Przed nami ostatni weekend z fazą grupową Ligi Narodów. Dotąd wiązało się to z zakończeniem rozgrywek dla prawie wszystkich europejskich drużyn poza czterema najlepszymi, które mierzyły się w wielkich finałach. Od tego sezonu większość, bo aż 28 z 54 uczestników czekają dodatkowe mecze wiosną. Po dwie najlepsze drużyny z grup Dywizji A zmierzą się w fazie pucharowej, a drużyny z trzecich miejsc powalczą z wicemistrzami grup niższych dywizji w barażach o awans i utrzymanie. Czy uda nam się uniknąć baraży? Raczej nie, a w dodatku brak naszej gry w play-offach będzie spowodowany raczej spadkiem bezpośrednim, niż zajęciem drugiego miejsca w grupie.
Plan maksimum ułatwi awans na mistrzostwa świata
Wciąż jeszcze możliwa jest nasza gra o wygranie całej Ligi Narodów. Żeby awansować do ćwierćfinałów Ligi Narodów Polska musi w ostatnich dwóch meczach zdobyć o 4 punkty więcej od Chorwacji. Mamy z nią niekorzystny bilans meczów bezpośrednich, zatem niezbędne jest prześcignięcie Modricia i spółki pod względem zdobytych punktów, których mają o trzy więcej od nas. Aby osiągnąć ten trudny cel, musielibyśmy z Portugalią i Szkocją zaliczyć remis i wygraną przy dwóch porażkach Chorwacji: z Portugalią i w Szkocji. Natomiast jeżeli Chorwacja zaliczy w tych meczach jeden lub dwa remisy, to musimy wygrać oba nasze spotkania. Zadanie jest bardzo karkołomne. Po wykonaniu 10 000 symulacji przebiegu meczów naszej grupy na podstawie siły drużyn okazało się, że kończymy na drugim miejscu w 2% przypadków. Z analizy kursów bukmacherskich wynika, że szansa na to zdarzenie to około 1,8%.
Gra warta jest jednak świeczki, bo awans do ćwierćfinału to nie tylko szansa na ciekawe mecze o stawkę wiosną, ale przede wszystkim gwarancja pierwszego koszyka w eliminacjach mistrzostw świata 2026. Mimo znaczącego powiększenia turnieju tylko trzy z dodatkowych szesnastu miejsc trafiły do Europy, zatem wysokie rozstawienie daje nadzieję na znaczną poprawę naszej sytuacji w eliminacjach. Trzeba bowiem pamiętać, że wicemistrzowie grup kwalifikacyjnych do mundialu będą musieli bić się o awans w dwustopniowych barażach.
Cel realny: utrzymać się!
Realnym celem naszej kadry jest jednak uniknięcie bezpośredniego spadku do Dywizji B, który dotknie ostatnią drużynę naszej grupy. Zespół z trzeciego miejsca zagra w play-offach o utrzymanie.
Szkocja wejdzie do baraży naszym kosztem, jeśli wygra z nami w poniedziałek dwoma bramkami, a w piątkowych meczach Polska nie zdobędzie więcej punktów od Szkocji. Jeśli Szkocja wygra z nami jedną bramką, przy równej liczbie punktów zdecyduje bilans goli we wszystkich spotkaniach. Bardzo ważny jest tutaj gol Lewandowskiego w doliczonym czasie gry na 3:2 w Glasgow. Bez niego nasza sytuacja byłaby kiepska. Remis ze Szkocją zapewnia nam utrzymanie. Jednak by grać w tym spotkaniu z mniejszą presją ważne są wyniki piątkowych spotkań naszej grupy. Jeżeli zdobędziemy dziś więcej punktów od Szkocji, spadają oni do drugiej dywizji. Jeżeli to drużyna Steve’a Clarke’a wywalczy dziś więcej oczek od nas, wtedy każda porażka w meczu na Narodowym oznacza nasz spadek bezpośredni.
