Reklama

Trudne zadanie Stali. Utrzymać się w dobie kryzysu i to raczej nie finansowego

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

16 lipca 2024, 15:13 • 13 min czytania 10 komentarzy

Stal Mielec to idealny przykład klubu, który rozsądnie dysponuje swoimi pieniędzmi i w dodatku jednocześnie osiąga zadowalające wyniki sportowe. Oczywiście, są to przede wszystkim pieniądze potężnych spółek Skarbu Państwa, które inwestowały tam głównie dzięki wstawiennictwu europosła Prawa i Sprawiedliwości, Tomasza Poręby. Problem w tym, że wspomniana partia już w Polsce nie rządzi, a europoseł już europosłem nie jest i w związku z tym zniknęli też państwowi sponsorzy. Prezes Jacek Klimek był jednak na taką ewentualność przygotowany i w najbliższym sezonie finanse powinny się spiąć. Nie był natomiast zupełnie gotowy na nagły kryzys wizerunkowy.

Trudne zadanie Stali. Utrzymać się w dobie kryzysu i to raczej nie finansowego

Mielczanie przez ostatnie lata regularnie byli skazywani na porażkę i wskazywani jako główny kandydat do spadku z Ekstraklasy, ale zawsze, wbrew wszystkim, potrafili wyjść z opresji, a nawet osiągnąć wynik znacznie ponad stan, jak choćby w poprzednim sezonie, kiedy to zajęli 11. miejsce. O skuteczności Stali boleśnie przekonali się już nasi dwaj redakcyjni koledzy – Paweł Paczul i Jan Mazurek, którzy dali się wmanewrować w zakłady z prezesem Jackiem Klimkiem. Efekty są takie, że oczywiście Stal wciąż gra na najwyższym poziomie rozgrywkowym, Janek był łysy, choć do niedawna miał efektowną, bujną czuprynę, a zdjęcia Pawła w stroju Borata nigdy z internetu nie znikną.

Można więc powiedzieć, że Klimek wygrywał jak do tej pory niemal na każdym polu, nie tylko tym stricte sportowym, choć oczywiście to jest wciąż najważniejsze. Trzeba oddać prezesowi, że jego sukcesy są imponujące, zważywszy na potencjał klubu i tego 55-tysięcznego miasta. Rządzi w nim od czterech lat i w tym czasie zespół czterokrotnie wywalczył utrzymanie. W międzyczasie udało mu się na tyle dobrze zarządzić finansami Stali, że ta obecnie nie ma żadnego zadłużenia, co rzadko się zdarza na polskim podwórku. Do tego dochodzą również udane inwestycje w zawodników, szczególnie napastników. W styczniu ubiegłego roku udało się pobić rekord transferowy, sprzedając Saida Hamulicia do Tuluzy za 2,5 miliona euro, a już niedługo za podobne kwoty klub opuszczą zapewne Ilja Szkurin czy Mateusz Kochalski.

Sprawa bardzo polityczna

Problem w tym, że ten niemal nieskazitelny wizerunek Klimka zaczyna się powoli sypać i chyba nie będzie kontrowersją, jeżeli stwierdzimy, że zaczęło się to w momencie, kiedy ten zaangażował się w politykę. Prezes Stali wymyślił sobie jakiś czas temu, że wystartuje w kwietniowych wyborach samorządowych i będzie się ubiegał o fotel prezydenta Mielca. Teoretycznie nie musi to dziwić, bo dzięki swoim działaniom w klubie jest on dość popularną osobą pośród lokalnej społeczności i jego szanse na wygraną były całkiem wysokie.

I rzeczywiście Klimek osiągnął bardzo dobry wynik, wszedł do drugiej tury wraz z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości, Radosławem Swołem, ale tam przegrał o niespełna 600 głosów. Nie musiał dramatyzować, bo miał się czym zająć, ale musiał też zdawać sobie sprawę z tego, że taki obrót spraw może nieco skomplikować jego sytuację. Wchodząc z politykę zwyczajnie musiał sobie narobić wrógów, czy tego chciał, czy nie.

