Lech Poznań postanowił wziąć się do roboty i przeprowadzić pierwszy poważnie wyglądający transfer. Do “Kolejorza” trafia Filip Jagiełło, który pięć ostatnich lat spędził we Włoszech. Obserwując jego przygodę na Półwyspie Apenińskim, łatwo dojść do wniosku, że jest to piłkarz odpowiedni do gry na poziomie Serie B. Poza końcówką pandemicznego sezonu 2019/20, kiedy wyglądał bardzo dobrze u Davide Nicoli, nie dał żadnych argumentów na to, że może poradzić sobie we włoskiej elicie. Jego kariera obrazuje główne problemy włoskiej piłki, czyli brak cierpliwości oraz długoterminowego planu rozwoju.
Wzmocnienie Lecha Poznań
Zanim pojawił się temat Lecha Poznań, o Filipa Jagiełłę zabiegała Legia Warszawa, a także włoska Reggiana. Ostatecznie to klub ze stolicy Wielkopolski okazał się najbardziej zdeterminowany, aby go pozyskać. Warto przypomnieć, że o jego przyjściu do “Kolejorza” pierwszy poinformował nasz dziennikarz Przemysław Michalak.
Filip Jagiełło ma trafić do Lecha Poznań [NEWS]
Pomocnik podpisał trzyletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. Można się zastanawiać dlaczego nie został we Włoszech? Chodzi zapewne o ambicje samego zawodnika. Sam zdaje sobie sprawę z tego, że pewnego sufitu nie przeskoczy i nie przebije się do Serie A. Nie ma sensu też przejście do Reggiany, która w Serie B dopiero raczkuje i wiele wskazuje na to, że może włączyć się do walki o utrzymanie. Atrakcyjniejszym kierunkiem jest Lech Poznań. Bartosz Salamon udowodnił, że dobrą postawą w stolicy Wielkopolski można wywalczyć sobie miejsce w kadrze narodowej.
Jednym ze znaków zapytania jest obecna forma zawodnika. Pomocnik nie brał udziału w obozie przygotowawczym z Genoą i od drugiej połowy marca ma problem z regularną grą.
– Filip Jagiełło nie został powołany na obóz przygotowawczy przed sezonem 2023/24. Po zakończeniu wypożyczenia w Spezii trenował indywidualnie. Zawodnik znalazł się poza planami Alberto Gilardino i musiał poszukać sobie nowego klubu – mówi w rozmowie z nami Valerio Arrichiello z genueńskiego dziennika “Il Secolo XIX”.
Do tej pory włoski kierunek sprawdzał się w Lechu Poznań, ponieważ oceniając pobyt w dłuższej perspektywie, można stwierdzić, że zarówno Bartosz Salamon, jak i Radosław Murawski wnieśli do zespołu sporo jakości. Drugi z nich rozegrał mniej meczów na włoskich boiskach i nigdy nie otarł się o Serie A. Jagiełło mimo brutalnej weryfikacji potrafił zagrać tam kilka dobrych spotkań za kadencji Davide Nicoli.
Zastanawiać może rola boiskowa nowego nabytku “Kolejorza”. Jagiełło najlepiej czuje się w trójce pomocników, ustawiony po prawej stronie. Gra na “dziesiątce” również stanowi dla niego przywilej, a nie problem. Bardziej spodziewałbym się jednak tego, że Lech Poznań otrzyma gracza, który będzie rywalizował o miejsce w składzie z mającym wahania formy Afonso Sousą i młodym Antonim Kozubalem, a nie zastąpi 1:1 Jespera Karlstroema, który posiadał więcej defensywnych inklinacji. W zeszłym sezonie mocno brakowało w Lechu wspomnianej rywalizacji. Sytuacja kadrowa w drugiej linii była zaniedbana i pomocnicy nie musieli się zbytnio wysilać, aby mieć pewny plac. Przyjście Jagiełły powinno to zmienić. Ponadto trudno opierać w pełni grę zespołu na młodym Kozubalu, który może wpaść w dołek formy lub złapać kontuzję. Lech w środku pola wyglądał niczym na glinianych nogach, w przypadku jednej kontuzji pojawiłyby się spore problemy. Przyjście byłego pomocnika Genoi daje gwarancję pewnej stabilności. Jagiełłę można traktować w pewnym sensie jako transfer wewnętrzny, czyli sprowadzenie zawodnika znającego dobrze Ekstraklasę. To piłkarz, który rozegrał w niej 89 meczów i dał się poznać jako gracz uzdolniony technicznie, potrafiący przyspieszyć grę.
