Po ponad trzech latach od ogłoszenia nowego formatu europejskich pucharów, w tym tygodniu poznamy skład nowej fazy ligowej. Wszystko wskazuje na to, że z udziałem dwóch polskich klubów, bo odpadnięcie Legii, tak jak awans Wisły, wydaje się niemożliwy. Znajomość zasad rozgrywania pucharów w nowym formacie będzie przez wiele lat niezbędna dla każdego fana piłki.
Zmiany w piłce nożnej nie są potrzebne. Taka była moja opinia o zakazie podawania do bramkarza, trzech punktach za zwycięstwo, fazie grupowej w Lidze Mistrzów oraz dodaniu do niej najpierw wicemistrzów, a potem wielu drużyn z jednego kraju. Opinia o UEFA jest u nas przeważająco negatywna i panuje przekonanie, że jej głównym celem jest skok na kasę i gnębienie maluczkich. Prawdopodobnie jest w tym dużo prawdy, jednak w ostatnich latach trzeba dostrzec działania europejskiej federacji, które po prostu obiektywnie się bronią.
Liga Narodów pozwoliła na rozgrywanie ciekawych spotkań o stawkę między drużynami na podobnym poziomie, powiększenie Euro do 24 zespołów dało nam, choćby w tym roku piękne emocje, a stworzenie Ligi Konferencji pozwoliło na radość z europejskich występów polskich klubów i stworzyło im szansę na grę nawet w ćwierćfinale europejskiego pucharu.
Liga Mistrzów wymagała reformy. Format, w którym trzy zespoły grają ze sobą o dwa miejsce w 1/8 finału miał olbrzymie wady. A właściwie jedną – nudę! W 2023 roku po jednej (!) kolejce fazy grupowej w trzech z ośmiu grup Ligi Mistrzów można było z co najmniej 85% pewności stwierdzić, które dwie drużyny z nich awansują.
#UCL #ChampionsLeague #uefachampionsleague Group Stage 23/24 finishing position probabilities based on @clubelo ratings (10k simulations) after MatchDay 1 results. Very good agreement with odds to qualify (last column).
Groups D and F very open, C, G & H the most unbalanced. pic.twitter.com/KiXhkPu7HZ— Lorenzo Carli (@lorenzo_carli83) September 21, 2023
Wynikało to w dużej mierze z dużej dysproporcji siły drużyn drugiego i trzeciego koszyka, których ranking UEFA był średnio o prawie połowę niższy. Ponadto, kibice niektórych klubów mogli mieć wrażenie, że niektóre pary trafiają na siebie co roku. W latach 2020-2022 Real zetknął się ze Szachtarem trzy razy z rzędu w fazie grupowej, zatem rozegrał z ukraińskim klubem sześć spotkań w ciągu trzech lat. Oba kluby trafiły na siebie także w 2015 roku.
W zakończonej w grudniu 2023 roku ostatniej w historii fazie grupowej Bayern, Real i City już po trzech meczach miały dziewięć punktów. Niemcy za plecami mieli Galatasaray z czterema oczkami, w grupie Hiszpanów na trzecim miejscu była Braga z trzema punktami, a w grupie Anglików znajdujący się na trzecim miejscu Young Boys i Crveną Zvezdą zremisowali zaledwie jeden mecz między sobą. Trzy europejskie potęgi nie miały zatem realnie o co grać przez połowę fazy grupowej. Powodowało to coraz większą frustrację wśród fanów i zmniejszało zainteresowanie tym etapem rozgrywek ze względu na brak pojedynków między najsilniejszymi klubami.
Nowa faza ligowa europejskich pucharów. Czy to system szwajcarski?
