W lutym tego roku Maximillian Oyedele stracił zaufanie trenera w czwartoligowym Forest Green, przez co jego wypożyczenie z Manchesteru United zostało skrócone. We wrześniu tego roku Oyedele po dwóch meczach w Legii Warszawa otrzymał powołanie do dorosłej reprezentacji Polski. Te dwa fakty najlepiej pokazują, jak wiele w bardzo krótkim czasie wydarzyło się w życiu 19-letniego pomocnika. Po rozegraniu tysiąca minut w seniorskim futbolu urodzony w Anglii syn Polki i Nigeryjczyka osiągnął cel, do którego wielu dąży latami i nie zawsze im się udaje. Skoro ktoś pisze taką historię, warto lepiej go poznać.
Jeżeli wrześniowe zaproszenie na zgrupowanie kadry dla Mateusza Kowalczyka z GKS-u Katowice było zaskoczeniem, to powołaniem Oyedele Michał Probierz po prostu zaszokował opinię publiczną. Ledwie kilkadziesiąt godzin wcześniej chłopak rozegrał swój pierwszy mecz w pierwszym składzie na poważnym poziomie w dorosłym futbolu – co by nie mówić o Ekstraklasie, czwarta i piąta liga angielska to jednak niższa półka – i już będzie trenował z Lewandowskim czy Zielińskim. A może nawet doczeka debiutu.
Nikt nie mógł przewidzieć tak gwałtownego obrotu wydarzeń, choć niektórzy spodziewali się takich zaszczytów dla niego w kolejnych latach.
– Od razu było widać, że to będzie kadrowicz – przekonuje Szczepan Mucha z Piasta Gliwice, który wielokrotnie dzielił szatnię z Oyedele podczas zgrupowań młodzieżówek.
– Jasne, że byłem zaskoczony, ale ma on potencjał, żeby na dłużej zagościć w reprezentacji. Widać było to na treningach, teraz pokazał to w meczach. Grając z Górnikiem przy pełnych trybunach należał do najlepszych na boisku, co potwierdziło, że mentalnie jest przygotowany – mówi nam Patryk Kun, klubowy kolega Oyedele z Legii.
– Widziałem powołania na U-20, w których zostałem uwzględniony i Maxi też był, więc sądziłem, że zobaczymy się teraz na zgrupowaniu młodzieżówki. Czy jestem zaskoczony? Trochę się już przyzwyczaiłem, że przy każdych powołaniach mamy 1-2 niespodzianki. Maxi z pewnością taką jest – komentuje Aleksander Buksa. Napastnik Górnika Zabrze miał z nim styczność podczas treningów i meczów kadry U-19.
– Sam fakt, że przyszedł z Manchesteru United o czymś świadczy. Tam nikogo z przypadku nie biorą, musiał mieć określony potencjał – uważa Kun.
– Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, jaka selekcja jest w Manchesterze United i jak trudno się tam utrzymać w danych grupach rocznikowych. Jeżeli ktoś przez to przechodzi, lepszej rekomendacji nie potrzebuje – wtóruje mu Marcin Brosz, który niejako wprowadzał tego zawodnika do polskiego futbolu, stawiając na niego w reprezentacji U-19.
Oyedele do szkółki MU trafił w wieku ośmiu lat, a opuścił ją dopiero tego lata. Przeszedł przez wszystkie szczeble szkoleniowe, rozegrał blisko 70 oficjalnych meczów w drużynach młodzieżowych, ale nie doczekał najważniejszego: debiutu w pierwszym zespole „Czerwonych Diabłów”. Choćby na minutę w jakimś Carabao Cup. Nie udało się. Poprzestał na występach w sparingach, tych podczas ostatnich letnich przygotowań zaliczył aż pięć. Brakowało jednak perspektyw na coś więcej, dlatego zdecydował się na przenosiny do Polski, z którą jest mocno związany, bo jego mama to Polka, on sam już od dwóch lat reprezentował biało-czerwone barwy na szczeblu juniorskim.
Nie mówimy zatem o żadnym farbowanym lisie czy chłodnym koniunkturaliście. Mimo że mógłby też grać dla Anglii lub Nigerii, Oyedele w 2022 roku przyjął powołanie od Marcina Brosza do reprezentacji U-19.
