Po triumfie 4:0 nad Poniewieżem Jagiellonia Białystok nie jest tylko niemal pewna awansu do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów, ale także udziału w fazie ligowej europejskich pucharów. W najgorszym wypadku mistrzowie Polski wystąpią w Lidze Konferencji, w najlepszym zmierzą się z czołowymi zespołami Starego Kontynentu w nowym formacie Champions League. Bez względu na to, który z hymnów europejskich rozgrywek wybrzmi jesienią na stadionie przy ul. Słonecznej 1, już teraz wiadomo, że klub z Podlasia sporo na tym zarobi. To kolejny etap monetyzacji sukcesu, jakim było mistrzostwo Polski.
Na Litwie była szybka sprawa. Klasyczny hat-trick Jesusa Imaza, po przerwie trafienie dołożył jeszcze Kristoffer Hansen i sprawa awansu do trzeciej rundy eliminacji Ligi Mistrzów jest niemal przesądzona. Jagiellonia Białystok w swoim stylu, grając efektowną piłkę, pokazała się po raz pierwszy w Champions League, niemalże przyklepując sobie awans do kolejnego etapu kwalifikacji, gdzie prawdopodobnie zmierzy się ze znanym w Polsce Bodo/Glimt, które również wygrało swój mecz 4:0.
Niemal pewne 14 mln zł
Nie od dziś wiadomo, że gra w Europie toczy się nie tylko o sportowy prestiż, ale również finansowe wpływy. Trzy gole Imaza i dokładka Hansena są warte w najgorszym razie 3,345 mln euro, czyli ok. 14,3 mln zł. Tyle wyniesie bowiem premia za awans do fazy ligowej Ligi Konferencji wraz rekompensatą w wysokości 175 tys. euro za odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów. To ponad 30% budżetu na cały sezonu klubu z Podlasia, który wynosi ok. 45 mln. A trzeba dodać, że wszystko, co Jagiellonia zarobi w Europie, nie zostało wliczone w kosztorys, więc będzie bonusem i swoistego rodzaju pieniężną poduszką na inwestycje czy też nieoczekiwane wydatki.
Tych drugi na Podlasiu nie należy się już spodziewać. Trupy z lat poprzednich zostały uprzątnięte. Teraz w kategorii nieoczekiwanych wydatków można jedynie rozważać dodatkowe transfery, które mają wnieść większą jakość do białostockiej szatni i pomóc w osiągnięciu jeszcze lepszych wyników w Europie. W końcu awans do fazy ligowej Ligi Konferencji to minimum, jakie może osiągnąć „Jaga”. Wciąż jest bowiem w grze zarówno o Ligę Mistrzów, jak i Europy. Dodatkowo zwycięstwa i remisy w fazie ligowej są dodatkowo płatne, więc ze stołu UEFA jest do podniesienia znacznie więcej kasy. Ile? Tak to wygląda w szczególe:
Podział pieniędzy w sezonie 2024/25 w Lidze Mistrzów, Europy i Konferencji:
Liga Mistrzów:
- Odpadnięcie w drugiej rundzie: 175 tys. euro
- Odpadnięcie w trzeciej rundzie: 175 tys. euro
- Odpadnięcie w fazie play-off: 4,29 mln euro + 3,17 mln euro jako ekwiwalent gry w fazie grupowej Ligi Europy
- Awans do fazy grupowej: 18,62 mln euro
- Premie za spotkania: 2,1 mln euro za wygraną; 700 tys. euro za remis (maksymalnie 16,8 mln euro)
