Reklama

Josip Ilicić wyszedł z mroku

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

01 lipca 2024, 13:22 • 7 min czytania 7 komentarzy

W meczu z Anglią zagrał piętnaście minut, zaliczył dziesięć kontaktów z piłką, wygrał jeden pojedynek, przydarzyły mu się też cztery straty. Podbiegł do niego Declan Rice. Ukłonił się i powiedział, że bardzo Josipa Ilicicia szanuje. Słoweniec wydostał się z mroku dżungli, w której przez ostatnie lata błądziły jego mózg, serce, nogi i całe ciało. 

Josip Ilicić wyszedł z mroku

Autorem porównania głowy człowieka pochłoniętego depresją do dżungli jest Gian Piero Gasperini. Zawdzięczamy mu najbardziej sugestywne opisy życiowego dramatu Ilicicia. Choćby w październiku 2023 roku wzruszył się na wspomnienie pandemicznego sezonu Ligi Mistrzów. Przed ćwierćfinałem z PSG odwiedził Słoweńca w szpitalu. Ten kilka miesięcy wcześniej strzelił cztery gole w wygranym 4:3 spotkaniu z Valencią. Tamtego dnia Gasperini ujrzał jednak wrak człowieka, wychudzonego o jakieś dwanaście kilogramów. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, przecież dopiero najchętniej wręczyłby mu Złotą Piłkę…

Fobie

Przed samym wybuchem pandemii Josip Ilicić był jednym z najlepszych piłkarzy w Europie. Niemal w pojedynkę wyrzucił Valencię za burtę Champions League. W Serie A ustrzelił dublety z Milanem i Parmą, dołożył hat-tricka z Torino i trzy asysty z Lecce. Dojrzewał jak wino, nie był już tym nierównym magikiem krótkich momentów z Palermo czy Fiorentiny, a pełnoprawnym gwiazdorem rosnącej w siłę Atalanty.

Jego koledzy z włoskich klubów opowiadali przy tym w „La Repubblica”, że Ilicić zawsze był okropnym hipochondrykiem: ciągle zmęczonym, krzywiącym się na najmniejszy ból, cierpiącym na dolegliwości zdrowotne. Tak dużo się tego nagromadziło, że w szatni dorobił się uszczypliwej ksywki „Babulka”. W 2018 roku lekarze podejrzewali u niego nowotwór. Cierpiał na limfadenopatię, powiększenie węzłów chłonnych, poważną infekcję bakteryjną, kilka tygodni spędził w szpitalu, pomogły antybiotyki. Paniką zareagował, kiedy w hotelu w Udine we śnie przez ukrytą wadę serca zmarł Davide Astori, kapitan Fiorentiny, reprezentant Włoch, szczęśliwy mąż i ojciec. Ilicić popadł w hipnofobię: unikał drzemek, odwlekał kładzenie się do łóżka, nie potrafił zmrużyć oczu, bo… bał się, że już nigdy się nie obudzi.

Nie wszyscy wiedzieli, że na jego kruchą konstrukcję psychiczną wpływało fantomowe doświadczenie wojny na Bałkanach. Urodził się w Prijedorze, gdzie czystka etniczna doprowadziła do śmierci prawie pięciu tysięcy osób. W okolicach miasta znajdowały się też trzy obozy koncentracyjne: Omarska, Trnopolje, Keraterm. Do tego ojciec Ilicicia zmarł, gdy ten miał siedem miesięcy. Chłopiec nie mógł pamiętać nawet jego głosu, nie znał słowa „tata”, z matką i bratem uciekał wtedy do bezpiecznej Słowenii.

