Reklama

Brudny szmal Łomakina. Rosja pierze kasę w piłce

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

01 sierpnia 2024, 10:57 • 19 min czytania 21 komentarzy

Jeden z rosyjskojęzycznych artykułów na temat sukcesu miliardera Siergieja Łomakina okraszony jest pysznym cytatem z niego samego: „Nikt jeszcze nie zrozumiał, w jaki sposób zarabiamy pieniądze. I dzięki Bogu!”. Jest właścicielem Riga FC, choć na Łotwę wjechać nie może. Rosjanin znajduje się na czarnej liście tamtejszych służb bezpieczeństwa.

Brudny szmal Łomakina. Rosja pierze kasę w piłce

Jan Gawlik, pasjonat łotewskiej piłki nożnej: – Łomakin budzi na Łotwie kontrowersje. Widnieje na czarnej liście, nie może wjechać do kraju, mimo że ma cypryjskie obywatelstwo, a więc paszport państwa należącego do Unii Europejskiej. W łotewskich mediach można przeczytać, że decyzję o zakazie dla Łomakina wydał w akcie zemsty Sandis Girgens, były minister spraw wewnętrznych, kiedy środowisko Rigi FC nie poparło jego kandydatury w wyborach na prezesa Łotewskiego Związku Piłki Nożnej. Girgens ostatecznie przegrał w nich z Vadimsem Lasenką, byłym reprezentantem Łotwy w futsalu. Łomakin zaś od decyzji państwowych władz się odwoływał. Bezskutecznie, w zeszłym roku zakaz nałożony na Rosjanina został przedłużony. 

Postać oligarchy Siergieja Łomakina jest jednak przede wszystkim związana z pradawną sztuką rosyjskiego biznesu: mistrzowską umiejętnością wykorzystywania znajomości na Kremlu i prania pieniędzy w Europie.

Wszystko dla kopiejek

Na przełomie wieków Rosja postanowiła wrócić do imperialnych idei ZSRR. Gorącym zwolennikiem mocarstwowej polityki był nowy prezydent Władimir Putin, który sprzątał po Borysie Jelcynie, za którego kadencji kraj przemienił się w jedno wielkie targowisko. Złe języki szeptały na przykład, że Roman Abramowicz, znany później jako właściciel Chelsea, pierwsze miliony zarobił na tajemniczym zniknięciu dwudziestu pięciu cystern z paliwem na drodze z Uchty do Moskwy, takie to były rynkowe praktyki. Putin pragnął państwa, w którym oligarchowie wciąż żyć będą jak pączki w maśle, co pozwoli im przy cichym wsparciu ojczyzny skupować zagraniczny kapitał i osłabiać tym samym kosmopolityczny świat zachodni. Pod jednym tylko warunkiem: każdy jeden uzna bezwzględną wyższość Kremla.

W takich okolicznościach do biznesu wchodził Siergiej Łomakin. Po studiach na Moskiewskim Państwowym Uniwersytecie Górniczym otworzył firmę Felma, która zajmowała się dystrybucją kawy. Prawdziwe pieniądze przyniosło mu jednak dopiero kolejne przedsięwzięcie, które założył wraz z partnerami: sieć sklepów Kopiejka. Na stronie „SecretsTinkoff” przedstawiany jest jako innowator na miarę początku XXI wieku. Rosjanom imponowała jego zdolność do poruszania się w warunkach tzw. „twardego dyskontu”: ceny niższe niż u konkurencji, minimalna liczba pracowników, usprawniające prace i tnące koszty nowinki technologiczne. W 2006 roku roczne obroty ponad trzystu sklepów tej marki sięgały poziomu miliarda dolarów. Rok później Łomakin sprzedał swoje udziały za sto dwadzieścia milionów dolarów.