- Awans do fazy play-off: 2 mln euro (miejsca 1-8); 1 mln euro (miejsca 9-16)
- Awans do ⅛ finału: 11 mln euro
- Awans do ¼ finału: 12,5 mln euro
- Awans do ½ finału: 15 mln euro
- Awans do finału: 18,5 mln euro
- Wygrana w finale: 6,5 mln euro
Liga Europy:
- Odpadnięcie w pierwszej rundzie: 175 tys. euro
- Odpadnięcie w drugiej rundzie: 175 tys. euro
- Odpadnięcie w trzeciej rundzie: 175 tys. euro
- Odpadnięcie w fazie play-off: 3,17 mln euro jako ekwiwalent gry w fazie grupowej Ligi Konferencji
- Awans do fazy grupowej: 4,31 mln euro
- Premie za spotkania: 450 tys. euro za wygraną; 150 tys. euro za remis (maksymalnie 3,6 mln euro)
- Awans do fazy play-off: 300 tys. euro
- Awans do ⅛ finału: 1,75 mln euro
- Awans do ¼ finału: 2,5 mln euro
- Awans do ½ finału: 4,2 mln euro
- Awans do finału: 7 mln euro
- Wygrana w finale: 6 mln euro
Liga Konferencji:
- Odpadnięcie w drugiej rundzie: 350 tys. euro
- Odpadnięcie w trzeciej rundzie: 550 tys. euro
- Odpadnięcie w fazie play-off: 750 tys. euro
- Awans do fazy grupowej: 3,17 mln euro
- Premie za spotkania: 400 tys. euro za wygraną; 133 tys. euro za remis (maksymalnie 3,2 mln euro)
- Awans do fazy play-off: 200 tys. euro
- Awans do ⅛ finału: 800 tys. euro
- Awans do ¼ finału: 1,3 mln euro
- Awans do ½ finału: 2,5 mln euro
- Awans do finału: 4 mln euro
- Wygrana w finale: 3 mln euro
Mistrzostwo się monetyzuje
Jak łatwo zauważyć, awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów przyniósłby zastrzyk gotówki w wysokości półtorarocznego budżetu Jagiellonii. Nie będziemy jednak pompować balonika i przyjmiemy scenariusz najbardziej pesymistyczny i grę w Lidze Konferencji, co zapewni wspomniane 12,3 mln zł. To duży finansowy sukces klubu z Podlasia, ale nie jedyny. Zdobycie mistrzostwa Polski przyniosło szereg mniejszych zwycięstw na polu ekonomii i inwestycji w Białymstoku.
– Ktoś mógłby powiedzieć, że włącza się wtedy samograj, ale tak nie jest. Niemniej jednak uśmiech osób, z którymi siadamy do rozmów, jest dużo szerszy, niż był jeszcze rok wcześniej. Potwierdzam, że łatwiej się rozmawia. Relacja stała się niesamowicie partnerska. Mistrzostwo się monetyzuje – powiedział w „Lidze+Extra” Wojciech Pertkiewicz, prezes Jagiellonii.
I tak klub z Podlasia operuje obecnie rekordowym budżetem w wysokości ok. 45 mln zł. Duża w tym zasługa ogromnej premii od Ekstraklasy za poprzedni sezon. Jagiellonia zarobiła blisko 32,5 mln zł. A składa się na to 7,9 mln kwoty stałej, 2 mln z tytułu rankingu historycznego, przeszło 21,5 mln za wynik sportowy (najwyższa wartość w lidze) i ponad 0,8 mln za Pro Junior System. Już w tym sezonie władze polskiej ligi wypłaciły „Jadze” i pozostałych klubom 3,5 mln zł pierwszej transzy, z czego milion ma zostać przeznaczony na szkolenie młodzieży.
Prezes Wojciech Pertkiewicz stara się mądrze zarządzać sukcesem sportowym Jagiellonii i przerodzić go w sukces finansowy.
