Reklama

Kroos głosem ludu. Migracja przeciąża Niemcy [REPORTAŻ]

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

11 lipca 2024, 08:28 • 16 min czytania 124 komentarzy

Toni Kroos nie będzie mieszkał po karierze w Niemczech. I nie chciałby, żeby jego córka wracała w tym kraju sama po 23:00. Zauważa, że temat migracji wymknął się jego ojczyźnie z rąk. Stał się głosem ludu, który nie czuje się u siebie pewnie. Jeden na trzech młodych mężczyzn żyjących za Odrą nosił przy sobie choć raz na przestrzeni roku ostre narzędzie. W Niemczech nóż pokazuje, kim jesteś. I czyni mężczyzną.

Kroos głosem ludu. Migracja przeciąża Niemcy [REPORTAŻ]

W kraju organizującym Euro 2024, gdzie żyje 83,8 miliona osób, w 2023 roku popełniono 5,94 milionów przestępstw.

W liczącej 36,8 miliona mieszkańców Polsce w analogicznym okresie doszło do 792 tysięcy przestępstw.

Niemcy stały się niebezpiecznym państwem.

Przeciążenie

5 lipca, Niemcy jeszcze są w grze na Euro. Toni Kroos gości w społeczno-politycznym podcaście Lanz & Precht. Rozmowa jest swoistym podsumowaniem kariery pomocnika. Ten lekko się zasmuca, kiedy dopada go refleksja, że już nigdy nie osiągnie w niczym takiego poziomu jak w grze w piłkę, mimo to chce z niej zrezygnować – dla dzieci, dla brata, dla małżonki. Kiedy gospodarze pytają byłego już reprezentanta Niemiec o miejsce zamieszkania po zakończeniu kariery, rozmowa w naturalny sposób schodzi na inne tory, ale pod koniec podcastu Kroos sam wraca do tematu.

Reklama

Kroos: – Jeszcze nie odpowiedziałem do końca na to, o co wcześniej pytaliście. Głos kogoś, kto mieszka w Hiszpanii od dziesięciu lat, może być szybko zdeprecjonowany, bo nie mam bezpośredniego kontaktu z krajem, ale po pierwsze – czuję się bardzo dobrze poinformowany, po drugie – mam jeszcze całą rodzinę w Niemczech. Zapytaliście, gdzie będziemy dalej mieszkać. Ciągle uważam, że Niemcy to naprawdę wspaniały kraj i naprawdę lubię w nim przebywać. Ale to już nie są te same Niemcy, jakie były dziesięć lat temu, gdy wyjechaliśmy.

Lanz/Precht: – Co się zmieniło?

Kroos: – Odczucie, zdecydowanie, tylko o nim mogę mówić. Jak najlepiej to wyrazić, żeby nie zostać zmieszanym z błotem… Zrobię teraz porównanie do Hiszpanii. Mam siedmioletnią córkę, która niedługo dorośnie i skończy trzynaście, czternaście, piętnaście lat. Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, czy wypuściłbym swoją czternastoletnią córkę o 23:00 w Hiszpanii lub dużym niemieckim mieście, myślę, że byłbym aktualnie bardziej za Hiszpanią. Nie mówię, że w Hiszpanii nic się złego nie dzieje. Nie chcę posługiwać się ogólnikami, jestem bardzo świadomy tego, co mówię. Dziesięć lat temu nie myślałbym tak dużo o tym, czy wszystko będzie w porządku i czy córka wróci do domu bez szwanku.

Lanz/Precht: – Wow. Wiesz, jakie słowo najczęściej słyszę w tym kontekście? Utrata kontroli. Strach przed utratą kontroli.

(…)

Kroos: – Myślę, że z biegiem lat ta kontrola nad pewnymi tematami osłabła.

