Reklama

Ostatnia połowa dwumeczu była kluczowa. Śląsk przechodzi Rigę FC!

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

01 sierpnia 2024, 22:40 • 5 min czytania 52 komentarzy

Kiedy Śląsk strzelił gola szybko po rozpoczęciu, mieliśmy nadzieję, że ułoży sobie mecz, skontroluje poczynania Łotyszy i wyjdzie jeszcze z jedną, może dwoma skutecznymi kontrami. Naprawdę dało się to zrobić, patrząc na fakt, że Ryga przez pierwsze kilkanaście minut wyglądała na przestraszoną, a w przekroju całej pierwszej połowy dwa razy sprezentowała Śląskowi okazję bramkową. Pierwszą bardzo głupim faulem Ngoma na rzut karny, a drugą podaniem obrońcy do Samca-Talara na wysokości szesnastki. Słowem: jak najbardziej były warunki, żeby losy tego dwumeczu odwrócić, ale… wrocławianie przez długi okres razili w oczy przeciętnością.

Ostatnia połowa dwumeczu była kluczowa. Śląsk przechodzi Rigę FC!

Pierwsze 15 minut – okej. Kolejne 30 nadawały się do zapomnienia. Śląsk miał sporo farta, że po 45 minutach nie przegrywał 1:3, bo setkę totalnie spartaczył Ramires, a w innej sytuacji Contreras nie posłał strzału nożycami trochę dalej od rąk Leszczyńskiego. Generalnie dało się odnieść wrażenie, że to spotkanie odbywa się pod dyktando Rigi FC, a Śląsk jest jak ten bokser, który już w czwartej rundzie myśli o przetrwaniu i wygranej na punkty.

Śląsk 3:1 Riga FC. Pierwsza połowa miała znamiona nadchodzącej porażki…

Z przodu brakowało werwy i dokładności, a z tyłu co rusz działy się rzeczy, które mogły niepokoić kibiców WKS-u. Właściwie nie było takiego fragmentu meczu, w którym trener Magiera przy linii bocznej mógł spokojnie usiąść bez obaw, że jego drużyna zrobi wszystko, co do niej należy. Tak niestety padła bramka dla Rigi FC – dobrze interweniował Leszczyński, ale Petrov trochę zaspał i nie zdążył powstrzymać dobitki Babeca. Nie powiemy, że to jakiś kryminał, ale generalnie to nie jest najlepsze wejście w sezon dla Bułgara, który został wykupiony przez Śląsk za 200 tys. euro po fajnej rundzie wiosennej.

Owszem, Śląsk miał kilka zrywów, ale z przebiegu spotkania wychodziło na to, że WKS-owi trafiła się niepowtarzalna okazja z jedenastką, a po niej sklecenie jakiejkolwiek ofensywnej akcji graniczyło z cudem. Gdyby komuś przyszło do głowy postawić duże pieniądze w przerwie meczu na zwycięzcę, nie byłoby wątpliwości. Lepsze karty w ręce pokazała Riga FC. Ale! To jest przecież futbol i – całe szczęście – ten już po zmianie stron był po stronie Śląska.

… Ale druga udowodniła, że w Śląsku chociaż jeden piłkarz może zrobić różnicę

To była spora metamorfoza. Śląsk wyszedł z szatni taki, jakby Jacek Magiera zrobił jedną z lepszych mów motywacyjnych w swojej karierze trenerskiej. Może nawet dodał jakieś szczególne słowa w języku hiszpańskim, bo ile Nahuel w pierwszej połowie był po prostu średni, o tyle w drugiej zachwycał. Najpierw rzucił super dośrodkowanie na głowę Petrova, który mógł zamazać gapiostwo z 33. minuty, a potem sam wziął sprawy w swoje ręce. I zrobił to, co kilka razy pokazał już na boiskach Ekstraklasy – huknął z dystansu, aż miło. Nie popisał się co prawda bramkarz, który naszym zdaniem, mimo silnego uderzenia, mógł zrobić więcej, ale to nie umniejsza niczego Hiszpanowi. Ten, tak jak powinien, pokazał, że koszulka lidera po odejściu Exposito nie zaginęła gdzieś w klubowej pralni. Dwa gole i asysta w tak ważnej rywalizacji? To mówi samo za siebie.

Reklama

W dodatku na pół godziny przed końcem meczu, kiedy Śląsk prowadził już 3:1, Ryga rozłożyła czerwony dywan do następnej fazy kwalifikacji LKE. Orosco, który wszedł na boisko w 57. minucie, kilka minut później wyleciał z niego z czerwoną kartką. Kuriozum. Argentyńczyk wjechał wślizgiem w piłkarza Śląska i nie dał absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że jest zwyczajnym głupkiem. Jeśli kilka chwil wcześniej trener Rigi FC, Simo Valakari, miał nadzieję na naprawę wyniku, w tamtym momencie mógł już rozmyślać, jak wytłumaczyć porażkę rosyjskim właścicielom-kryminalistom.

Na cztery połowy jedna była dobra. Ale to wystarczyło do awansu

Fajne było to, że Śląsk nie odpuszczał mimo pozytywnego wyniku. Miał gola przewagi w dwumeczu i grę 11 na 10, ekipa Jacka Magiery mogła pójść po linii najmniejszego oporu, być minimalistą, ale kolejne ataki potwierdzały coś zupełnie innego. Śląsk chciał więcej, chciał szybciej zamknąć kwestię awansu i miał do tego konkretne okazje. Szkoda tylko, że Samiec-Talar, który miał zdecydowanie najlepszą, tuż przed zejściem na ławkę nie wpisał się na listę strzelców. Bo postraszył wrocławian jeszcze Ngom, uderzając w słupek z rzutu wolnego, ale właściwie to tyle, jeśli chodzi o poważne działania gości przed bramką Leszczyńskiego w drugiej połowie. Co jak co, ale trzeba powiedzieć, że także na tyłach wicemistrz Polski potrafił się ogarnąć.

I brawo. Nie było łatwo, po pierwszej połowie pachniało wręcz ostateczną porażką, ale Śląsk zdołał się podnieść w dobrym stylu. W tym zespole wciąż pewne rzeczy nie funkcjonują, tak jak choćby pozycja napastnika, ale to w tej chwili najmniej ważne. WKS zdobywa punkty do rankingu dla polskich klubów i przedłuża swoją europejską przygodę. Na cztery połowy tylko jedną zagrał na odpowiednim poziomie, ale, jak widać, to wystarczyło na Rigę FC. A że za chwilę poziom trudności w kwalifikacjach wzrośnie, oczekujemy, że Śląsk zrobi chociaż minimalny skok jakościowy. Najlepiej poprzez transfer kogoś sensownego do ataku, bo jeśli Nahuel nie będzie miał dobrego dnia, może być nieciekawie.

Śląsk – Riga FC 3:1 (1:1) (w dwumeczu: 3:2)

6′ Nahuel, Petrov 49′, Nahuel 52′ – Babec 33′

Czytaj więcej o europejskich pucharach:

Fot. Newspix

Reklama

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”

Patryk Stec
0
Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”

Liga Konferencji

Piłka nożna

Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”

Patryk Stec
0
Ostre słowa o Amorimie. „Jego miłość, pasja i oddanie były tylko fantazją”

Komentarze

52 komentarzy

Loading...