Reklama

Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że niestety Klimek jest typowym przykładem człowieka, w którym polityka wywołała zmiany, ostatnie wydarzenia są tego idealnym przykładem. Doszukuje się spisków, uważa, że ktoś steruje dziennikarzami, aby w niego uderzali, także ci 15-letni. Ale po kolei.

Całe zamieszanie wokół Stali Mielec zaczęło się oczywiście od tego, że z klubu wycofało się PGE, które było w ostatnim czasie głównym sponsorem klubu. Do tego doszło jeszcze PZU, które również tam inwestowało, choć nie w takiej skali. Odejścia spółek Skarbu Państwa można było się jednak spodziewać, bo w końcu niedawno zmieniła się władza. Prezes zdawał sobie z tego sprawę i dlatego był już na to przygotowany. Poduszka finansowa, którą udało mu się zbudować, jest na tyle solidna, że w jego opinii spokojnie wystarczy na cały najbliższy sezon. Nie wiadomo jednak, co będzie dalej. Trwają poszukiwania nowego inwestora, podobno jest już kilku chętnych.

Rozmawiamy z kilkoma podmiotami, najbliżej jesteśmy z funduszem australijskim, który chce kupić akcje naszego klubu i w niego zainwestować. Nie mówię, że to będą inwestycje na miarę grania o puchary, ale dałoby nam to stabilność na co najmniej 3-5 lat. Rozmowy są zaawansowane, nawet mocno, ostatnio panowie związani z tą transakcją gościli w Mielcu i są zdeterminowani, żeby to robić. Natomiast ostatnie i kluczowe słowo należy do właścicieli, przecież to oni będą sprzedawać, ja jestem tylko pracownikiem ich klubu. Na pewno kupujący będą chcieli wszystko posprawdzać, zaudytować – mówił Klimek w rozmowie z Pawłem Paczulem na Weszło.

Niechciany ośrodek

To jednak wciąż te pozytywne informacje, czas na te negatywne. Zacznijmy od sprawy Tuszowa Narodowego, gdzie powstała baza treningowa, którą planowo miała użytkować przede wszystkim Stal Mielec. To również w jakimś stopniu inwestycja, w którą mocno zaangażowany był wspominany już Tomasz Poręba, i to właśnie on wyprowadził niedawno cios w Klimka w mediach społecznościowych. Ujawnił bowiem, że prezes klubu odmówił przyjęcia ośrodka wartego 25 milionów złotych, rzekomo wbrew ustaleniom zawartym w umowie. Druga strona widzi to zupełnie inaczej i tłumaczy swoją decyzję tym, że obiekt w miejscowości oddalonej od Mielca o 11 kilometrów nie jest dokończony.

Reklama


Faktycznie, inwestycja wymaga jeszcze pewnego nakładu finansowego, ponieważ minister sportu i turystyki Sławomir Nitras wycofał dalsze finansowanie z państwowej kasy, ale pojawiają się głosy, że klub spokojnie mógłby te koszty wziąć na siebie. Klimek nie chce jednak o tym słyszeć.

Ile trzeba by było zainwestować? – Żeby wejść i regularnie trenować, to około trzy miliony. Ale też trzeba mieć dokładną ekspertyzę z wyliczeniami, bo tak sobie wszyscy rzucają takie hasła, a ja słyszałem, że trzecia transza, która miała być z ministerstwa na dokończenie tego ośrodka, to jest kwota 7-8 milionów. Ale to trzeba wójta pytać. Powtórzę kolejny raz: klub nie buduje. Dostaliśmy ofertę, wynajmu tego ośrodka, w momencie jak będzie gotowy na 100% do użytkowania. Nie ma stanu gotowości, więc ja tego nie wynajmuję. Ale pisze się hucznie: Klimek nie chce 25 milionów, bo tyle do tej chwili wart ten ośrodek. Po pierwsze mieliśmy go to tylko dzierżawić, pod wieloma restrykcjami i zapisami, po drugie – te boiska byłyby wykorzystywane też przez innych, a nie tylko przez Stal, i po trzecie ten teren i obiekty nigdy nie będą własnością klubu. Tak więc porównywanie tego do Legii czy Lecha jest jakimś absurdem. Chyba pan nie sądzi, że gdybym otrzymał ośrodek za 25 milionów, to bym go nie wziął? Ale nie dostałem i nie dostanę tłumaczył Klimek na Weszło.