Reklama

Lanz/Precht: – Moim zdaniem ludzie zostali przytłoczeni. W ostatnich latach byli systematycznie przytłaczani na wszystkich poziomach. Rozmawiam dużo z wójtami, burmistrzami, dyrektorami szkół, uczniami, ludźmi odpowiedzialnymi za mieszkalnictwo. Jest zbyt tłoczno. Za dużo. Zbyt wiele. I zawsze jest mi niesamowicie przykro, gdy ktoś wyraża krytykę, a potem słyszy: och, och, och, to jest rasistowskie. Mam z tym ogromny problem, bo mówię głośno i wyraźnie każdemu, że ten kraj nie jest w swej istocie rasistowski. To dobra kraina. I wielka szkoda, że zatraciliśmy wiele dobrych cech, które ten kraj posiada. Musimy się stąd wydostać.

Kroos: – Jednym z tych problemów, to moje poczucie, jest ważny temat migracji. Myślę, że to jasne. Teraz czy w 2006 roku pokazujemy, że ten kraj wita ludzi z otwartymi rękami. To rewelacyjne, świetne. Sądzę tylko, że ten proces wymknął się spod kontroli. Myślę, że nie udało się wcielić w życie tego pozytywnego w swojej istocie założenia, które popieram na tysiąc procent, że przyjeżdżają do nas ludzie z zewnątrz i są w naszym kraju szczęśliwi. Sądzę, że tego nie doceniono i ostatecznie sytuacja wymknęła nam się spod kontroli. I oczywiście tak jak zawsze jest jakiś procent Niemców, którzy nie są dobrzy, tak samo jest z ludźmi, którzy tu przyjeżdżają. Jeśli nie potrafisz odróżnić tych, którzy nie są dla nas dobrzy, to na końcu będzie ciężko. I oczywiście, Niemcy są coraz bardziej podzieleni w tym temacie, chociaż sama fundamentalna idea, że trafiają do nas ludzie, których potrzebujemy, jest rewelacyjna.

W tym momencie Markus Lanz oraz Richard David Precht kończą rozmowę mówiąc, że nie dało się tego lepiej ubrać w słowa.

Importowana przestępczość

Herbert Reul to 71-letni minister spraw wewnętrznych w Nadrenii Północnej-Westfalii. To najgęściej zaludniony niemiecki land, mieszka w nim osiemnaście milionów osób, mieści się w nim słynne Zagłębie Ruhry z takimi miastami jak Dortmund, Kolonia, Gelsenkirchen, Düsseldorf czy Essen. Kiedy polityk dzieli się z opinią publiczną danymi dotyczącymi przestępstw w tym regionie, słyszy z wielu stron zarzuty o profilowanie rasowe, dyskryminację i nakręcanie spirali strachu wobec obcokrajowców.

“Och, och, och, to jest rasistowskie”, powiedzieliby Lenz z Prechtem.

Reul poinformował bowiem, co czytamy w opracowaniu „Deutsche Welle”, że osoby nieposiadające niemieckiego obywatelstwa były podejrzewane w 2023 roku o popełnienie 34,9% przestępstw w Nadrenii Północnej-Westfalii. Mowa o łącznie 169 tysiącach podejrzanych. To wzrost o ponad dziesięć procent w stosunku do 2022 roku. Nie jest znany odsetek migrantów żyjących w tym landzie bez niemieckich dokumentów w 2023 roku, ale w 2022 wynosił on 15,6% (warto podkreślić: migranci z podwójnym obywatelstwem nie są tu uwzględniani). Oznacza to, że – w zaokrągleniu i uproszczeniu – migranci popełniają przestępstwa dwa razy częściej niż Niemcy z dziada pradziada. 