Ciekawie zaczyna robić się, gdy zdobędziemy dziś tyle samo punktów, co Szkoci. Porażka w poniedziałek dwoma golami oznacza nasz spadek, ale sytuacja staje się zagmatwana, gdy przegramy w Warszawie dokładnie jednym golem. Zdecyduje wówczas bilans bramek we wszystkich meczach grupowych. Nasz wynosi obecnie 7-9, a Szkotów: 4-7. Jeżeli obie drużyny dziś zremisują, bądź zaliczą wygrane lub porażki w takim samym wymiarze bramkowym, wtedy każda nasza porażka ze Szkocją oznacza nasz spadek. Natomiast jeżeli przegramy choćby o jedną bramkę niżej, niż Szkoci (na przykład Portugalia-Polska 1:0, Szkocja-Chorwacja 0:2), albo wygramy o jedną wyżej niż oni, to gdy wygrają ostatni mecz 1:0, wciąż będą w tabeli za nami (chyba, że odnotują wysoki wynik bramkowy, np. 4:6 i przeskoczą nas pod względem liczby strzelonych bramek). Szanse na to, że rozgrywki skończą się równą liczbą punktów Polaków i Szkotów po naszej porażce z nimi wynoszą 9%. Tyle samo wynosi prawdopodobieństwo, że zajmiemy samodzielne ostatnie miejsce z mniejszą liczbą oczek od Szkotów. W pozostałych 80% przypadków zajmujemy samodzielne trzecie miejsce i walczymy w barażach. Z kim? O tym za chwilę.
Nieco to skomplikowane, ale upraszczając: bardzo ważne jest, byśmy dziś zaliczyli wynik o choć jedną bramkę lepszy od wyniku Szkotów. Postawi nad to w sytuacji, w której spadniemy bezpośrednio tylko przegrywając na PGE Narodowym dwoma bramkami. Trzeba pamiętać, że Szkotom wyjazdowe zwycięstwo dwoma golami z rywalem na poziomie zbliżonym do naszego nie zdarzyło się w meczu o oficjalną stawkę pod egidą FIFA lub UEFA… nigdy. W 1972 wygrali w Kopenhadze 4:1, ale Duńczycy byli wtedy zespołem dość przeciętnym. Od tego czasu Szkoci wyżej niż 1:0 wygrywali tylko na boiskach słabych rywali, takich jak Mołdawia, Armenia, Cypr, San Marino, Albania, Litwa, Malta, Gibraltar, Wyspy Owcze, Słowenia, Islandia, Łotwa, Finlandia czy Estonia.
Niedoszłe starcie „Lewego” z Ronaldo
Mecz Polski z Portugalią mógł być pierwszym spotkanie w historii światowego futbolu, w którym zagraliby dwaj gracze mający łącznie 217 goli w meczach reprezentacyjnych. Ronaldo strzelił ich dotąd 133, a Lewandowski – 84. Nigdy w historii nie spotkali się na boisku (czy to w meczu klubowym, czy reprezentacyjnym) dwaj piłkarze z taką liczbą goli reprezentacyjnych na koncie, a ze względu na kontuzję Lewandowskiego nie zdarzy się to w tej przerwie reprezentacyjnej. Można mieć wątpliwości, czy taki wynik w ogóle kiedykolwiek zostanie osiągnięty.
Dotąd jedynym meczem w historii piłki nożnej, przed którym dwaj jego uczestnicy mieli na koncie łącznie ponad 200 goli reprezentacyjnych był mecz Polska – Portugalia sprzed miesiąca. Ronaldo miał przed nim 132 gole, a Lewy 84. W tamtym meczu Ronaldo strzelił gola. Na drugim miejscu jest mecz rozegrany 1 listopada w lidze arabskiej, gdy Ronaldo grał przeciwko Al-Hilal Aleksandara Mitrovicia, który ma 59 goli reprezentacyjnych. Razem mieli ich zatem 192.
Implikacje na przyszłość
Gra w niższej Dywizji wbrew niektórym opiniom nie jest opłacalna. Utrzymanie na najwyższym szczeblu najprawdopodobniej w praktyce zagwarantuje grę w co najmniej barażach Euro 2028. Skorzystaliśmy z tej ścieżki przed tegorocznymi mistrzostwami Europy. Gra w Dywizji B nie daje pewności zakwalifikowania się do play-offów o wyjazd na turniej rozgrywany na Wyspach Brytyjskich.
