Reklama

Demolka! Polski sen trwa – Legia na czele Ligi Konferencji!

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

07 listopada 2024, 20:41 • 3 min czytania 59 komentarzy

Legia Warszawa demoluje Dynamo Mińsk i jest na ten moment najlepszą drużyną w Lidze Konferencji! Jako jedna z dwóch ekip wygrała wszystkie trzy mecze, ale ma lepszy bilans bramkowy niż wiedeński Rapid. Przynajmniej przez dwie godziny jest na czele fazy ligowej. To nie żart, to nie fantazja. Polacy naprawdę rozdają karty w europejskim pucharze!

Demolka! Polski sen trwa – Legia na czele Ligi Konferencji!

Napawajmy się tym wspaniałym widokiem:

Pięć meczów polskich zespołów, pięć zwycięstw – to naprawdę brzmi jak nierealna wizja niepoprawnego optymisty. Marudy powiedzą pewnie, że nie ma czym się jarać, bo to tylko zwycięstwo z mistrzem czwartej najgorszej ligi w Europie pod względem rankingu UEFA. I to prawda – ogolenie drużyny z Białorusi należy potraktować jak obowiązek, ale przecież…

Po pierwsze – nie takie wpierdziele już widzieliśmy.

Reklama

Po drugie – to nie było zwycięstwo na zasadzie „przepchane 1:0 po bezbarwnej”, a efektowna egzekucja.

Po trzecie – Legia dziś wygrała ze słabeuszami, ale kiedy mierzyła się z jednym z faworytów całej LKE, Betisem, też nie pękła na robocie.

Minęło ledwie dziesięć minut, a warszawianie już ustawili sobie spotkanie, otwierając wynik. Sama bramka? Klasa. Odwińcie sobie ruch Wszołka w momencie, gdy linia defensywna wymieniała ze sobą piłkę. Chłop nagle pognał do przodu, zdublował pozycję skrzydłowego, kompletnie zaskoczyło to białoruską defensywę. Później wystarczyło skorzystać ze zdobytej przestrzeni – Polak otrzymał prostopadłe podanie, zagrał po ziemi wzdłuż pola karnego, tam formalności dopełnił Luquinhas.

I znów – marudy mogły sobie do przerwy trochę poużywać, bo Legia oddała pole i pozwoliła Dynamu na oddanie kilku strzałów, choć tak po prawdzie – czy w jakimkolwiek momencie zapachniało realnym zagrożeniem? No pewnie, że nie. Albo obrońcy kasowali w porę akcje gości, albo ci strzelali z pozycji, z których i tak nie było większych szans. Po wysłuchaniu opinii studia w Polsacie można było pomyśleć sobie wręcz, że stołeczni proszą się o guza. I wcale nie chodziło o Rafała Augustyniaka, który w pewnym momencie zalał się krwią i najpewniej położy się spać z wielką śliwą pod okiem.

Legioniści jednak doskonale wiedzieli, co robią i po zmianie stron zaproponowali rywalom istny blitzkrieg.

51. minuta – zagranie ręką w szesnastce Dynama, sędzia podpiera się VAR-em, Gual trafia z karnego.

Reklama

55. minuta – po szybkiej klepce Luquinhas staje oko w oko z bramkarzem i przerzuca piłkę obok niego.

59. minuta – znowu szybki atak, finalizuje go Gual.

Dziękujemy, do widzenia.

Hiszpański napastnik poprzestał na dublecie, ale mógł – a w sumie to nawet powinien – ustrzelić jeszcze jedną, może dwie sztuki. Najbliżej był chwilę po rozpoczęciu drugiej odsłony, gdy Augustyniak zaliczył agresywny doskok pod szesnastką rywala. Pomocnik spisał się znakomicie – przechwycił piłkę, pognał z nią, oddał do Hiszpana będąc tuż przed bramkarzem. Gual myślał, że strzela na pustą bramkę, lecz ofiarny wślizg wykonał Gawryłowicz. W poszukiwaniu innych okazji na gola napastnika można wspomnieć o soczystym woleju z kilku metrów (bramkarz Dynama obronił) czy minięciu golkipera, po czym jednak legionista za bardzo się wyrzucił.

To nie był taki mecz, jak z Backą Topola, gdy to rywal miał piłkę przy nodze, a Legia strzelała. Warszawianie do samego końca parli po kolejne gole, tak jakby wychodzili z założenia, że każda bramka w końcowym rozrachunku może mieć znaczenie. O losach awansu do kolejnej fazy raczej nie będą one jednak rozstrzygać, bo legioniści tym zwycięstwem w zasadzie przyklepali sobie promocję do kolejnej rundy. Tylko kataklizm może ich tego pozbawić.

Ale apetyty po takim starcie są oczywiście znacznie większe niż tylko samo pojawienie się na wiosnę w fazie pucharowej. I dobrze. Bawmy się tą Ligą Konferencji jak najdłużej! 

Legia Warszawa – Dynamo Mińsk 4:0 (1:0)

  • 1:0 – Luquinhas 10′
  • 2:0 – Gual 51′ karny
  • 3:0 – Luquinhas 55′
  • 4:0 – Gual 59′

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA: 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Liga Konferencji

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

59 komentarzy

Loading...