– Pamiętam nasze pierwsze zgrupowanie, w Szwajcarii. Maxi przyjechał z poważną kontuzją mięśnia, a i tak chciał grać. Był w treningu i dopiero po któryś zajęciach przyznał się, że w ostatnim meczu w klubie naciągnął mięsień. Tak mu zależało na grze w naszej reprezentacji. Maxi nigdy nie unikał przylotów, zawsze utożsamiał się z drużyną, chciał zobaczyć, jak pracujemy i czego od niego oczekujemy. To było moje pierwsze wrażenie, bardzo istotne – wspomina Brosz.
– To chłopak świadomy, który wie, czego chce. Ale nie zapominajmy, że to nadal bardzo młody człowiek, który wciąż się kształtuje. Jego kariera mocno przyspieszyła, przez wiele lat przygotowywał się do przejścia z grup młodzieżowych Manchesteru do piłki zawodowej. Podświadomie jest gotowy, ale najbliższy czas na pewno nie będzie dla niego łatwy – dodaje obecny trener Bruk-Betu Termaliki Nieciecza.
Później były też mecze w U-20 i U-21. Swoją drogą: we wrześniu pomocnik Legii nie zagrał w najstarszej z młodzieżówek, tylko w zespole do lat 20 prowadzonym przez Miłosza Stępińskiego. Dla drużyny U-21 wystąpił trzy razy w poprzednim roku, z czego dwukrotnie jeszcze u Michała Probierza. Selekcjoner zna go doskonale, więc przynajmniej wiemy, że powołania nie opierał teraz na podstawie jednego spotkania z Górnikiem.
Marcin Brosz uważa, że doświadczenie zebrane w młodzieżówkach wydatnie pomogło Oyedele w rozwoju. I nie tylko jemu.
– Na przykładzie tych chłopaków mogłem zobaczyć, co daje rywalizacja z najlepszymi w swojej kategorii wiekowej czy bycie na mistrzostwach Europy i walka o medale. To jest klucz – nie gra kontrolna, nie wygranie meczu, który nie ma konsekwencji. Na mistrzostwach grasz 90 minut i powtórki nie będzie. Widziałem, jak ci chłopcy się zmieniają. Jeżeli mierzymy się z Niemcami, Portugalią i Włochami – mistrzami Europy – i gramy z nimi jak równy z równym, sami po meczu czując, że graliśmy dobrze, bo wygrywaliśmy pojedynki, dobrze funkcjonowaliśmy jako formacja i cały zespół, to jest to niezwykle budujące na przyszłość. Maxi też tego doświadczył i jest gotowy, żeby wykonać kolejny krok. Nie traktujmy go jednak, jakby miał już 30 czy 40 meczów w reprezentacji – apeluje były szkoleniowiec Górnika Zabrze.
– Na młodzieżowym EURO w 2023 roku zajęliśmy piąte miejsce, a wszyscy wiedzieliśmy, że mogliśmy osiągnąć więcej. Jednym z powodów był brak Maxiego, który pojechał już wtedy na tournee z Manchesterem. Był naszym brakującym ogniwem, zwłaszcza w meczu z Włochami. Nie mieliśmy innego zawodnika o takiej charakterystyce – nie ukrywa Brosz.
No właśnie, jakiej charakterystyce? Mówimy o zawodniku zewsząd chwalonym, warto zatem zagłębić się w jego piłkarski profil.
– Uważam, że przede wszystkim jest bardzo dobry technicznie i w grze 1 na 1. Mądrze się ustawia. To inteligentny zawodnik, wizję gry ma na bardzo wysokim poziomie. Do tego jest silny fizycznie – ocenia Szczepan Mucha.
Patryk Kun: – Mimo młodego wieku, widać u niego dojrzałość w grze. Nie ma kalkulacji czy niepotrzebnych obaw, żeby wejść w drybling i zrobić przewagę. Umie podjąć optymalną decyzję w optymalnym momencie, a jeśli popełni błąd, nie zraża się, nie traci koncentracji i dalej jest w grze.
Aleksander Buksa: – Dobrze wygląda fizycznie, szczególnie motorycznie, do tego zaawansowana technika. Nie boi się wziąć piłki w okolicach koła środkowego i napędzić akcji. Robi to też dobrze właśnie w aspekcie motorycznym, przyspiesza grę całego zespołu. Nie graliśmy wiele, ale często widziałem u niego takie zachowania.
Marcin Brosz: – Obserwowaliśmy go długo. W Manchesterze United stosowano model kształcenia, według którego zawodnicy mieli być wszechstronni, poznawać grę na różnych pozycjach i zacząć je rozumieć. U nas Maxi wystąpił na „szóstce”, ale w Manchesterze ustawiano go wyżej w środku lub na skrzydle. I u nas potem też różnie wykorzystywaliśmy jego atuty.