Reklama

W depresję wepchnęła go pandemia, której Bergamo było europejskim epicentrum. Dzień po wielkim w jego wykonaniu meczu z Valencią w Lombardii zidentyfikowano pierwszy pozytywny przypadek zarażenia koronawirusem. Giorgio Gori, burmistrz miasta, nazwie to spotkanie bombą biologiczną. Szum informacyjny okaże się dla Ilicia absolutnie nieznośny. – Zachorował, zamknął się w swoim świecie, izolacja go rujnowała, nie mógł znieść rozłąki z rodziną, z każdym dniem jego życie stawało się gorsze i gorsze. To był początek czegoś znacznie potężniejszego niż wirus. Wszystko skumulowało się i wybuchło w jego głowie – opowiadał Gian Piero Gasperini.

„La Gazzetta dello Sport” plotkowała, że chory, przygaszony i chudszy o kilka kilogramów wrócił do ojczystej Słowenii, żeby przyłapać żonę Tinę Polovinę, byłą lekkoatletkę zatrudnioną w tamtejszym rządzie, na łóżkowych igraszkach z innym mężczyzną, czego jednak nigdy nikt nie potwierdził. Para się nie rozstała.

Odstawiony

Jesienią 2021 roku wrócił na boisko. Zdarzały mu się przebłyski: strzelił gola Manchesterowi United w Lidze Mistrzów czy dwie bramki z Empoli w Serie A. W 2022 roku demony wróciły. Depresja odebrała mu kolejne miesiące, zmienił się fizycznie, przytył, zmarniał, włosy przyprószyła siwizna, oczy miał smutne, Atalanta poinformowała o oficjalnym rozwiązaniu jego kontraktu. Na Gewiss Stadium zorganizowano mu pożegnanie, machał kibicom, którzy skandowali jego nazwisko i wznosili trykoty z numerem „72”.

Przygarnął go NK Maribor, skąd w 2010 roku wyjechał do Włoch. Powrót do Słowenii miał jak z marzeń. Wszedł na kwadrans w meczu z NS Mura. W 89. minucie sfaulowano go w polu karnym. Ilicić jedenastkę zamienił na gola. Na chwilę świat piłki przypomniał sobie o istnieniu PrvaLigi, obrazki z pokonującym bramkarza i de facto podnoszącym się po depresji byłym gwiazdorem Atalanty stały się viralem w internecie, więc właściwie w tym miejscu historia mogła się skończyć. Tak się nie stało.

Ilicić w sezonie 2022/23 zagrał dla Mariboru czternaście razy, zdobył zaledwie dwie bramki i zanotował tylko dwie asysty. Mistrzostwo i krajowy puchar zdobyła Olimpija Ljubljana, a podstarzałego najlepszego piłkarza w historii Słowenii z finiszu rozgrywek wykluczyły problemy z mięśniem uda. Mało tego, kilka miesięcy później trener Damir Krznar podjął decyzję o odsunięciu Ilicicia od pierwszej drużyny Mariboru. Oddelegował go do treningów indywidualnych, tłumaczył to jego słabą formą fizyczną.

Reklama

W październiku Krznara nie było już w klubie. Amir Ruznić, agent piłkarza, sugerował, że Maribor postawił się tym samym po stronie zepchniętego na boczny tor Ilicicia. – Po jego odejściu Josip znów się uśmiecha, stał się znacznie bardziej pozytywny i komunikatywny, daje tym samym dobry przykład młodszym chłopakommówił w rozmowie z telewizją Sportklub. Stery w klubie objął Ante Simundza, który pracował w Mariborze, gdy w 2010 roku grał tam Ilicić.

36-letni piłkarz wrócił do formy. W sezonie 2023/24 strzelił osiem goli (większość z rzutów karnych) i zaliczył jedenaście asyst, średnio na mecz kreuje kolegom dwie sytuacje strzeleckie, wchodzi w trzy udane dryblingi i wygrywa sześć pojedynków. Szczególnie zaimponował w maju, kiedy zanotował po dwie asysty w wygranych meczach z innymi czołowymi zespołami ligi – NK Celje (3:1) i NK Olimpija (2:1). W międzyczasie odwiedziła go delegacja kibiców Atalanty. Mówili: „Kochamy cię, Jojo”.

