Koroniarze zagrali dziś jak ciamajdy, bo tylko ciamajdy nie są w stanie strzelić gola radosnej obronie Lechii Gdańsk. Co z tego, że kielczanie skończyli mecz z xG na poziomie 2,18, skoro ich skuteczność była dziś absolutnie żałosna. Tylko dwie drużyny w tym sezonie – do tego haniebnego grona należy jeszcze Radomiak – mogą powstydzić się niestrzeleniem bramki drużynie z Trójmiasta. Sarnawski, Olsson i Pllana świętują – co tydzień wszyscy mają ich za cyrkową ferajnę, a tu wreszcie mogą poczuć się jak prawdziwi piłkarze!
Obrońcy Lechii robili naprawdę dużo, żeby Korona jednak strzeliła. Zobaczcie na przykład, ile miejsca podarowali Pau Reście po rzucie rożnym. Czy łatwiej byłoby lechistom, gdyby nie wszyscy poszli na krótszy słupek? Pewnie łatwiej, ale to przecież Lechia…
Hiszpan nie trafił w tej sytuacji. Podobnie jak przy kolejnym stałym fragmencie gry, po którym obrońcy Lechii pozwolili mu nie na jedno, a na aż trzy (!) uderzenia w szesnastce. Pierwsze zatrzymało się na Sarnawskim, drugie na Szykawce, a trzecie powędrowało w trybuny. Pomiędzy próbami Resty swój strzał oddał jeszcze Zator, on też został zablokowany…
Obwinianie środkowego obrońcy za indolencję strzelecką zespołu to jednak pójście na łatwiznę. Winnych należy poszukać z przodu, gdzie dziś w Koronie nadążał jedynie Fornalczyk. Skrzydłowy może po meczu wyzłośliwiać się na Remacle’a, który zabrał mu asystę – zamiast od razu kończyć podanie po efektownym rajdzie, to musiał przyjąć, zastanowić się, poczekać… W końcówce piłkę meczową na nodze miał też Dalmau, lecz jego wolej powędrował prosto w ukraińskiego bramkarza Lechii.
Dziwiliśmy się Jackowi Zielińskiemu, że tak długo czeka na wpuszczenie hiszpańskiego napastnika. Szykawka grał swój typowy mecz – dużo walki, ale nic ciekawego z przodu. Aż prosiło się, by szybciej posłać do boju tego bardziej kreatywnego snajpera. Wrzucamy więc kamyczek także do ogródka trenera Korony.
A Lechia? No cóż – przetrwała. Jeszcze w pierwszej połowie grała z Koroną jak równy z równym, choć to „równy z równym” oznaczało okrągłe zero strzałów po jednej i drugiej stronie po czterdziestu pięciu minutach. Spotkanie generalnie zaczęło się obiecująco, obie ekipy chciały atakować, ale brakowało jakości z przodu. W drugiej odsłonie to już kielczanie rozdawali karty na boisku, ale jako się rzekło – w ofensywie byli dziś ciamajdami, więc kończą mecz z radosną Lechią bez żadnego trafienia.
Jeśli Korona zamiesza się w walkę o utrzymanie, jej piłkarze będą często wracać do listopadowego remisu z beniaminkiem.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Sześć kandydatur do miana polskiego klasyka
- 10 rzeczy, których Legia zazdrości Lechowi
- Grosicki: Winę za ostatnie wyniki biorę na siebie
Fot. newspix.pl