Wtorek z Pucharem Polski zwieńczył jedyny mecz 1/16 finału, w którym naprzeciwko siebie stanęły dwa zespoły z Ekstraklasy. Ekipy, które w tym sezonie nie mogą być pewne niczego: Radomiak Radom i Śląsk Wrocław. Nie chodziło więc wyłącznie o awans, ale i o odbudowywanie jakiejkolwiek nadziei. Ta sztuka udała się Jackowi Magierze.
– Dziś wychodzimy w najlepszym składzie, na jaki nas stać – rzucił trener Śląska przed pierwszym gwizdkiem. No i faktycznie, wrocławianie zameldowali się w Radomiu na galowo. Odmiennym podejściem wykazał się Bruno Baltazar, który na ławce posadził między innymi Leonardo Rochę i Jana Grzesika. Tym razem polska myśl szkoleniowa górą.
Dwa konkursy
To był dziwny mecz. Szczególnie w pierwszej połowie. W siódmej minucie wystartował osobliwy konkurs z zawodnikami Śląska w roli głównej. Zasady? Tylko jedna: wygrywa ten, kto nie strzeli gola z bliższej odlegości.
Piotr Samiec-Talar wrzucał piłki idealnie jak maszyna, a jego koledzy po kolei marnowali „setki”. Najpierw do bramki nie trafił Tommaso Guercio – na oko z siedmiu metrów. Kilka minut później Jakub Świerczok uderzył z sześciu metrów w Macieja Kikolskiego. Radomiak odpowiedział kosmicznym pudłem Vagnera z pięciu metrów. Po czym Aleksander Paluszek zapytał: „Ja nie trafię z czterech metrów?!”. No i nie trafił. Jednak na kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej połowy ten sam Paluszek przerwał licytację. Z trzech metrów nie zdołał już spudłować. Co prawda Kikolski próbował jeszcze interweniować, niewiele mu zabrakło, ale ostatecznie piłka przekroczyła linię bramkową.
W tak zwanym międzyczasie zawodnicy obu drużyn głównie leżeli na murawie. Na zmianę. A sędzia Daniel Stefański rozpoczął swój własny konkurs, w który zaangażował nie tylko obie jedenastki, ale i sztaby zgromadzone na ławkach rezerwowych. Od 25. do 45. minuty arbiter z Bydgoszczy ukarał żółtą kartką: Petrova, Świerczoka, Bejgera, Jordao, Donisa, Pokornego, Rossiego, Petkova, Vagnera, Jacka Magierę i Filipa Świerczyńskiego, kierownika Radomiaka.
11 kartek w 20 minut!
Jedyne nad czym panował Stefański, to wyjmowanie kartonika z kieszonki (w sumie niepotrzebnie chował go po kolejnych absurdalnych decyzjach). Kompletnie nie panował natomiast nad tym, co działo się na murawie. Chaos był większy niż dzisiejsze zamieszanie wokół radomskiego herbu. Kulminację oglądaliśmy tuż przed rzutem wolnym, po którym padła bramka na 1:0. Stały fragment gry został podyktowany po brutalnym faulu Christosa Donisa na Świerczoku – być może nawet na czerwoną kartkę. Tego faulu nie byłoby jednak, gdyby wcześniej Stefański przerwał grę, gdy na murawie leżał Vagner.
Spokojny sen
Druga połowa była nieco spokojniejsza. Stefańskiemu pomału brakowało ludzi, których mógłby ukarać „żółtkiem” (choć oczywiście i tak kilku znalazł), a piłkarze Śląska postanowili zakończyć zabawę i rozstrzygnąć kwestię awansu kolejnymi trafieniami (choć oczywiście kilka sytuacji i tak zmarnowali).
Gol na 2:0 padł po kolejnym kapitalnym dośrodkowaniu. Tym razem Samca-Talara wyręczył Petr Schwarz. Nic nie zmieniło się, jeśli chodzi o egzekutora. Paluszek znów odnalazł się pomiędzy dwoma statystami w zielonych strojach i głową skierował piłkę do siatki.
Później świetne okazje marnowali między innymi Świerczok i Sylvester Jasper. Aż w końcu na boisku zameldował się Sebastian Musiolik i… soczystą petardą pokonał Kilkolskiego. 3:0, pozamiatane. Wprowadzenie na boisko Rochy czy Grzesika niczego nie zmieniło. Śląsk był dziś po prostu lepszy. O wiele lepszy. A najlepszym zawodnikiem gospodarzy był… Kikolski.
Jacek Magiera chyba pierwszy raz od kilku tygodni pójdzie dziś spać spokojny.
Radomiak Radom – Śląsk Wrocław 0:3 (0:1)
Paluszek 45’, 61’, Musiolik 74’
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- W bólach, w mękach, ale udało się. Pogoń Szczecin nadal w Pucharze Polski
- Rodri, najlepszy piłkarz świata. Złota Piłka absolutnie mu się należy
- Erik ten Hag w United. Tragedia na boisku, medialne odloty i przepalanie forsy
- W Płocku miało być bezpiecznie bez Wisły, ale wykluczono nie tę Wisłę
- Z małej wioski do najlepszego klubu świata. Żyjemy w erze Ewy Pajor, czas to docenić
Fot. Newspix