Szanuję twoją historię

W czerwcu 2024 dostał powołanie do reprezentacji Słowenii. Miał o tyle łatwiej, że selekcjonerem jest Matjaz Kek, u którego w kadrze kilkanaście lat temu debiutował. 62-letni trener przyznawał, że nigdy nie przestał traktować Ilicicia jak członka tej drużyny, nawet mimo tego że ten ostatni przed załamaniem kariery mecz w jej barwach rozegrał w listopadzie 2021 roku. 4 czerwca Ilicić wszedł na pół godziny w meczu towarzyskim z Armenią. Kilka minut później strzelił zwycięskiego gola na 1:0. Fragment naszego dzisiejszego wywiadu z Erikiem Janżą, lewym obrońcą reprezentacji Słowenii.

„O czym pomyślałeś, gdy zobaczyłeś Josipa na liście powołanych na mistrzostwa Europy?

Nic wielkiego, odebrałem to pozytywnie. Oglądam słoweńską ligę i wiem, jak Josip w niej czarował w ostatnich dziesięciu kolejkach. Tak, to trochę niższy poziom, ale strzelić bramkę i dać asystę czy dwie w każdym meczu to nie jest łatwe zadanie. Miał swoje problemy, ale to super człowiek, wielki profesjonalista, który oddaje serce dla zespołu.

Zmieniliście do niego podejście z powodu jego pozaboiskowych problemów?

Nie, nie, nie. Ja osobiście na pewno nie. Może ktoś, kto jest z nim w codziennym kontakcie ma inaczej, ale ja znałem Josipa jako pozytywną, uśmiechnięta, ciągle żartującą osobę, ważną postać szatni i to nadal jest ten sam człowiek.

Jaka jest jego rola w szatni?

Jakbyś zobaczył nasz trening, jakąś gierkę, to od razu wiedziałbyś, że Josip ma coś więcej. Drybling, jeden na jeden, sam może wygrać mecz. W Słowenii wielu takich piłkarzy nie ma i szkoda byłoby, żeby kogoś takiego z nami nie było.

Czytałem, że wybrał numer „26” także dlatego, że nie było z kadrą w czasie eliminacji i chciał zaznaczyć, że to inni wykonali większą pracę.

Nie wiem, czy tak było, ale on sam wie, że awans wywalczyli ci, którzy grali w kwalifikacjach. Jeśli jest w stanie nam pomóc, to musi być z nami.

W Słowenii była to niespodzianka?

Może trochę tak. Niektórzy pytali, po co jedzie na mistrzostwa, mówili, że zabiera komuś miejsce. Ja się z tym nie zgadzam, to jest super talent, super piłkarz, który przez piętnaście lat wiele dał reprezentacji Słowenii. Ma ogromne doświadczenie, które może nam przekazać”.

Pozytywni kibice, energia Ilicicia i gol turnieju. Erik Janża opowiada o Słowenii

Krytycznie na temat powołania dla Ilicicia wypowiadał się na przykład Zlatko Zahović, czyli inna ważna postać słoweńskiego futbolu. – Nie brał udziału w eliminacjach do Euro, a teraz wszystkie oczy i kamery będą zwrócone na niego – narzekał w rozmowie z gazetą EkipaSN. Przemawiał przez niego najpewniej prywatny żal: powołanie Ilicicia zablokowało nominację dla jego syna, Luki Zahovicia…

Jego obawy o wszystkie oczy i kamery zwrócone w jedną stronę okazały się jednak niesłuszne, Ilicić dwa pierwsze mecze fazy grupowej spędził na ławce dla rezerwowych, z Anglią dostał kwadrans. I chyba było warto, choćby dla tych słów Declana Rice’a: „Szanuję twoją historię”.

Czytaj więcej o Euro 2024:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Komentarze

7 komentarzy

Loading...