Odpowiedzią na te problemy ma być nowość w europejskich rozgrywkach – faza ligowa. Od teraz wszystkie kluby w tej fazie będą klasyfikowane w jednej wielkiej wspólnej tabeli. To ona będzie decydować, którzy uczestnicy awansują do fazy pucharowej. Idziemy zatem w kierunku tabeli ligowej, która tak jak Ekstraklasie będzie decydować o końcowej kolejności. Problem jednak w tym, że nie mamy nie tylko czasu na to, by rozegrać siedemdziesiąt kolejek, tak aby każdy z trzydziestu sześciu uczestników zagrał z każdym z rywali mecz u siebie i na wyjeździe. Nie mamy nawet czasu, by rozegrać po jednym meczu pomiędzy wszystkimi uczestnikami.
Władze UEFA doszły do wniosku: a właściwie po co rozgrywać mecze między wszystkimi rywalami? Od lat praktykowany jest w szachach system szwajcarski, w którym po każdej z rund aktualny lider tabeli gra z wiceliderem, trzeci gra z czwartym – i tak dalej. Po uwzględnieniu dodatkowych zasad, takich jak niepowtarzanie tych samych par i granie na przemian białymi i czarnymi pozwala to na takiej Olimpiadzie Szachowej ustalenie kolejności wszystkich 188 uczestników po rozegraniu zaledwie jedenastu rund.
W piłce nożnej nie będziemy mieli jednak systemu szwajcarskiego, wbrew temu jak nazywa go wiele osób. Pary następnej rundy spotkań nie będą bowiem ustalane po każdej z kolejek fazy ligowej. Nie byłoby to możliwe logistycznie. Zestaw całej fazy ligowej par poznamy przed rozegraniem pierwszej kolejki. Jedyne co UEFA wzięła z systemu szwajcarskiego to fakt, że każdy uczestnik będzie grał tylko z częścią z ligowych rywali. W Lidze Mistrzów i Lidze Europy z ośmioma, a w Lidze Konferencji z sześcioma. Z każdym z nich rozegra jeden mecz.
Dodatkowe cztery miejsca
Warto przypomnieć, że zmienia się nie tylko format rozgrywek, ale także liczba klubów w Lidze Mistrzów. Dzięki zmianie formatu możliwe było dodanie czterech dodatkowych miejsc. W poprzednim systemie granie w dziewięciu grupach nie byłoby możliwe do przeprowadzenia. Do kogo trafiły dodatkowe miejsca? Pierwsze otrzymała trzecia drużyna piątej ligi w rankingu UEFA, którą okazał się francuski Brest. Ścieżce mistrzowskiej eliminacji przyznano drugie z dodatkowych miejsc, co nieco poprawia szanse mistrzom Polski. Trzecie i czwarte miejsce przyznano dwóm ligom, które zdobyły najwięcej punktów, ale nie w rankingu pięcioletnim, a w rankingu za jedynie poprzedni sezon (EPS). Ostatecznie trafiły one do Borussii oraz Bolonii.
Te ostatnie miejsca są moim zdaniem najbardziej kontrowersyjne. Szczególnie w sytuacji, gdy UEFA twierdziła, że mają na nie szanse także kraje z dalszych miejsc rankingu. Tymczasem jak policzył na portalu X Łukasz Bozykowski nawet tak silna liga jak Eredivisie ma zaledwie 0,07% szans na uzyskanie dodatkowego miejsca w tym sezonie, a austriacka Bundesliga – 0,01%. Polska nigdy nie zbliży się nawet do możliwości zdobycia miejsca z rankingu EPS. Wydaje się, że dodatkowe miejsce dla mistrza krajowego byłoby bardziej sprawiedliwe, choć zaproponowane rozwiązanie i tak jest lepsze od pierwotnych propozycji, by dodatkowe miejsce trafiało do klubu z najlepszym współczynnikiem spośród tych, które nie zakwalifikowały się do Ligi Mistrzów.
