Od pięciu lat Mikel Arteta stara się zdobyć mistrzostwo Anglii. Kilka razy był już naprawdę blisko, ale za każdym razem dawał się wyprzedzać Pepowi Guardioli. Latem wydawało się, że to może być sezon, w którym dojdzie do przełamania. Hiszpański menedżer Kanonierów od kilku meczów testuje inne niż w ostatnich latach metody i nie są to udane próby.
Przeciwko Manchesterowi City chciał zabić futbol, zupełnie oddając piłkę rywalowi. Arsenal posiadał futbolówkę przez mniej niż 30% czasu gry. Nie udało się jednak pokonać The Citizens.
Z Liverpoolem zdecydował się to bardziej zbalansować i Kanonierzy niemal po równo dzielili się piłką z The Reds. Znowu nie było zwycięstwa.
Gdy przeciwko Newcastle ekipa Artety zawładnęła futbolówkę dla siebie, to również nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, czyli wygranej. Sroki ograły Arsenal, oddalając go od upragnionego mistrzostwa Anglii. Strata do liderującego City może w tej kolejce urosnąć już do ośmiu punktów i być już nie do odrobienia.
Wszystko dlatego, że bez względu na sposób gry, dużego bądź małego posiadania piłki Arsenal za każdym razem ma ten sam problem – nie potrafi stwarzać sobie sytuacji bramkowych. A bez tego nie sposób pokonać nie tylko takich tuzów jak City czy Liverpool, ale również Bournemouth czy Newcastle, z którymi Kanonierzy ponieśli porażki. Oddali bowiem tylko jeden celny strzał. To nie przystoi pretendentowi do tytułu.
Wygląda to tak, jakby Mikel Arteta nie wiedział już, jak zarządzać obecnym kryzysem, bo nie sposób tego inaczej nazwać. Na ligowe zwycięstwo Arsenal czeka bowiem od miesiąca. W ostatnich trzech meczach uzbierał tylko punkt. We wczesne sobotnie popołudnie zabójcą Kanonierów okazał się Alexander Isak. Szwed uosabiał filozofię, którą od lat wyznaje, czyli stoicyzm.
– Jestem miłośnikiem filozofii. Zakochałem się w stoicyzmie. Stoicy ponad dwa tysiące lat temu byli mistrzami w wymyślaniu strategii, jak radzić sobie z przeciwnościami losu. To moja ulubiona filozofia – mawiał w szwedzkich mediach kilka lat temu Isak.
W pierwszej połowie napastnik miał tylko 16 kontaktów z piłką, z czego trzy w polu karnym. Oddał tylko jeden strzał. Od razu zamienił go na gola. Spokojnie czekał na swoją okazję, a gdy się nadarzyła – po świetnym dośrodkowaniu Gordona – doskonale ją wykorzystał. Być może gdyby jego partner z ataku Joe Willock był równie skutecznym stoikiem Sroki mogłyby wygrać wyżej, ale okazje, które miał 25-latek, były przez niego koncertowo marnowane.
Na jego szczęście Newcastle wystarczyło w sobotę jedno trafienie Isaka, by pokonać Arsenal, w którego zespole – piszemy to jedynie z dziennikarskiego obowiązku – cały mecz na ławce spędził Jakub Kiwior. Polak znowu był tylko rezerwowych, co tylko może upewnić w tym, że pora zmienić otoczenie.
Newcastle United – Arsenal 1:0 (1:0)
Bramka: Isak 12′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Przemiana Afonso Sousy. Od wyśmiewanego flopa do najlepszego pomocnika w lidze
- Kowal: Dziś pochwalę Feio, bo przyznał się do błędu i Legia zaczęła grać
- Oficjalnie: Manchester United ma nowego trenera
Fot. Newspix