Pogoń Szczecin do dziś jest straumatyzowana po przegranym finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków i chyba dopiero ponowne dostanie się do finału, zakończone zdobyciem trofeum mogłoby te rany raz na zawsze zabliźnić. Dziś “Portowcy” z wielkim trudem, ale jednak wykonali drugi krok, by stanąć przed kolejną szansą zagrania na Stadionie Narodowym.
Dla Pogoni Puchar Polski nabrał jeszcze większej wartości, bo dość szybko jej postawa w lidze zaczęła zwiastować duże problemy w powalczeniu nawet nie o mistrzostwo kraju, a przynajmniej o miejsce na podium dające prawo występu w eliminacjach Ligi Konferencji. Jednocześnie z PP co rusz odpadali kolejni ekstraklasowcy, w tym ci będący w ligowym czubie (Lech, Raków, Cracovia). Nic, tylko przechodzić kolejne rundy w drodze do finału.
Na razie “Portowcy” musieli mierzyć się z pierwszoligowcami. Ze Stalą Rzeszów w poprzedniej rundzie wygrali zaskakująco pewnie (3:0), zwłaszcza biorąc pod uwagę wyjazdową niemoc w lidze. Teraz na ich drodze stanęła Odra Opole, której aktualnie Puchar Polski jest potrzebny jak dziura w moście. Drużyna ta ma wystarczająco dużo problemów w lidze. Nie wygrała od 21 sierpnia, kilka tygodni temu zamieniła Radosława Sobolewskiego na Jarosława Skrobacza, ale poprawy wyników to nie przyniosło. Skrobacz na “dzień dobry” w czterech kolejkach dwa razy zremisował i poniósł dwie porażki do zera (0:6 z Arką Gdynia, 0:2 z Miedzią Legnica).
Odra ciągle znajduje się w strefie spadkowej. W takiej sytuacji nietrudno określić priorytety, zwłaszcza że problemów kadrowych Skrobaczowi nie brakowało. A nawet mając je na uwadze kilku zawodników oszczędził, m.in. dając szansę debiutu w pierwszym zespole 19-letniemu bramkarzowi Adamowi Wójcikowi.
Młokos zdecydowanie udźwignął ciężar meczu. Na początku po sytuacyjnym uderzeniu Przyborka uratował go słupek, ale później dwa razy po strzałach Biczachczjana wykazał się refleksem i umiejętnością ustawiania się. Wójcik nie sprawiał wrażenia kogoś, kto nie ma żadnego doświadczenia, wszystkie jego poczynania były pewne.
Potem już w zasadzie 19-latek nie został poważnie sprawdzony. Albo rywale strzelali mu tak, że nie wypadało nie obronić, albo wreszcie – już w dogrywce – niewiele mógł zrobić. Pogoń w drugiej połowie biła głową w mur i dopiero na początku dogrywki dopięła swego. Wahlqvist powalczył na prawej stronie, stojący na linii pola karnego Łukasiak przetransportował piłkę do Grosickiego, a ten z pomocą rykoszetu od Purzyckiego umieścił piłkę w siatce.
Nawet jednak po objęciu prowadzenia goście ze Szczecina nie oszczędzili nerwów swoim kibicom. Pod koniec dali się zepchnąć do defensywy, dotychczas w zasadzie bezrobotny Krzysztof Kamiński musiał się efektownie wyciągnąć po groźnym strzale Mateusza Kamińskiego, a w ostatniej minucie Koulouris za złośliwe przetrzymanie piłki przed wykonaniem rzutu wolnego Odry otrzymał drugą żółtą kartkę. Gospodarze po krótkim rozegraniu zbliżyli się do pola karnego Pogoni, a Ulvestad po uderzeniu Nowaka dostał piłką w rękę. Szczerze? Zapachniało nam jedenastką, ale sędziowie nie zagłębiali się w tę sytuację i po chwili mecz został zakończony.
Pogoń ma awans, lecz nie wywalczyła go w sposób ekonomiczny. Poza Cojocaru oraz wchodzącymi z ławki Koutrisem i Ulvestadem od razu rzuciła na pierwszoligowca wszystko, co ma najlepszego, więc w obliczu dogrywki raczej nikt nie odpoczął. A już w sobotę trzeba będzie stawić się w Lublinie na spotkanie z Motorem, który ostatnio traci mnóstwo goli, ale nadal potrafi grać na sporej intensywności. Skoro jednak PP powoli wyrasta na priorytet “Portowców”, najważniejsze zadanie zostało wykonane. Ten sezon nadal ma sens dla Pogoni.
Odra Opole – Pogoń Szczecin 0:1 (0:0) po dogrywce
Grosicki 92′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Rodri, najlepszy piłkarz świata. Złota Piłka absolutnie mu się należy
- Erik ten Hag w United. Tragedia na boisku, medialne odloty i przepalanie forsy
- W Płocku miało być bezpiecznie bez Wisły, ale wykluczono nie tę Wisłę
- Z małej wioski do najlepszego klubu świata. Żyjemy w erze Ewy Pajor, czas to docenić
Fot. Newspix