Reklama

Szefostwo w obronie i byk w środku. Oceniamy legionistów [NOTY]

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

03 października 2024, 21:59 • 5 min czytania 44 komentarzy

Legia rzetelna, odpowiedzialna, rozsądna i… zwycięska! Właśnie taką drużynę oglądaliśmy dziś przy Łazienkowskiej i było to całkiem przyjemne doświadczenie. Równie miłym obowiązkiem jest wystawienie podopiecznym Goncalo Feio not (w skali 1-10). „Wojskowi” funkcjonowali dziś bardzo dobrze jako organizm, w którym każdy wywiązywał się ze swojej roli. Nikt przesadnie nie odstawał, ale kilku zawodników zasługuje na szczególne wyróżnienie, między innymi: Steve Kapaudi, Ruben Vinagre czy Maxi Oyedele.

Szefostwo w obronie i byk w środku. Oceniamy legionistów [NOTY]

Kacper Tobiasz (6)

Czyste konto mówi wiele, ale nie wszystko. Jeśli ktoś nie oglądał meczu, mógłby pomyśleć, że Tobiasz musiał dziś dwoić się i troić. Nic z tych rzeczy. Wystarczyło, że robił swoje. Pewnie złapał, co musiał złapać i dobrze się ustawiał, dzięki czemu bez problemów obronił strzał Pablo Fornalsa z kilku metrów. Było to jedno z trzech celnych uderzeń w wykonaniu piłkarzy Betisu.

Paweł Wszołek (6)

Widać, że wciąż uczy się gry w nowej roli, czyli jako typowy prawy obrońca. Kilka razy zerwał się do akcji, do których przyzwyczaił jako wahadłowy. Między innymi około 20. minuty, gdy bez problemów wyprzedził Mendy’ego i wywalczył rzut rożny, po którym padła bramka. Zazwyczaj nadążał również z tyłu, nawet wówczas, gdy na boisku zameldował się Abde Ezzalzouli. Wszołek miał z Marokańczykiem ciężary, ale ostatecznie wytrzymał.

Radovan Pankov (7)

Fakt, że Kacper Tobiasz nie miał dziś przesadnie dużo roboty, jest ogromną zasługą defensorów Legii – w tym oczywiście Pankova. Serb dobrze wszedł w mecz. Jego pewne interwencje z pierwszych minut pozytywnie nakręciły kolegów z linii obrony. Gdy w samej końcówce brakowało sił Wszołkowi, Pankov – do spółki z Arturem Jędrzejczykiem – znakomicie zabezpieczali prawą stronę. Naprawdę solidny występ.

Steve Kapaudi (8)

Pankov był dziś bardzo dobry, ale Kapaudi jeszcze lepszy. Pewny punkt defensywy, a i w ofensywie wykonał robotę za Tomasa Pekharta. Podczas akcji bramkowej przypilnował linii, nie spalił i idealnie wyskoczył do „ciasteczka” posłanego przez Rubena Vinagre. Zresztą nie tylko przy okazji stałych fragmentów gry potrafił wyczuć moment, w którym warto byłoby przenieść się w pole karne rywali. Szef.

Reklama

Ruben Vinagre (7)

Od samego początku widać było, że jest w świetnej dyspozycji. Napędzał akcje legionistów i miał luz, którego kwintesencją było zagranie piętą „w ciemno” do wbiegającego w pole karne Bartosza Kapustki. No i wiadomo, nóżka ustawiona perfekcyjnie, co udowodnił przy wrzutce, po której padł gol. Kapuadi jedynie musnął piłkę zmierzającą wprost do bramki.

