasyk: defensywka i konterka?
Trwa casting w reprezentacji Polski. I ty możesz dostać powołanie!
Jeśli Probierz chce pozostać wierny własnym, szumnym deklaracjom, powinien postawić na wariant numer jeden. Zresztą selekcjoner od początku mocno dbał o to, by przygotować drużynę do rywalizacji z otwartą przyłbicą niezależnie od sytuacji i klasy rywala. I faktycznie, zespół wykonał pod jego okiem progres, jeśli chodzi o szeroko rozumiany mental. Aczkolwiek można się zastanawiać, czy ostatnio Biało-Czerwoni ponownie nie zaczynają szwankować na tej płaszczyźnie. Tak sobie bowiem zerkamy na tempo traconych bramek w spotkaniach z Chorwacją i Portugalią, no i wychodzi na to, że jak już się sypiemy w obronie, to niczym domek z kart.
Mecz z Chorwacją:
- 19′ – gol na 1:1
- 24′ – gol na 1:2
- 26′ – gol na 1:3
Mecz z Portugalią:
- 80′ – gol na 0:3
- 83′ – gol na 0:4
- 87′ – gol na 0:5
Tak ekspresowe baty to może przyjmować autsajder pokroju San Marino, a dla europejskiego średniaka jest to po prostu gigantyczny wstyd. Blamaż, którego nie da się przykryć narracją o wielkiej przebudowie, taktycznej rewolucji i wymianie pokoleniowej. Zresztą tego rodzaju hasła są w gruncie rzeczy pozbawione daty ważności. Michał Probierz głosi je już ponad rok, kadra zbliża się do dwudziestu rozegranych pod jego wodzą spotkań. A narracja dalej ta sama.
***
Reprezentacja Polski to wciąż drużyna złożona głównie z wielkich niewiadomych, ewentualnie pomniejszych znaków zapytania. Jeśli chodzi o wynalazki obecnego szkoleniowca Biało-Czerwonych, to mocną pozycję w zespole wypracował sobie jedynie Kacper Urbański. Poza tym, wszystko kręci się wokół graczy obecnych w kadrze już wcześniej – Zielińskiego, Lewandowskiego, Zalewskiego, Szymańskiego, Frankowskiego, Bednarka czy Kiwiora. Ale nawet w przypadku tego wąskiego grona można znaleźć masę powodów do obaw. Kiwior jest ewidentnie w nędznej formie, zresztą trudno by było inaczej, biorąc pod uwagę jego status w Arsenalu. Frankowski od dłuższego czasu rozczarowuje w reprezentacji. Lewandowski jest coraz starszy i coraz częściej zdarza mu się opuszczać zgrupowania z powodu urazów. A nawet jak nic mu nie dolega, to Probierz i tak nie bardzo potrafi w optymalny sposób skorzystać z atutów doświadczonego napastnika.
Gramy bez Lewandowskiego. Już od dawna
No ale cóż, budujemy. Na razie przerżnęliśmy mistrzostwa Europy, za moment możemy wylecieć także z Dywizji A w Lidze Narodów.
Ale budujemy. Wyciągamy wnioski.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Najlepsi za kadencji Michała Probierza. A później rozbici i zagubieni
- Kulisy zamieszania ze Świderskim. Załamany team manager, piłkarze go bronią i pocieszają
- Brutalne lanie. Noty po portugalskiej lekcji futbolu
- Duch Marty Ostrowskiej wisi nad reprezentacją
- Probierz o sprawie ze Świderskim: Czynnik ludzki, trzeba umieć to zrozumieć
fot. NewsPix.pl