Reklama

Nie rozwiązaliśmy największego problemu: dalej słabo bronimy

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

06 września 2024, 14:40 • 6 min czytania 29 komentarzy

Jakub Kiwior spisał się fatalnie ze Szkocją, nie gra w klubie i nie ma przesłanek ku temu, by miało się to zmienić. Paweł Dawidowicz biegał zakręcony jak lato z radiem i chyba nie będzie jednak ostoją kadry. Jan Bednarek jest Janem Bednarkiem. Niezłą zmianę dał Sebastian Walukiewicz, do Ligi Mistrzów awansował Kamil Piątkowski, Mateusz Wieteska budził zainteresowanie rynku, ale mimo tych faktów nowi obrońcy nie walą do reprezentacji Polski drzwiami i oknami. Kadra narodowa ma problem. I trudno dostrzec perspektywy na jego rozwiązanie.

Nie rozwiązaliśmy największego problemu: dalej słabo bronimy

Drużyna Michała Probierza potrafi znaleźć ucieczkę od większości swoich kłopotów. Kiedy karierę kończy Wojciech Szczęsny, nie ogłaszamy żałoby narodowej, bo są Skorupski czy Bułka, a w Wolfsburgu siedzi pominięty Grabara. Narzekaliśmy przez lata na marnowanie potencjału defensywnym nastawieniem, to teraz przekręcamy wajchę w drugą stronę i wszyscy są zadowoleni. Wystawialiśmy Krychowiaka jak zło konieczne – okazało się, że wcale nie trzeba tego robić, bo są inni. Brakowało nam następcy Grosickiego – no to już go mamy. Nie było młodych – są. W ataku – nieźle. W pomocy – nieźle. Poradziliśmy sobie z kryzysem wizerunkowym. Skończyły się afery wokół kadry. Próbujemy godzić wyniki i styl.

Tylko ta obrona…

Było źle, jest gorzej.

Gorszy czas Kiwiora

Praktycznie przez cały XXI wiek mamy jakiś problem w linii defensywnej. Konfrontacja Tomasza Hajto i Pedro Paulety to jeden z bardziej memicznych występów w historii polskiej piłki. Legenda Grzegorza Bronowickiego grającego na CR7 nie wzięła się z dobrobytu na lewej obronie. Jakub Wawrzyniak podkreślał wielokrotnie, że jest zastępcą piłkarza, który nie istnieje. Franz Smuda uciekał się do naturalizowania Perquisa czy Boenischa. Adam Nawałka sprawdzał nawet Marciniaka, Wilusza czy Kosznika.

Reklama

Ale jednocześnie zawsze były jakieś pozytywne punkty zaczepienia. Mieliśmy Kamila Glika, stopera w starym stylu i absolutną legendę. Potrafiliśmy obudować go Pazdanem czy Szukałą. Zacną kartę w historii zapisał Michał Żewłakow. Marcin Wasilewski to opowieść na film. Trudno wymarzyć sobie lepszego bocznego defensora niż Łukasz Piszczek. Choć zamartwianie się o tyły to permanentny stan kibica biało-czerwonej reprezentacji, mieliśmy zawsze jakieś mocne elementy układanki, które mogły dawać nadzieję na przyszłość.

Obecnie… ich nie mamy.

Gdyby można było wrzucić do defensywy reprezentacji Polski granat i wylosować sobie nowy zestaw obrońców, pewnie każdy kibic bez zawahania się skorzystałby z takiej opcji. Naszym filarem jest teoretycznie Jakub Kiwior, który jak tylko zadebiutował w reprezentacji za Czesława Michniewicza w meczu z Holandią, aż do wczoraj grał praktycznie wszystko (opuścił tylko trzy minuty meczu z Francją na mundialu, no i całą drugą połowę w Glasgow). Obrońca może dziękować niebiosom, że żadna z jego wpadek nie miała wymiernych konsekwencji. A powinna. Wzniecił dwa pożary – kiedy piłka odskoczyła mu od nogi pod polem karnym (karygodny błąd) i w stronę Bułki pognał McTominay, po czym płasko wrzucał, ale na szczęście do nikogo. I drugi – gdy kompletnie uciekł mu Dykes, nie musząc nawet wykonywać żadnego zaskakującego ruchu, nasz defensor wyglądał tak, jakby ktoś właśnie przerwał mu drzemkę. Szkocki napastnik trafił jedynie w boczną siatkę.