Historia fazy grupowej w rozgrywkach międzynarodowych
Faza grupowa, po której następuje faza pucharowa została wymyślona już na potrzeby pierwszego mundialu w 1930 roku. Z Europy do Urugwaju pojechały reprezentacje Belgii, Francji, Rumunii i Jugosławii. Drużyna z Egiptu nie dojechała, a właściwie to nie dopłynęła, bo spóźniła się na statek. Ponieważ nie było sensu w tym, by po długotrwałej i niewygodnej podróży wracać potencjalnie do domu po rozegraniu zaledwie jednego spotkania. Postanowiono najpierw rozegrać fazę grupową, by każdy uczestnik miał zapewnione co najmniej trzy mecze, choć ze względu na rezygnację, ostatecznym minimum okazały się dwa spotkania. Po drugiej wojnie światowej system ten został przez FIFA wdrożony na stałe i z modyfikacjami stosowany jest do dziś.
W mistrzostwach kontynentów pierwsza wprowadziła go Afryka już w 1963, a po niej Azja w 1972 roku. W Copa America fazę grupową wprowadzono dopiero w trzydziestej edycji w 1975 roku, a na Euro zastosowano ją dopiero w 1980 roku. Wielu sądzi, że w europejskich pucharach faza grupowa została pierwszy raz rozegrana w 1991 roku. Tymczasem przeprowadzono ją już w pierwszej edycji Pucharu Miast Targowych w latach 1955-58, rozgrywanej jeszcze poza nadzorem UEFY. Do rozgrywek przystąpiło wówczas osiem reprezentacji miast targowych (Barcelony, Kopenhagi, Zagrzebia, Lipska, Kolonii, Londynu, Frankfurtu i Bazylei) oraz kluby Birmingham City, Lausanne-Sport oraz Inter. Faza grupowa toczyła się z wielkimi problemami. Gdy grupa A skończyła grać w kwietniu 1956 roku, w grupie B nie rozegrano jeszcze żadnego spotkania! Eksperyment uznano za nieudany i porzucono ten system aż do 1991 roku.
Skąd wzięła się faza grupowa w Lidze Mistrzów?
Pod koniec lat osiemdziesiątych w rozgrywkach Pucharu Mistrzów zaczęły dochodzić do finału dość przypadkowe drużyny, takie jak Crvena Zvezda i Steaua Bukareszt. Jednocześnie mieliśmy do czynienia z absurdami wynikającymi z braku rozstawień w dalszych rundach. W 1989 roku już w drugiej rundzie trafiły na siebie Milan i Real, podczas gdy takie kluby, jak Mechelen, Dnipro, czy CSKA Sofia miały prostą ścieżkę aż do ćwierćfinału. W 1986 roku w drugiej rundzie mierzył się Real z Juventusem, a w tym samym czasie słaby Besiktas, by dotrzeć do ćwierćfinału (w którym zresztą poległ 0:7 z Dynamem Kijów) musiał pokonać jedynie Dinamo Tirana, gdyż cypryjski APOEL wycofał się ze względów politycznych.
Jeszcze większe skrajności miały miejsce w Pucharze Zdobywców Pucharów. W 1987 roku klub RoPS z Rovaniemi, gdzie mieści się dom Świętego Mikołaja, zagrał sobie w ćwierćfinale. Wystarczyły do tego dwa remisy z północnoirlandzkim Glentoran (awans dzięki golom strzelonym na wyjeździe) oraz dwie wygrane 1:0 z albańską Vllaznią Szkodra. Hamburger SV odpadł w tej samej edycji już w drugiej rundzie, bo trafił na Ajax. UEFA powiedziała dość i stwierdziła, że musi zmienić system na taki, który pozwala najsilniejszym klubom rozgrywać więcej spotkań.