Reklama

W 2024 roku „Forbes” szacuje jego majątek na prawie dwa miliardy dolarów. Czyni go to jednym z dwóch tysięcy najbogatszych ludzi świata. Nawet w Rosji wiedzą jednak, że to typ spod ciemnej gwiazdy. Łomakin bowiem nie poprzestał na ubiciu życiowego interesu na Kopiejce. Ze wspólnikiem Artemem Chaczatrianem kontynuowali działalność w branży, która przyniosła im bogactwo, zainwestowali w Fix Price i CenterObuv. Fix Price radzi sobie wyśmienicie, wszedł na giełdę, ma sklepy w Rosji, Kazachstanie, Gruzji, Białorusi, Łotwie, Kirgistanie i Uzbekistanie. CenterObuv okazał się za to kompletną klapą.

W 2015 roku „Super Express” alarmował: „Rosyjska firma Centro Fashion, wchodząc na polski rynek, zapowiadała, że zagrozi CCC. W ciągu dwóch lat firma otworzyła sześćdziesiąt sklepów i planowała otwarcie kolejnych dziewięćdziesięciu. W sklepach firmy można było kupić tanie buty i dodatki – torebki, portfele, biżuterię. Niestety, miłośniczki taniego i modnego obuwia będą zawiedzione, firma Centro Fashion uciekła z Polski i to w atmosferze skandalu. Portal Money.pl informuje, że firma nie wypłaciła swoim pracownikom zaległych pensji, a do tego ma długi w galeriach handlowych. W najgorszej sytuacji są pracownicy, którzy nie dostali wypowiedzeń i w związku z tym nie mogą zarejestrować się w urzędzie pracy jako osoby bezrobotne”.

„Fakt” dopowiadał: „Pracowników zaniepokoiło, kiedy na początku roku do sklepów nie trafiła nowa kolekcja, a im kazano sprzedawać zalegające w magazynach resztki. Rosyjski zarząd zapewniał jednak wtedy, że żadnych problemów nie ma. Podczas kolejnych miesięcy plotki o upadku firmy były coraz częstsze, a pracownicy masowo składali wypowiedzenia. Mydlenie oczu nie ustawało. Jeszcze w czerwcu prezes zarządu Centro Fashion napisał list, w którym uspokajał swoich pracowników, że to tylko chwilowe problemy. Później władze spółki zapadły się pod ziemię. Gdy pracownicy ostatecznie dowiedzieli się, że sieć zamknie wszystkie swoje sklepy w Polsce, nagle blisko pół tysiąca z nich zostało bez pracy, zaległej pensji i odpraw. Część z nich nie dostała także wypowiedzeń, więc oficjalnie są dalej zatrudnieni w spółce. Nie mogą przez to zarejestrować się w urzędzie pracy, ani pobierać jakiegokolwiek zasiłku. Jak wiadomo, firma zalega także z płatnościami za wynajem pomieszczeń w centrach handlowych”.

Niezależne rosyjskie media zaczęły trąbić, że Łomakin wykorzystał CenterObuv do wzbogacenia się w sposób absolutnie nielegalny. Przez lata pobierał na firmę kredyty bez pokrycia z banku VTB. Pieniądze z pożyczek wyprowadzał do spółek-córek w krajach bałtyckich i na Cyprze. Kasę prał poprzez inwestycje w nieruchomości i… kluby piłkarskie, bo nagła hojność reprezentowanego przez niego międzynarodowego konsorcjum inwestycyjnego Total Sports Investment z siedzibą w Dubaju przyczyniła się do powstania na piłkarskiej mapie Europy dwóch tworów: Pafos FC i Riga FC.

W 2015 roku oskarżono go o spekulanctwo i malwersacje finansowe. W Rosji mówiono, że okradł kraj na dwadzieścia pięć miliardów rubli. Przeciwko Łomakinowi wszczęto postępowanie karne, które w 2018 roku zostało niespodziewanie zamknięte z powodu rzekomego braku dowodów na popełnienie przestępstwa. Oczywiście okazało się, że biznesmen ma plecy na Kremlu. Ujawniła to grupa aktywistów, dziennikarzy i prawników związana z nieżyjącym już opozycjonistą Aleksiejem Nawalnym, kiedy wzięła się za porządne prześwietlenie Andrieja Kostina, szefa banku VTB.