Kto poluje na Jacka Klimka?

Związany z aferą wokół ośrodka w Tuszowie ma być w opinii Klimka były zawodnik Stali, Leandro, który w jednym z wywiadów oskarżył klub o oszustwo. Brazylijczyk twierdzi, że miał mieć kontrakt obowiązujący do końca czerwca, a miał do końca maja. W dodatku czuje się pokrzywdzony, bo rzekomo nikt nawet z nim nie porozmawiał na temat potencjalnej kontynuacji współpracy.

Prezes oczywiście odrzuca wszystkie te zarzuty. Twierdzi, że u niego panują takie zasady, że to zawodnicy powinni przyjść porozmawiać, a kontrakt był podpisany do maja w wyniku pomyłki i gdyby tylko Leandro chciał, to on by mu ten kontrakt przedłużył. A czas tego ataku nie jest przypadkowy, bo ktoś go prawdopodobnie zainspirował, aby w niego uderzyć. – Czasami zdarzy się błąd, przychodzi do nas piłkarz, prawnik czy jego menadżer i ten błąd poprawiamy. Natomiast jeśli Leo półtora roku nie miał z tym problemu i wyskoczył z tym nagle, przy okazji afery z Tuszowem, to pozwolę sobie połączyć kropki i przemilczeć. Poza tym – proszę zapytać piłkarzy Stali, obecnych i byłych, czy prezes Klimek ich kiedykolwiek oszukał. Sam chętnie bym posłuchał tych wypowiedzi – przyznał Klimek we wspomnianym wywiadzie.

To jednak nie wszystko, bo w spisek przeciwko Klimkowi ma być też zamieszany 15-letni Marcel Kowalczuk, początkujący dziennikarz i jednocześnie zawodnik Stali. W końcu to właśnie on przeprowadził wspomniany wywiad z Leandro, w którym ten rzekomo oczernia klub. Skończyło się tak, że chłopakowi tworzącemu materiały dla portalu PodkarpacieLIVE.pl odmówiono przyznania akredytacji na kolejny sezon. Redakcja wnioskowała o dwie, ale otrzymała zgodę na jedną, zgodnie z zasadami klubu, i według jego przedstawicieli, wskazała kogoś innego.

Młody dziennikarz poinformował o całej sytuacji na portalu X, przez co sprawa stała się bardzo głośna. Jego wpis w krótkim czasie zrobił ogromne zasięgi i wywołał spore oburzenie. Natomiast prezes Stali, zamiast spróbować jakoś załagodzić sytuację, zaczął wchodzić w niepotrzebne dyskusje i komentować całą sprawę w sposób całkowicie lekceważący.


W końcu odezwał się kolejny polityk w tym całym zamieszaniu, poseł Polski 205o Tomasz Zimoch, który napisał, że sprawa załatwiona, nie ma już tematu i Marcel otrzyma akredytację. Oczywiście prezes klubu nic o tym nie wiedział i podkreślił, że Zimoch nic w Mielcu nie załatwił, bo załatwić nie może. Zapewnił jednak, że jeśli teraz redakcja PodkarpackieLIVE.pl napisze do klubu maila, aby zmienić akredytowanego dziennikarza na Kowalczuka, to będzie na to zgoda.

Co jednak najbardziej zaskakujące w całej sytuacji, Klimek najwyraźniej naprawdę wierzy, że za ogromną popularnością pełnego żalu wpisu 15-letniego dziennikarza stoi coś więcej. – Zdziwiłem się, bo kiedy my wrzucamy coś ważnego i klika to 60 tysięcy ludzi, a wiadomość Marcela ma kilka razy więcej, to nie uwierzę, że młody chłopak nagle jest taki rozpoznawalny i ma takie zasięgi. (…) Jak mówię, nie znam się na tym, ale, puściliśmy info o stracie PGE i to jest sensacja dla naszej społeczności, a nawet nie zbliżyliśmy się do zasięgów tamtego postu Marcela. Proszę mi wybaczyć, ale nie uwierzę, że ktoś w tym nie pomaga, żeby to się tak pięknie rozeszło i tak mocno w nas uderzyło – usłyszał od prezesa Stali Paweł Paczul.