W 1991 roku przeprowadzono pierwszy raz fazę grupową w Pucharze Mistrzów. Zwycięzcy dwóch grup – Sampdoria i Barcelona mierzyli się w finale. Rok później rozgrywki przemianowano na Ligę Mistrzów, w 1993 roku awansowały z grupy już dwa zespoły, a nie tylko ich zwycięzcy, od 1994 roku grupy były cztery, a od 1997 – sześć. W latach 1999-2003 obowiązywał fatalny format z dwoma fazami grupowymi, by w 2003 roku osiągnąć wieloletni standard ośmiu grup i fazy pucharowej. Rok później wprowadzono fazę grupową do Pucharu UEFA. Niewielu pamięta, że grupy tych rozgrywek liczyły wtedy po pięć zespołów, a z każdym rywalem grało się tylko jeden raz na wzór formatu stosowanego w Pucharze Intertoto w połowie lat dziewięćdziesiątych. Dopiero w 2009 roku w Lidze Europy wprowadzono grupy czterozespołowe z meczem i rewanżem rozgrywanym z każdym rywalem.
Awans z sześcioma punktami, odpadnięcie z dwunastoma – w nowym systemie to niemożliwe
Kiedy się nad tym głębiej zastanowić, to rozgrywanie sześciu spotkań z zaledwie trzema rywalami nie jest wcale takim idealnym rozwiązaniem. Oczywiście – wiele osób powie, że w starym systemie zespoły porównywane są ze sobą na podstawie zestawu meczów z tymi samymi przeciwnikami. Tylko że to… nieprawda. W ubiegłym sezonie Szachtar zdobył dziewięć punktów w grupie H Ligi Mistrzów i nie przeszedł do fazy pucharowej. Udało się to natomiast Kopenhadze, chociaż ta zdobyła osiem punktów. Ukraińcy zajęli bowiem trzecie miejsce w swojej grupie, a Duńczycy – drugie.
To jednak nic w porównaniu do historii sprzed dziesięciu lat. Napoli trafiło wtedy do grupy F z Borussią, Arsenalem i Marsylią. Wygrało cztery z sześciu spotkań i z dwunastoma punktami… zajęło trzecie miejsce w grupie. Tyle samo oczek zdobyli Niemcy i Anglicy. W grupie G w tym samym czasie grał sobie Zenit. Wygrał jeden mecz – w Porto, zremisował wszystkie trzy domowe spotkania (rywalami było także Atletico i Austria Wiedeń) i z sześcioma punktami zajął drugą lokatę, awansując do 1/8 finału. Porto i Austria zdobyły bowiem po pięć oczek. Ten przykład pokazać można każdemu, kto protestuje przeciwko nowemu formatowi, mówiąc, że porównywane będą zespoły, które zagrają z różnymi rywalami.
W starym systemie także losowo dobierany był zestaw trzech rywali, z którymi dany klub był porównywany. I nawet jeżeli zdobył znacznie więcej punktów niż zespoły w innych grupach, mógł przez skład swojej nie przejść dalej.
Dodatkowa faza play-off w fazie pucharowej
W nowym systemie osiem zespołów, które w fazie ligowej zdobędą najwięcej punktów awansuje bezpośrednio do 1/8 finału. Zespoły z miejsc od dziewiątego do dwudziestego czwartego zagrają w play-offach o 1/8 finału. Ostatnie dwanaście drużyn w tabeli ligowej kończy grę. Nie będzie już przechodzenia z Ligi Mistrzów do Ligi Europy, a z niej do Ligi Konferencji. Kluby, które zajmą 9. i 10. miejsce będą miały w barażach losowanego przeciwnika spośród tych, którzy zajmą 23. i 24. lokatę, te z miejsc 11 i 12 będą miały losowanego rywala z grona zespołów 21 i 22 i tak dalej.
Taki system oznacza, że po pierwsze – najlepsze kluby będą miały bardzo dużą motywację do walki o znalezienie się w czołowej ósemce. Nie będzie już tak, że po wygraniu jednego lub dwóch spotkań, wyjście z grupy będzie zapewnione. Realowi, City czy Bayernowi będzie zależeć na znalezieniu się bezpośrednio w 1/8 finału bez konieczności rozgrywania baraży. Trzeba też pamiętać, że zwycięzca fazy ligowej nie spotka się z drugą drużyną nie wcześniej niż w finale. Oznacza to, że jeżeli City i Real chcą uniknąć trafienia na siebie w przedwczesnym finale już na etapie ćwierćfinałów, jak w ubiegłym sezonie, muszą postarać się o zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc.