Kostin to człowiek Władimira Putina i Dmitrija Miedwiediewa. Kreml chronił go nawet po niesławnym romansie z proputinowską propagandzistką Nailyą Asker-Zade, w czasie którego wyszło, że jest do cna skorumpowany. Służalczej dziennikarce prezes potężnego banku prezentował luksusowe apartamenty w Moskwie i Nowym Jorku, a w jako tako legalnym przeprowadzaniu tych operacji pomagał mu… Łomakin. Ten lewe pożyczki z banku VTB brał więc przy pełnej wiedzy Kostina. W Rosji naprodukowano mnóstwo publikacji, w których stwierdza się niemal wprost: Łomakin jest słupem Kostina, pieniądze Łomakina są pieniędzmi Kostina, inwestycje Łomakina są inwestycjami Kostina.

Reklama

Piłkarska pralka

Cypryjski Pafos FC i łotewska Riga FC powstały na chwilę przed problemami Łomakina z prawem. Rosjanin początkowo nie ujawniał się jako właściciel nowych klubów piłkarskich na mapie Europy. Na swojej oficjalnej stronie pisze jednak, że uwielbia futbol i ma nawet skończony piłkarski kierunek studiów, a ludzie z Rodiny Moskwa, innej należącej do niego drużyny, też ukonstytuowanej w okolicach 2015 roku, przekonywali swojego czasu, że Łomakin „jest bardzo zaangażowany w codzienne działanie całej grupy Total Sports Investments”, w której skład wchodzą obok Rodiny właśnie Pafos i Riga.

Łomakin mieszka na Cyprze. Al Jazeera ujawniła, że dostał tam tzw. „złoty paszport”. Na Wyspie Afrodyty przyznawano go za zainwestowanie przynajmniej dwóch milionów euro w lokalny biznes lub nieruchomości, a także wpłacenie siedemdziesięciu pięciu tysięcy euro na fundusz rozwoju innowacji i budownictwa mieszkaniowego dla mieszkańców kraju o niskich dochodach. Dla około tysiąca obrzydliwe bogatych i zepsutych oligarchów z Rosji tworzyło to możliwość bezbolesnego wślizgnięcia się w system Unii Europejskiej.

Pafos jest dla Łomakina oczkiem w głowie. Klub liczy się w lidze cypryjskiej, a tylko w ostatnich latach przeprowadził cztery transfery powyżej miliona euro. Riga FC to nieco inny przypadek. W latach 2018-2019 występował tam Kamil Biliński, który najciekawiej o działalności Rosjanina opowiadał nam już po odejściu z klubu. Polak mówił, że w stolicy Łotwy mnóstwo rzeczy dzieje się bez wiedzy Łomakina, ludziom obsadzonym przez niego w Riga FC daleko do profesjonalizmu, a ponadto nagminne są zaległości w wypłatach. Kilka fragmentów obszernej rozmowie pod tytułem „Od roku miałem pod górkę w Rydze, ale nie żałuję tego ruchu”:

„Kamil Biliński: – Wiele tych klubowych dziwactw było rekompensowanych finansowo, do tego różne wyjazdy i obozy.

W jakim sensie?

Do sezonu przygotowywaliśmy się w Abu Zabi, pięć razy w roku lecieliśmy na Cypr. Właściciel Riga FC ma także cypryjski Pafos, więc gdy tylko terminy pozwalały, byliśmy tam przez 10-14 dni.

Skąd się brały te opóźnienia? Nie chodziło przecież o to, że właściciel nie ma pieniędzy. 

Widzimisię właściciela. Raz zapłacił, raz nie zapłacił. Jeżeli był zadowolony, przelewał pieniądze. Jeżeli coś mu się nie podobało albo mu się czegoś nie chciało, pojawiały się problemy.

Właściciel wpadał raz na jakiś czas, a na co dzień bezkrólewie?

Chyba bardziej to drugie. Niby wszystko wiedział, ale tak naprawdę nie wiedział, a dyrektorska ekipa na miejscu robiła, co chciała. Jak przychodziło co do czego i upominaliśmy się o pieniądze, odsyłali nas do właściciela, wiedząc, że nikt nam nawet nie da jego numeru i żadnej rozmowy nie będzie. Po wyeliminowaniu HJK Helsinki właściciel przyszedł do nas do szatni, cieszył się i skakał, obiecał olbrzymią premię w razie przejścia Kopenhagi. Chcieliśmy z nim porozmawiać w hotelu o tym, że nie ma pieniędzy, że tu takie obietnice, a od trzech miesięcy nie dostajemy podstawowej pensji. Powiedział, że okej, spotkamy się. Wróciliśmy do hotelu i… już go nie było.

