Reklama

Czy Polakom wypada robić „siuu”?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

13 października 2024, 13:29 • 4 min czytania 41 komentarzy

Cristiano Ronaldo strzelił nam wczoraj gola, a część kibiców postanowiła to uczcić słyszalnym dość dobrze klasycznym „siuu”, kiedy gwiazdor wykonuje cieszynkę po swoim trafieniu. Z tego powodu trwa internetowa awantura – część osób chciałaby odbierać obywatelstwo fetującym, część uważa, że to nic dziwnego. I kto ma rację?

Czy Polakom wypada robić „siuu”?

Cholera wie.

Dokładnie, „cholera wie”, bo to jedna z tych kwestii, kiedy nie ma jednoznacznie dobrej odpowiedzi. To nie jest działanie matematyczne, kiedy dwa plus dwa równa się cztery, to nie jest ocena gry Dawidowicza, która musi być niska (jeśli ktoś miał włączony telewizor). To sprawa, nazwijmy to, wrażliwości każdego z osobna, gdyż każdy może sobie odpowiedzieć w duchu, albo i na głos, na pytanie, czy się tym przejmuje, czy ma to w dupie.

Bo fetujący powiedzą – kochamy Cristiano. Uważamy go za herosa futbolu, widzieliśmy go na żywo pewnie ostatni raz (niektórzy pierwszy i ostatni), on w nas zaszczepił futbol. Co więcej – kupiliśmy bilety właśnie z jego powodu. Gdyby przyjechał ktoś inny, nie byłoby nas na Narodowym, daleko nie trzeba szukać, na Chorwację już nie idziemy. A z obecną kadrą co nas łączy? Tylko ten sam paszport, nie utożsamiamy się z tą ekipą, przez ostatnie lata nie dała nam ku temu pół powodu. Przegrała, to przegrała, często przegrywa, a tu jeszcze w meczu o nikłej stawce.

Goniący fetujących zaś stwierdzą – gramy u siebie, a wy cieszycie się z gola rywala, przecież to niepoważne. Powinniście skupiać się na wspieraniu naszych, a jeśli przyszliście na Cristiano, to powinniście siedzieć w sektorze gości.

Reklama

I tak, więcej linijek argumentów po pierwszej stronie świadczy o tym, że wyżej podpisanemu bliżej do tego stanowiska, ale to żadna prawda objawiona. Zrozumieć można jednych i drugich, naprawdę nie trzeba bezmyślnie zapisywać się do konkretnego obozu.

Co natomiast powinno być dla wszystkich jasne i tu już można być stanowczym, że – patrząc szerzej – oczekiwanie na meczach kadry fanatycznego dopingu rodem ze stadionów ligowych jest po prostu niezrozumiałe. Jeśli ktoś chce czekać na dni, kiedy Narodowy będzie zachęcał reprezentację, żeby „strzeliła kurwom gola”, a „chuj ma wstawać i nie udawać”, to równie dobrze może czekać na Korwina wstępującego do SLD.

To się nie wydarzy.

Na Narodowy idą ludzie, którzy chcą obejrzeć mecz. I tyle. Płacą, wchodzą, jedzą kiełbasę, może wstaną jak idzie meksykańska fala, a może akurat im się nie będzie chciało. No i co zrobicie? Nic. Nie dla każdego mecz to świetna okazja, by sobie pokrzyczeć, pomachać racami, pokazać, że nasza drużyna ponad wszystko, albo –  idąc skrajniej – ukraść flagę, powyzywać, kogoś walnąć w łeb.

Reklama

To jest kompletnie inny świat. Świat ludzi, którzy po pracy, z rodzinami, idą popatrzeć na Lewandowskiego, Cristiano, Modricia. A niekoniecznie świat skrajnych emocji. Fanatyków w piłce jest ostatecznie mniej niż zwykłych fanów tego czy tamtego klubu, tego czy tamtego piłkarza.

Wracając – można się zastanawiać, czy radość z gola przeciwnika (nawet tak wyjątkowego przeciwnika) to przesada, aczkolwiek po pierwsze wracamy do początku, po drugie zdarzało się to przecież i na meczach ligowych.

Zresztą: gdyby ten zespół był jakiś, gdyby dawał show, budził pozytywne emocje, grał jak równy z równym z kolejnymi zespołami, a nie przegrywał bez historii, remisował z Mołdawią, męczył Wyspy Owcze, pewnie i doping wyglądałby troszkę (troszkę!) lepiej. Pewnie nawet skrajny Janusz podniósłby się raz czy dwa z krzesełka. A dziś? Nie ma emocji, drużyna jest w najlepszym razie w budowie, w najgorszym – w rozsypce.

Od pikników wymaga się więcej, kiedy sam obiekt dopingu jest piknikowy.

Natomiast nawet przy serii dobrych wyników kotła na Narodowym nie będzie. Nie pomoże PZPN organizując doping, nie pomoże narzekanie. Większość zdecydowała – mecz kadry to relaks, nie sprawa na śmierć i życie.

Jeśli ktoś chce to zmienić, musi zbudować nową większość.

WIĘCEJ O MECZU POLSKA – PORTUGALIA:

Fot. Newspix

 

 

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

41 komentarzy

Loading...