I w takiej oto atmosferze przyszło się przygotowywać do nowego sezonu drużynie prowadzonej przez Kamila Kieresia. A to prawdopodobnie jeszcze nie koniec, bo Klimek zapowiedział, że w bliżej nieokreślonym medium już przygotowywany jest kolejny artykuł na bliżej nieokreślony temat, ale mający znów w niego uderzyć. Na szczęście dla kibiców Stali, cała sytuacja wokół klubu raczej nie wpływa negatywnie na to, co dzieje się wewnątrz samego zespołu. Przygotowania przebiegły bez zakłóceń, obyło się bez kontuzji i większych strat, jeżeli chodzi o kluczowych zawodników. W dodatku udało się dość ciekawie uzupełnić kadrę. Wyniki sparingów może i wrażenia nie robią, ale to tylko sparingi.

Co z tego wszystkiego wyjdzie? Zobaczymy. Kamil Kiereś udowodnił już jednak nie raz, że jest stworzony właśnie do pracy w trudnych warunkach.

DOTYCHCZASOWE TRANSFERY

PRZYSZLI:

  • Fryderyk Gerbowski (Wisła Płock)
  • Ravve Assayag (Hapoel Akka)
  • Marvin Senger (MSV Duisburg)
  • Jakub Mądrzyk (Raków Częstochowa, wypożyczenie)
  • Dawid Tkacz (Widzew Łódź, wypożyczenie)

ODESZLI:

  • Leandro (bez klubu)
  • Łukasz Gersenstein (Śląsk Wrocław, koniec wypożyczenia)
  • Maksymilian Pingot (Lech Poznań, koniec wypożyczenia)
  • Igor Strzałek (Legia Warszawa, koniec wypożyczenia)
  • Ion Gheorghe (Sepsi Sfantu-Gheorghe, koniec wypożyczenia)
  • Kai Meriluoto (HJK Helsinki, koniec wypożyczenia)

POTENCJAŁ NA ULUBIEŃCA KIBICÓW

Ravve Assayag

Teoretycznie jest to jedna wielka niewiadoma i pewnie w innych okolicznościach można by było podejrzewać, że będzie to raczej nieudana inwestycja. Izraelski napastnik został jednak sprowadzony przez Stal Mielec, a ta udowodniła, że akurat do piłkarzy na tę pozycję ma szczęście.

Assayag na pierwszy rzut oka nie sprawia wrażenia kogoś, kto miałby podbić Ekstraklasę, ale właśnie dokładnie to samo można było powiedzieć jakiś czas temu o Ilji Szkurinie, który, zanim trafił do Mielca, odbił się od Rakowa. Izraelczyk jest jeszcze stosunkowo młody (23 lata), prawdopodobnie nie dotarł więc wciąż do kulminacyjnego momentu kariery. Do tej pory występował tylko na drugim poziomie rozgrywkowym w swojej ojczyźnie, ale radził tam sobie całkiem nieźle. W poprzednim sezonie zdobył 15 bramek i zaliczył trzy asysty w 31 spotkaniach, co robi wrażenie.

Po jego pierwszych występach w barwach Stali można powiedzieć, że wygląda całkiem nieźle. W ostatnim sparingu ze Stalą Rzeszów zdobył dwie bramki. Pod względem fizycznym daje radę, widać też, że jest całkiem szybki, co będzie bardzo istotne przy częstym graniu mielczan z kontrataku. Oczywiście o wygryzieniu ze składu Ilji Szkurina nie ma mowy. Mimo wszystko bez wątpienia będzie dostawał swoje szanse i wejdzie w rolę jokera, który będzie zastępował Białorusina, kiedy tylko zajdzie taka konieczność. A jeśli tylko Szkurin odejdzie z klubu, to on będzie musiał wejść w jego buty na pełen etat. I tylko od niego zależy czy te wszystkie okazje wykorzysta.