Z perspektywy klubu to atrakcyjne wzmocnienie i okazja transferowa, którą postanowiono wykorzystać. Na tym nie powinny się jednak skończyć letnie zakupy. Zespół prowadzony przez Nielsa Frederiksena posiada spore deficyty na skrzydłach, a także na pozycji napastnika, ponadto nadal jedynym defensywnym pomocnikiem jest Radosław Murawski. Transfer Jagiełły mógłby zostać znakomicie oceniony, jeśli byłby przyjemnym dodatkiem, a nie jedynym sensownie wyglądającym na papierze wzmocnieniem.
Cześć Filip 🆕🔵⚪️ pic.twitter.com/6PmcHtqjT7
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 13, 2024
🚂 Filip Jagiełło już oficjalnie zawodnikiem Lecha Poznań. 27-letni środkowy pomocnik podpisał z Kolejorzem trzyletni kontrakt z opcją przedłużenia o kolejny rok. #NowyWTalii pic.twitter.com/Ide8iMLYHZ
— Lech Poznań (@LechPoznan) August 13, 2024
Ofiara głupoty właściciela klubu
Nie sposób ocenić w sposób rzetelny transferu Filipa Jagiełły bez dokładnego przybliżenia jego włoskiej przygody. W 2019 roku Genoa wykupiła Filipa Jagiełłę z Zagłębia Lubin za dwa miliony euro. Transfer do jednej z najlepszych lig w Europie zawsze cieszy, trafił on jednak do owianego złą sławą klubu. W latach 2003-2022 rządził tam Enrico Preziosi, który sprawił, że “Il Grifone” stali się najbardziej antypatyczną drużyną na włoskich boiskach. Właściciel zmieniał trenerów jak rękawiczki, ponadto często wchodził w ich kompetencje i myślał, że zna się najlepiej na piłce. Poza genueńskimi fanami trudno znaleźć ludzi, którzy nie życzyli im spadku. Byli jednak niezatapialni. W pierwszym sezonie po transferze Filip Jagiełło pracował z trzema trenerami. Jeden to nazwisko niczego sobie. Dziś trudno w to uwierzyć, ale chodzi o Thiago Mottę, który wytrzymał z Preziosim zaledwie dziesięć spotkań, ponieważ jego wyniki wyglądały fatalnie. Polak rozegrał u niego 172 minuty. Trzeba jednak oddać obecnemu szkoleniowcowi Juventusu, że dzięki niemu polski pomocnik przekonał się co to znaczy gra na Stadio Giuseppe Meazza przeciwko Interowi. Co ciekawe zmienił go wtedy młodziutki Nicolo Rovella, który w późniejszych latach okazał się bardzo dobrym zawodnikiem. Fatalny epizod Motty nie ma prawa dziwić, wcześniej podobnie odbił się od tego klubu inny ceniony fachowiec Ivan Jurić.
