Reklama

Grecja wraca z zaświatów. Z dobrym trenerem można zdziałać wiele

Radosław Laudański

Autor:Radosław Laudański

17 października 2024, 14:34 • 10 min czytania 22 komentarzy

Za największych bohaterów obecnej przerwy reprezentacyjnej można uznać reprezentację Grecji. Podopieczni Ivana Jovanovicia nieoczekiwanie pokonali Anglię na Wembley i w czterech kolejkach Ligi Narodów sięgnęli po komplet punktów! Ich powrót do formy nie wydaje się przypadkowy: selekcjonerem drużyny jest gość, który doprowadził APOEL Nikozja do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, poza tym w kraju widać nadchodzące pokolenie zdolnych piłkarzy. 

Grecja wraca z zaświatów. Z dobrym trenerem można zdziałać wiele

Wielu kibiców europejskiej piłki zdążyło zapomnieć o reprezentacji Grecji, której od dziesięciu lat brakuje na wielkich turniejach. W ostatnich latach futbol w tym kraju kojarzy się głównie z porażkami i brakiem nadziei na lepsze jutro. Ich piłkarski upadek nie był do końca spodziewany, ponieważ wszystko runęło w momencie, kiedy w 2012 roku doszli do ćwierćfinału Euro, a dwa lata później wyszli z grupy na mundialu w Brazylii. Odejście Fernando Santosa, a także wielu uznanych weteranów okazało się wyjątkowo bolesne dla tamtejszej piłki. Po przeprowadzeniu wymiany pokoleniowej Grecy potrzebowali aż dekady, aby gra znów zaczęła cieszyć kibiców.

Lata upokorzeń

Dla Grecji brak udziału w pięciu wielkich imprezach z rzędu jest druzgocącą porażką. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę rozszerzoną liczbę drużyn od Euro 2016. Zakończenie reprezentacyjnych karier przez takich zawodników jak Georgios Karagounis, Georgios Samaras, Dimitris Papadopulos i wielu innych weteranów okazało się dziurą nie do załatania. Upadek tej reprezentacji można porównać do tego, co stało się z Milanem po zdobyciu mistrzostwa w 2011 roku. W zespole “Rossonerich” również zestarzały się dawne gwiazdy, a osoby zarządzające warstwą sportową nie miały żadnego pomysłu na przeprowadzenie wymiany pokoleniowej.

Dziś może się nam to wydawać abstrakcją, Grecy mogli jednak zatęsknić za Fernando Santosem. Następca Otto Rehhagela dobrymi wynikami zapracował sobie na objęcie Portugalii (dwa wyjścia z grupy wtedy nie były taką oczywistością). Od momentu jego odejścia w 2014 roku przychodzili przypadkowi trenerzy, niemający pomysłu na zbudowanie drużyny, która pokaże chociaż odrobinę ducha walki widocznego za kadencji Portugalczyka. Zawiódł chociażby jego następca Claudio Ranieri. Włoch wytrzymał na stanowisku zaledwie cztery mecze. Wówczas federacja szybko straciła cierpliwość po porażkach z Rumunią, Irlandią Północną i Wyspami Owczymi.

Promyczek nadziei zaczął się tlić dopiero za kadencji Gustavo Poyeta (2022-2024). Grecy wygrali 12 na 21 meczów i byli bliscy wyjazdu na Eur0 2024. Ostatecznie przegrali jednak baraż w rzutach karnych z Gruzją, więc musieli obejść się smakiem. W kraju doszło więc do sytuacji, w której dzieci uczące się w szkole podstawowej nie pamiętają wyjazdu reprezentacji na dużą imprezę. Starszym kibicom pozostały nostalgiczne wspomnienia triumfu z 2004 roku i oglądanie powtórek z interwencjami Andoniosa Nikopolidisa, a także bramkami Angelosa Charisteasa.

Reklama

Wielki powrót

W ostatnich dziesięciu meczach Ligi Narodów Grecja odniosła dziewięć zwycięstw i poniosła jedną porażkę. W 2022 roku mogliśmy jednak mówić wyłącznie o dywizji C, której nie należy traktować do końca poważnie. Jednak ostatni wyczyn w postaci pokonania Anglików, a także odniesienia łąćznie trzech zwycięstw z Irlandią oraz Finlandią, zasługuje na słowa uznania. Warto również wspomnieć o tym, że w eliminacjach do Euro 2024 Grecy zremisowali 2:2 z Francją. Poprawa wyników sprawiła, że w kraju pojawił się entuzjazm związany z drużyną narodową. W mediach społecznościowych można przeczytać komentarze, że wreszcie dostaliśmy reprezentację taką, jaką chcemy oglądać.

