Reklama

Znów byliśmy słabi, co najwyżej przeciętni. Nic nowego, nie ma co się złościć

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

13 października 2024, 12:50 • 4 min czytania 21 komentarzy

Chciałoby się z powodu tej porażki jakoś nadmiernie oburzyć. W końcu 1:3, PGE Narodowy, samobój, nie przystoi! Wysyłać Probierza w diabły, krytykować jednego, drugiego czy trzeciego piłkarza. I to nawet nie Oyedele, którego zostawmy ze względu na taryfę ulgową totalnego debiutanta. W meczu z Portugalczykami najbardziej zawiedli inni, chociaż… czy zasadne jest mówienie o zawodzie, skoro do pewnych „standardów” zdążyliśmy się już przyzwyczaić?

Znów byliśmy słabi, co najwyżej przeciętni. Nic nowego, nie ma co się złościć

No, może nie wszyscy, ale ja na pewno. Nie potrafię w kółko denerwować się na tych samych zawodników, na te same defekty, które w starciach z lepszymi rywalami niemal zawsze się objawiają. Nie chodzi o to, żeby przestać wierzyć w skok jakościowy, bo on w jakimś momencie pewnie nastąpi. Ale czy to będzie dziś, jutro, za miesiąc, za rok? Nie sądzę. Nie z piłkarzami pokroju Bednarka, Walukiewicza czy Dawidowicza, nie bez „szóstki” z prawdziwego zdarzenia, nie przeciętnymi graczami w skali danej ligi czy zespołu.

Owszem, mamy mocne punkty, ale zawsze je mieliśmy i to nie zmienia wiele o tyle, że zakopaliśmy się na półce średnich reprezentacji przez tonę mułu. Mułu, czytaj: piłkarzy, których musimy wystawiać z braku laku, żeby obsadzili konkretne pozycje, ale bez przekonania, że są gwarancją solidności na przykład na tle Chorwatów, Szwajcarów, Holendrów czy Portugalczyków. Kiedy przychodzi co do czego, są negatywnie weryfikowani, tak jak są w piłce klubowej, bo przecież nie grają w Lidze Europy czy Lidze Mistrzów, najczęściej do tego nie będąc wiodącymi postaciami.

W przypadku reprezentacji Polski – przynajmniej moim zdaniem – wysokość jej potencjału zawsze trzeba było mierzyć przez spojrzenie na role w klubie. Czy ktoś jest ważny dla zespołu, czy jest w nim liderem, czy jest piłkarzem proaktywnym, w jakim systemie funkcjonuje, jakie są wobec niego wymagania, jaką odczuwa presję. Tylko przy garstce możemy jak z karabinu wystrzelić jedną pozytywną odpowiedzią za drugą. A wobec tego trudniejsza staje się budowa kadry pod względem taktyki, mentalności i panujących zasad na boisku.

Weźmy za przykład wysokie ustawienie linii obrony i pressing. Fajnie, że trener Probierz chce zbliżyć się rozwiązaniami do Barcelony Hansiego Flicka, ale w przeciwieństwie do niego ma piłkarzy w większości nieprzystosowanych do takiego środowiska. Na Estonię, Walię – okej, to jeszcze przejdzie. Ale nie na Portugalczyków, gdzie wszelkie nieskoordynowane luki działają na twoją niekorzyść mocniej niż zwykle. To lepsi piłkarze z większą sumą piłkarskiego IQ, która pozwala podejmować szybsze decyzje na boisku. Z takimi gośćmi Torino, Southampton czy Hellas (kluby nieprzypadkowe) dostają w papę średnio co dwa tygodnie.

Reklama

Tu nie trzeba akademickich dyskusji i rozpraw na długie godziny w programach, żeby dojść do odpowiedzi, dlaczego nie wyszło z Portugalią. W skali makro jesteśmy przeciętni, mamy takich, a nie innych piłkarzy, co ograniczałoby pole manewru nawet Pepowi Guardioli. Okej, mogłoby być minimalnie lepiej, a mogłoby być też minimalnie gorzej. Ale co do zasady poruszamy się w podobnej strefie ze zgrupowania na zgrupowanie, z roku na rok. Nie przeskoczymy swoich limitów bez pełnej ewolucji pokoleniowej i diametralnej zmiany statusu polskiego piłkarza w Europie, wśród których tylko nieliczni naprawdę coś znaczą.

Jesteśmy jak stara wyścigówka, którą można wysłać na mały tuning, oddać do lakiernika i wpuścić na tor z minimalnie lepszymi osiągami w fajniejszej szacie. Ale to nadal będzie wyścigówka, która tylko w wyjątkowych przypadkach zrówna się na mecie z najnowszymi modelami.

Mierzmy wysoko, miejmy nadzieję na lepszą przyszłość dla reprezentacji Polski, a jednocześnie pozostańmy realistami. Nie ma dramatu, po wczoraj należy wręcz powiedzieć „dzień jak co dzień”. Nie, żeby od razu wyzywać piłkarzy od dziadów, bo do tego trzeba skrajnych okoliczności. Portugalia jest z innej ligi, a my nie sprawiliśmy ogromnej niespodzianki – okej, nic się nie stało, idziemy dalej. Sami sobie odpowiedzcie, czy warto denerwować się ciągle z tego samego powodu? Czy warto ponosić się frustracji, licząc na inny wynik znanego już wcześniej równania?

WIĘCEJ O MECZU POLSKA – PORTUGALIA:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Komentarze

21 komentarzy

Loading...