Reklama

Veni, vidi, Vinicius? Real górą, ale najadł się strachu

Antoni Figlewicz

Autor:Antoni Figlewicz

24 września 2024, 23:00 • 5 min czytania 2 komentarze

54 sekundy. Tyle potrzebował Vinicius Junior, by popisać się efektownym dryblingiem i wyłożyć piłkę do Lucasa Vasqueza. Akcja Brazylijczyka dała Królewskim prowadzenie, spokój i komfort. Nas zmusiła do przyglądania się głównie temu jednemu piłkarzowi, który zgodnie z najnowszymi doniesieniami mediów wyraźnie wysuwa się na czoło w wyścigu o Złotą Piłkę. A dziś przykuł naszą uwagę od samego początku spotkania z Deportivo Alaves. I przykuwa uwagę w ogóle.

Veni, vidi, Vinicius? Real górą, ale najadł się strachu

Dziś po raz kolejny mieliśmy okazję porównać go sobie z Bellinghamem czy Mbappe i wiecie co? Żaden nie ma się czego wstydzić, ale naprawdę słodkie pandy nie będą umierać, jeśli w plebiscycie France Football najlepszym okaże się właśnie Vinicius. Najpierw walory piłkarskie – potrafi zirytować jakąś głupią stratą i zdarzają się sytuacje, w których przyrząd się go kompletnie nie słucha. Ale jego koledzy i tak uparcie przepychają zdecydowaną większość akcji przez lewe skrzydło, bo wiedzą, że Brazylijczyk czasem po prostu bierze piłkę i robi robotę.

Przy okazji pomacha łapami – to już walory niepiłkarskie – i poobraża się na wszystkich wokół, ale wszystko to jest niczym, gdy robi robotę. Na tym polega rola lidera i Vinicius Junior ją dźwiga. Dziś z Alaves, jutro z innym Getafe, ale nie jest ważny rywal. Najlepszą opinię o skrzydłowym Realu wystawiają jego koledzy.

Real – Alaves 3:2. Prawy do lewego, ale nie odwrotnie

Gdy Real Madryt buduje atak pozycyjny, piłka wędruje od nogi do nogi, ale niepowstrzymanie zmierza w kierunku Viniciusa, który ma za zadanie przełamać schemat. Gdy Królewscy ruszają z bardziej dynamicznym atakiem, prędzej czy później zamieszany weń będzie Vinicius, który liczy się w każdej ofensywnej akcji swojej drużyny. Vinicius to, Vinicius tamto, Vinicius faulowany…

Vinicius, Vinicus, Vinicius.

Reklama

To oczywiście drobna hiperbola, ale oglądasz taki mecz jak dziś i masz nieodparte wrażenie, że gość ma jakiś magnes na piłki. Co jakiś czas kierowane są do niego dalekie przerzuty z prawej strony boiska, które niemal do perfekcji opanował Federico Valverde, podczas gdy nikt z lewej strony nie myśli nawet o tym, by czasem zagrać długą do Rodrygo. Nawet jak się panowie na chwilę pozamieniali stronami, to i tak piłka trafiła do Viniciusa i to on miał losy akcji pod swoimi nogami.

Panował nad wszystkim poza nerwami, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

Panie sędzio, kopią!

Pomyślicie sobie: – Ach, to pewnie była klasyczna zagrywka Viniciusa, wywalił się i płacze, a zaraz też pewnie posądzi wszystkich o rasizm. No nie tym razem, tym razem chłop miał sporo racji, a jego frustracja była więcej niż uzasadniona. Gdzieś w okolicach trzydziestej minuty meczu skrzydłowy Realu został ewidentnie kopnięty w kostkę przez próbującego wybić piłkę poza boisko Santiago Mouriño, ale sędzia uznał, że piłkarz Alaves trafił w piłkę. Przyznał więc rzut rożny zamiast wolnego, czym wyraźnie wpienił Brazylijczyka.