Poza wynikami Grecy udowodnili, że potrafią grać w piłkę. Poza meczem z Anglikami ich zwycięstwa nie były konsekwencją wyłącznie dobrej postawy w obronie i skuteczności w kontratakach. Zespół prowadzony przez Ivana Jovanovicia dążył do tego, aby tworzyć sobie jak największą liczbę sytuacji bramkowych. Pasją oraz determinacją w ostatnim czasie przypominają Rumunię oraz Gruzję podczas Euro 2024, czyli drużyny, które pokazały jak maksymalizować swój potencjał.

Licząc także mecze towarzyskie, Grecy odnieśli pięć zwycięstw z rzędu. Strzelili w tych spotkaniach 11 goli, a stracili tylko jednego. W 2024 roku “Galanolefki” zdobyli 19 punktów na 24 możliwe, co daje średnią punktów na mecz 2,37. To najlepszy wynik od 21 lat, wtedy podopieczni Otto Rehhagela w eliminacjach do Euro 2004 wykręcili oszałamiającą średnią 2,45. Odrobinę gorsze statystyki niż obecnie kadra wykręciła w 2013 roku za kadencji Fernando Santosa (2,30). O powrocie Greków może również świadczyć fakt, że zeszłoroczną Ligę Konferencji Europy wygrał Olympiakos Pireus. Największy grecki klub zdołał wyeliminować m.in. Fenerbahce, Aston Villę, a także Fiorentinę.

Reklama

Dobry trener znaczy wiele

Warto więc zastanowić się nad tym, jakie są przyczyny lepszej gry Greków. Niewątpliwie dużo dało zatrudnienie trenera z sukcesami, a także znającego lokalną piłkę. Podobnego wyboru dokonali Węgrzy, stawiając na Marco Rossiego. W sierpniu bieżącego roku grecka federacja ogłosiła, że reprezentację przejmuje Ivan Jovanović.  W Polsce możemy dobrze pamiętać go z meczów APOEL Nikozja z Wisłą Kraków w 2011 roku, kiedy wydawało się, że po golu Cezarego Wilka “Biała Gwiazda” w końcu wejdzie do upragnionej Ligi Mistrzów, los okazał się jednak brutalny. Jovanović wygrał z cypryjskim klubem cztery tytuły mistrzowskie, a także dwukrotnie zakwalifikował się do Ligi Mistrzów. Podczas edycji 2011/12 dotarli do ćwierćfinału tych rozgrywek, po drodze eliminując Olympique Lyon z Hugo Llorisem, Michelem Bastosem i Alexandre Lacazettem w składzie.

Po zakończonej w 2013 roku pracy w APOEL Jovanović pracował w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Nie brakowało mu też czasu na odpoczynek. W 2021 roku wrócił do europejskiej piłki i objął Panathinaikos Ateny. Stołeczny klub przez wiele lat zawodził oczekiwania kibiców. Szkoleniowiec trafił do ligi mocno zdominowanej przez jeden zespół, w latach 1996-2017 aż 19 tytułów mistrzowskich na 21 możliwych zdobył Olympiakos Pireus. Mimo że Jovanović nie zdobył mistrzostwa Grecji, to jego przygoda będzie wspominana pozytywnie. Pod jego wodzą “Prasinoi” po ośmiu latach sięgnęli po trofeum (Puchar Grecji). Serb osiągnął najlepszą średnią punktów na mecz (1,92) od 11 lat, kiedy trenerem Panathinaikosu był Nikolaos Nioplias.

W Grecji właściciele nie mają zbyt wielkiej cierpliwości trenerów, a Jovanović wytrzymał tam ponad dwa i pół roku, co w Panathinaikosie jest najlepszym wynikiem od dekady. Jego zwolnienie pod koniec 2023 roku wywołało spore poruszenie. Zespół złapał chwilową zadyszkę, ponieważ zdobył sześć punktów w ostatnich sześciu kolejkach. Wystarczyło to jednak, aby szefostwo klubu straciło wiarę w Serba. Wtedy kibice byli bardzo mocno zdziwieni z ich decyzją. Jego następca Fatih Terim nie wytrzymał nawet pół roku. Niestety, taki model zarządzania jest widoczny w wielu klubach z gorącym, południowym temperamentem.