Nie będzie to takie łatwe, bo każdy klub zagra po dwa spotkania z dwoma różnymi klubami z każdego z czterech koszyków. Różnica polega na tym, że po pierwsze: mecz domowy i wyjazdowy z rywalem z danego koszyka będzie rozgrywany przeciwko dwóm różnym klubom, a nie jednym, jak dotychczas. Po drugie: każdy klub rozegra dwa spotkania z dwoma rywalami także ze swojego koszyka. Dzięki czemu rola rozstawień w fazie ligowej drastycznie spada, a wzrośnie liczba spotkań między drużynami o zbliżonym poziomie. Niezależnie, w którym jesteś koszyku, zagrasz raz w domu z jednym rywalem z każdego z koszyków od 1 do 4 oraz raz na wyjeździe z innym rywalem z każdego z tych koszyków. Debiutujący w Europie Brest z 13 punktami w rankingu UEFA będzie miał porównywalnie trudny zestaw rywali, co PSG ze 116 punktami rankingowymi.
Zaleta nowego systemu jest jeszcze jedna: po raz pierwszy w historii będziemy mieli już na tak wczesnym etapie pojedynki między zespołami z pierwszego koszyka. Inter na pewno zagra dwa mecze z rywalami z grona: Real, City, Bayern, PSG, Liverpool, Borussia, Lipsk i Barcelona. Wszystko wskazuje na to, że harmonogram spotkań będzie ułożony w ten sposób, by w każdej kolejce odbywał się co najmniej jeden mecz między zespołami z pierwszego koszyka. Oznacza to, że w każdej z nich będziemy mieli hity na poziomie mniej więcej dotychczasowych ćwierćfinałów. Najbardziej ucieszą się z tego dysponenci praw telewizyjnych, ale wielu kibiców też będzie zadowolonych. W fazie ligowej nie będą możliwe mecze między zespołami z tego samego kraju, a z rywalem z konkretnego innego państwa dany klub będzie mógł zagrać maksymalnie dwa razy.
Ta ostatnia kolejka…
Wstępne symulacje wskazują, że do zajęcia 8. miejsca potrzebne będzie około piętnastu punktów, a do wejścia do play-off wystarczy zdobyć około dziewięciu oczek. Oznacza to, że na dwie kolejki przed końcem prawie pewne jest, że co najmniej trzydziestu uczestników będzie o coś walczyć. Hitem będzie zaś ostatnia kolejka spotkań rozgrywana jednocześnie. To będzie multiliga, jakiej jeszcze nie widzieliście. W zasięgu co najmniej kilku zespołów będzie walka o czołową ósemkę, kolejnych kilka będzie walczyć o wejście do playoff, a do tego liczne grono klubów walczących o rozstawienie. Dla porównania, w zakończonym sezonie w ostatniej kolejce o grę dalej w Lidze Mistrzów walczyło… dziesięć klubów z trzydziestu dwóch. Nawet wliczając walkę o Ligę Europy i o pierwsze miejsce w grupie było ich łącznie osiemnaście. Trzy punkty pozwalać będą w nowym systemie na przeskoczenie wielu rywali w końcowej tabeli, nawet jeden punkt będzie robić różnicę, a w wielu przypadkach nawet jedna bramka strzelona lub stracona będzie decydować o miejscu w końcowej tabeli. Rezerwujcie sobie wieczór 29 stycznia 2025 na prawdziwą zabawę.
Co będzie zatem decydować o kolejności w tabeli? Po zdobytych punktach od razu przechodzimy do różnicy bramek, a następnie liczby goli strzelonych. UEFA słusznie odstąpiła od brania pod uwagę meczów bezpośrednich. W danej parze odbędzie się bowiem maksymalnie jeden mecz bezpośredni na boisku jednego z rywali. Branie pod uwagę jego wyniku, gdy jedna z drużyn gra u siebie, a jedna na wyjeździe byłoby niesprawiedliwe. Trzecim kryterium przy równym bilansie bramek będzie liczba goli strzelonych we wszystkich meczach wyjazdowych, następnie liczba zwycięstw.
