Argentyńczycy wymęczyli awans do półfinału Copa America. Miało pójść łatwo, ale ostatecznie byliśmy świadkami konkursu jedenastek. Pod koniec spotkania na boisko wszedł John Yeboah.
Mecz rozpoczął się od kilku okazji Ekwadoru, ale potem do roboty wzięli się podopieczni Lionela Scaloniego. Sytuacje tworzył aktywny tego dnia Enzo Fernandez, ale bramkę na 1:0 zdobył Lautaro Martinez, dobijając piłkę głową po przedłużeniu dośrodkowania przez Mac Allistera.
Bautismo de gol para Licha 👏 pic.twitter.com/xNmBFXx7hr
— CONMEBOL Copa América™️ (@CopaAmerica) July 5, 2024
Ekwador próbował wyrównać i miał ku temu doskonałą okazję. Po jednym z dośrodkowań i dotknięciu piłki ręką przez Argentyńczyka, piłkę na jedenastym metrze ustawił Enner Valencia. Chciał lekkim, technicznym strzałem umieścić piłkę w lewym dolnym rogu bramki, ale trafił w słupek.
Jednak nic straconego. Argentyńczycy i Lionel Messi mieli sytuacje, aby powiększyć przewagę i spokojnie awansować do półfinału. Mistrzowie świata nie zachowali koncentracji do końca, co wykorzystali Ekwadorczycy. Akcja dwóch rezerwowych – John Yeboah, doskonale nam znany z Rakowa Częstochowa, dośrodkował piłkę, którą lekko musnął głową Kevin Rodriguez i trafił do siatki. Była to pierwsza minuta doliczonego czasu gry.
O awansie musiały zadecydować rzuty karne, które dla Argentyny rozpoczęły się nie najlepiej. Jako pierwszy odpowiedzialność wziął na siebie Leo Messi. Piłkarz Interu Miami chciał przechytrzyć bramkarza i strzelić podcinką w środek bramki, lecz trafił w poprzeczkę. Jednak potem kolejnych dwóch karnych nie wykorzystali Ekwadorczycy, a Argentyna była bezbłędna. To spowodowało, że to właśnie zwycięzcy poprzedniego mundiali zagrają w półfinale. Warto wspomnieć, że Yeboah również wykonywał rzut karny i trafił do bramki strzeżonej przez Emiliano Martineza, który został MVP spotkania. W serii jedenastek zatrzymał dwa uderzenia.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Frankfurtem rządzi crack. Euro w mieście zombie
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Euro w niemieckiej dziurze, czyli witamy w Gelsenkirchen
Fot. Newspix