Po objęciu w sierpniu kadry narodowej Jovanović postanowił odważnie postawić na młodych zawodników. Selekcjoner wraz ze swoim sztabem, do którego należą byli reprezentanci, tacy jak Wasilis Torosidis, Dimitrios Salpingidis oraz Dimitrios Papadopulos, zdecydowali się odwiedzić 21-letniego pomocnika Christosa Zafeirisa, który w wieku 12 lat wyjechał do Norwegii i grał w tamtejszych młodzieżówkach. Wydawało się, że będzie reprezentował kraj ze Skandynawii, aż nagle zjawili się przedstawiciele greckiej drużyny narodowej i wyjaśnili młodemu zawodnikowi, że bardzo zależy im na tym, aby reprezentował Grecję. Na powołanie piłkarza miał naciskać sam Jovanović, ponieważ spodobały mu się jego występy w Slavii Praga. Dziś zawodnik stał się ważną częścią kadry narodowej, a nad jego brakiem ubolewają Norwegowie.

Grecy za kadencji Jovanovicia grają w systemie 4-3-3 lub 4-2-3-1. Zespół ma być stroną inicjującą, aczkolwiek nie skupiać się zbyt przesadnie na posiadaniu piłki, bo serbski szkoleniowiec preferuje szybkie ataki. Do tej pory zespół pod wodzą 62-latka wygrał wszystkie mecze ze spektakularnym bilansem bramkowym 9:1. Ponadto został pierwszym w historii selekcjonerem reprezentacji Grecji, który pokonał Anglię. Co więcej, żaden trener od 20 lat nie odniósł zwycięstwa z rywalem z pierwszej piątki rankingu FIFA.

Zdolne pokolenie

Dziś Grecja posiada skład, który pozwala na granie ofensywnej piłki. Ich głównymi atutami jest duża konkurencja z przodu, a także w środku pola. O sile ataku świadczy fakt, że w zeszłym sezonie tercet napastników Vangelis Pavlidis, Anastasios Douvikas, a także Fotis Ionnidis w barwach AZ Alkmaar, Celty Vigo, a także Panathinaikosu zdobył 69 bramek oraz zaliczył 18 asyst. Jovanović ma więc poważny ból głowy. Na początku pierwszym wyborem był Ionnidis, teraz w obliczu jego kontuzji do pierwszego składu wskoczył grający aktualnie w Benfice Lizbona Pavlidis. Podczas ostatniego zgrupowania zawodnik występujący w portugalskim klubie ustrzelił dublet w meczu z Anglią. Bardzo mało gra Douvikas, który w zeszłym sezonie strzelił 13 goli w Celcie Vigo.

Wspomniany Pavlidis w trzech ostatnich sezonach zdobywał ponad 20 bramek w AZ Alkmaar, czym zapracował sobie na transfer. W zeszłym roku mieli okazję go poznać kibice Legii Warszawa, kiedy gol Greka dał wygraną Holendrom w spotkaniu, które zostało zapamiętane z ekscesów po jego zakończeniu. Warto równie zatrzymać się na moment przy wspomnianym wcześniej Zafeirisie. Kariera 21-letniego pomocnika rozwija się w wyjątkowo dynamicznym tempie. Zimą 2023 roku Slavia Praga kupiła go za 2,5 miliona euro z norweskiego Haugesund. Przechodząc do czeskiego klubu, potrafił robić różnicę m.in. w meczu z Milanem w Lidze Europy. Obecnie w ośmiu kolejkach ligi czeskiej ma na koncie trzy trafienia i pobił dorobek z zeszłego sezonu. Ostatnio zdobył piękną bramkę, która dała Slavii Praga wygraną w derbach ze Spartą. Już teraz jego wartość jest znacznie wyższa i wkrótce może zrobić się o nim głośno.