Wszystko co dobre w Serie A spotkało Jagiełłę po lockdownie spowodowanym koronawirusem. W lipcu 2020 roku uwierzył w niego Davide Nicola i wtedy można było mieć nadzieję, że w najbliższych miesiącach będzie występował z dużo większą regularnością. Nicola to szkoleniowiec, który we Włoszech jest słusznie uznawany za cudotwórcę i patrona od spraw beznadziejnych. Jeśli po fatalnej rundzie jesiennej chcesz się utrzymać w lidze, musisz po prostu pomodlić się do świętego Dawida. To trener, który wyciągnął Crotone, Salernitanę, a także Empoli z piekielnych bram, mimo że nikt w to nie wierzył. Potrafił dotrzeć również do piłkarzy, co potwierdza życiowa forma Jagiełły. W pięciu ostatnich kolejkach sezonu 2019/20 Polak rozegrał 349 minut i zaliczył dwie asysty w meczach, które zadecydowały o utrzymaniu “Rossoblu” w Serie A. Wtedy Jagiełło pokazał, że może zrobić różnicę szybkością, a także uderzeniami z dystansu.
– Pamiętam świetny mecz Filipa przeciwko Lecce w 2020 roku, który decydował o utrzymaniu w lidze. Bramka padła po samobóju bramkarza, ale strzelał wtedy Filip. W meczu o tak dużym ciężarze gatunkowym pokazał wielki charakter. W końcówce tamtego sezonu chciałem go częściej widywać na boisku. W piłce jednak jest tak, że trzeba mieć również szczęście żeby trafić do odpowiedniego zespołu w odpowiednim czasie, a do tego być prowadzonym przez trenera, który w Ciebie wierzy. Filipowi niestety tego zabrakło – wyjaśnia Arrichiello.
Nie tylko Jagiełło przeżywał dobry czas w końcówce tamtego sezonu, ale również cała Genoa. Zespół wygrał trzy z ostatnich pięciu meczów i z czteropunktową przewagą utrzymał się w Serie A. W zdrowo wyglądającym klubie taki zawodnik byłby dalej budowany przez Davide Nicolę, który miał na niego dobry wpływ. Co zrobił Preziosi? Postanowił zmienić trenera, a Polak trafił na wypożyczenie do grającej na poziomie Serie B Brescii.
#Genoa President Enrico Preziosi will “make fans happy by leaving” after protests https://t.co/0ZDtO2Kf7Y #SerieA pic.twitter.com/frMhqCACyp
— Football Italia (@footballitalia) April 2, 2017
Kontynuacja dobrej passy
Po przejściu do Brescii, Jagiełło zagrał swój najlepszy liczbowo sezon na Półwyspie Apenińskim. Zrobił to mimo ekstremalnych okoliczności. Jeśli posiadanie trzech szkoleniowców w ciągu jednego sezonu to dla kogoś dużo, to nie wie co się dzieje w Brescii. Podczas trwającego dwa sezony wypożyczenia do lombardzkiego klubu, Polak pracował z sześcioma trenerami!
Jagiełło swoje debiutanckie rozgrywki na włoskim zapleczu zakończył z sześcioma bramkami i pięcioma asystami na koncie. Obiecujący dorobek, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że tylko trzech pomocników miało wtedy lepsze liczby. Szkoleniowcem, który w wielu meczach prowadził Jagiełłę, był Filippo Inzaghi. Były napastnik trenował Brescię od czerwca 2021 do marca 2022 roku, co patrząc na długość pracy jego poprzedników można uznać za ósmy cud świata.
– Filip Jagiełło to pomocnik, który gra na dużej intensywności. Jest szybki, dobrze gra w ataku, a także przy ciągłości występów jest gwarancją pewnej liczby bramek. Trenerem, który najlepiej umiał do niego trafić, był Filippo Inzaghi w Brescii. To właśnie u niego najbardziej się rozwinął i było widać, że tamto wypożyczenie dobrze mu zrobiło. Filip naprawdę dobrze sobie radził na poziomie Serie B – dodaje Arrichiello.
Warto wspomnieć, że Jagielle źle zrobiło zwolnienie Filippo Inzaghiego. Po jego zwolnieniu nie do końca przypadł do gustu jego następcy Eugenowi Corriniemu, u którego grał zdecydowanie mniej. Ostatecznie skończył sezon 2021/22 z trzema trafieniami i dwoma asystami na koncie. Rozegrał wtedy nieco ponad 1500 minut i jego przyszłość nie była do końca klarowna.
