Reklama

100 meczów „Lewego” w Barcelonie. Szeroki obraz lepszy, niż myślicie

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

15 września 2024, 08:20 • 5 min czytania 30 komentarzy

Wiesz, że czas płynie szybko, kiedy czytasz o setnym występie Roberta Lewandowskiego w barwach Barcelon. Ta „setka” dla polskiego napastnika znaczy więcej, niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. Barca nie okazała się tylko pretekstem do korzystania właśnie ze słońca, fajnej plaży i morza. To też przede wszystkim konkretna strzelecka robota, której może i Robert nie podkreślił trafieniem z Gironą, ale w szerokim obrazie wypada naprawdę dobrze, zwłaszcza na tle legend „Dumy Katalonii”. 

100 meczów „Lewego” w Barcelonie. Szeroki obraz lepszy, niż myślicie

Oczywiście nie będziemy zasłaniać się patriotyzmem i przekonywać was, że ten okres w wykonaniu „Lewego” był zawsze na wysokim poziomie. Mamy oczy, a część z was regularnie ogląda mecze Barcelony. Liczby to nie wszystko, aczkolwiek właśnie od nich musimy zacząć, bo przecież nic innego tak dobitnie nie określa klasy napastnika. Ba, pokazuje też, że w kolejnym wielkim klubie pozycja Polaka jest niepodważalna. Po części przez wysokie zarobki i z góry narzucony status gwiazdy, ale przecież po drodze coś mogło pójść nie tak. Nie poszło, jedynie na jakiś czas się rozkraczyło i dawało powody do krytyki, ale finalnie z okazji jubileuszu powinniśmy powiedzieć: chapeau bas, to była naprawdę dobra „setka”. Nie wybitna, ale po prostu dobra.

Rwalizację z Gironą Robert skończył bez bramki, więc mówimy o 100 meczach, 63 golach i 18 asystach:

  • 74 występów w La Liga: 46/16
  • 14 występów w Lidze Mistrzów: 8/1
  • dwa występy w Lidze Europy: 1
  • sześć występów w Pucharze Króla: 4
  • cztery występy w Superpucharze Hiszpanii: 4/1
  • tylko sześć meczów zaczętych z ławki rezerwowych

Bezpośredni udział przy 81 trafieniach zespołu w takim okresie, w tym wieku? Trudno się przyczepić. Właśnie tego oczekiwała Barcelona po wyłożeniu 45 milionów euro w biurach Bayernu. Inna sprawa, że w 2022 roku Lewandowski nie był „najseksowniejszym” snajperem na rynku z racji wiosen na karku, więc trzeba było zakładać, że lepszy raczej nie będzie. Jeśli ktoś już wtedy miał obawy o spadek jakości, cóż, one po części okazały się trafne. W ostatnim sezonie „Lewy” stracił status jednego z najlepszych na świecie na swojej pozycji, gdzieś zagubił swój blask, ale i tak w szerszym obrazku zdołał się wybronić. Choćby jak na fakt, że w tak późnym okresie kariery musiał odnaleźć się w zupełnie nowym środowisku w roli lidera, zwłaszcza w chorej Barcelonie post-Messi, nie było to takie proste.

Jak na przestrzeni pierwszych stu występów Robert Lewandowski radził sobie w poprzednich klubach? Owszem, to różne okresy w rozwoju piłkarskim, nie tak miarodajne, jednak warto podać te liczby dla zaspokojenia zwykłej ciekawości:

Reklama
  • 100 pierwszych meczów w Borussii Dortmund (2010-2012): 43 gole i 19 asyst
  • 100 pierwszych meczów w Bayernie Monachium (2014-2016): 67 goli i 20 asyst

A zatem wygląda to tak, że pierwsze dwa lata w Barcelonie Polak ma prawie takie same jak niegdyś miał w koszulce „Die Roten”. Niektórych może ten fakt zaskoczyć, szczególnie że Robert był wówczas bardzo dobrym snajperem, na przykład ze słynnym meczem z Wolfsburgiem na koncie. Jeszcze nie najlepszym na świecie, ale na pewno takim, który zaczął budzić podziw w Europie. Dlatego – jeśli już mamy to robić – bardziej zasadne będzie właśnie to porównanie, a nie zestawianie statystyk z Barcelony z wersją „Lewego”, któremu France Football w 2020 roku ukradło Złotą Piłkę. To był poziom Messiego i Ronaldo. To była niepowtarzalna maszyna.

