Reklama

Widzew myślał, że jedzie na trening, a musiał zagrać. I znów zrobił to słabo

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

31 października 2024, 16:20 • 5 min czytania 39 komentarzy

Bilety na starcie Lechii Zielona Góra z Widzewem Łódź kosztowały stówkę. Jesteśmy pewni, że żadna z 999 osób, które pojawiły się dziś na stadionie, nie żałuje, że skusiła się na taki wydatek. No chyba że przyjechała z Łodzi.

Widzew myślał, że jedzie na trening, a musiał zagrać. I znów zrobił to słabo

Tak, to Widzew awansował dalej, ale emocje, których piłkarze Lechii zaserwowali zielonogórzanom tonę, będą wspominane przez lata. Natomiast w czerwonej części Łodzi głównym tematem na najbliższe dni w dalszym ciągu będzie beznadziejna forma drużyny Daniela Myśliwca.

Eksperyment

Trenujesz tak, jak grasz. My robiliśmy to słabo i w przyszłości nie możemy sobie na to pozwolić, bo potem przyjeżdża Górnik i jest ewidentnie lepszy – stwierdził w miniony weekend Daniel Myśliwiec. Bla, bla, bla. Jesteśmy bardzo ciekawi, co trener Widzewa powie po dzisiejszym meczu. Bo jego podopieczni nie tyle pozwolili sobie zagrać w Zielonej Górze słabo, co przez większość spotkania prezentowali się po prostu katastrofalnie.

No chyba że w Łodzi zakładali, że mecz z trzecioligowcem będzie treningiem? To źle zakładali. Lechiści nie zamierzali robić za pachołki, tylko chcieli grać w piłkę.

Za to nie do końca wiemy, co zamierzał trener Myśliwiec, kiedy wyznaczał zawodników do pierwszej jedenastki. Na boisku zameldowali się między innymi:

Reklama
  • Noah Diliberto (który w tym sezonie uzbierał 62 minuty – wszystkie w meczu pucharowym z Elaną Toruń);
  • Kreshnik Hajrizi (u którego dorobek minutowy wygląda tylko odrobinę lepiej niż u Francuza);
  • Marek Hanousek (od tygodni również notorycznie sadzany na ławce);
  • No i Hilary Gong (do którego cierpliwość ma już chyba tylko Daniel Myśliwiec).

Już po kilku minutach nie dziwiło, dlaczego Diliberto, Hanousek, czy Hajrizi dostawali tak mało szans – dziwiło, dlaczego dostali szansę dzisiaj.

Gong zasługuje na osobny akapit. Zaczyna nam brakować słów na tego ananasa. Jeśli Daniel Myśliwiec zamierzał przeprowadzić dziś eksperyment, to błyskawicznie wykazał, że na tle trzecioligowców Nigeryjczyk wygląda dokładnie tak samo, jak w Ekstraklasie. Rywale nie mają znaczenia, on po prostu jest słaby i zagubiony. Zamotany w walce z samym sobą. W walce, którą notorycznie przegrywa.

Figiel

W 27. minucie popisał się Hajrizi. 17-letni Dawid Dębski wparował w pole karne i został pociągnięty za koszulkę przez urodzonego w Szwajcarii obrońcę. Beznadziejne zachowanie. Sędzia Sebastian Jarzębak podbiegł do monitora, przy którym spędził dwie minuty – o dwie minuty za długo. Ewidentna „jedenastka”, którą na bramkę pewnie zamienił Mateusz Lisowski.

Po pierwszej połowie w szatni zostało trzech muszkieterów: Gong, Diliberto i równie fatalny Silva. Weszli dający jakąkolwiek nadzieję: Fran Alvarez, Jakub Łukowski i Samuel Kozlovsky. I można było odnieść wrażenie, że Widzew najgorsze ma już za sobą. Z każdą upływającą minutą drugiej połowy gospodarze tracili siły, co goście wreszcie wykorzystali. Jako pierwszy Said Hamulić, który zdobył debiutancką bramkę w barwach łódzkiego klubu. Chwilę później Bośniak dołożył asystę przy golu Kamila Cybulskiego.

Wydawało się, że z problemami, ale pozamiatane. Myśliwiec przeprowadził komplet zmian i z ulgą czekał na gwizdek.

A potem, na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Lechia zrobiła Widzewowi figla. Mocno przyczynił się do tego Rafał Figiel, lider gospodarzy, który jeszcze w ubiegłym roku występował w Katowicach na poziomie pierwszej ligi. To właśnie 33-latek dośrodkował piłkę z rzutu rożnego na głowę Przemysława Mycana, którego można pamiętać z dubletu wpakowanego Jagiellonii Białystok w sezonie 2022/23, gdy Lechia wyeliminowała nie tylko drużynę z Podlasia, ale też Podbeskidzie i Radomiaka.

Reklama

A więc dogrywka.

Kulminacja

Dramaturgii dodawała równolegle tocząca się telenowela z Hamuliciem w roli głównej. Na samym początku dodatkowego czasu gry napastnik zaczął kuleć. Ledwo trzymał się na nogach. Po kilku minutach wydawało się, że łodzianie będą zmuszeni kończyć w dziesiątkę, jednak chwilę później Hamulić znów przykuśtykał na murawę. I wyglądało to tragikomicznie. Jak choćby wtedy, kiedy Bośniak stanął oko w oko z bramkarzem Lechii, ale spudłował, bo nie był w stanie oddać normalnego strzału.

Emocje sięgnęły zenitu, gdy na zegarze widniała 122. minuta. Sędzia doliczył 60 sekund, więc Figiel wykonywał definitywnie ostatni rzut rożny. Wówczas potężne zamieszanie w polu karnym zwieńczyło zagranie ręką Kozlovsky’ego. Obrońca Widzewa wyręczył swojego bramkarza, za co obejrzał czerwoną kartkę. Chwilę później Lisowski po raz drugi trafił do siatki z jedenastu metrów.

A więc rzuty karne.

Zielonogórzanie tańczyli na trybunach, jakby właśnie sięgali po mistrzostwo świata. Fantastyczne obrazki. Zielone kwadraciki wyświetlały się po jednej i drugiej stronie, aż w końcu swojej „jedenastki” nie wykorzystał strzelec drugiego gola dla Lechii, czyli Mycan. Chwilę później Alvarez przypieczętował wymęczony awans Widzewa. Teraz to łodzianie świętowali, jakby właśnie ograli Manchester City.

Nie do końca wiadomo, co zaważyło. Szczęście, potrójna zmiana w przerwie, czy „Widzew grać, kurwa mać!” zaintonowane zza płotu? Rozmowy pod płotem i tak może być dziś ciężko uniknąć. Podobnie jak przeciekawej konferencji prasowej z udziałem Daniela Myśliwca, na którą warto zabrać popcorn.

Lechia Zielona Góra – Widzew Łódź 3:4 (1:0) po rzutach karnych

Lisowski 32’ (k.), 120+5′ (k.), Mycan 88’ – Hamulić 66’, Cybulski 69’, Sypek 115’

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
0
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”
Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
8
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Piłka nożna

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
0
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”
Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
8
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Komentarze

39 komentarzy

Loading...