Reklama

Takiego wała. Legia słaba, ale wciąż nie do ubicia!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 sierpnia 2024, 20:25 • 3 min czytania 127 komentarzy

Legia brzydzi się świętym spokojem. Szczególnie w Lidze Konferencji. Łatwiutki dwumecz z półamatorskim Caernarfon Town był odstępstwem od normy. Jak Wojskowi grają w europejskich pucharach, to trzeba spodziewać się szaleństwa: skoków ciśnienia, zwrotów akcji, kompletnych załamek, nagłych zrywów, środkowych palców (to nowość!) i… szczęśliwego zakończenia. 

Takiego wała. Legia słaba, ale wciąż nie do ubicia!

Pamiętacie jeszcze eliminacje Ligi Konferencji sprzed roku, prawda? Wykasowujący wspomnienia sprzęt agentów z „Men in Black” w rzeczywistości nie istnieje (albo o jego istnieniu wiedzą tylko w Strefie 51), więc zakładamy, że tak, ale może w skrócie: najpierw emocje w dwumeczu z Ordabasami Szymkent (2:2, 3:2), potem jeszcze większe z Austrią Wiedeń (1:2, 5:3), a na koniec najpotężniejsze z Midtjylland (3:3, 1:1, 6:5 w rzutach karnych). Brondby to była powtórka z rozrywki. W Danii od 0:1, przez 1:2, do 3:2. W Warszawie…

Tobiasz „najlepszym bramkarzem świata”

Kiedy po ostatnim wrzucie z autu piłka wylądowała w rękach Kacpra Tobiasza, wszyscy w Legii głęboko odetchnęli z ulgą. I to też świetna historia: Goncalo Feio w przerwie weekendowego meczu z Puszczą Niepołomice, co zarejestrowały kamery Legii, skupił się na motywowaniu właśnie 21-letniego bramkarza, który od dłuższego czasu miewa obcinki: „Nie wiem, jak to zrobisz, ale masz już nic nie puścić. Wyjść na murawę z poczuciem, że jesteś najlepszym bramkarzem na świecie. Krzyczeć do nich, żeby strzelali. I tak wszystko obronisz. Tak masz się zachowywać”. Po tych słowach Tobiasz obronił rzut karny Lee Jin-hyuna.

Ważniejsze jednak, że właściwą postawę – nazwijmy to trybem „najlepszego bramkarza świata” – rozszerzył na starcie z Brondby. Legia jego bardzo dobremu występowi przy Łazienkowskiej zawdzięcza awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Była świetna parada przy kąśliwym uderzeniu Sebastiana Sebulonsena z dystansu, instynktowne odbicie przy strzale Noaha Narteya, poza tym czujność przy akcjach i próbach Yuito Suzukiego z Mathiasem Kvistgaardenem.

Tobiasz nie panikował, nawet w sytuacjach, w których koledzy wrzucali go na konia, nieco rozpaczliwie wycofując do niego futbolówkę i poddając go tym samym presji ze strony rywali. Wprost przeciwnie, dawał pewność: na linii i na przedpolu. Skapitulował tylko przy rzucie karnym Daniela Wassa. Oby więcej takich meczów w jego wykonaniu. Dużo zasłużonej krytyki, ale też chamskiego hejtu spadło na niego w ostatnich miesiącach. Jeśli się pozbiera, wciąż ma papiery na fajną karierę.

Reklama

Środkowy palec Feio

Legia generalnie zagrała słabo. W pierwszej odsłonie wręcz tragicznie. Jakby miała zakaz wychodzenia z własnej połowy. Brondby dominowało, prowadziło grę, prezentowało się o klasę lepiej. Cud, że udało się strzelić gola. Bo było to trafienie z niczego. Kiepsko dysponowany Paweł Wszołek dał się sfaulować Clementowi Bischoffowi (jakby ten miał głowę na karku, a ręce i nogi trzymał przy sobie, to nic by z tego nie było) przy linii bocznej. Ruben Vinagre dośrodkował mocno z rzutu wolnego, a Radovan Pankow w ultra-trudnej sytuacji, będąc ustawionym tyłem do kierunku gry i z szarpiącym go przeciwnikiem na plecach, wygrał główkę i było 1:1.

W drugiej połowie Legia trochę się ogarnęła. Kilka akcji w swoim stylu pociągnął Luquinhas. Aktywny z przodu był Bartosz Kapustka. Piłka szukała Marca Guala i potem Blaża Kramera. Nic wielkiego z tego nie powstało, Polacy skończyli mecz z jednym celnym strzałem na koncie, ale przynajmniej pod bramką Patricka Pentza coś zaczęło się dziać.

Inna sprawa, że to już nieważne, Legia gra dalej, dość silne i groźne Brondby leci za burtę. Szkoda tylko, że Feio po meczu nie trzymał cieśnienia. Pokazywał wała i środkowe palce. Cóż, emocje. I głupota. Mogą być za to kary. A tych ani on, ani jego drużyna nie potrzebują. O Ligę Konferencji zagrają z lepszym z pary Auda Ķekava (Łotwa) – Drita Gnjilane (Kosowo). Legia będzie zdecydowanym faworytem.

Legia Warszawa 1:1 Brondby

Pankow 45+3′ – Wass 33′ z karnego

Czytaj więcej o polskiej piłce:

Fot. Newspix

Reklama

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

127 komentarzy

Loading...