Zapytacie pewnie: jak osiągi Lewandowskiego mają się do innych gwiazd Barcelony z przeszłości? W tej kwestii sami Hiszpanie zaczęli mu gratulować z okazji jubileuszowego meczu z Gironą, a patrząc na nazwiska, które skutecznością udało mu się przeskoczyć, faktycznie jest za co. „Lewy” w golach przeskoczył takie postacie jak:

  • Lionel Messi (100 meczów w 2004-2008) – 41 goli
  • David Villa (2010-2013) – 42 gole
  • Ronaldinho (2003-2005) – 44 gole
  • Thierry Henry (2007 – 2009) – 46 goli
  • Neymar (2013-2015) – 57 goli
  • Rivaldo (1997-1999) – 57 goli

Nie udało mu się doścignąć Luisa Suareza, ale nie jest to absolutnie żadna ujma. Po transferze z Liverpoolu i zawieszeniu, jakie zarobił po ugryzieniu Giorgio Chielliniego, Urugwajczyk wykręcił kosmiczną liczbę bramek. Było ich dokładnie 88 w pierwszych 100 meczach dla Barcelony, czyli prawie tyle samo, ile 12 lat temu w jeden rok strzelił Messi. To tak dla otrzeźwienia, że nawet wynik Suareza można przyćmić większym osiągnięciem jego kolegi z zespołu. Odrobinę lepszy wynik wykręcił też Samuel Eto’o – 68 w 100 meczach (2004-2006).

Wiadomo, że każdy z wyżej wymienionych piłkarzy był na innym etapie kariery albo miał inną pozycję na boisku, jednak sama obecność Polaka w takim gronie może napawać dumą. Hiszpanie to zapamiętają i w przyszłości będą umieszczać jego nazwisko wśród zasłużonych zawodników. Oczywiście pod warunkiem, że dalsza część przygody Roberta w Barcelonie nie będzie nadawała się do zapomnienia. Co więcej, całkiem prawdopodobna jest opcja, że Lewandowski wskoczy do jeszcze bardziej zacnego towarzystwa. Chodzi o inny klub „100”, który przy dobrych wiatrach dałoby się pewnie zaliczyć w obecnym sezonie.

Nie wygląda to źle, prawda? Z okazji takiego jubileuszu naprawdę nie ma potrzeby wnikania w szczegóły. Wszyscy dobrze wiemy, że tych trafień mogło, a wręcz powinno być więcej, ale Robert po mundialu w Katarze miał słabszy rok w karierze. Mimo to, w wieku 34-36 lat utrzymał średnią 0,63 bramki na spotkanie, co nadal czyni go świetnym napastnikiem w Europie. Jeśli zsumujemy ostatnie dwa sezony w piłce klubowej, tylko kilku zawodników z pięciu topowych lig liczących się w walce o „Złotego Buta” miało wyraźnie lepszą średnią.

To Kylian Mbappe (0,93), Erling Haaland (0,91) i Harry Kane (0,8). Na podobnej półce byli z kolei Serhou Guirassy (0,74), Alexandre Lacazette (0,71), Victor Osimhen (0,67), Jonathan David (0,59), Lois Openda (0,56) i Lautaro Martinez (0,54). Gdyby patrzeć wyłącznie przez pryzmat tej statystyki, nie dałoby się wyrzucić „Lewego” poza TOP 10 napastników i niech to będzie dobra puenta jego małej uroczystości, jaka dzisiaj wydarzyła się podczas derbów w Gironie. Szkoda, że bez gola, Robert zmarnował jedną stuprocentową sytuację, ale mówi się: trudno.

Reklama

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

30 komentarzy

Loading...