Dla niego kluby to bardziej zabawki niż poważne inwestycje?

W pewnym sensie pewnie tak. Oprócz Rygi i Pafos ma jeszcze klub w trzeciej lidze rosyjskiej, w którym promuje chłopaków ze swojej akademii. Jego interesuje tylko wynik, przede wszystkim mistrzostwo i puchary”.

Pod koniec 2020 roku Łomakina faktycznie wpisano jednak na czarną listę służb bezpieczeństwa i zakazano mu wjazdu na Łotwę. Decyzję podjął minister spraw wewnętrznych Sandis Girgens. Czy w ramach zemsty za brak poparcia w wyborach na prezesa Łotewskiego Związku Piłki Nożnej? Nie ma na to dowodów, ale w Rydze są przekonani, że prywatny żal zapoczątkował całą procedurę. Sęk w tym, że tylko przyspieszyło to postawienie bardzo słusznej wątpliwości: czy pieniądze inwestowane w Rigę FC aby na pewno należą do Łomakina, czy może to pralnia dla brudów skorumpowanego Andrieja Kostina, a co za tym idzie Kremla?

Sandis Girgens uzasadniał, że utrzymanie Łomakina przez trzy lata na czarnej liście jest koniecznością wobec zagrożenia, jakie Rosjanin niesie za sobą dla „bezpieczeństwa narodowego: niepodległości, dobrobytu i stabilności kraju”. Minister powoływał się na dwa tajne raporty przygotowane przez Służbę Bezpieczeństwa Państwa. Prawnicy Łomakina próbowali się od tej decyzji odwołać. Przekonywali, że jest ona sprzeczna z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Na „Delfi” czytamy, że wszystkie instancje, włącznie z Sądem Najwyższym, odrzuciły apelacje właściciela Riga FC. To wróg Łotwy.

Łomakin nie może liczyć na łaskę

Jan Gawlik, pasjonat łotewskiej piłki nożnej: – Na Łotwie ma interesy. Jest właścicielem sieci sklepów Fix Price. Logo jego firmy widnieje w wielu miejscach związanych z Rigą FC, chociażby w ich bazie treningowej, mieszczącej się w dzielnicy Mezaparks, gdzie żyje bogatsza część stołecznego społeczeństwa.

To dowód panujących na Łotwie nastrojów, gdzie bardzo mocno wspierana jest Ukraina i zdecydowanie potępiana Rosja. W Virslidze nie mogą występować piłkarze z Rosji i Białorusi. Mało tego, z obiegu eliminowany jest język rosyjski: Kirill Kurbatow, rosyjski trener BFC Daugavpils, nie występuje na konferencjach prasowych, tylko wysyła na nie swojego łotewskiego asystenta Jurijsa Sokołowa. Wyjątkiem jest Tamaz Pertia, szkoleniowiec FK Liepaji. Na Łotwie mieszka z przerwami od ponad dwudziestu pięciu lat, ale… nie mówi po łotewsku, porozumiewa się po rosyjsku. No ale on akurat to Gruzin, więc tolerancja jest większa. Łomakin nie może liczyć na taką łaskę. Jeszcze długo nie będzie mógł wjechać na Łotwę, w tej chwili zniesienie zakazu wjazdu do kraju wzbudziłoby ogromne kontrowersje.

Dlaczego Łomakin w ogóle zainwestował w klub na Łotwie?

Jego żona jest Łotyszką. Ich dzieci mają łotewskie obywatelstwo i chodzą do szkoły na Łotwie. Nie sądzę, że w innym wypadku zainwestowałby w tutejszy klub. To kraj o zbyt antyrosyjskich nastrojach, żeby inwestować tylko przez wzgląd biznesowy, więc kluczową rolę odegrać musiała tu rodzina.

Jest na co dzień zaangażowany w życie klubu?

