Reklama

Jagiellonia pokazuje, że warto chodzić na stadion. Wielkie show w Białymstoku

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

07 listopada 2024, 23:23 • 4 min czytania 93 komentarzy

Czwartkowy wieczór, Liga Konferencji, polskie kluby. Zero potrzeb, to wystarczy, żeby miło spędzić czas, uśmiechnąć się od ucha do ucha i delektować się futbolem. Jagiellonia, jak co tydzień, dołączyła do Legii Warszawa i zatańczyła z pucharowym rywalem. Molde nie miało w Białymstoku nic do powiedzenia, Norwegowie mogą się wręcz cieszyć, że przyjęli „tylko” trójkę.

Jagiellonia pokazuje, że warto chodzić na stadion. Wielkie show w Białymstoku

Ledwie kilka miesięcy temu Molde FK wydawało nam się zespołem poza zasięgiem. Opinię o potężnych przybyszach z północy wyrobiliśmy sobie w Warszawie, gdzie w dwadzieścia minut wklepali Legii, w zasadzie zapewniając sobie awans do kolejnej rundy. Były więc powodu ku temu, żeby sądzić, że przed Jagiellonią trudne zadanie, porównywalne do rywalizacji w Kopenhadze.

I wiecie co? I nic, to był spacerek. W Danii mistrzowie Polski wygrali z nutą szczęścia, wyciskając na maksa to, co wykreowali. Z Molde tak nie było, Norwegowie zostali zdominowani do tego stopnia, że Sławomir Abramowicz pierwszy i ostatni raz pobrudził się w okolicach pięćdziesiątej minuty gry.

Wspaniały Imaz, skuteczny Hansen. Laurki dla mistrzów Polski [NOTY]

Afimico Pululu, czyli Mr Conference League

Pozostała część meczu to Jagiellonia wyciągająca kolejne zabawki z pojemnika i testująca, co da się z nimi zrobić. Zaczęło się od, a jakże, Afimico Pululu. Szok, że tym razem nie poczarował piętą, że wystarczyło wykonać typową dla napastnika robotę. Uwolnić się spod opieki obrońcy, stać we właściwym miejscu, zgarnąć odbitą od poprzeczki piłkę, zachować spokój. Patrząc na tę bramkę, ale też na kolejne sytuacje z udziałem Pululu, można odnieść wrażenie, że Norwegowie po prostu się go bali.

Reklama

Niemożliwe przecież, żeby facet dosłownie za każdym razem skutecznie się zastawiał, brał rywala na plecy, obracał się absolutnie bez problemu. Afimico chował futbolówkę do bunkra i robił z nią, co chciał. Tak było przy trzecim golu dla Jagiellonii, gdy znalazł się w gąszczu przeciwników, ale ci wyglądali przy nim jak dwunastolatkowie, z którymi Marcin Gortat pykał w kosza. Rozstawili się dookoła i patrzyli, jak Pululu najpierw zagrał w pole karne, a potem ruszył w szesnastkę, żeby zagrać na klepkę z Jesusem Imazem.

Fakt, liczby w tym przypadku przy jego nazwisku nie zapiszemy, bo tym razem to Imaz był, gdzie trzeba i znakomicie dostrzegł Kristoffera Hansena, ale grzechem byłoby nie docenić napastnika Jagiellonii za to, co zrobił, żeby koledzy w ogóle znaleźli się w takiej sytuacji. Zresztą, do bramki dorzuciłby asystę, gdyby nie dostrzeżony na wozie VAR spalony, po którym cofnięto trafienie Imaza.

Białystok powinien docenić Jagiellonię

Legenda Jagiellonii nie musi jednak żałować, że kończy rywalizację z Molde bez bramki. Ciasteczka, które rozrzucał, wcielając się w rolę rozgrywającego, wystarczyły, żeby był to występ z rodzaju tych zjawiskowych. Tak naprawdę to jego podanie ustawiło mecz, bo chociaż przeciwnik był nieporadny, to dopóki miał Jagę na dystans bramki, zawsze mógł zrobić coś z niczego. Tymczasem wystarczył odbiór Duszana Stojinowicia, szybka klepka i właśnie genialna dłuższe piłka za plecy obrońców, żeby Hansen stanął oko w oko z Albertem Posiadałą.

Norwega ewidentnie ciągnie do tego, żeby pokazać się przeciwko swoim. Z Bodo/Glimt też szarpał, chciał brać grę na siebie. Wtedy nie za bardzo wychodziło, teraz skompletował dublet.

O ile na początku pucharowej przygody mogliśmy się zastanawiać, czy Jagiellonia nie jest zbyt naiwna, zbyt uparta w kontekście trzymania się swoich założeń nawet, jeśli prowadzą one do błędu za błędem, tak teraz coś takiego można byłoby rzucić przy podsumowaniu gry Molde. Dostali jedną sztukę, dostali drugą, ale wciąż nadziewali się na podobne kontrataki, wciąż nie potrafili wykombinować, jak znaleźć receptę na Jagiellonię.

Reklama

Gospodarze zrobili to, co na początku meczu zapowiedzieli ich kibice, prezentując oprawę z hasłem: jesteśmy tu po to, żeby czarować. Na Podlasiu takiej magii nie serwują nawet najstarsze szeptuchy. Żal tylko, że w Białymstoku mogą być lekko rozczarowani frekwencją, że stadion nie wypełnia się, gdy Jagiellonia pisze historię. Ile jeszcze sygnałów potrzebują kibice, żeby uznać, że dla takiej bandy warto szczękać zębami przez półtorej godziny. Wspomnienia zabawią w głowie na zdecydowanie dłużej.

Jagiellonia Białystok – Molde FK 3:0 (1:0)

  • 1:0 – Pululu 6′
  • 2:0 – Hansen 60′
  • 3:0 – Hansen 75′

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Liga Konferencji

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

93 komentarzy

Loading...