Zatkana piramida szkolenia
Z tego powodu budżet kosztowy Jagiellonii wzrósł rok do roku o 8 mln zł. Niemniej jednak pensje dla piłkarzy nie przekraczają 50% całego budżetu. Drugim najbardziej kosztochłonnym punktem w klubowej kasie jest akademia. I ten aspekt, dzięki sukcesowi w kraju i Europie, ekipa z Podlasia chce doinwestować. Młodzież „Jagi” od dłuższego czasu jest w czołówce najlepszych drużyn w Polsce. Świadczą o tym m.in. wyniki w Centralnej Lidze Juniorów, gdzie plasuje się w górnej połowie zespołów (6. miejsce w kategorii do lat 19 i 5. miejsce w kategorii do lat 17 w grupie wschodniej). Rynek juniorów stał się jednak bardzo konkurencyjny. Kluby takie jak Legia Warszawa, Lech Poznań, ale również Zagłębie Lubin czy Pogoń Szczecin, starają się ściągać piłkarzy z całej Polski, oferując im optymalną ścieżkę drogi do pierwszego zespołu czy odpowiednie zaplecze infrastrukturalne. W tym drugim aspekcie w Białymstoku jest wiele do poprawy.
– Pracujemy nad rozwojem infrastruktury. Brakuje nam boisk. Nasza piramida szkolenia się zatkała. Nie ruszymy dalej bez tego – powiedział bez ogródek Pertkiewicz.
Jagiellonia nie dość, że zamierza poprawić się pod względem liczby i dostępności boisk dla swojej młodzieży, to musi wzmocnić się również skautingowo. Obecnie ta komórka jest nieliczna i pozostaje niekonkurencyjna względem wspomnianych innych polskich drużyn, które starają się pozyskać graczy m.in. z Podlasia do siebie. Dobrym przykładem na to, jak duży talent mógł umknąć Jagiellonii, jest Dominik Marczuk. Skrzydłowy urodził się w oddalonym od Białegostoku o 150 km Międzyrzecu Podlaskim. Później grał m.in. dla Podlasia Biała Podlaska. I wydawać by się mogło, że taki klub jak „Jaga” powinien mieć wyskautowany wzdłuż i wszerz cały blok wschodni utalentowanej młodzieży, ale tak nie jest i zamiast do Białegostoku Marczuk udał się do oddalonego o blisko dwa razy dalej Rzeszowa. Finalnie trafił do Dumy Podlasia, ale to wyjątek. W przeszłości koło nosa przeszły „Jadze” talenty Ariela Borysiuka, Mateusza Hołowni czy Sebastiana Szymańskiego. A mówimy tylko o jednym klubie.
Moda na Jagiellonię
Jagiellonia poczyniła również inne mniejsze inwestycje, mające pomóc zespołowi. Jednym z nich jest dostosowanie wyposażenia autokaru, tak by w drodze możliwe było przeprowadzenie wstępnej odnowy biologicznej. Może się to okazać szczególnie pomocne w związku z licznymi wyjazdami i grą co trzy dni w europejskich pucharach i Ekstraklasie.
Trzeba również oddać, że na Podlasiu zapanowała moda na Jagiellonię, czego mogliśmy doświadczyć we wtorek w Poniewieżu. Na Litwę udało się ok. 2,5 tys. kibiców. Z trybun stadionu lokalnego FK, na którego mecze przychodzi ok. 400 osób, dopingowali swój zespół. Inauguracyjne spotkanie Ekstraklasy z Puszczą Niepołomice na obiekcie przy ul. Słonecznej oglądało ponad 17 tys. widzów. Arena może pomieścić o pięć tysięcy więcej, ale i tak można mówić niemal o komplecie widzów. A każdy taki mecz to dodatkowe 500-800 tys. zł do budżetu z tytułu dnia meczowego.
Już teraz wiadomo, że powinien zapełniać się co najmniej w 36%, ponieważ sprzedano już ponad osiem tysięcy karnetów i stale ich przybywa. Dodatkowo zrobił się boom na koszulki „Jagi”. Trykoty wyprzedały się tak szybko i w takiej liczbie, że zabrakło ich w magazynie. Klub musiał szybko zareagować i dokupić kolejne sztuki dla swoich fanów. A rekordowa kasa spłynęła od sponsora głównego, który widnieje na przodzie trykotów.
