Pogoń Szczecin przystępowała do nowego sezonu w przygnębiającej otoczce. Kibice jeszcze nie przetrawili rozczarowań z maja i zapowiedzieli, że na razie w ramach protestu nie będą zdzierać gardeł przez pierwszy kwadrans meczów domowych. Domagają się też przedstawienia im sensownego planu rozwoju na najbliższe lata. Klub swoimi działaniami na rynku transferowym, a w zasadzie ich brakiem (pozyskano jedynie rezerwowego bramkarza Krzysztofa Kamińskiego), jeszcze dolał oliwy do ognia. Warto więc odnotować, że 1. kolejka przebiegła dla „Portowców” bezboleśnie.
Korona Kielce dwa razy z rzędu w ostatniej chwili urywała się ze stryczka i unikała spadku do I ligi, ale wiele wskazuje na to, że teraz znów zapewni swoim fanom negatywne emocje do samego końca. W drużynie doszło do wielu zmian kadrowych – niekoniecznie na plus – do tego odeszli dotychczasowy prezes i dotychczasowy dyrektor sportowy. Kilku zawodników jeszcze leczy kontuzje lub dopiero wraca do optymalnej formy.
Skład, jaki wystawił dziś Kamil Kuzera z miejsca nasuwał myśli, że skończy się to łomotem.
Pogoń Szczecin – Korona Kielce 3:0. Koulouris zaczął od dwóch goli
Początek meczu w wykonaniu Pogoni mógł jeszcze dawać jakąś nadzieję gościom. Szczecinianie zgodnie z wszelkimi przewidywaniami przeważali, utrzymywali się przy piłce, ale konkretów w ich grze było tyle, ile dopingu na trybunach przez pierwszy kwadrans. Korona potrafiła wysoko pressować i utrudniać życie rywalowi, druga linia funkcjonowała przyzwoicie, a debiutujący w Ekstraklasie Hubert Zwoźny – mimo szybko otrzymanej żółtej kartki – nie przegrywał każdego pojedynku z Kamilem Grosickim. Jeśli już powstawało jakieś zagrożenie, to albo po uderzeniu z dystansu (Gorgon), albo lekkim przypadku (kiks Biczachczjana i strzał Wahlqvista).
Gdy jednak Pogoń ukąsiła po raz pierwszy i Koulouris świetnie wykończył dośrodkowanie Koutrisa, to spotkanie w zasadzie już ani na moment nie wymknęło się spod kontroli podopiecznych Jensa Gustafssona. Stwarzali kolejne sytuacje, szybko mogli podwyższyć, a z tyłu w zasadzie na nic nie pozwalali Koronie. Nawet jeśli ta znajdowała trochę miejsca na skrzydłach – o co akurat nie było aż tak trudno – kompletnie nie potrafiła zrobić z tego użytku. Mariuszowi Fornalczykowi na pewno bardzo zależało, żeby jak najlepiej pokazać się przed niedawnymi kolegami i kibicami, ale nie dał choć połowicznego argumentu za tym, żeby żałowali jego odejścia.
Chyba jeszcze słabiej wypadł Dawid Błanik, który często nie nadążał z doskokami i powrotami do defensywy. To on dopuścił do dośrodkowania przy golu na 1:0. I to też on sprokurował rzut karny, na początku drugiej połowy blokując ręką strzał Grosickiego. Kapitan Pogoni, podobnie jak w ostatnim przedsezonowym sparingu, przekazał rolę egzekutora Koulourisowi, a ten nie zawiódł.
Krótka ławka „Portowców”
Problem szczecinian na dłuższą metę może być bardzo wąska kadra. Pierwsi z ławki weszli dwaj młodzieżowcy: Patryk Paryzek i debiutujący Kacper Łukasiak. Ten drugi nie tylko od razu wpasował się do sposobu grania Gustafssona, ale jeszcze na koniec ładnym uderzeniem ustalił wynik na 3:0. Pytanie, czy on i jego rówieśnicy już teraz będą w stanie wziąć na siebie większą odpowiedzialność w trudniejszych momentach, gdy któryś z liderów będzie zawieszony lub kontuzjowany. Wygląda na to, że dość szybko możemy dostać odpowiedź, bo szwedzki trener na wielu pozycjach ma niewielkie pole manewru.
O Koronie w kontekście całego spotkania trudno cokolwiek pozytywnego napisać. Jeżeli Ekstraklasa ma zostać w Kielcach, wiele musi się zmienić na lepsze.
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Zbyt nieśmiali, żeby świętować. GKS Katowice wita Ekstraklasę porażką
- Urbański: Można marzyć o Złotej Piłce i wygraniu Euro
- Animucki: Centralny VAR to już realny projekt, może wystartować w 2026 roku
- Jagoda: Praca przy Ekstraklasie? Jestem jak grzybiarz w lesie w okresie suszy
- Arnau Ortiz w Śląsku Wrocław. „Jeśli nauczy się grać bardziej zespołowo, będzie dobrze”
Fot. Newspix