El amplio elenco de futbolistas polacos en la #SerieB 🇮🇹 ha tenido su primer protagonista: Filip Jagiełło 🇵🇱, del #Brescia
El ex Zagłębie Lubin firmó un gran partido con un gol y una asistencia en el 5-1 al Cosenza que pone líder a su equipo tras dos jornadas#BresciaCosenza pic.twitter.com/sMFA0yEiKz
— Eugenio González Aguilera (@Eugeniogonza2) August 30, 2021
Jak trwoga, to do Jagiełły
W sezonie 2021/22 Genoa po 15 sezonach spędzonych we włoskiej elicie spadła do Serie B. Co ciekawe do spadku w bezpośredni sposób nie przyczynił się wcześniej wspomniany pan Preziosi. W 2021 roku klub został uwolniony spod jego rządów, które trwały 18 lat. Zastąpiło go amerykańskie konsorcjum “777 Partners”, które chciało zarządzać “Il Grifone” w dużo bardziej racjonalny sposób. Nowi właściciele chcieli zerwać z mitem topornego klubu i zdecydowali postawić się na nowoczesne rozwiązanie i w teorii ofensywną piłkę.
W listopadzie 2021 roku zwolniony został Davide Ballardini, któremu umiejętności trenerskich odmówić nie można, i postawiono na cieszącego się we Włoszech gigantyczną sympatią Andrija Szewczenkę. Pięć lat “Szewy” w roli selekcjonera reprezentacji Ukrainy to bez wątpienia pozytywny czas dla tamtejszej piłki. Jego największym sukcesem był awans do finałów EURO 2020. Umiejętności byłego napastnika w pracy w nieznanym i niezwykle dynamicznym środowisku szybko i brutalnie zostały zweryfikowane. Prowadzenie klubu okazało się zbyt dużym wyzwaniem dla Ukraińca, który w 11 spotkaniach wykręcił średnią punktów na mecz 0,55.
Sezonu nie zdołał uratować późniejszy niezły szkoleniowiec Alexander Blessin i Genoa spadła z ligi. Klub budując kadrę, która miała błyskawicznie wrócić do Serie A ,zdecydował, że Filip Jagiełło stanie się centralną postacią w środku pola i okazało się to słuszną decyzją. “Il Grifone” zajęli drugie miejsce w Serie B i bezproblemowo wrócili do na najwyższy poziom. Jedną z kluczowych postaci w zespole zarówno Alexadre’a Blessina, jak i jego następcy Alberto Gilardino był polski pomocnik, który zakończył sezon z czterema bramkami oraz dwoma asystami na koncie. W zespole “Rossoblu” przegrał rywalizację strzelecką wyłącznie z duetem napastników Massimo Coda-Albert Gudmundsson.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jakość Jagiełły w powrocie do Genoi pokazują również bardziej zaawansowane statystyki, takie jak kluczowe podania. Polak wyprowadzał ich średnio 2,4 na mecz, co świadczy o tym, że gra ofensywna tego zespołu opierała się na nim. Jego dobra postawa w sezonie 2022/23 sprawiła, że przedłużył kontrakt do 2025 roku. W tamtym momencie tamta decyzja wydawała się logiczna. Jagiełło uwierzył w nową, bardziej nowoczesną Genoę. Sam przez lata spędzone we Włoszech złapał cenne doświadczenie i rok temu wydawało się, że to może być ten czas, kiedy jest gotowy na Serie A. Piłkarska rzeczywistość ponownie sprowadziła go jednak na ziemię.
Nieznane oblicze Genoi
Po awansie do Serie A sporo mówiło się na temat tego, że Genoa może być niezwykle ciekawym beniaminkiem. Podopieczni Alberto Gilardino szybko udowodnili swoją jakość piłkarską. Z perspektywy czasu można stwierdzić, że spadek pomógł temu klubowi w przeprowadzeniu niezwykle potrzebnej rewolucji kadrowej. Ruchy transferowe “Rossoblu” mogły się podobać. Trafili tam m.in. Rusłan Malinowski, który znakomicie radził sobie w Atalancie Bergamo, a także osiągający świetne liczby w Argentynie Matteo Retegui. Ofensywa transferowa genueńczyków mogła niepokoić Filipa Jagiełłę. Szybko okazało się, że drużyna stała się dla niego za silna i podobnie jak w pierwszym sezonie 2019/20 zaczął mieć problemy z regularną grą.