Jako że pod wodzą Brosza Oyedele rozegrał dziesięć meczów w kadrach juniorskich, jest on w stanie podać najwięcej szczegółów dotyczących jego gry.
– Potrafi nie tylko odbierać piłkę, ale ma również bardzo dobre pierwsze podanie, często szuka podań otwierających. Posiada również cechę, która zawsze jest wyróżniająca w piłce młodzieżowej: świetnie reguluje tempo gry, wie, że nie zawsze za wszelką cenę trzeba grać jedną stroną. Odpowiednie zachowanie w momencie przejścia z obrony do ataku to generalnie chyba najtrudniejsza rzecz w piłce, a on to ma. Wie, kiedy i jak zmienić stronę i umie to wykonać, potrafi wziąć na siebie ciężar gry – nawet w bardzo trudnych sytuacjach – i wyciągnąć maksimum z danej akcji, wyczuć, co będzie najkorzystniejszym rozwiązaniem. Tą cechą od początku zdecydowanie się wybijał – tłumaczy Brosz.
– Jest już ukształtowanym piłkarzem. Do pełnego rozwoju brakuje mu już tylko regularnego grania w piłce seniorskiej – wtrąca Patryk Kun.
I dodaje: – Ma fajny mental. Jest pewny swego, zna swoją wartość, ale nie jest to buńczuczne i ogranicza się do boiska. Gdy nie grał i musiał czekać na szansę, nie okazywał niezadowolenia, tylko cały czas pracował z takim samym zaangażowaniem. A jak już szansę dostał, w pełni ją wykorzystał.
Komplementy z jednej strony, komplementy z drugiej. Aż chciałoby się zapytać o jakieś wady i niedoskonałości Oyedele, ale nasi rozmówcy mają problem, żeby wskazać coś ewidentnego.
– Nie rzuciło mi się w oczy, żeby w czymś odstawał od kolegów czy od rywali podczas meczu. Trudno znaleźć u niego jakiś ewidentnie słaby punkt – przyznaje Aleksander Buksa.
– Niedawno rozmawiałem z Antonim Piechniczkiem i chyba się nie obrazi, jeśli go zacytuję: „Nie ma rzeczy, których nie można się nauczyć, ale musisz się cały czas rozwijać” – powiedział. Dotyczy to każdego. Maxi jest przygotowany, ma znakomitą bazę, jednak to dopiero początek. Będą mu się przytrafiały błędy, trzeba dać mu pole do ich popełniania. W przypadku zawodnika ukształtowanego możemy określić, jak on zagra, umieścić go w pewnych ramach. U młodego piłkarza te wahania mogą być większe. Najfajniejsze u tych chłopaków jest to, że zawsze są w stanie zaskoczyć na plus. U nich nie ma sufitu – nieco filozoficznie podchodzi do tego tematu Marcin Brosz.
Jako że Oyedele stał się właśnie dorosłym reprezentantem Polski, wielu będzie zaciekawionych, jak u niego z językiem polskim. Cóż, do rewelacji daleko, ale tragedii też nie ma.
– Na tamten moment, czyli jesienią ubiegłego roku, operował podstawowym polskim. Na pewno łatwiej było się z nim dogadać po angielsku – nie kryje Aleksander Buksa. – Widział, że z naszej strony nie ma problemu komunikacyjnego, raczej wszyscy dobrze mówili po angielsku, więc nie był zablokowany na starcie.
– Na zgrupowaniach dobrze się odnajdywał. Coś tam po polsku powie, a my z nim normalnie rozmawialiśmy po angielsku, więc nie było bariery komunikacyjnej. Normalnie z nami funkcjonował. Na początku mocniej trzymał z kilkoma innymi chłopakami wychowanymi w Anglii, ale z czasem już z każdym pogadał – wspomina Szczepan Mucha.
Patryk Kun: – Komunikacja z nim jest „mieszana”. Po polsku wszystko rozumie i czasami coś powie, woli jednak rozmawiać po angielsku. To otwarty chłopak, choć nie zalicza się do tych, którzy są w szatni najgłośniejsi i intonują przyśpiewki.
Marcin Brosz: – Wiadomo, że jeśli ktoś wychowywał się na Wyspach, językowo jest u niego inaczej, ale Maxi chciał się rozwijać w polskim, nie unikał mówienia i robił postępy. To samo Junior Sangou.
