Starcie Miedzi z Rakowem już przed pierwszym gwizdkiem było bardzo ciekawe. Ba, właściwie nie samo starcie, tylko pewna grupa punktów wspólnych, które można było odnotować w ostatnich latach. Dość powiedzieć, że oba kluby mają prywatnych właścicieli, którzy cenią się i lubią. Choć to temat rzadko podkreślany w mediach, ta relacja była kluczowa choćby przy kilku transferach, a pewnie jeszcze nie raz przyda się obu stronom. No, może nie dziś, nie jutro, bo w Częstochowie będą musieli przełknąć smak kompromitującej porażki po rzutach karnych.
Historia pewnej relacji – Miedź utarła nosa dobrym kolegom z Częstochowy
Patrząc tylko na składy meczowe Rakowa i Miedzi, dało się wyciągnąć kilka ciekawostek zza kulis. Taki Adnan Kovacević, świeżo upieczony piłkarz Miedzi i ostatnio jeden z piłkarzy kolejki w 1. lidze, nie tak dawno prezentował barwy „Medalików”. W Częstochowie poszli Bośniakowi na rękę w kwestii wypłacenia sporej części pozostałego kontraktu, kiedy zobaczyli, że Miedź przejawia silne zainteresowanie niechcianym tam obrońcą. Gdyby nie dobra wola władz Rakowa, sprawa byłaby bardziej skomplikowana.
Idąc dalej, mamy Iwo Kaczmarskiego, którego Raków wykupił z Korony w 2021 roku za 350 tys. euro, a potem oddał do Empoli za dwa razy tyle. Stamtąd, w ramach dwusezonowego wypożyczenia z opcją wykupu, 20-latek trafił do Miedzi. W Ekstraklasie pod batutą Marka Papszuna jako młodziutki nastolatek się nie odnalazł, ale próbuje coś udowodnić na niższym poziomie rozgrywkowym i idzie mu to całkiem dobrze.
Wiktor Bogacz i temat transferu do NY Red Bulls, pamiętacie? Informowaliśmy, że młody napastnik przejdzie za 2 mln euro do klubu MLS, ale w ostatniej chwili po testach medycznych zmienił decyzję. To piłkarz, który od wielu miesięcy jest na liście życzeń Rakowa, co zresztą podkreślił Wojciech Cygan w jednym z wywiadów. Trudno sobie wyobrazić, żeby częstochowianie wyłożyli akurat takie pieniądze, ale tak jak latem robili zakusy po 20-latka w ostatnich dniach okienka, tak też można się spodziewać, że powtórzą to w niedalekiej przyszłości.
Co więcej, właśnie z Miedzi Raków wykupił za ponad pół miliona euro 18-letniego Dawida Drachala. Potem dokupił też innego ex-legniczanina, Patryka Makucha. W Częstochowie chcieli go już w 2022 roku, ale polski napastnik wybrał wtedy Cracovię, a Miedź zainkasowała 0,5 mln euro. Żeby pozyskać go tego lata, Raków musiał zapłacić dwa razy więcej zgodnie z życzeniem Marka Papszuna.
Mało wątków? W poprzednim sezonie Raków wypożyczył Miedzi bramkarza, Jakuba Mądrzyka, który przeszedł pozytywną weryfikację na poziomie 1. ligi. Miedź w 2021 roku dogadała się też z Rakowem na przejęcie ówczesnego talentu, 17-letniego Mateusza Kaczmarka, któremu jednak później kariera się trochę rozjechała. No i był jeszcze temat piłkarza po drugiej stronie rzeki, Andrzeja Niewulisa, który przeszedł bezpośrednio z Rakowa do Miedzi zimą 2023 roku, żeby pomóc jej w utrzymaniu w Ekstraklasie, a potem został po spadku.
Podsumowując, tych biznesów i biznesików między Rakowem a Miedzią w ostatnich sezonach było więcej, niż w przypadku innych klubów. Dziś te dwie marki, podobne pod względem niezależności w zarządzaniu, mogły się ze sobą zmierzyć na zasadzie eliminacji. Rzecz jasna, mówimy o stronach, które często siadają do stołu i darzą się sympatią, więc raczej nie było mowy o niezdrowej napince. Ale warto wiedzieć, choćby w ramach ciekawostki, że istnieje taka nieoczywista relacja biznesowa na mapie polskich klubów z różnych szczebli.