– Warto zauważyć, że na froncie koszulki (Kuchnia Vikinga, Grupa Chorten) mamy do czynienia z dwoma lokalnymi firmami. To fantastyczna wiadomość, która pokazuje, jak wielkie jest zaangażowanie firm lokalnych. Kuchnia Vikinga to rekordowy kontrakt, jeżeli chodzi o sponsora widniejącego na koszulce. Nasza ponad dwuletnia współpraca zaowocowała tym, że każdego roku była rozwijana, aż do tego momentu, kiedy osiągnęła swój rekordowy poziom. Grupa Chorten to z kolei kilkanaście lat współpracy na różny poziomie i to nie koniec – przedstawił na konferencji prasowej nowych sponsorów Pertkiewicz.
Jak w tym wszystkim nie zwariować skoro kasa napływa do kieszeni włodarzy z różnych stron? To zadanie możliwe do zrealizowania jeśli stąpa się twardo po ziemi i nie da się ponieść emocjom po sukcesie. I na razie w Białymstoku nie ma symptomów finansowej palemki, a widać to najlepiej obserwując politykę transferową, którą charakteryzuje przede wszystkim racjonalność.
Bartłomiej Wdowik jest pierwszym wytransferowanym za duże pieniądze piłkarzem z podstawowego składu mistrzowskiej Jagiellonii. Zlatan Alomerović opuścił klub za darmo.
Racjonalna polityka transferowa
Jagiellonia zna swoje miejsce w szeregu. Mistrzostwo Polski nie sprawia, że Duma Podlasia stanie się nagle najbogatszym klubem w kraju. Mało tego, daleko mu do tego miana i raczej wciąż plasuje się w środku Ekstraklasy. Nie jest zatem w stanie prześcigać się w wysokości pensji dla piłkarzy i tworzeniu kominów płacowych. Z tego też powodu do Białegostoku nie zawitał Kajetan Szmyt. Były piłkarz Warty Poznań wolał wybrać lepszą finansową ofertę Zagłębia Lubin niż grę w europejskich pucharach z „Jagą”.
– Zupełnie niegospodarnie podeszlibyśmy do sprawy, gdybyśmy przyjęli propozycję zaoferowaną nam za Kajetana Szmyta – oznajmił Pertkiewicz.
Widać zatem, że w działaniach włodarzy Dumy Podlasia nie ma krótkowzroczności, co można było również dostrzec przy okazji transferu Bartłomieja Wdowika. Lewy obrońca był jednym z dwóch/trzech piłkarzy, na których latem Jagiellonia mogła zarobić duże pieniądze i miano świadomość, że może odejść. Nie przyjęto jednak strategii koniecznej sprzedaży, tylko spokojnie czekano na oferty. I nawet gdy Braga zgłosiła się po raz pierwszy do Jagiellonii, to jej zaloty zostały odrzucone. Dopiero poprawa warunków finansowych skłoniła klub do sprzedaży swojego zawodnika za 1,5 mln euro. Następny w kolejce jest Marczuk, ale z jego pożegnanie z Podlasiem wcale nie musi nastąpić już teraz.
To wszystko, a także fakt, że nowo pozyskani zawodnicy jak na razie są wzmocnieniem zespołu, skłania do wniosku, że pomimo tego, że Jagiellonia Białystok mogła być zaskoczona zdobyciem mistrzostwa Polski, to jak na razie odpowiednio zarządza jego zmonetyzowaniem. Taki sukces może się szybko nie powtórzyć, ale bez odpowiedniego zarządzania nim, mógłby nie powrócić wcale. A z obecnym podejściem niczego nie można wykluczać.
WIĘCEJ O JAGIELLONII:
- Dała przykład Jagiellonia, jak zwyciężać mamy
- Kradzież, kontuzje i kłótnia z trenerem. Lamine Fadiga odrodzi się w Jadze?
- Nowe twarze Jagi czarują
Fot. FotoPyk/Newspix