Przychodząc do Legii Oyedele powitalnego wywiadu udzielił po angielsku. Jeśli jednak faktycznie nie przestaje uczyć się polskiego, pierwsze rozmowy w naszym języku są kwestią czasu.
Tak naprawdę niemal wszystko, co o nim wiemy dotyczy niedzielnego meczu z Górnikiem Zabrze. Pokazał się w nim z bardzo dobrej strony, dostał od nas najwyższą notę obok Vinagre i strzelca gola Pankova, ale to nadal jedno spotkanie. Tydzień wcześniej wszedł na 22 minuty w Szczecinie. I na tym koniec. Cały jego wcześniejszy dorobek w piłce seniorskiej to 12 meczów i 4 gole na piątym poziomie w Anglii dla Altrincham oraz cztery spotkania w League Two zimą tego roku dla Forest Green.
O ile w Altrincham go chwalono, o tyle na czwartej lidze angielskiej się sparzył. Znajdziemy tu pewne okoliczności łagodzące. Troy Deeney, który chciał młodzieżowego reprezentanta Polski, został zwolniony… dzień po ogłoszeniu jego wypożyczenia. Mimo wszystko jednak na tak niskim poziomie wypadałoby do siebie przekonać każdego, ktokolwiek byłby trenerem. Tymczasem następca Deeneya, Steve Cotterill nigdy mocniej nie zaufał Oyedele. Cztery razy wpuścił go z ławki i to wszystko. W ostatnim występie nowy pomocnik Legii wszedł od razu po przerwie i mimo to został zdjęty w 80. minucie.
Cotterill po spotkaniu głośno mówił o swoich zastrzeżeniach względem tego zawodnika. – Musi zrobić o wiele więcej, żeby znaleźć się w wyjściowym składzie. Nie czułem, aby w drugiej połowie wykazał się wystarczającą produktywnością – mówił były menedżer Portsmouth, Nottingham i Birmingham.
Z drugiej strony, Cotterill jest specyficzną postacią. Swego czasu w Nottingham różne przejścia miał z nim Radosław Majewski. – (…) Był też Steve Cotterill w Forest. Przez dwa miesiące dał mi piętnaście, dwadzieścia, może trzydzieści minut, w końcu z Crystal Palace strzeliłem hat-tricka, a on w gazetach się chwalił, że trzymał mnie specjalnie na ten moment. Mówię: „Kurwa, gdzie?!”. Wszyscy widzieli, że na treningach traktował mnie jak flaka – niedawno opowiadał nam były kadrowicz.
W każdym razie, przygoda Oyedele z Forest Green po tamtym przedwczesnym zejściu szybko się zakończyła. Wypożyczenie zostało skrócone i wrócił do Manchesteru United, dogrywając sezon w drużynie młodzieżowej. 22 sierpnia ogłoszono jego transfer do Legii.
Michał Probierz zaszalał, a patrząc na to, jak krótki żywot w reprezentacji mają u niego zawodnicy z zaskakujących powołań (Patryk Peda, Mateusz Kowalczyk, Patryk Dziczek) uzasadnione są obawy, że z Maxim Oyedele – przynajmniej na razie – będzie podobnie. Zawsze jednak można mieć nadzieję, że to jeden z tych przypadków, gdy błyskawiczne powołanie oznaczało początek piękniejszej historii. Leo Beenhakker dał zadebiutować Grzegorzowi Krychowiakowi, zanim ten wybił się ponad rezerwy Girondins Bordeaux. Nicola Zalewski zagrał u Paulo Sousy po dwóch wejściach z ławki w Romie.
Są punkty odniesienia, choć nadal z tyłu głowy tli się pytanie, czy to wszystko nie dzieje się za wcześnie i nie przyszło Oyedele za łatwo.
– Myślę, że trener Probierz powołując go jest świadomy swojej decyzji i na pewno dobrze ją przemyślał. Nie mówimy o pochopnych ruchach. Takie powołanie to ogromny impuls dla młodych, bo widzą, że ich praca jest zauważana i doceniana. Grunt, żeby się nie zatrzymywać – uspokaja Marcin Brosz.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Oyedele tylko do treningu? Możemy się mocno zdziwić
- Tak wygląda desperacja? Nie krytykujmy Probierza za to, że szuka [KOMENTARZ]
Fot. FotoPyK/Newspix