0:0 przez 90 minut, bo Raków miał źle nastawione celowniki
Jeśli chodzi o sam mecz, cóż, nie spodziewaliśmy się fajerwerków. Raków ostatnio rozgromił Zagłębie Lubin, a Miedź przebiegła się po Ruchu Chorzów, ale naiwne byłoby myślenie, że obaj trenerzy wyjdą na siebie z otwartą przyłbicą. Właściwie w pierwszej połowie Miedź nie miała zbyt wiele do powiedzenia i nie przetestowała porządnie Mądrzyka. Okej, ekipa trenera Mamrota tworzyła jakieś akcje i miała strzały celne, ale wyglądały one jak uderzenie z dystansu Mioca – w środek, o mniejszym stopniu trudności. Z kolei goście mieli sobie wiele do zarzucenia, bo byli po prostu nieskuteczni. Sam Makuch miał dwie okazje – raz uderzył w obramowanie, a za drugim razem, szybkim strzałem spod kolana w polu karnym, wymierzył w bandy reklamowe. Swoje sytuacje mieli też Ameyaw i Amorim, ale też mieli słabo nastawione celowniki.
Ogółem tempo spotkania mogło zadowalać, ale raził brak jakości, gdy jedna czy druga drużyna wchodziła w pole karne rywala. Choćby Miedź, mając jeden ze swoich nielicznych wypadów pod bramkę Trelowskiego, zmarnowała bardzo dobrą okazję. Było klepu-klepu, Raków na chwilę zgłupiał, ale gdy trzeba było podać celnie na szuflę do Bogacza w polu bramkowym, Drzazga podał w złe tempo. Albo to Bogacz wbiegł za szybko, można dyskutować.
A o ile mniej mielibyśmy dyskusji, gdyby Diaz wykorzystał dobrą wrzutkę Otieno z 94. minuty (pod tym względem piłkarz Rakowa był dziś wyśmienity) i nie doszłoby do dogrywki. Kolumbijczyk strącił piłkę głową, ale obił aluminium tak jak Makuch w pierwszej połowie. Oczywiście nie była to stuprocentowa sytuacja, jednak nowy zawodnik „Medalików” z miejsca mógł stać się bohaterem.
Dogrywka bez historii, ale za to w rzutach karnych napisała ją Miedź
Patrząc na dogrywkę, mieliśmy momentami wrażenie, że to nawet nie jest piłka nożna. Ciężko się to oglądało, zwłaszcza ten konkurs na „najlepszą” wrzutkę Rakowa w pole karne. Podopieczni Marka Papszuna byli bezradni i przez kolejne pół godziny nie dostaliśmy odpowiedzi, jak w ogóle chcą dobrać się do skóry pierwszoligowca. To wszystko było nijakie, w jednym tempie, bez żadnego błysku. I chyba nie musimy dopowiadać, że po Miedzi tym bardziej nie było widać, jak chce zdążyć przed rzutami karnymi.
Nie, widocznie obie ekipy były nastawione zbyt asekuracyjnie, żeby skończyć 1/32 finału w 120 minut. W każdym razie sam fakt, że Raków, nawet Raków nie w najlepszym stanie, nie rozstrzygnął tego spotkania w normalny sposób, wiele o nim mówi. To nadal drużyna, która po powrocie Papszuna potrafi razić bezjajecznością.
Albo problemami ze wzrokiem. Tak jak Svarnas, który w pierwszej serii jedenastek widział światło bramki na piątym piętrze. Ale kilka serii później mógł odetchnąć, bo Trelowski wybronił strzał Hartherza. Ale zaraz, jednak nie! Bo następny po nim Carlos postanowił z kolei, że ustrzeli chłopców od podawania piłek. I takim oto sposobem Miedź, która pomyliła się o jeden raz mniej, sensacyjnie wyrzuciła Raków z Pucharu Polski.
Dadełło utarł nosa Świerczewskiemu. Pewnie to nie koniec dobrej relacji obu panów, ale na pewno w kolejnej partii szachów właściciel bogatszego klubu będzie grymasił, że w rozgrywkach tak dobrze opanowanych na wstępie wyrzucił go pierwszoligowiec. I to taki, który zwyczajnie bardziej wytrzymał ciśnienie, a nie dlatego, że był piłkarsko lepszy. Ot, tym razem wygrał pragmatyzm trenera Mamrota, który takim zwycięstwem na pewno mocno zapunktował w Legnicy.
Miedź Legnica – Raków Częstochowa 0:0, 4:3 w karnych
WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI:
- Piast eliminuje Hutnika po karnych. Niesamowite spotkanie w Krakowie!
- 20-letni bramkarz dał Koronie awans. Stal Mielec wyeliminowana z Pucharu Polski
Fot. Newspix