W rzadkim przypadku, gdy wszystkie powyższe kryteria będą równe między zespołami, UEFA weźmie pod uwagę… trudność terminarza. Decydować wówczas będzie większa liczba punktów (a następnie goli) zdobytych przez wszystkie zespoły, z którymi mierzył się dany klub. Krótko mówiąc – wyżej znajdzie się ten zespół, który wśród ośmiu rywali w fazie ligowej miał trudniejszy zestaw przeciwników. Gdyby nawet to kryterium nie rozstrzygnęło, będzie brana pod uwagę mniejsza liczba kartek, a następnie ranking UEFA.
Trzydziestogodzinne losowanie?
Jak zatem wyglądać będzie losowanie? Przeprowadzenie pełnego losowania dla trzydziestu sześciu klubów, którym losowano by po ośmiu rywali wymagałoby przygotowania około tysiąca kul, a sama procedura musiałaby trwać mniej więcej jedną dobę. UEFA postanowiła zatem znacznie uprościć cały proces. W każdym z czterech koszyków znajdować będzie się po dziewięć kul z ukrytymi w środku kartkami z nazwami klubów. Prowadzący wyciągnie z koszyka daną kulkę, a komputer automatycznie przeprowadzi losowanie ośmiu przeciwników dla wylosowanego klubu. Jest to ukłon w kierunku kibiców, którzy wciąż potrzebują być świadkami losowania kul.
Z całą pewnością znajdzie się jednak grono oburzonych tym, że dalsza procedura nie jest widoczna dla widza, a zestaw rywali losowany jest komputerowo. Sugestie, że UEFA będzie w trakcie losowania komputerowego ustawiać pary według sobie tyko znanych preferencji zaliczyć należy raczej do grona teorii spiskowych. Nad całym procesem czuwa zewnętrzny audytor Ernst&Young. Losowanie Ligi Mistrzów odbędzie się w czwartek 29 sierpnia, dzień później dołączy Liga Europy i Konferencji. Wtedy poznamy zestaw przeciwników każdego klubu.
Pełnego harmonogramu meczów nie poznamy jednak w dniu losowania. Konieczne będzie jego dostosowanie do wymogów logistycznych poszczególnych klubów. Daty konkretnych spotkań będą zatem znane dopiero w weekend. W Lidze Konferencji 36 zespołów będzie podzielonych na sześć koszyków. Każdy klub zagra jeden mecz z przeciwnikiem z każdego z sześciu koszyków.
Przykładowe losowania
Oto przykładowy zestaw rywali Barcelony w fazie ligowej Ligi Mistrzów:
Dom: City, Szachtar, Sporting, Sturm Graz
Wyjazd: Lipsk, Atalanta, Galatasaray, Monaco
Przykładowy zestaw rywali Jagiellonii i Legii w Lidze Konferencji wygląda następująco:
Fiorentina, Shamrock, CFR Cluj, Hearts, HJK Helsinki, Dinamo Mińsk.
Siedem punktów zdobytych w sześciu meczach z takimi rywalami powinno pozwolić na awans do rundy play-off i polskie kluby nie powinny mieć z tym większego problemu. W ich zasięgu znajduje się nawet bezpośredni awans do 1/8 finału, do którego niezbędne będą cztery wygrane, a stamtąd otwarta droga do wielkich sukcesów. Szanse polskich klubów w fazie ligowej omówimy szczegółowo po piątkowym losowaniu.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Michał Probierz szuka stabilizacji, ale paru niespodzianek sobie nie odmówił
- Tylko wielcy kończą tak jak Szczęsny
- Szulczek: Ruch to wielki klub. Moja Warta miała tylko jeden dziadowski miesiąc
Fot. Newspix