– Był ważną postacią w sezonie 2022/23, kiedy Genoa wywalczyła awans do Serie A. W klubie doszło jednak do wielu zmian. Postanowiono kupić naprawdę jakościowych zawodników, takich jak Rusłan Malinowski, Junior Messias czy Morten Thorsby. Eksplodowała również forma Mortena Frendrupa. Jakościowe transfery, a także forma Frendrupa sprawiły, że Alberto Gilardino podjął taką, a nie inną decyzję – tłumaczy Arrichiello.
Na początku sezonu 2023/24 Jagiełło rozegrał swoje ostatnie 32 minuty w Serie A. Następnie został permanentnie posadzony na ławkę rezerwowych, po drodze też przytrafiła się kontuzja, która wykluczyła go z gry na cztery spotkania. W przeciwieństwie do Polaka powody do optymizmu mogła mieć Genoa. “Il Grifone” podobnie jak rok wcześniej Monza będąc beniaminkiem zakończyli rozgrywki na 11. miejscu. Z klubu antypatycznego stali się atrakcyjnym, a uzdolnieni piłkarze mają tam stworzone warunki do harmonijnego rozwoju. Zmiana podejścia dotyczy również polityki transferów wychodzących. “Rossoblu” uznali, że Filip Jagiełło w innym zespole będzie miał łatwiej o łapanie regularnych minut i bezproblemowo, a także bez chęci odniesienia zysku, oddali go najpierw do Spezii, a następnie do Lecha Poznań. Po ogłoszeniu transferu do “Kolejorza” w mediach społecznościowych można przeczytać komentarze kibiców Genoi, którzy podziękowali mu za wszystko, co zrobił dla klubu. Budujący może być fakt, że swój pobyt w Genoi zakończył grudniowym występem w Pucharze Włoch przeciwko Lazio w roli kapitana.
🪢❤️💙🪢 pic.twitter.com/dVE4McLef4
— Genoa CFC (@GenoaCFC) August 9, 2024
Słodko-gorzki pobyt w Spezii
W styczniu bieżącego roku Filip Jagiełło trafił na wypożyczenie do Spezii. Wielu sympatyków włoskiej piłki może kojarzyć ten klub z licznym stawianiem na Polaków, a także zaskakującą obecnością w Serie A w latach 2020-2023. W pierwszym sezonie po spadku klub z Ligurii zaliczył potężny zjazd i przez długi czas znajdował się w strefie spadkowej. Rozmawiając z osobami będącymi bliżej “Aquilottich” usłyszałem, że atmosfera na Stadio Alberto Picco stała się naprawdę toksyczna. Wiele osób bało się, że po kilku miesiącach nastąpi drugi spadek, po którym trudno będzie się odkręcić. Na pewno panujące tam warunki można uznać za trudne do codziennego funkcjonowania. Wcześniej Jagiełło w Serie B występował w zespołach, które walczyły o awans, a wiadomo, że w takich okolicznościach gra się łatwiej. W Spezii nastąpiła wymiana Polaków, ponieważ Szymon Żurkowski odszedł do Empoli, a w jego miejsce przyszedł Jagiełło. Wejście pomocnika do liguryjskiej stajni Augiasza można uznać za obiecujące. W pierwszych kolejkach zdobył bramkę oraz zaliczył asystę. Wtedy wydawało się, że wbrew wielu przeciwnościom losu jego kariera wraca na dobre tory.