To, które miejsce zajmiemy w grupie zdecyduje także o czymś istotnym. Karkołomny sposób łączenia przez UEFA eliminacji mistrzostw świata z Ligą Narodów powoduje, że zespoły grające w czerwcu w jej półfinałach będą musiały trafić do czterozespołowych grup eliminacji mundialu. Pozostałe znajdą swoje miejsce głównie w grupach pięciozespołowych. Niektórych może oburzyć fakt, że w losowaniu 13 grudnia losowane będą nie nazwy zespołów, ale przegrani i wygrani z każdego z czterech ćwierćfinałów. Osiem najlepszych krajów w Europie dowie się do której konkretnie grupy eliminacyjnej trafi dopiero po trzech miesiącach od losowania!
Co nas czeka w marcu?
Nasi potencjalni rywale w barażach o utrzymanie to drużyny z drugich miejsce w grupach Dywizji B. Możemy odetchnąć z ulgą po wygranej Anglii w Atenach. Zostaną oni wicemistrzami grupy drugiej tylko jeśli z Irlandią zdobędą mniej punktów, niż Grecja w Finlandii. W pierwszej grupie rywalem może być każdy z bardzo zbliżonym poziomem prawdopodobieństwa. Drugie miejsce zajmie tam Albania lub Gruzja, choć potknięcie może zdarzyć się Czechom. Ostatnia Ukraina traci zaledwie trzy punkty do lidera i bez problemu może wejść do play-offów, a nawet zapewnić sobie awans bezpośredni. W trzeciej grupie drugie miejsce zajmie z dużym prawdopodobieństwem Norwegia. Pojedynek Haalanda z Lewandowskim to coś, na co ostrzy sobie zęby pół Europy. Szanse Austrii i Słowenii są znacznie mniejsze, a spotkania z nimi byłyby znacznie mniej emocjonujące. W ostatniej z grup wszystko wskazuje na Walijczyków, chyba że w sobotę w Turcji sprawią sensację i zepchną rywali na drugą lokatę.
Walia, Albania i Gruzja to przeciwnicy, z którymi bylibyśmy w barażach faworytami. Czesi, Grecy i Norwegowie to ekipy, których szanse stawiane byłyby pewnie nieco wyżej. Cały zestaw to ekipy dość wyrównane, tak jak Polska w ostatnich latach starające się udowodnić swoją przynależność do najlepszej europejskiej szesnastki. Kto na to zasługuje, wyjaśnimy sobie na boisku w marcowych barażach, chyba że w ten weekend wzbijemy się na wyżyny swoich możliwości i przy wpadce Chorwatów dokonamy czegoś wielkiego. Albo skompromitujemy się ze Szkotami.
Pozostałe do rozegranie mecze Ligi Narodów
15 listopada – piątek
18:00
Cypr – Litwa
20:45
Portugalia – Polska
Szkocja – Chorwacja
Dania – Hiszpania
Szwajcaria – Serbia
Rumunia – Kosowo
Luksemburg – Bułgaria
Irlandia Północna – Białoruś
San Marino – Gibraltar
16 listopada – sobota
15:00
Azerbejdżan – Estonia
18:00
Gruzja – Ukraina
Czarnogóra – Islandia
Turcja – Walia
Andora – Mołdawia
20:45
Niemcy – Bośnia
Holandia – Węgry
Albania – Czechy
Szwecja – Słowacja
17 listopada- niedziela
15:00
Łotwa – Armenia
Macedonia – Wyspy Owcze
18:00
Anglia – Irlandia
Finlandia – Grecja
Austria – Słowenia
Norwegia – Kazachstan
20:45
Izrael – Belgia
Włochy – Francja
18 listopada – poniedziałek
20:45
Chorwacja – Portugalia
Polska – Szkocja
Serbia – Dania
Hiszpania – Szwajcaria
Kosowo – Litwa
Rumunia – Cypr
Bułgaria – Białoruś
Luksemburg – Irlandia Północna
Liechtenstein – San Marino
19 listopada – wtorek
20:45
Bośnia – Holandia
Węgry – Niemcy
Albania – Ukraina
Czechy – Gruzja
Czarnogóra – Turcja
Walia – Islandia
Słowacja – Estonia
Szwecja – Azerbejdżan
Malta – Andora
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Probierz w księgarni i Młynarczyk na autobusie. Reportaż z Porto
- Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie. Chciano złamać Jagiellonię
- Od Mourinho do Amorima. Tak Portugalia szkoli trenerów
Fot. Newspix