Piotr Stokowiec w rozmowie z „TVP Sport” stwierdził, że jest zbyt młody, by kończyć trenerską karierę. 52-latek uważa, że przed nim jeszcze sporo wyzwań.
Ostatnim miejscem pracy byłego szkoleniowca m.in. Polonii Warszawa, Lechii Gdańsk czy Zagłębia Lubin był ŁKS Łódź, z którego został zwolniony w lutym bieżącego roku. Stokowiec w Łódzkim Klubie Sportowym zanotował… trzy remisy i siedem porażek w 10 meczach.
– Życie to są wyzwania. Być może zbyt pochopnie podjąłem decyzję, ale pomyślałem, że skoro wcześniej udało mi się poukładać i pozbierać Zagłębie oraz Lechię, to tego samego dokonam w Łodzi. Idąc do ŁKS-u nie kalkulowałem, ale też chyba przeceniłem potencjał klubu i drużyny. Sądziłem, że dam radę. Wszedłem w trudny projekt. Dużo mówi fakt, że 80 procent zawodników z tamtego okresu już opuściło klub. Trudno mnie oceniać przez pryzmat dziesięciu meczów i kilku miesięcy, ale nie chowam głowy w piasek. Umówiliśmy się na krótki projekt, do końca sezonu, a wyszedł jeszcze krótszy. Uważam, że w dłuższej perspektywie byłbym w stanie odbudować zespół. Jestem trenerem długodystansowym, nie patrzmy na moją karierę wyłącznie przez pryzmat pracy w Łodzi, bo to byłoby niesprawiedliwe – zwraca uwagę Piotr Stokowiec.
Kadencja w ŁKS-ie Łódź była bardzo słaba, ale to nie tak, że doświadczony szkoleniowiec nie ma na koncie żadnych trenerskich sukcesów – z Lechią Gdańsk wywalczył Puchar Polski i Superpuchar Polski, a z Zagłębiem Lubin awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej.
– Jestem za młody, żeby odcinać kupony i chełpić się sukcesami – w maju skończyłem 52 lata. Jeszcze wiele pracy i wyzwań przede mną, wyciągam wnioski z popełnionych błędów – uważa Stokowiec.
Co zmieniłby Piotr Stokowiec, gdyby mógł cofnąć czas?
– Zawsze trzeba być sobą, reagować tak jak serce podpowiada. W ostatnim czasie uległem presji, trochę zmiękczyłem swoje żelazne zasady. Z powodu kompromisów i braku konsekwencji, zachwiała się moja skuteczność. Uchodzę za trenera z silną ręką. Szkoleniowiec powinien w pewien sposób być demokratą, a czasem autokratą. Na przykład, wchodząc do szatni Lechii, musiałem być takim dyktatorem – to było trudne środowisko, piłkarze z wielkim ego. Ale sobie poradziłem. Lubię zawodników nieoczywistych, czasem krnąbrnych, ale pod jednym warunkiem: że wiosłują w tę samą stronę co drużyna – tłumaczy.
– Dostrzegam drugą rzecz, którą bym zmienił: w niektórych momentach pracowałem za ciężko, przepracowywałem się, niepotrzebnie zużywałem energię. Mam tendencje do pracy ponad miarę – teraz widzę, że metoda im więcej tym lepiej nie zawsze się sprawdza. Robota pochłaniała mnie bez reszty. A trener musi być wypoczęty aby mieć w sobie ogień i pasję – dodał.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Piotr Stokowiec nie jest już trenerem ŁKS-u. Klub ogłosił następcę
- Stokowiec w ŁKS-ie to trzecia najgorsza kadencja w historii Ekstraklasy
Fot. FotoPyK