A to tylko wierzchołek statystyk, jakie zaprezentowały władze Nadrenii Północnej-Westfalii. O 48% wzrosła liczba przestępstw z użyciem noża lub innego ostrego narzędzia. O 48%! Z 4191 w 2022 roku do 6221 w 2023 roku. 47,4% osób podejrzanych o tego typu ataki nie legitymuje się niemieckimi papierami, co trzecia z całego grona ma mniej niż 21 lat. Tylko w tym landzie wskutek ataku nożem zginęło 198 osób, kolejne 156 ataków potraktowano jako usiłowanie zabójstwa. Eksperci twierdzą, że wiele napadów z nożem nie jest nigdzie zgłaszanych. Obcokrajowców podejrzewa się także o…

  • 80,1% kradzieży kieszonkowych
  • 47,6% kradzieży w sklepach
  • 47,3% włamań do domów

Kiedy Herbert Reul prezentuje te dane, bardzo szybko słyszy, że nakręca spiralę uprzedzeń wobec migrantów. Tłumaczy więc później w „Der Spiegel”, że „poprzednia strategia polegająca na przemilczaniu problemów nie sprawdziła się”, więc woli otwarcie mówić o kwestiach, które niepokoją społeczeństwo, żeby to „nie wpadało w ramiona AfD”, czyli Alternative für Deutschland, radykalnej prawicowej partii, która obmyśla koncepcję masowej deportacji migrantów. Cokolwiek sądzić o jego postawie, te dane po prostu szokują.

Statystyki z Nadrenii Północnej-Westfalii wpisują się w przestępczy bilans całego kraju. Według opracowania „Welt am Sonntag”, w 2023 roku w całych Niemczech doszło do 5,94 miliona przestępstw. Spośród 2,2 miliona podejrzanych o popełnienie ich aż 923 tysięcy osób – 42%! – nie posiada niemieckiego paszportu. W odniesieniu do 2022 roku, liczba zagranicznych podejrzanych wzrosła o 17,8%. Aż 402 tysiące osób z tego grona to azylanci, uchodźcy lub migranci nielegalnie przekraczający granicę. W kraju zanotowano też najwyższą od piętnastu lat liczbę przestępstw z użyciem przemocy – wykryto 214 tysięcy takich przypadków. O 17,4% wzrosła ogólnokrajowa liczba napadów. O 2,4% liczba gwałtów i napaści na tle seksualnym. W samym Berlinie doszło do 14 292 przestępstw na… sto tysięcy mieszkańców.

Niemcy realnie się boją. Wyniki opublikowanego w lipcu badania Infratest Dimap przeprowadzonego na zlecenie ARD i WELT są co najmniej alarmujące – aż czterdzieści procent ankietowanych nie czuje się bezpiecznie w miejscach publicznych, czyli na placach, ulicach, parkach i w transporcie zbiorowym. 31% z nich czuje się niebezpiecznie „w pewnym stopniu”, a dziewięć procent „bardzo”. A przecież dopiero co dwadzieścia procent Niemców miało deklarować, że w trakcie Euro 2024 nie zamierza pojawiać się w miejscach o dużych skupiskach osób z obawy o atak terrorystyczny. 

W podobnej ankiecie przeprowadzonej w 2017 roku 77% społeczeństwa czuło się „dość” lub „bardzo” bezpiecznie w przestrzeni publicznej.

„Bild” pyta w jednym z artykułów: „Czy naprawdę Niemcy są bardziej niebezpieczne niż kiedykolwiek?”.

Nóż pokazuje, kim jesteś

Rozmawiam z profesorem Dirkiem Baierem, kryminologiem z uniwersytetu ZHAW w Zurychu, który regularnie analizuje w niemieckich mediach temat przestępczości.

– Jestem trochę zszokowany wypowiedzią Toniego Kroosa, który jako piłkarz ani w Hiszpanii, ani w Niemczech nie zna prawdziwego codziennego życia w przestrzeni publicznej. Jako zamożna i znana osoba jest odizolowany, nie ma takich doświadczeń, jakie mają normalni ludzie. Przekazuje więc tylko pogłoski, a nie wnioski wyciągnięte na podstawie własnych przeżyć. Skupmy się na faktach, czyli na statystykach. W ostatnich dziesięciu latach zawsze obserwujemy pewne wzloty i upadki, ale trend jest stabilny. W latach 2022 i 2023 on wzrasta, bo w latach 2020 i 2021 walczyliśmy z pandemią, przez co spadła liczba przestępstw. Teraz po prostu wraca ona do „normy”.