W żaden sposób. Nie pełni tam żadnej funkcji. Oficjalnie klubem rządzą prezes Aleksandrs Pronins, dyrektor sportowy Aleksandrs Romasins i dyrektor wykonawczy Romans Lajuks. Łomakin teoretycznie nie ma nic do powiedzenia, ale nikt chyba nie wierzy, że nie próbuje wpływać na decyzje tej trójki.

Riga FC funkcjonuje na zdrowych zasadach?

Nie, przypomina trochę Polonię Warszawę za rządów Józefa Wojciechowskiego albo Legię Warszawa za wczesnego Dariusza Mioduskiego. Riga występuje w Virslidze od sezonu 2016. Po rozgrywkach z 2015 roku z ligi wycofało się Skonto Ryga, dotychczasowy hegemon. Riga FC niejako naturalnie zajęła jego miejsce. Oba kluby łączy tylko miasto i stadion – Stadion Skonto. Gdy Skonto upadło, obiekt z niezmienioną nazwą przeszedł bowiem w ręce Rigi. Zmieniły się tylko napisy na krzesełkach, które teraz tworzą napis „Riga FC”.

Riga niemal od razu stała się hegemonem Virsligi, głównie za sprawą pieniędzy Łomakina, ale niezmiennie brakuje w niej stabilności. W latach 2018-2020 zdobyła trzy mistrzostwa i jeden puchar, ale nigdy nie przekuła tego w sukces na arenie międzynarodowej. Blisko była chociażby w sezonie 2019/20. Lepszy bilans bramkowy na wyjeździe sprawił, że wyeliminowała Piasta Gliwice i HJK Helsinki. W decydującej rundzie zmierzyła się z Kopenhagą. W fazie grupowej Ligi Europy mogłaby znaleźć się jako druga w historii drużyna z Łotwy. Za pieniądze z europejskich pucharów Riga odjechałaby reszcie ligi na kilka długo. Tak się jednak nie stało, zdecydowała stracona bramka w końcówce pierwszego meczu, awansowali Duńczycy.

Wielkie nadzieje wiązano z powstaniem Ligi Konferencji. Tymczasem Riga najpierw męczyła się z maltańskim Hiberniansem, który wcześniej przegrał 0:5 z Florą Tallinn w dwumeczu pierwszej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, a następnie nie wykorzystała autostrady do fazy grupowej, bo po dogrywce przerżnęła z gibraltarskim Lincolnem. Rok później do fazy grupowej Ligi Konferencji awansował największy rywal Rigi FC – RFS. Bolesne, tym bardziej że RFS ma trzykrotnie, może nawet czterokrotnie mniejszy budżet od Rigi, której ten wynosi około trzynaście milionów euro. To najwięcej spośród wszystkich klubów w krajach bałtyckich.

Na rynku transferowym Riga potrafi zagrać grubo. 

Riga FC może pozwolić sobie na transfer za ponad półtora miliona euro, jak to było w przypadku Hrvoje Babeca, byłego młodzieżowego reprezentanta Chorwacji, przechodzącego na Łotwę z HNK Gorica. Duże pieniądze klub Łomakina wypłaca również w pensjach. Taki Milos Jojić, mający w CV występy w Borussii Dortmund czy FC Koeln, nie przeszedłby do Rigi FC, gdyby płacili mu na przykład pięć tysięcy euro miesięcznie. Serb dostaje znacznie więcej.

A jakie patologie występują w Riga FC?

Od 2016 roku Riga FC miała dziewiętnastu trenerów, trzech albo czterech szkoleniowców na sezon to norma, często jest to odbijanie ze skrajności w skrajność. W sezonie 2021 zatrudniono Andrisa Rihertsa, znanego z prowadzenia Metty, która rokrocznie rozpaczliwie walczy o ligowy byt i raz po raz musi bronić go w barażach o utrzymanie w Virslidze. Na bardziej eksponowanym stanowisku Riherts wytrzymał marne trzy miesiące. Niedługo później zatrudniono Thorstena Finka, który na przełomie wieków grał w Bayernie Monachium, a później prowadził przykładowo HSV w Bundeslidze. Na Łotwie to było wielkie nazwisko, ale nie zabawił długo, bo po czerech miesiącach był już w Al-Nasr z Dubaju. Fascynującym przypadkiem jest Michaił Koniew. Łomakin już pięć razy zatrudniał go w roli strażaka, teraz trzyma go na podorędziu w rezerwach.