W świetnej formie znajduje się także Christos Tzolis, do którego od lat przylgnęła łatka wielkiego talentu. Jego problemem był wczesny wyjazd do Premier League. Przepadł w Anglii jako 19-latek, jednak po trzech latach udowodnił, że drzemie w nim ogromny potencjał. W zeszłym sezonie zdobył 22 bramki 2. Bundeslidze, co sprawiło, że Brugge kupiło go za 6,5 miliona euro. Jego transfer sprawił, że Michał Skóraś, mimo dobrej końcówki zeszłego sezonu, stał się rezerwowym. Tzolis zaliczył świetne wejście do nowej drużyny i potwierdził swoją jakość również w Lidze Mistrzów, kiedy jego trafienie przesądziło o wygranej ze Sturmem Graz. W obecnej edycji Ligi Narodów skrzydłowy ma na swoim koncie bramkę, asystę, a także siedem kluczowych podań. Na ostatnim zgrupowaniu potwierdził dyspozycję, jaką pokazuje w klubie. Jeśli w Brugge formy Tzolisa i Skov Olsena nadal będą tak wysokie, to Skórasiowi trudno będzie liczyć na regularne występy.

Ostatnim większym greckim talentem jest 21-letni ofensywny pomocnik Giannis Konstantelias, który w zeszłym sezonie zdobył 14 bramek oraz zaliczył 9 asyst w PAOK-u Saloniki i już teraz trzeba zapłacić za niego spore pieniądze. Na razie jednak na tej pozycji Jovanović woli bardziej doświadczonych zawodników.

W obronie za siłę reprezentacji Grecji odpowiada Konstantinos Mavrapanos, który kiepsko radzi sobie w West Hamie, w narodowych barwach potrafi jednak wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności i zagrać bardzo dobry mecz, jak choćby z Anglią. Kibice “Młotów” widząc jego popisy obronne na Wembley, mogli być zdumieni. Kolejny mocny punkt to lewy obrońca Konstantinos Tsimikas, który w Liverpoolu jest bardzo solidnym zmiennikiem Andrew Robertsona i mimo że w Premier League gra dość mało, to potrafi dać kilka asyst. Ostatnio dogrywał do Van Dijka z rzutu rożnego przy akcji bramkowej na San Siro. Kręgosłup drużyny dopełnia doświadczony Petros Mantalos, który w wielu piłkarskich aspektach wygląda podobnie do Nicolae Stanciu, doświadczonego Rumuna, który błysnął na Euro 2024.

Test dopiero nadejdzie

W ostatnich meczach reprezentacja Grecji wydaje się wyjątkowo zjednoczona. Wszystko za sprawą śmierci George’a Baldocka, który 9 października zginął tragicznie, topiąc się w basenie. Były zawodnik Panathinaikosu występował w narodowych barwach jeszcze podczas marcowego finału baraży przeciwko Gruzji. Zwycięstwa z Anglią oraz Irlandią zespół dedykował swojemu zmarłemu koledze.

Śmierć Baldocka jest wyjątkowo trudnym przeżyciem dla wielu Greków. W drużynie widać jednak olbrzymie poczucie jedności, piłkarze chcą wygrywać dla niego. Zespół złapał ogromną synergię z kibicami i ich ostatnią postawę można porównać do Gruzji, która zachwycała podczas Euro 2024. Zobaczymy, czy Grecja będzie sobie w stanie wywalczyć awans na mundial w 2026 roku. Łatwo na pewno nie będzie, jednak zespół Jovanovicia pokazał, że trzeba się z nim liczyć. “Galanolefki” będą znacznie trudniejszym rywalem aniżeli kilka lat temu, kiedy bezskutecznie poszukiwali własnej tożsamości.

WIĘCEJ NA WESZŁO: 

Fot. Newspix

Urodzony w tym samym roku co Theo Hernandez i Lautaro Martinez. Miłośnik wszystkiego co włoskie i nacechowane emocjonalną otoczką. Takowej nie brakuje również w rodzinnym Poznaniu, gdzie od ponad dwudziestu lat obserwuje huśtawkę nastrojów lokalnego społeczeństwa. Zwolennik analitycznego spojrzenia na futbol, wyznający zasadę, że liczby nie kłamią. Podobno uważam, że najistotniejszą cnotą w dziennikarstwie i w życiu jest poznawanie drugiego człowieka, bo sporo można się od niego nauczyć. W wolnych chwilach sporo jeździ na rowerze. Ani minutę nie grał w Football Managera, bo coś musi zostawić sobie na emeryturę.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Komentarze

22 komentarzy

Loading...