– Statystyki nie wskazują więc, że w Niemczech stało się bardziej niebezpiecznie. Możemy przyglądać się pojedynczym rodzajom przestępstw – kradzieżom, napadom z użyciem przemocy, tak, w tych rubrykach widać pewne skoki. Liczby nie wskazują jednak na ogromny wzrost. Mówimy o odczuciu w postrzeganiu przestępczości kreowanym przez media, gdzie słyszy się o spektakularnych zbrodniach. AfD głosi codziennie, że w Niemczech nieustannie mają miejsce ataki z użyciem noża i gwałty. To zostaje w umysłach ludzi, którzy czytają to raz, drugi, czwarty, dziesiąty. Chcę powiedzieć przez to, że poczucie bezpieczeństwa nie jest związane z rzeczywistymi liczbami, ale z tym, co mówią media. A te w ostatnich latach mówią o przestępczości bardzo dużo. Kiedy tak znana osoba jak Kroos wypowiada się o niebezpieczeństwie, przedstawia jedynie swoje wrażenie, którego czyste fakty nie potwierdzają.

– Dlaczego więc Toni Kroos i inni mieszkańcy Niemiec czują się mniej bezpiecznie niż dziesięć lat temu?

– Z badań naukowych wynika, że poczucie bezpieczeństwa nie jest związane z obiektywnymi danymi dotyczącymi przestępczości. Mają na nie wpływ na przykład nasze cechy osobowości, przekaz mediów, emocjonalna dyskusja polityków, niekontrolowany przekaz w mediach społecznościowych. Jest przykład z Mannheim, gdzie islamista zabił policjanta. To zdarzenie omówiono setki tysięcy razy w mediach społecznościowych, mediach głównego nurtu, wyolbrzymiano je i stawiano za przykład pogarszającej się sytuacji. A to był tylko pojedynczy incydent. Bardzo wpłynął on jednak na subiektywne poczucie bezpieczeństwa. Ten przykład pokazuje oczywiście problem, bo ludzie się radykalizują i mogą się posuwać do takich czynów, ale według statystyk znacznie częściej dochodzi do aktów przemocy ze strony prawicowych lub lewicowych ekstremistów niż islamistów, ale o tym nie za często się mówi. Incydent w Mannheim został wykorzystany przez AfD, która mówiła: patrzcie, wpuściliśmy do kraju za dużo muzułmanów, oto efekty. Sprawa od razu nabrała wymiaru politycznego. I zwiększyła poczucie zagrożenia wśród społeczeństwa.

– Istnieje związek między migracją a przestępczością?

– Nawet bezpośredni, bo więcej osób przybywa do kraju nielegalnie, ale o nie taki związek pan pyta. Ludzie zakładają, że istnieje oczywista relacja pomiędzy tymi dwoma tematami. Jest ona złożona. Tak, wraz z migrantami może wzrosnąć przestępczość, ale tu trzeba postawić bardzo duże „ale”, bo bezwzględna większość migrantów nie ma nic wspólnego z przemocą i przestępczością. Migranci to najczęściej młodzi mężczyźni. Ta grupa najczęściej dopuszcza się przemocy, gdy mówimy także o Niemcach. Ci młodzi ludzie są często umieszczani w większych społecznościach azylantów, żyją na niewielkiej powierzchni, bez prywatności, nie mają pozwolenia na pracę, stoją na życiowym parkingu nie mogąc się ruszyć, to prowadzi do stresu i agresji. Gdyby młodym Niemcom przyszło żyć w taki sposób, też staliby się agresywni. Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że ci ludzie często mają traumatyczne doświadczenia i trudną drogę za sobą, lądową czy morską. Nie chcę w ten sposób usprawiedliwiać jakiejkolwiek przemocy. Wyjaśniam tylko, dlaczego migranci mają większą tendencję do brutalnych przestępstw.