Stabilizację wnieść miał Tomislav Stipić, który przychodził z Audy Kekava, gdzie wygrał Puchar Łotwy. Oba kluby są ze sobą ściśle powiązane, Auda żyje z pieniędzy Rigi FC. Stipić wprowadził efektowny styl gry, nie przerosła go presja większego klubu, też włożył do gabloty krajowy puchar, który dla Rigi był pierwszym trofeum od trzech lat. A mimo to został zwolniony, bo nie wygrał mistrzostwa. Jego miejsce zajął inny szkoleniowiec Audy, Simo Valakari. Fin zdobył Superpuchar Łotwy, na razie może być spokojny o posadę.

Kamil Biliński narzekał, że cyrki działy się też wokół piłkarzy i źle go w Ridze potraktowano. 

Niedawno kontrowersje budziła sprawa Gustavo Dulanto. Peruwiańczyk trafił na Łotwę z Sheriffa Tiraspol za milion euro. Szybko przydarzyła mu się kontuzja. Za operację i rehabilitację płacić musiał z własnej kieszeni, choć miał ważny kontrakt. Napisała o tym jego siostra na Instagramie. To chyba najbardziej jaskrawy przykład patologii w Ridze. Inne ciekawe przypadki to Jurij Wakulko i Thanos Petsos, którzy piłkarzami Rigi oficjalnie byli do 6 lipca 2023 roku, ale w całym sezonie nie rozegrali ani jednego meczu, po prostu umieszczeni zostali w czymś na wzór klubu kokosa, obaj byli w szoku. Dochodziły do tego kontrowersje związane z wojną na Ukrainie, Wakulce rzekomo zabroniono wychodzić na murawę z flagą Ukrainy…

Mówiąc o Audzie Kekava, użyłeś sformułowania „żyje z pieniędzy Rigi FC”. Jak to tłumaczyć?

Riga FC jest powiązana ze Audą Kekava i Pafos FC. Auda jest klubem „farmerskim” Rigi. Piłkarze, którzy nie mają szans na grę w Ridze idą do Audy. A ci, którzy wyróżniają się w Audzie trafiają do Rigi. W tym sezonie pierwszy kierunek obrali Petar Bosancić i Alexadner Ogunji, a także wypożyczeni Ousmane Camara i Abdulrahman Taiwo. Więcej, Auda wykupuje piłkarzy, którzy nie poradzili sobie w Ridze, tak było z Aleksejsem Saveļjevsem albo Iļją Korotkovsem. W drugą stronę działa to identycznie, najlepszym przykładem strzelec gola w meczu ze Śląskiem Wrocław, Oussenyou Niang, który przeszedł z Rigi do Audy w zeszłym sezonie. W przeszłości Antonijs Cernomordijs został wypożyczony do Pafos, a z Cypru do Rigi wędrowali Douglas Aurelio i ostatnio Anthony Contreras. Tak Łomakin łączy funkcjonowanie trzech klubów w jeden organizm.

Rozstrzygnijmy więc, czy w kontekście piłkarskim Łomakin na Łotwie brudno gra?

Riga potrafi płacić zawodnikom ogromne jak na łotewskie warunki pensje, ale gdyby ktoś chciał dopatrywać się w tym jakiejś pralni brudnych pieniędzy czy oskarżeń o korupcję, to srogo się rozczaruje. Ten klub nie jest zarządzany jak FK Ventspils, rządzone przez Adlana Shishanova czy FK Daugava Olegsa Gavrilovsa. Tam dochodziło nawet do ustawiania meczów w europejskich pucharach, w przypadku FKV sprawa dotyczyła sezonu 2019/20: spotkań w eliminacjach Ligi Europy z Gzirą United i Vitorią Guimaraes. UEFA ich ukarała, klub pogrążył się w problemach, teraz przebywa drogę Widzewa czy ŁKS-u, odbudowując się od niższych lig. W Dyneburgu jest za to BFC, czyli klub transparentny, rządzony przez byłego reprezentanta Łotwy i uczestnika Euro 2004, Aleksandrsa Isakovsa i mającego polskie pochodzenie Naurisa Mackevicsa. Wydaje się więc, że korupcyjny rak, który przez wiele lat toczył łotewską piłką, został wyleczony. W Riga FC znajdziemy wiele patologii, związanych jednak głównie z nieumiejętnym zarzadzaniem i przepalanymi pieniędzy. 