KRYĆ NA PLASTER

Ilja Szkurin

Drugi najlepszy strzelec poprzedniego sezonu Ekstraklasy, zapewne jeden z najinteligentniejszych zawodników w całej lidze, największa gwiazda i prawdziwy skarb drużyny prowadzonej przez Kamila Kieresia, wyceniany przez prezesa klubu na co najmniej 2,5 miliona euro. Specjalnie przedstawiać go nie trzeba, wystarczy przypomnieć sobie jego popisy z poprzedniego sezonu.

Białorusin strzelił 16 bramek w lidze, a do tego dołożył dwie w Pucharze Polski. Na ligowym podwórku lepszy od niego był tylko Erik Exposito, który zanotował o trzy trafienia więcej. Hat-trick Szkurina w starciu z Pogonią Szczecina na długo zostanie w pamięci kibiców, a nagranie jednego z trafień stało się nawet viralem w mediach społecznościowych, także poza Polską, choć to akurat głównie dzięki pięknej asyście Alvisa Jaunzemsa.

Szkurin sprawił, że w Mielcu błyskawicznie zapomnieli o Saidzie Hamuliciu. Jest dowodem na to, że gdzie, jak gdzie, ale akurat w Stali potrafią znaleźć bramkostrzelnego napastnika. A to się ceni, bo polskie kluby mają w końcu skłonność do sprowadzania graczy na tę pozycję, którzy potrafią wszystko, oprócz strzelania bramek.

INNI EKSTRAKLASOWICZE ZAZDROSZCZĄ IM…

…zatrzymania najlepszych zawodników.

Z dzisiejszej perspektywy aż trudno w to uwierzyć. Jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu mało kto nawet wewnątrz klubu podejrzewał, że uda się zatrzymać chociaż jednego z dwójki Kochalski – Szkurin, a teraz okazuje się, że obaj zawodnicy przynajmniej rozpoczną nowy sezon w drużynie prowadzonej przez Kamila Kieresia. Sam Jacek Klimek otwarcie przyznawał, że nie ma zbyt wielkich nadziei. – Jaka jest szansa, że Ilja Szkurin zostanie w Stali na kolejny sezon? To jest tylko piłka nożna. Uważam, że około 10% jest szans na to, by został. Co do Mateusza Kochalskiego, to uważam, że jest około 25% szans na to, by z nami został na przyszłe rozgrywki – mówił prezes klubu w rozmowie z Canal+ Sport przed kwietniowym meczem z Widzewem.

Niespełna trzy miesiące później opinia Klimka na ten temat znacznie się zmieniła, choć przecież ich sprzedaż wydawała się jeszcze bardziej prawdopodobna, po tym jak z klubu wycofali się kluczowi sponsorzy. – Wszystko wskazuje na to, że Szkurin i Kochalski pozostaną w Stali. Na tę chwilę nie mamy żadnej konkretnej oferty. Zawodnicy nie zgłosili też informacji, że chcą opuścić klub. Przyjmuję wersję, że obaj zostaną w drużynie – mówił prezes na specjalnej konferencji prasowej zwołanej w piątek 5 lipca. Oczywiście nie można wykluczyć, że przed końcem okienka do Mielca wpłynie jeszcze oferta nie do odrzucenia za któregoś z nich, ale przynajmniej na razie nic na to nie wskazuje.

Jeśli obaj zostaną, to można spokojnie powiedzieć, że mielczanie nie przystąpią do nowego sezonu osłabieni. Zabraknie przede wszystkim Łukasz Gersensteina, ale wszyscy byli na to przygotowani i jego będzie znacznie łatwiej zastąpić. W przypadku dwóch czołowych zawodników Ekstraklasy byłoby to misją niemal niewykonalną. Przypomnijmy, że Mateusz Kochalski zgarnął nagrodę dla najlepszego bramkarza poprzedniego sezonu, a Ilja Szkurin z 16 bramkami na koncie był drugim najlepszym strzelcem w lidze. Nieźle jak na drużynę, która ma walczyć o utrzymanie.

WYJŚCIOWA JEDENASTKA

ZAPOWIEDŹ SEZONU 2024/25:

Fot. Newspix/400mm.pl

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

10 komentarzy

Loading...