Zaliczył łącznie cztery straty i dwa faule na własnej połowie, jeden pod bramką. Ma jedno przejęcie i pięć wygranych pojedynków na dziesięć prób. To niepokojący występ. Już katarski mundial, a po nim wiele innych spotkań, pokazał, że Kiwior lubi zaliczyć nonszalancką stratę na własnej połowie. Na Euro wypadł nieźle, poprawnie, solidnie. Wprawdzie spowodował karnego w meczu z Francją, ale dzielnie bronił z Holandią i nie był zamieszany w żadną z bramek z Austrią. Adam Nawałka miał prostą zasadę – jeśli piłkarz defensywny chce występować w kadrze, musi regularnie grać w klubie, bo w tyłach kluczowa jest pewność siebie, regularność, rytm, rutyna, ogranie, które można zdobyć wyłącznie poprzez wychodzenie na boisko tydzień w tydzień. Przy skrzydłowych czy napastnikach były selekcjoner nie miał tak restrykcyjnych zasad, w przypadku obrońców naginał je tylko w wyjątkowych okolicznościach.

I właśnie rytmu i pewności siebie nie widzieliśmy wczoraj po zagubionym Kiwiorze. W zeszłym sezonie naprawdę pograł całkiem sporo, miał na koncie trzydzieści meczów, z czego osiemnaście w wyjściowym składzie. Obecnie – po transferze Riccardo Calafioriego – trudno wyobrazić sobie, że Polak miałby dostawać regularne szanse. Na lewą obronę, a tam grał w Londynie najczęściej, jest obecnie trzecim wyborem. Na środku defensywy ma chyba jeszcze niższe notowania. Arsenal podobno zapewnił go, że będzie w trakcie obecnego sezonu ważnym zawodnikiem, ale trudno wyobrazić sobie, na jakiej podstawie można w coś takiego uwierzyć.

Reklama

Brak opcji

Gorszy czas Kiwiora niepokoi najbardziej, bo jak dotąd wydawał się on naszym jedynym defensywnym pewniakiem. Dawidowicz to rozsądna opcja na zasadzie mniejszego zła, ale prochu z tym piłkarzem raczej nie wymyślimy. Na Euro z Austrią dał ciała po całości. Gubił błędnik, kiedy rywale brali go na karuzelę. W Glasgow przy drugiej bramce także pokracznie biegał jak dziecko we mgle…

Zbudował swoją pozycję w Hellasie, jest kapitanem, budził latem zainteresowanie lepszych klubów i w kadrze też niekiedy dowozi jakość. Ale na jeden niezły mecz przypada jeden taki jak na Hampden Park. Zaskakująco nieźle zagrał wczoraj Bednarek, choć niewykluczone, że taka ocena wynika ze standardów, do jakich nas przyzwyczaił. Obrońca wrócił do Premier League, w zeszłym sezonie grał od deski do deski i trudno wyobrazić sobie bez niego reprezentację, ale raczej z podobnych powodów, dla których w kadrze nieustannie grał przez lata Krychowiak. Z braku laku.

Najgorsze, że inni kandydaci wcale nie walą do kadry drzwiami i oknami. Piątkowski ma wymarzoną charakterystykę, jest szybki i świetny z piłką przy nodze, wreszcie zbudował swoją pozycję w Salzburgu, awansował z nim do Ligi Mistrzów. Także i on budzi wątpliwości, bo w kadrze kojarzymy go głównie z feralnego występu przeciwko San Marino. Walukiewicz dał niezłą zmianę, po meczu chwalił go selekcjoner, zapracował na transfer do Torino. Obaj to z pewnością solidni kandydaci, których trzeba sprawdzić w szerszym wymiarze. Dalej jest biednie – mamy Wieteskę, Bochniewicza, Helika, Michalskiego, Mosóra, Pedę, Ziółkowskiego…

Gra z Zielińskim czy Moderem na szóstce to ciekawy pomysł, ale na dłuższą metę – przy takiej obronie – mocno ryzykowny. Nie kwestionujemy tej idei, bo przecież odwaga to coś, czego najbardziej brakowało kadrze w ostatnich latach, więc kierunek jest dobry. Michał Probierz powinien zastanowić się nad tym, jak złapać lepszy balans pomiędzy ofensywną pomocą a niepewną defensywą. Może cieszyć odbiór Urbańskiego, po którym padła pierwsza bramka, lecz w ogólnym rozrachunku środek pola nie stanowił w Glasgow bariery nie do przejścia. Średnio działał pressing, za co winić trzeba także Piątka i Lewandowskiego, bo od nich powinien się zaczynać. Jeden wyglądał jak duch, a drugi, tak po prostu, rzadko pressuje.

To nie są okoliczności, które dają oddech linii defensywnej. Przeciwnie – przy obecnym systemie linia obronna będzie mieć naprawdę dużo momentów, żeby się wykazać.

Tylko czy jest na to gotowa?

WIĘCEJ O MECZU SZKOCJA – POLSKA:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

29 komentarzy

Loading...