Rosyjski niepokój 

Kiedy dowiedzieliśmy się, że Michał Świerczewski poważnie zastanawia się nad stworzeniem sieci klubów filialnych dla Rakowa Częstochowa, napisaliśmy analizę o prowokującym tytule „Ile x-kom Football Group znaczyłoby w Europie?”. Zauważyliśmy, że gdyby właściciel „Medalików” zdecydował się na przejęcie przykładowego słowackiego Tatrana Preszów, byłby właściwie pierwszym posiadaczem międzynarodowej siatki klubów połączonych kapitałowo w środkowej i wschodniej części Europy, który ani nie siedział w więzieniu, ani nie był ściśle powiązany z posadami rządowymi, ani nie był powszechnie wiązany z dość szemranymi interesami.

Łomakin i inni jego koledzy z Rosji, ewidentnie próbujący poprzez inwestycje legitymizować swoją pozycję na zachodzie kontynentu, a po wybuchu wojny starający się ponadto uniknąć międzynarodowych sankcji, byli najlepszym przykładem tego dziwactwa. To egzotyczna ciekawostka, do tego bardzo uznaniowa, ale czy Polska jest bezpieczna od objazdowej rosyjskiej pralni pieniędzy poprzez piłkę nożną?

Niekoniecznie.

Coraz większe obawy budzi przypadek Lechii Gdańsk. Artykuł „Nowy właściciel Lechii Gdańsk, prorosyjscy oligarchowie i fundusz z Dubaju” Szymona Jadczaka na Wirtualnej Polsce skończył się pozwem, ale sprawił również, że do klubu dokładać przestała Energa. W lipcu 2024 roku coraz częściej ustalenia te powielają ukraińskie media. Paolo Urfer, który reprezentuje fundusz zarządzający Lechią, według WP, pomagał ukrywać majątek kontrowersyjnego oligarchy Jurija Iwaniuszczenko, bliskiego przyjaciela Wiktora Janukowycza, prorosyjskiego byłego prezydenta Ukrainy.

Na WP czytaliśmy: „Konta Iwaniuszczenki w Ukrainie, Łotwie, Litwie oraz Szwajcarii zostały zajęte. Rok temu szwajcarskie władze poinformowały, że chcą przekazać Ukrainie 100 mln franków, które mu skonfiskowano. Ale ukraińskim władzom nie udało się zabezpieczyć całego majątku zgromadzonego przez oligarchę. W październiku 2016 roku, 15 hektarów z 35-hektarowej posiadłości Iwaniuszczenki pod Kijowem, na których znajduje się dawna rezydencja oligarchy, trafiło do Paolo Urfera. Według dokumentów, za 15 hektarów ziemi, na których stoi rezydencja, Paolo Urfer zapłacił równowartość 135 tys. dolarów. Ukraińscy śledczy uważają, że ta cena była sześciokrotnie niższa niż rzeczywista wartość posiadłości, a transakcja mogła nosić cechy pozornej. Ukraińskie władze walczą o odzyskanie tej nieruchomości. Na razie bezskutecznie. Ukraiński Sąd Najwyższy, z przyczyn formalnych, uchylił decyzję sądu w sprawie zwrotu ziemi. Ale nawet gdyby decyzja sądu była inna, byłby problem z odzyskaniem działki. Bo w międzyczasie Urfer przepisał tych 15 hektarów na swoją firmę, zarejestrowaną w Kijowie. W maju 2023 roku udziały Urfera w kijowskiej spółce zostały przepisane na firmę zarejestrowaną na Cyprze. Szwajcar nadal wpisany jest jednak jako beneficjent kijowskiej spółki”.