🔥 𝗧𝗔𝗞 𝗦𝗜𝗘̨ 𝗕𝗔𝗪𝗜𝗟𝗜 𝗪 𝗟𝗔 𝗦𝗣𝗘𝗭𝗜𝗜 𝗣𝗢 𝗢𝗦𝗧𝗔𝗧𝗡𝗜𝗠 𝗚𝗪𝗜𝗭𝗗𝗞𝗨 🔥
🇵🇱 Jagiełło wskakujący 🇵🇱 Wiśniewskiemu na barana i 🇧🇬 Hristov odpalający race wygrali 🥹
📹: Spezia Calcio (Instagram) #wloskarobota pic.twitter.com/xec1DMMU0d
— Spezia Calcio Polonia (@SpeziaPL) May 11, 2024
Jagiełło zaliczył dobre występy przeciwko Pisie, Catanzaro, Feralpisalo i Bari. To cztery na siedem meczów, w których wystąpił w większym wymiarze czasowym. Nie najgorzej. W swoim ostatnim udanym występie zaliczył asystę przeciwko Bari i absolutnie nie wysłał trenerowi negatywnych sygnałów. Po tym spotkaniu wystarczyło jedno słabsze przeciwko Reggianie, aby Luca D’Angelo schował go do szafy. Od tego czasu polski pomocnik w ośmiu ostatnich kolejkach rozegrał tylko 38 minut, a w trzech ostatnich potyczkach nie podniósł się z ławki rezerwowych.
Jak to wytłumaczyć? Po pierwsze nierówną formą. Nie ma sensu owijać w bawełnę, nie był to ten Filip Jagiełło, co w Brescii. Mimo kilku dobrych spotkań przytrafiło się kilka słabszych, a Spezia ratowała się przed spadkiem i nie miała marginesu błędu. Po drugie, status wypożyczonego. We Włoszech wypożyczeni zawodnicy mają trudniej, o czym świadczy fakt, że Sebastian Walukiewicz po pójściu na wypożyczenie do Empoli grał bardzo mało, a po wykupie nagle stał się podstawowym stoperem. Trzecią i być może najważniejszą przyczyną jest bałagan w Spezii. Luca D’Angelo zapewnił utrzymanie, ale doprowadził do sporego chaosu. “Aquilotti” grali w aż czterech formacjach i często dokonywali wiele rotacji w składzie, co nie służyło rozwojowi zawodników. Jagiełło był rzucany po różnych pozycjach i można było odnieść wrażenie, że trener nie do końca miał na niego pomysł.
Nieocenione doświadczenie
– Mógł w Serie A zrobić więcej, ale nigdy tak naprawdę nie znalazł trenera, który zaufałby mu na tym poziomie. Prawdopodobnie nie rozwinął się tak jak oczekiwano w momencie przyjazdu do Włoch. Kiedy jednak miał okazję grać więcej, to pokazywał wiele dobrych cech – ocenił Arrichiello.
– Aby lepiej ocenić Filipa musiałby grać więcej na poziomie Serie A. Uważam, że jest to piłkarz, który mógłby dalej występować na tym poziomie i być przynajmniej solidnym zmiennikiem w wielu klubach. Uważam, że Lech Poznań dokonał naprawdę fajnego wzmocnienia. Filip jest jeszcze młody i niewykluczone, że kiedyś zagra w reprezentacji Polski – podsumował nasz rozmówca.
Jagiełło wraca do Polski z potężnym doświadczeniem. Mimo że w Serie A rozegrał tylko 586 minut, to nadal możemy mówić o jakościowym zawodniku. 109 występów w Serie B, 14 bramek oraz dziesięć asyst to dorobek, wobec którego trudno przejść obojętnie.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Hamulić na wojnie z drzwiami i rozumem. Niestety, sromotnie przegrywa
- Piast chciał kontynuować serię, ale Zrelak miał inne plany!
- Papierowy hit dla Wisły. Rodado znów sam wygrał mecz
- Kiedy zgasną światła igrzysk, wszyscy będziemy starzy i słabi
Fot. Newspix, Lech Poznań.pl/fot. Przemysław Szyszka