Losy dwumeczu z Caernarfon Town FC rozstrzygnięte zostały już w pierwszym spotkaniu, kiedy to Legia wygrała 6:0. Do Walii “Wojskowi” polecieli bez wielu podstawowych zawodników. De facto na wycieczkę. Pierwszą połowę przespali, ale po zmianie stron obudzili się, przyspieszyli grę i pewnie rozbili amatorską drużynę. Zadanie wykonane. W kolejnej rundzie już nie będzie tak łatwo, gdyż za rogiem czai się dużo groźniejszy rywal – Brøndby.
Umówmy się, Caernarfon Town FC to drużyna amatorska. Walijczycy trenują dwa razy w tygodniu. Dwa razy! Zawodnicy łączą pracę z hobbystyczną grą w piłkę. Dla nich sam udział w eliminacjach do Ligi Konferencji UEFA to niesamowita sprawa. Zdobyta po 0:6 koszulka Jędrzejczyka czy innego Nsame to dla wielu z nich życiowe trofeum, którym za trzydzieści lat chwalić się będą przy kominku wnukom. Nigdy wcześniej nie mieli okazji przystępować do europejskich rozgrywek.
A przy swoim pierwszym podejściu udało im się awansować do II rundy, wyeliminowali północnoirlandzki zespół Crusaders. Sam przyjazd do Warszawy na mecz z Legią traktowali jak niezapomnianą przygodę. – Chciałbym docenić Walijczyków. To był najważniejszy mecz w historii tego klubu, w karierze trenera i piłkarzy. Rywale postawili się tak dobrze, jak mogli – podkreślał Goncalo Feio po pierwszym spotkaniu.
– To dla nas pierwszy sezon w Europie. Wcześniej, w Belfaście, doświadczyliśmy wspaniałych chwil po wygranej w rzutach karnych. Jesteśmy zespołem półzawodowym, więc uczestniczenie w rozgrywkach międzynarodowych to dla nas wielkie osiągnięcie, które zostanie w pamięci na długo. Żałuję, że nie było kibiców i hałasu, ale i tak zebraliśmy świetne doświadczenie – mówił po przegranym meczu 0:6 z Legią trener Caernarfon Town FC Richard Davies.
Legia Warszawa dobrze weszła w sezon 2024/25 – od trzech zwycięstw. Swoją grą jeszcze nie przekonuje, ale to dopiero początek i liczą się przede wszystkim wyniki, a te Wojskowi osiągają, choć w trybie ekonomicznym. Goncalo Feio wprost mówi, że interesuje jego zespół tylko mistrzostwo Polski, a w drugiej kolejności faza ligowa Ligi Konferencji UEFA. Terminarz jest napięty, meczów w krótkim odstępie czasowym będzie sporo, a stawka wysoka – jesień w europejskich pucharach. Dlatego też trener Legii, mając bardzo komfortowy rezultat z pierwszego meczu z Caernarfon Town FC, do Walii nie wziął wielu podstawowych zawodników.
W Warszawie zostali Migouel Alfarela, Rafał Augustyniak, Marcel Mendes-Dudziński, Claude Goncalves, Luquinhas, Paweł Wszołek, Steve Kapuadi, Ruben Vinagre, Marc Gual, Blaż Kramer oraz kontuzjowani Juergen Elitim i Marco Burch. Mecz rewanżowy z Caernarfon Town FC był świetną okazją do tego, żeby zweryfikować, jakie zaplecze kadrowe ma Legia. W wyjściowej jedenastce zobaczyliśmy m.in. Gabriela Kobylaka, Sergio Barcię czy Jordana Majchrzaka. A na ławce rezerwowych roiło się wręcz od młodzieży oczekujących na swoje minuty w pierwszym zespole.
Paweł Wszołek i Blaz Kramer oddali hołd Powstańcom Warszawskim na Placu Krasińskich podczas Apelu Poległych.
Więcej ➡️ https://t.co/wzWElchZ7P pic.twitter.com/Zcc6FhMnOb
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) August 1, 2024
Najciekawszy moment pierwszej połowy? Kibice Legii dopingujący zza płotu
Trudno było się wyzbyć wrażenia, że mamy do czynienia z meczem towarzyskim. W pierwszej połowie tempo było iście spacerowe. Walijczycy chcieli przed własną publicznością pokazać się z dobrej strony i miłym akcentem zakończyć przygodę z europejskimi pucharami. Nie można odmówić chęci, ale zabrakło umiejętności. Może warto odnotować próbę Louisa Lloyda, który sprytnym lobem chciał pokonać Kobylaka, ale piłka po jego strzale minimalnie czmychnęła obok słupka. Nawet gdyby wpadło, nic by to nie zmieniło. Ale nie wpadło, oczywiście.