Jurij Iwaniuszczenko po ucieczce z Ukrainy odnalazł się w Monako. Między Księstwem a Gdańskiem kursuje za to Urfer, który od jakiegoś czasu reprezentuje dość tajemniczy fundusz Mada Global z Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Kluczem jest tu słowo „reprezentuje”. Wciąż nierozwikłaną zagadką pozostaje pytanie, jacy ludzie za nim stoją i jakimi pieniędzmi dysponują.

W tle rozgrywa się sprawa ścisłego powiązania Lechii z łotewską Valmierą. To wątek, który śmierdzi na kilometr i nie jest do końca wyjaśniony, choć piłkarze, którzy migrują z Łotwy do Trójmiasta szybko stali się czołowymi postaciami zespołu: Iwan Żelizko, Camilo Mena i Rifet Kapić. Kontrowersje budzi postać Ralpha Oswalda Iseneggera, właściciela Valmiery i wieloletniego towarzysza biznesów Urfera. To adwokat oligarchów, biznesmenów, a nawet mafiosów z Rosji, Czeczenii, prorosyjskich części Ukrainy i generalnie szemranego Wschodu.

Kuriozalna była sytuacja, w której Valmiera opublikowała sprawozdanie finansowe za 2023. Wynikało z niego, że klub wciąż oczekuje pieniędzy za Iwana Żelizko (600 tysięcy euro) i Camilo Menę (1,6 mln euro). Wskutek niezbyt precyzyjnego tłumaczenia twitterowego konta Bałtyckiego Futbolu w internecie rozpętała się burza. Urfer szybko przekazał w Interii, że Lechia nie ma żadnych przeterminowanych zobowiązań wobec klubu Valmiery. Łotysze potwierdzili to w oświadczeniu. Jednocześnie obie strony sugerowały, że Mena nie kosztował aż 1,6 mln euro, co de facto podważało prawdziwość informacji zawartych w sprawozdaniu finansowym.

– Jest podobieństwo między Rigą a Valmierą?

Jan Gawlik, pasjonat łotewskiej piłki nożnej: – Jakieś jest. Zarówno Łomakin, jak i Ralph Oswald Isenegger, oficjalnie nie pełnią żadnych funkcji w klubie. Jeśli rządzą, to z tylnego siedzenia. Riga skupia się przede wszystkim na kupowaniu zawodników za relatywnie duże pieniądze, jest w stanie im też godziwie i konkurencyjnie płacić. Budżet Valmiery jest kilka razy mniejszy, toteż nie może pozwolić sobie ona na wiele transferów gotówkowych, stawia więc na promowanie piłkarzy do lepszych lig, jak było to w przypadku Raimondsem Krollisem, Romanem Yakubą, Daisuke Yokotą, Masakim Muratą, Ivanem Zhelizko, Camilo Meną czy Tolu Arokodare. Valmiera sporo na nich zarobiła, ale… nie potrafiła jednak dobrze tymi pieniędzmi zarządzać. W sezonie 2023 zajęła czwarte miejsce, gwarantujące grę w eliminacjach Ligi Konferencji, ale została z nich wykluczona ze względu na nieuregulowane sprawy z łotewskim urzędem skarbowym. Doszło tam również ostatnio do strajku piłkarzy, którzy nie otrzymywali pensji. W Ridze póki co pod tym względem jest dobrze.

Urfer przed Lechią chciał kupić Śląsk Wrocław. TVP pisało, że „za niepokojącą uznano dawną współpracę Urfera z kancelarią Iseneggera, która obsługiwała rosyjskich oligarchów, oskarżanych w międzynarodowych procesach”. Przymierzał się też do przejęcia Wisły Kraków. Jarosław Królewski już kilka razy sugerował, że cieszy się, iż nie oddał klubu w ręce ludzi reprezentowanych przez Urfera.

Trzeba uważać.

I patrzeć na ręce.

Bo skoro Rosjanie mogli w krajach bałtyckich, to dlaczego miałoby nie udać im się u nas? Nie na chama, raczej w białych rękawiczkach, ale wciąż niebezpieczeństwo istnieje…

Czytaj więcej o bałtyckim futbolu:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

21 komentarzy

Loading...