Obejrzeliśmy oczywiście znany viniciusowski spektakl, polegający na wznoszeniu rąk ku niebu, głośnych komentarzach i wyraźnym zniesmaczeniu malującym się na twarzy piłkarza Realu. Spektakl zakończony żółtą kartką dla Brazylijczyka i podtrzymaniem decyzji arbitra.

Reklama

Grunt, że Vinicius nie dał się wybić z rytmu i dalej chciał po prostu robić swoje. Najlepszy jest wtedy, kiedy gra w piłkę.

Muszkieterowie i D’Artagnan, czyli madryckie podaj cegłę

Nawet jeśli statystyki wskazywały na to, że niemal co drugi atak napędzany był dziś lewym skrzydłem (w pierwszej połowie nawet 48% według danych La Liga) i nawet jeśli skupiliśmy się w tej relacji na Brazylijczyku, to nie można odmówić jakości i wielkiego wkładu w wygraną Realu dwóm pozostałym gwiazdom, uznawanym za najlepszych piłkarzy na świecie. No i temu wiecznie czwartemu, Rodrygo…

– Byłem zdenerwowany, gdy zobaczyłem, że nie uwzględnili mnie na liście nominowanych do Złotej Piłki – mówił niedawno piłkarz w rozmowie z ESPN. Jego zdaniem, organizatorzy niesłusznie go pominęli. – Myślę, że na to zasłużyłem. Nie chcę umniejszać graczom, którzy tam są, ale wydaje mi się, że powinienem być w tym gronie – mówił z żalem.

Może i nawet miał rację, ale Real z Viniciusem, Bellinghamem, Mbappe czy nawet Valverde to prawdziwa konstelacja gwiazd, które swoim blaskiem przyćmiewają piłkarzy mniej zjawiskowych. Trochę szkoda, ale taka jest kolej rzeczy.

Gole wypracowali więc dziś jeszcze Bellingham z Mbappe i we wspaniałym solowym rajdzie ten niedoceniany Rodrygo. Oba trafienia naprawdę całkiem urodziwe:

Drużyna, która może się poszczycić tyloma zawodnikami faktycznie liczącymi się w walce o miano najlepszego na świecie, nie powinna mieć żadnych problemów w starciu z Deportivo Alaves… Królewscy popisali się indywidualnymi umiejętnościami poszczególnych piłkarzy, a przez długi czas także doskonałą współpracą całego zespołu. Maszyna musi się jeszcze trochę dotrzeć, lecz jeśli wszystko pójdzie po myśli Ancelottiego, to ten Real Madryt będzie hulał aż miło!

Chwile grozy w końcówce

Zanim się to jednak stanie, Real musi zrozumieć, że nawet w już wygranym meczu nie można sobie pozwolić na zlekceważenie leżącego na deskach rywala. Zamiast miłego spacerku i spokojnego oczekiwania na ostatni gwizdek arbitra, Królewscy zafundowali sobie nerwową końcówkę, w której goście z Alaves, w sumie nie do końca wiadomo jak i kiedy, złapali kontakt. Najpierw pięknie przymierzył zza pola karnego Carlos Benavidez, po chwili strzałem z ostrego kąta piłkę do bramki wpakował Kike Garcia i nagle zrobiło się na Santiago Bernabeu mało przyjemnie.

Gospodarzom udało się dowieźć zwycięstwo do końca meczu, ale po co zacierać doskonałe wrażenie z 85 minut rywalizacji jakąś głupią chwilą niefrasobliwości? Znowu – maszyna musi się jeszcze trochę dotrzeć. Może nawet bardziej niż trochę.

Real Madryt – Deportivo Alaves 3:2

Lucas Vasquez 1′, Kylian Mbappe 40′ Rodrygo 48′ – Carlos Benavidez 85′, Kike Garcia 87′

CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

2 komentarze

Loading...