Kacper Chodyna (5)

Generalnie prawa strona Legii funkcjonowała dziś lepiej niż lewa. Duża w tym zasługa udanej współpracy tria: Chodyna, Kapustka, Wszołek. Przy czym były zawodnik Zagłębia Lubin był z wymienionej trójki najsłabszy. Angażował się w kombinacyjną grę, ale brakowało mu precyzji – jak choćby na początku drugiej połowy, kiedy dostał świetne podanie za linię obrony i miał sporo czasu, żeby zagrać w pole karne, a kompletnie przeciągnął wrzutkę. Często zatrzymywany przez trzymetrowego Mendy’ego. Trochę brakowało mu również w defensywie. Kilka razy musiał wysłuchać pretensji ze strony harującego za dwóch Wszołka.

Maxi Oyedele (7)

Momentami był dziś potężny jak byk z przedmeczowej oprawy kibiców Legii. Bardzo skoncentrowany, spokojny i pewny. Nie panikował. Nawet, jeśli popełnił błąd, szybko go naprawiał. Zaliczył kilka kluczowych odbiorów, po których – co szczególnie imponowało – szukał dokładnego wyprowadzenia piłki. Najczęściej do przodu, niekoniecznie najłatwiejszego. Bardziej przypominał 29-latka z doświadczeniem w Premier League niż 19-latka z drużyn młodzieżowych.

Bartosz Kapustka (7)

Bardzo aktywny od samego początku. Szukał gry, imponował spokojem i dokładnością. Brał udział przy krótkim rozegraniu rzutu rożnego, po którym padł gol, a wcześniej posłał świetną piłkę do Wszołka, dzięki czemu korner w ogóle był. Pracował nie tylko z przodu. Zanotował kilka ważnych przechwytów. Był po prostu wszędzie.

Luquinhas (4)

To nie był jego dzień. Dużo biegał, zamieniał się pozycjami (co generalnie cechowało dziś legionistów), dawał sygnał do pressingu, ale równocześnie przegrywał pojedynki i często tracił piłkę. Brakowało mu dziś dokładności i błysku. Jeden z pierwszych do ściągnięcia, co Feio zauważył.

Ryoya Morishita (4)

Próbował szukać gry, ale gdy już znalazł, raził chaosem. Bywał nonszalancki. W pierwszej połowie zaliczał sporo strat i popełniał proste błędy. Zagrał ręką, gdy piłka niespodziewanie trafiła do niego w polu karnym. Nie wykorzystał też dobrego podania od Jean-Pierre’a Nsame. Gdyby skierował piłkę do siatki, byłoby po meczu. Jednak warto dodać, że im bliżej końca, tym był lepszy.

Reklama

Tomas Pekhart (4)

Sporo się cofał, próbował odbierać futbolówkę w okolicach środkowego koła, co warto docenić. Do jego zadań należało też zbieranie piłek po długich zagraniach od Tobiasza. Pojedynki wygrywał, ale przy tym często faulował albo później podawał niedokładnie. Przed szansą na zdobycie bramki nie stanął. Był pierwszym zmienionym zawodnikiem (razem z Luquinhasem). 

Rafał Augustyniak (6)

Zmienił Luquinhasa, ale wszedł na murawę z zadaniami defensywnymi. Co nie znaczy, że nie zaszalał z przodu. W 82. minucie oszukał Marca Rocę, jak siedmioletniego Mareczka i oddał bardzo dobry strzał. Goście mieli dużo szczęścia (rykoszet) i Adriana w bramce, który dzięki znakomitemu refleksowi odbił piłkę za linię końcową.

Jean-Pierre Nsame (5)

Goncalo Feio udzielił przebaczenia i przywrócił Kameruńczyka do kadry. Chwilę po wejściu na murawę, napastnik ruszył z kontrą do spółki z Oyedele. Dostał podanie od 19-latka i całkiem nieźle zagrał do wbiegającego na długi słupek Morishity, który jednak nie wykorzystał tej okazji. Sam również miał szansę na zdobycie bramki, ale tym razem nie wykorzystał podania od Japończyka.

Jurgen Celhaka, Marc Gual i Artur Jędrzejczyk (bez noty)

Grali za krótko.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. FotoPyK

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

44 komentarzy

Loading...