– W podcaście z Tonim Kroosem mówiono o zachwianym poczuciu kontroli społeczeństwa nad migracją. To także ma wpływ na poczucie bezpieczeństwa?

– Absolutnie tak. Jeśli politycy będą mówić, że doszło do utraty kontroli, to prędzej czy później uwierzymy, że rzeczywiście tak jest. Z naukowego punktu widzenia nie ma żadnego kryterium, na podstawie którego można powiedzieć, że przy tak dużej migracji społeczeństwo jest przytłoczone. W Turcji żyje kilka milionów syryjskich uchodźców, znacznie więcej niż w Niemczech, i nikt nie mówi o utracie kontroli. Z mojej perspektywy to puste sformułowanie, które służy do straszenia społeczeństwa, a następnie do osiągnięcia sukcesu wyborczego w oparciu o strach. Taka strategia sprawdziła się już we Włoszech, w Holandii, na Węgrzech, w pewnym stopniu we Francji, Polska jest pewnym promyczkiem nadziei. Gdybyśmy przeprowadzili ankietę, pewnie jedna trzecia do połowy Niemców uznałaby, że straciliśmy kontrolę nad migracją. Ale nie da się tego obiektywnie ustalić. To tylko poczucie. I z tego zachwianego poczucia kontroli rodzi się myśl: „nie wychodź z domu, bo odurzą cię narkotykami, pobiją, a na końcu dźgną nożem”. Ataki z użyciem noża to w ogóle temat numer jeden, jeśli chodzi o dzisiejszą dyskusję o przestępczości.

– Dlaczego tak wiele młodych osób w Niemczech nosi przy sobie nóż?

– Jeszcze nie wiemy, czy to zjawisko ma tendencję wzrostową, bo ataki z użyciem noża są rejestrowane dopiero od 2021 roku. Badanie pokazuje, że jeden na trzech młodych mężczyzn nosił przy sobie nóż w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Oznacza to oczywiście również, co warto podkreślić, że dwie trzecie tego nie robi. Dlaczego mają przy sobie ostre narzędzie? Przyczyny są trzy. Po pierwsze – presja rówieśników. Młodzi ludzie, co typowe dla okresu dojrzewania, robią to samo, co koledzy. Po drugie – młodzi nie traktują prawa zbyt poważnie. Jeśli są aspołeczni, mają tendencję do agresywnego wyrażania siebie i kradzieży. Trzecia rzecz to tak zwany obraz męskości, oparty na sile, asertywności, maczyzmie. Nóż to bardzo prosty symbol pokazujący, że twardy ze mnie facet. I dla wielu to właśnie tylko symbol. Zabierając ze sobą nóż nie mają w zamiarze kogoś ranić. Nóż pokazuje, kim jesteś.

Menele z dworca zoo

Przy stolikach Starbucksa na dworcu Zoologischer Garten, znanym ze smutnej powieści Christiane F., nie siedzi zbuntowana młodzież popijająca sojowe latte, a regularni menele, których obsługa nie może przepędzić. Zamiast papierowych kubków są dziesiątki innych papierów walających się wokół ogródka przeznaczonego dla klientów. Straż kolei podnosi z chodnika ledwo kontaktującego mężczyznę. Funkcjonariusze stoją nad nim cierpliwie prosząc, żeby chociaż włożył buty. Obok przechodzi zlękniona kobieta. Ma podbite oczy. I prawe, i lewe. Do tego wielkiego guza na czole i butelkę piwa w ręce. Jej widok nikogo nie dziwi. Po miesiącu spędzonym w Niemczech, my też traktujemy go jako zupełnie codzienny element krajobrazu.

Książka „My, dzieci z dworca zoo” mogłaby powstać też w 2024 roku.