Jednak jeśli chodzi o widowisko stricte sportowe, to byłoby na tyle. Można śmiało zamknąć tę pierwszą połowę wyświechtanym stwierdzeniem, że się po prostu odbyła. Wiało nudą. I nie bez powodu realizator transmisji dość często ukazywał nam kibiców Legii, którzy zza płotu dopingowali swojej ukochanej drużynie. Skąd się wzięli sympatycy “Wojskowych” na spotkaniu w Walii, skoro UEFA nałożyła na klub zakaz udziału zorganizowanej grupy fanów w meczach wyjazdowych europejskich pucharów (to kara za zdarzenia w trakcie wyjazdowych meczów z AZ Alkmaar i Aston Villą w poprzedniej edycji Ligi Konferencji)?
Fani Legii skorzystali z oferty turystycznej Bangor i wynajęli domek holenderski z widokiem na… stadion Bangor City, gdzie odbywało się to spotkanie. I z tego miejsca stworzyli sobie sektor dla kibiców przyjezdnych. Pomysłowe i sprytne obejście przepisów. Ciekawe, jak na to spojrzy UEFA.
Caernarfon fans had their big Euro away trip spoilt due to Legia’s total ban on fans. Yet this lot get to watch the away leg in Wales by booking a caravan lodge which overlooks Nantporth. pic.twitter.com/bf7hDXFyB3
— Ffwtbol (@ffwtbol) August 1, 2024
So much for Legia fans not attending 🤣#UECL pic.twitter.com/gNrlFmXsmB
— Cai Parry (@CaiSParry) August 1, 2024
Nastąpił wstrząs w szatni. Na drugą połowę wyszedł inny zespół
Sądząc po tym, co się wydarzyło w pierwszych minutach drugiej odsłony gry, śmiemy twierdzić, że Goncalo Feio w szatni mocno opieprzył swoich zawodników. Bo po zmianie stron Legia od razu rzuciła się na przeciwnika z szybkimi atakami i zaczęła go punktować. Zdobyła trzy bramki w dziewięć minut! Najpierw Kapustka świetnie wykończył akcję, a minutę później dograł na głowę Jędrzejczyka. Gola na 3:0 zdobył Pekhart, który z metra wbił piłkę do pustej bramki, wykorzystując dobre podanie Morishity.
Kapitalny początek drugiej połowy w wykonaniu @LegiaWarszawa! 💥
3 gole w 9 minut! 💣
Najpierw Bartosz Kapustka, potem Artur Jędrzejczyk i przed momentem Tomas Pekhart!
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 1
📲 Polsat Box Go#CAELEG pic.twitter.com/2E0zi5iV4p— Polsat Sport (@polsatsport) August 1, 2024
Później gra nam się nieco uspokoiła. Legia nie dążyła do kolejnych trafień. Kontrolowała spotkanie i spokojnie rozgrywała kolejne akcje. Obraz gry ponownie uległ zmianie, gdy Goncalo Feio przeprowadził cztery zmiany. Na boisku pojawili się: Ziółkowski, Urbański, Adkonis i Jean-Pierre Nsame.
Każdy z tych zawodników chciał się pokazać z jak najlepszej strony. I dlatego też oglądaliśmy kolejne trafienia. Kameruński napastnik, który w niedalekiej przeszłości trzykrotnie sięgał po koronę króla strzelców w szwajcarskiej ekstraklasie w barwach Young Boys, przyszedł do Legii z lekką kontuzją i nie widzieliśmy go w tych pierwszych spotkaniach. Dziś wszedł z ławki i od razu wpisał się na listę strzelców. I zrobił to w efektownym stylu. Asystę przy jego golu zaliczył Wojciech Urbański. Końcowy rezultat ustalił Sergio Barcia, który również jak Nsame debiutował dziś w Legii.
Jean-Pierre Nsame i jego debiutancki gol w barwach @LegiaWarszawa 🇨🇲
📺 Polsat Sport 1, PS Premium 1
📲 Polsat Box Go#CAELEG pic.twitter.com/t8iypnor21— Polsat Sport (@polsatsport) August 1, 2024
Łatwy, gładki i przyjemny dwumecz. Legia miała dziada i go zlała. Oczywiście moglibyśmy się do kilku aspektów gry przyczepić, choćby do pierwszej połowy w Walii, ale byłoby to na siłę, skoro stołeczna drużyna w dwumeczu wygrała aż 11:0.
Caernarfon Town FC – Legia Warszawa 0:5 (0:0)
B. Kapustka 46′, A. Jędrzejczyk 48′, T. Pekhart 54′, J-P. Nsame 72′, S. Barcia 83′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Brudny szmal Łomakina. Rosja pierze kasę w piłce
- Formalności dopełnione. Jaga odprawiła FK Panevezys
- Banany z Manchesteru. Żółta mania City
- Musiolik: Ryga to nie chłopcy do bicia [WYWIAD]
Fot. FotoPyk