Ilja Szkurin to wicekról strzelców zeszłego sezonu i bezdyskusyjnie największa gwiazda Stali Mielec. Ten sam Ilja Szkurin rozpoczął trzeci mecz z rzędu na ławce rezerwowych, przegrywając rywalizcję z Łukaszem Wolsztyńskim, który od odejścia z Górnika Zabrze w 2020 roku zdobył łącznie oszalamiające jedenaście bramek (o pięć mniej niż Białorusin tylko w zeszłym sezonie). Choć brzmi to jak jakiś błąd w Matrixie, istotnie tak się wydarzyło, ale już wszystko wraca na swoje miejsce. Szkurin pojawił się na ostatnie pół godziny meczu z Puszczą Niepołomice. Wsadził dwa gole. Zapewnił męczącej się Stali trzy punkty.
Nie widzimy innej opcji jak ta, że białoruski napastnik wraca do podstawowego składu już w następnej kolejce. Sam fakt, że został odstawiony przy takiej konkurencji – z ławki pojawia się jeszcze Ravve Assayag, to też niezły rodzynek – mówi wiele o jego dotychczasowej dyspozycji. To duży sukces klubu z Mielca, że udało mu się pozostawić w kadrze najlepszego zawodnika na kolejny sezon. Sam Szkurin chyba nie był z tego zadowolony, bo po takim sezonie jak poprzedni z pewnością nie brakowało chętnych na jego usługi.
I być może właśnie to odbiło się na jego formie. Szkurin pokazuje jednak jak inna legenda Podkarpacia – wy moje małpeczki, ja jeszcze żyję!
Dobrze, że Białorusin pojawił się na boisku, bo bezbramkowy remis byłby triumfem antyfutbolu. Lubimy Puszczę, kiedy ma konkretny pomysł na mecz i ciekawe stałe fragmenty, ale dziś nie miała ani jednego, ani drugiego. Preferowała zwykłą kopaninę na przetrwanie, która tak długo udawała się wyłącznie dlatego, że Stal miała wybitne problemy ze skutecznością.
Robert Dadok schodzi z boiska z dwoma asystami na koncie, ale zanim do nich doszło, wyglądał tak, jakby wyszedł na murawę po sobotniej imprezie u Roberta Pasuta. Skrzydłowy Stali miał w pierwszej połowie na koncie następujący hat-trick:
- kiedy Krykun wyłożył mu patelnię, stojąc na wprost bramki uderzył w stojącego między słupkami Komara;
- gdy Stal wychodziła z obiecującą kontrą, stracił równowagę przy przyjęciu piłki;
- próbował dwa razy wykończyć akcję Jaunzemsa – za pierwszym skiksował lewą nogą, za drugim skiksował prawą.
Przypadek tragiczny. Szkoda zwłaszcza tej akcji Jaunzemsa. Łotysz to typowy ligowy przeciętniak, ale raz na rundę postanawia zrobić coś spektakularnego (pamiętacie tę asystę, która stała się zagranicznym wiralem, prawda?). Po dzisiejszej akcji nie wykręci nawet jednej setnej takich zasięgów, ale jednak wypada ją docenić, bo piłkarz odważnie wszedł w szesnastkę, kiwając przy tym trzech rywali, a to nie są zachowania, które możemy oglądać w Ekstraklasie regularnie.
Akcji, po których Stal spokojnie mogła trafić do siatki, było więcej. Sam Guillaumier dwukrotnie obił obramowanie bramki. Wolsztyński z kolei dostał prezent na czwartym metrze, gdzie piłka trochę przypadkowo spadła na jego głowę. Niby strzelec mógł zapytać bramkarza „w który róg?”, ale uderzył licho i Komar bez większych problemów zatrzymał jego zapędy. Stal schodziła więc na przerwę totalnie wkurzona, że na tablicy świetlnej wciąż 0:0, a Puszcza… mogła w szatni odmawiać zdrowaśki w podziękowaniu za taką skuteczność rywala.
Choć Stal dalej kiksowała, ta strategia klubu z Niepołomic nie mogła się udać. Nawet chwilę przed pierwszym golem Szkurina, Assayag, chcąc załadować piętą, trafił we własną nogę. Na jego szczęście do piłki dopadł wtedy Dadok, oddał do wicekróla strzelców zeszłego sezonu, a ten zapakował do siatki z lekką nutką bezczelności. Druga bramka to także kąśliwy strzał i znów wykończenie podania Dadoka. Skrzydłowy fatalnie zaczął, ale jak widać odkupił swoje winy.
A Puszcza? Nie grała naprawdę nic. Nie otrzeźwił jej ani pierwszy, ani drugi gol Stali. Wygrana z Lechem mogła być dla ekipy Tułacza kopem na rozpęd, ale jak widać problem tej drużyny jest znacznie szerszy i samo przełamanie na niewiele się tu zda.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Sindre Tjelmeland. Nowy ulubieniec kibiców Lecha. Ktoś więcej niż asystent
- Kozubal czy Augustyniak, Ishak czy Gual? Łączona jedenastka Lecha i Legii
- 10 rzeczy, których Lech zazdrości Legii
Fot. newspix.pl