Miejsc, do których lepiej nie wypuszczać czternastoletnich córek po 23:00, jest w Niemczech naprawdę dużo. Całe centrum Dortmundu, o którym pisał Szymon Janczyk, to zbieranina typów spod ciemnej gwiazdy, którzy palą materace, sprzedają towar i przesiadują w wielkich grupach na osiedlach. Na dzielnicy Bahnhofsviertel we Frankfurcie, o której z kolei pisałem ja, rządzi crack i heroina. Placówka do podawania narkotyków w sterylnych warunkach powstała także w hamburskim August-Bebel-Park, tuż przy dworcu głównym, gdzie na małym placu gromadzą się dosłownie setki narkomanów. To skrajnie niebezpieczne miejsce, w zasadzie wyjęte spod prawa, do którego zwykli ludzie nie mają wejścia. Miasto nie wie, co zrobić z tym gettem naszych czasów, póki co wpadło tylko na pomysł, żeby teren ogrodzić.

Wystarczy przejść się ulicami największych niemieckich miast, żeby poczuć zagrożenie. Jeśli media i politycy rozdmuchują wszelkie incydenty do nieporcjonalnych granic, to ostatnio mieli ku temu dużo okazji. Ostatniego dnia maja dwudziestopięcioletni mężczyzna z Afganistanu zaatakował nożem siedem osób w Mannheim, w tym funkcjonariusza policji, który później w konsekwencji zmarł. Do incydentu doszło na antyislamskiej manifestacji, na której głoszono, że „polityczny islam zagraża demokracji, wolności, bezpieczeństwu i prawom człowieka”. Zabójstwo ma więc podłoże religijne. W czerwcu osiemnastoletni Syryjczyk zabił za pomocą noża dwudziestolatka w Bad Oeynhausen. Nie tak dawno Niemców wstrząsnęła sprawa zbiorowego gwałtu na piętnastolatce, za który napastnicy dostali śmieszne wyroki. W dniu rozpoczęcia Euro 2024 w Wolmirstedt kibiców oglądających mecz na prywatnej posesji zaatakował nożownik. Kilka godzin przed meczem Polski z Holandią w Hamburgu na policjantów rzucił się szaleniec z kilofem i mołotowem.

W „Bildzie” czytamy, że w Niemczech dochodzi do ataku nożownika co 58 minut.

Co 58 minut!

Jakie macie noże? 

Dlaczego młodzi ludzie w Niemczech kupują noże? Najlepiej spytać o to człowieka, który je sprzedaje. Pavel Sverdlov prowadzi od 2009 roku w Berlinie przy Frankfurter Allee 78 sklep „Soldier of Fortune”. Handluje bronią, nożami, odzieżą militarną i narzędziami do samoobrony. Urodził się w Sankt Petersburgu, ale zaopatruje w sprzęt Gwardię Narodową Ukrainy.

– Dlaczego ludzie kupują noże?

– Żeby zranić, niekoniecznie trzeba mieć nóż bojowy za dwieście euro, taki za dziesięć w zupełności wystarczy, zresztą w statystykach przestępczości widnieją głównie ataki nożami domowymi, takimi do chleba. Uczciwi ludzie kupują noże przeważnie do zabaw surwiwalowych, na ryby, na łowy albo do prac domowych czy do magazynu. Są też grupy osób, w większości młodych, w przedziale wiekowym od osiemnastu do trzydziestu lat i z południowoorientalnymi korzeniami, których posiadanie noża czyni mężczyzną.

– Nóż wyznacza ich pozycję, tak?

– Mniej więcej. Zwykle kupują oni małe noże, często takie do powieszenia na szyję, z ostrzami po cztery czy pięć centymetrów. W większości, jak mówią, mają już doświadczenia z policją, która rekwirowała im w przeszłości noże i teraz wiedzą, że muszą wybrać takie, którymi będą mogli się posługiwać, aby uniknąć zarzutów karnych, co również się zdarza. Nie sprzedaję ani więcej, ani mniej noży niż wcześniej. Liczba jest raczej stała.

