Reklama

Efekt drugiej miotły i 106 minut. Arka wygrywa w Legnicy [WIDEO]

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

30 sierpnia 2024, 22:54 • 5 min czytania 4 komentarze

Wojciech Łobodziński nie doczekał wyjazdu z Arką do Legnicy, w której spędził dekadę swojego życia. W poniedziałek były zawodnik i trener Miedzi pożegnał się z posadą w Gdyni. Jego miejsce na ławce zajął dotychczasowy asystent Tomasz Grzegorczyk. O efekcie nowej miotły trudno mówić, bo z Grzegorczyka co najwyżej miotła druga, ale zadziałało. Arka pokonała Miedź 2:1 po ekstremalnie emocjonującej końcówce.

Efekt drugiej miotły i 106 minut. Arka wygrywa w Legnicy [WIDEO]

Jeśli chodzi o nastroje, między Legnicą a Gdynią mieliśmy przepaść. Podopieczni Ireneusza Mamrota (byłego szkoleniowca żółto-niebieskich) przystępowali do spotkania z Arką po trzech zwycięstwach z rzędu: 1:0 z Łódzkim Klubem Sportowym, 1:0 z Polonią Warszawa i 4:0 ze Zniczem Pruszków. Nie dość, że komplet punktów, to jeszcze bez straty gola.

Tymczasem w Arce od początku sezonu dominują chaos i rotacja. W Legnicy ustawienie żółto-niebieskich zatoczyło koło. Grzegorczyk postawił na dwóch napastników. Na boisku od pierwszej minuty zameldowali się Karol Czubak i Szymon Sobczak. A więc powtórka z pierwszej kolejki i porażki w Rzeszowie ze Stalą. Choć szybko okazało się, że arkowcy nie do końca funkcjonowali w systemie 1-4-4-2. Sobczak grał nieco cofnięty, bardziej jako „dziesiątka”.

Na skrzydle szalał Tornike Gaprindaszwili – jeden z nielicznych pewnych punktów Arki w tym sezonie. I już w piątej minucie Gruzin ostatecznie potwierdził, że ciąży na nim klątwa. Odkąd wiosną przeniósł się nad morze, wielokrotnie tworzył sobie doskonałe sytuacje do zdobycia bramki, ale jeszcze ani razu z gola się nie cieszył. W Legnicy przeszedł samego siebie. Najpierw świetnie odzyskał piłkę na skraju pola karnego, później fantastycznie minął dwóch rywali i stanął oko w oko z bramkarzem Miedzi. A potem zamiast do siatki, trafił w Jakuba Wrąbla. Z PIĘCIU METRÓW.

Reklama

Jeśli kiedyś nadejdzie dzień, w którym będziemy musieli wybrać kogoś, kto strzeli do nas z rewolweru, uśmiechniemy się pod wąsem i zadzwonimy do sympatycznego Tornike.

Gaprindaszwili nie trafił do siatki, ale za to trafił w nogi rywala tuż przed własnym polem karnym. Do piłki podszedł Benedik Mioc i po chwili mocno dośrodkował. Piłka odbiła się najpierw od głowy Michała Rzuchowskiego, później od Mateusza Grudzińskiego i wpadła do siatki.

Arka odpowiedziała niemal natychmiast. Dwie minuty po trafieniu gospodarzy, fatalny błąd Jacka Podgórskiego wykorzystał Karol Czubak.

Reklama

W pierwszej połowie oglądaliśmy żywy mecz. Druga połowa to już inna historia. Najwyraźniej zawodnicy obu drużyn spojrzeli na termometr, na którym na dwie godziny przed północą wciąż można było dostrzec 25 stopni (w ciągu dnia było o 10 więcej). Spojrzeli i stanęli. W porównaniu do pierwszej części meczu tempo spadło kilkukrotnie.

Emocje nadeszły dopiero w doliczonym czasie gry. I to nie w jakiejś drugiej czy trzeciej doliczonej minucie, a w minucie dziewiątej!

Sędzia Marcin Kochanek doliczył siedem minut, ale wciąż oglądaliśmy przerwę za przerwą. Długo leżał Kamil Drygas, który ostatecznie musiał opuścić boisko, przez co Miedź kończyła w dziesiątkę. Chwilę później w pole karne gości wbiegał Hide Vitalucci. Letni nabytek Arki próbował dośrodkować, ale poślizgnął się i wyszło kiepsko. Piłka odbiła się od Floriana Hartherza. Kilka minut później, po długim namyśle kolegów z VAR-u, sędzia Kochanek stwierdził, że konkretnie od ręki kapitana Miedzi. Hmm, czyli jednak nie tak kiepsko. Z jedenastu metrów do siatki trafił Sobczak.

Żółto-niebiescy z trenerem Grzegorczykiem na czele, oszaleli z radości. Ale to nie był koniec. Chwilę później z kilku metrów w słupek trafił Mioc. To była sytuacja jeszcze lepsza od tej Gaprindaszwilego z pierwszej połowy. Dopiero w 17. doliczonej minucie arbiter zagwizdał po raz ostatni.

Miedź przerwała swoją serię trzech zwycięstw i czystych kont, natomiast Arka po raz pierwszy od dawna dała swoim kibicom powód do radości. W ubiegłym sezonie niemal dokładnie rok temu, gdynianie rozpoczęli serię dziewięciu wygranych z rzędu właśnie w Legnicy. Czy historia się powtórzy? Nie mamy pojęcia. Jedyne, co wiemy, to że zadziałał efekt drugiej miotły.

Miedź Legnica – Arka Gdynia 1:2 (1:1)

Grudziński 29’ – Czubak 31’, Sobczak 90+11′ (k.)

***

W piątkowy wieczór rozegrano jeszcze dwa inne spotkania pierwszej ligi. Ósmą kolejkę zainaugurowano w Opolu, skąd trzy punkty wywiózł ŁKS. Podopieczni Jakuba Dziółki wygrali trzeci mecz z rzędu i pomału wychodzą z kryzysu. Gola na wagę zwycięstwa w siódmej minucie strzelił Stefan Feiertag.

Natomiast w Głogowie drugie zwycięstwo z rzędu zanotowała Polonia Warszawa pod wodzą Mariusza Pawlaka. „Czarne Koszule” pokonały Chrobrego 2:1. Zaczęło się od samobójczego trafienia Patryka Muchy w 42. minucie.

W drugiej połowie oglądaliśmy dwa gole. Najpierw z rzutu karnego wyrównał Patryk Szwedzik (69. minuta), a wynik ustalił Szymon Kobusiński (81. minuta).

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

4 komentarze

Loading...