Bramkarz Widzewa porównał standardy panujące w Ekstraklasie do tych, z którymi miał do czynienia jako zawodnik Bundesligi. Zdaniem golkipera, w kwestiach organizacyjnych nadal sporo nas różni. – Może za parę lat w Polsce to się zmieni – zastanawia się zawodnik w rozmowie z “Meczykami”.
Rafał Gikiewicz dobrze zna polskie i niemieckie realia. Do 2014 roku występował w Ekstraklasie w barwach Jagielloni i Śląska Wrocław, a następnie przez blisko dziesięć lat stał między słupkami klubów Bundesligi, m.in. Unionu Berlin czy Augsburga. Po powrocie do kraju, bramkarz jest zaskoczony różnicami w kwestiach organizacyjnych.
– Pierwsze moje pytanie w Widzewie dotyczyło tego, czy ja naprawdę muszę nosić swoje rzeczy i torbę. To jest niespotykane w Niemczech na każdym poziomie. Tam masz od tego kitmanów, swoje rzeczy wkładasz do skrzyni, a resztę masz w kosmetyczce. Tutaj musiałem się przestawić – wyjaśnił “Giki” w rozmowie na kanale “Meczyki”.
– W Niemczech poproszę, żeby wkręcono mi większe kołki do butów, bo od tego są tam takie osoby. Gdyby coś takiego wydarzyło się w Polsce, to mówionoby, że piłkarzyki zwariowały. Ale tak wygląda futbol na świecie, że są od takich spraw inne osoby – też np. do zbierania piłek z boiska, a nie starsi czy młodsi piłkarze. I ja nie widzę w tym nic złego, mimo że sam to w przeszłości robiłem. Czasy się jednak zmieniają i uważam, że zawodnik musi być skupiony na piłce – twierdzi bramkarz Widzewa.
Rafał Gikiewicz wystąpił we wszystkich jedenastu meczach Widzewa w tym sezonie Ekstraklasy. Zachował w nich dwa czyste konta.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Pobili piłkarza i go prześladują. Wojsko, kibole, prezesi – jedna drużyna, brawo! [KOMENTARZ]
- Reprezentacja czeka dłużej na czyste konto niż San Marino i to nie jest kwestia rywali
- „Karierowiczka. Najlepsza specjalistka. Zawładnęła wszystkim”. Historia Darii Abramowicz
Fot. Fotoypk