– Jak często zdarza się, że ktoś przychodzi i pyta, który nóż będzie najlepszy do walki na ulicy?

– No cóż, zdarzają się takie sytuacje, ale staramy się odwodzić klientów od takich pomysłów. Niektórzy kupują noże, żeby czuć się bezpieczniej. Zwłaszcza młodzi mężczyźni przychodzą i pytają: „jakie mamy noże?”. Nie wyjaśniają, do czego go potrzebują – do sklepu, magazynu czy ogrodu, więc pewnie potrzebują ich na ulicę. Sprawdzamy dowód osobisty, bo osoba kupująca nóż musi być pełnoletnia, przedstawiamy sytuację prawną i nic więcej nie możemy zrobić. Pełnoletnie osoby muszą same brać odpowiedzialność za to, co robią, tak jak osoby, które otrzymują prawo jazdy. Wiele zależy też od okolicy. Przez jakiś czas miałem filię w Neukölln, dzielnicy zamieszkałej głównie przez muzułmanów. I tam przychodzili do nas prawie wyłącznie ludzie pochodzący z miejsc, w których posiadanie broni było, że tak powiem, normalne. Zamknąłem ten oddział i bardzo się z tego cieszę. 

– A tutaj mamy głównie Niemców i Europejczyków. Mamy mnóstwo wartościowych noży, które nie są narzędziami codziennego użytku, a raczej przedmiotami kolekcjonerskimi. Z gryfem z dobrej stali, z dobrą rączką. Mamy też przedmioty do samoobrony. Kupuje je cały przekrój społeczeństwa – od bezdomnych, przez prawników i lekarzy, po zwykłych obywateli, którzy mieli złe doświadczenia. Statystycznie sprzedajemy ich coraz więcej. Czy to świadczy o tym, że ludzie bardziej się boją? Nie mam precyzyjnych danych. Mówię tylko o tym, co widzę.

Agresja

Toniego Kroosa nie należy podejrzewać o nabijanie poparcia dla radykalnego ugrupowania AfD. Sam przed ostatnimi wyborami do Bundestagu mówił w „Bildzie”, że „nikt tej partii nie potrzebuje”. Głośne słowa z podcastu to zupełnie szczera obserwacja, mająca ogromny wydźwięk w niemieckim społeczeństwie, dla którego migracja to w ostatnich miesiącach temat numer jeden publicznego dyskursu. Najlepszy niemiecki zawodnik w trakcie niemieckiego Euro, kończący karierę po wybitnym sezonie w Realu Madryt i zdobyciu Ligi Mistrzów, mówi o strachu przed puszczeniem córki samej po 23:00. To musi zrobić wrażenie.

Niemcy wciąż są wyborem numer jeden dla starających się o azyl. W pierwszej połowie 2024 roku o przyjęcie stara się 115 682 osób, głównie z Syrii, Afganistanu i Turcji.

Na dworcu w Berlinie spotykamy polskiego pijaczka. Jest z rocznika Roberta Lewandowskiego, ma na sobie budowlaną kamizelkę, zagaduje, otwiera piwo, jedzie do Słubic, za godzinę ma pociąg. Żyje na ulicy. Pokazuje jeszcze świeżą ranę na ręce.

– Parę dni temu obili mnie i okradli. Wyskoczyło pięciu na jednego. Ale przynajmniej dwóch załatwiłem. Dużo syfu się tu ostatnio zrobiło na ulicach, nie poznaję tego kraju. Wszędzie ćpuny, ja ćpunów nie lubię, są agresywni. Każdy walczy o swoje, najczęściej pięściami. Jest bardzo niebezpiecznie. Pochodzę z Tczewa, tam było znacznie lepiej…

Każdy na własnej skórze odczuł, że w Niemczech się pozmieniało. 

WIĘCEJ O EURO 2024:

Fot. newspix.pl / FotoPyK / własne

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Komentarze

124 komentarzy

Loading...