Reklama

Studium boiskowych manier. Vinicius mógłby zostać uczniem Yamala

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

26 października 2024, 10:09 • 4 min czytania 17 komentarzy

Co by nie wydarzyło się w El Clasico, Vinicius w poniedziałek poleci do Paryża i odbierze „Złotą Piłkę”. Zasłużenie, nie zaprzeczę, choć smuci mnie fakt, że niepisane zasady plebiscytu wykluczają mojego faworyta. Niestety, obrońcy nie są dzisiaj sexy. Carvajal nie jest tak sexy. Za dużo nie podrybluje, nie strzeli hat-tricka, rzadko kiedy ktoś nazwie go piłkarzem meczu, a mimo to rok miał wybitny. Ach, no i jeszcze jedno: nie jest antypatyczny. Nie musisz być kibicem Realu, żeby go lubić i tak samo nie trzeba pałać miłością do Barcelony, żeby zachwycać się Yamalem. Bawi się, kopią go, sprowadzają do parteru, ale jakimś cudem nie skacze do sędziego z gębą. Nie kłóci się, nie turla, nie zasłania rasizmem… zaraz, to tak się da?

Studium boiskowych manier. Vinicius mógłby zostać uczniem Yamala

Choć mówimy o zawodniku wybitnym piłkarsko od dobrych kilku lat, jego odbiór kompletnie obrzydza mi otoczka, jaką wokół siebie wytworzył. Nie nazwę go pajacem, bo nie wypada, ani też tak nie myślę. Ale nie dziwię się, jeśli wielu innym podobne epitety łatwo przychodzi wysmarować na Twitterku, kiedy zaczyna swoją sambę. Nie piłkarską, tylko tę emocjonalną. Bo chyba nie trzeba nikomu dzisiaj tłumaczyć, nawet kibicom Realu, że Vinicius ma problem właśnie z emocjami. Nawet jeśli ostatnio nie dochodził w tej kwestii do skrajności (oby JUŻ nie), zgniły ślad się za nim ciągnie.

Żeby zostać legendą futbolu, trzeba czegoś więcej. Dużo klasy, chociaż trochę ogłady, mnóstwa pokory. Nie tylko tej, która doprowadza cię na szczyt, ale również tej, która wzbudza pozytywne emocje w neutralnych środowiskach. Nie widzę tego, kiedy patrzę na Brazylijczyka. I nie wierzę, że świadomi kibice „Królewskich” widzą inaczej. Może i muszę nosić okulary (oszukuję i biorę soczewki), bo nie rozpoznałbym Cristiano Ronaldo stojącego 10 metrów obok. Ale nawet gdybym był ślepy jak kura, i tak zauważyłbym, kto ma ciekawsze predyspozycje do bycia bardziej respektowaną twarzą sportu i walki z rasizmem. Nie Vinicius, tylko Yamal.

Chłopak ma 17 lat, a wykazuje się taką dojrzałością w sytuacjach stykowych, że Vinicius wypada przy nim jak namolny frustrat. Nie to, żeby Brazylijczyk był zawsze sprawiedliwie traktowany, ale przecież to dotyczy każdego świetnego dryblera na świecie. Zakładasz komuś kanał, robisz sombrero, jesteś niewygodny do upilnowania – prędzej czy później dostajesz kopa. Jedni ponarzekają pod nosem, inni doprowadzają sędziów do granic cierpliwości lub wyskakują do faulujących z obrazą majestatu, a jeszcze inni siedzą cicho i w naprawdę wyjątkowych przypadkach walą pięścią w murawę. No bo wiadomo, że gdzieś leży limit, ile razy można skrobać kogoś po kostkach bez konsekwencji. Znajmy umiar i w reakcjach, i ich przyczynach.

Nie sposób odnieść wrażenia, że akurat w tym elemencie o niebo lepiej wypada Lamine Yamal. Przypomina Messiego z jego pierwszej połowy kariery, gdy ten po kasacji po prostu brał piłkę i za chwilę mścił się na rywalu po piłkarsku. Vinicius też to potrafi, ale zdecydowanie za często dokłada machanie rękami, teatralne gesty i pretensje. Nawet sam Carlo Ancelotti na początku sezonu miał tego dość, odnosząc się do kar za dyskusje dla swoich piłkarzy, w tym oczywiście Viniciusa. Podobna historia z Yamalem? Bez szans. Albo przynajmniej, póki co, nic na to nie wskazuje.

Reklama

Owszem, Yamal mógłby czerpać od Viniciusa garściami. To nadal różnica jednej półki piłkarskiej i przede wszystkim sumy doświadczenia w dorosłym futbolu, nawet mimo faktu, że skrzydłowy Barcelony w obu przypadkach ją w magiczny sposób niweluje. Ale pod jednym pretekstem, czego na zdrowy rozum zwyczajnie nie da się podważyć, Brazylijczyk mógłby wylądować na lekcjach u młodszego kolegi po fachu. Lekcjach dobrych manier. W pierwszej ławce. Dla własnego dobra.

Zamiast skupiać na sobie uwagę rasistów na obcych stadionach, mógłby spróbować ją rozproszyć bez tych wszystkich ekspresyjnych wojenek. A potem, jak na zdobywcę „Złotej Piłki” przystało, może pójść krok dalej i zapracować na niejedno standing ovation poza Santiago Bernabeu. W teorii od Yamala dzieli go 7 lat, ale w praktyce to Hiszpan też jako widowiskowy zawodnik jest bliżej statusu powszechnego docenienia. Nie budzi tak skrajnych emocji, nie antagonizuje przeciwnych grup kibicowskich.

No więc, da się? Czy nie?

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Giganci, którzy zachwycili w swym pierwszym „Klasyku”. Kylian Mbappe pójdzie w ich ślady?

Michał Kołkowski
2
Giganci, którzy zachwycili w swym pierwszym „Klasyku”. Kylian Mbappe pójdzie w ich ślady?

Komentarze

17 komentarzy

Loading...