Reklama

Polak w kadrze słoweńskich siatkarzy. „Jesteśmy bardzo mocni. Pragniemy medalu igrzysk”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

29 czerwca 2024, 11:43 • 10 min czytania 0 komentarzy

Mówi się, że Słowenia nie leży polskim siatkarzom. Rzeczywiście, nasza reprezentacja w ostatnich latach wyjątkowo często przegrywała ważne mecze przeciwko niej. Możliwe, że oba zespoły zmierzą się ze sobą niebawem, w ćwierćfinale paryskich igrzysk (a może później), a spotkaniem będzie żył cały nasz kraj. Na czym polega siła Słoweńców? Jacy dwaj najlepsi libero na świecie grają w PlusLidze? Który polski siatkarz jest piekielnie szybki? Jak doszło do tego, że Japończycy stali się potęgą? Na te i nie tylko te pytania odpowiada Bogdan Szczebak – Polak, który pracuje jako statystyk w reprezentacji Słowenii. W dużej rozmowie z Weszło zdradza kulisy siatkówki.

Polak w kadrze słoweńskich siatkarzy. „Jesteśmy bardzo mocni. Pragniemy medalu igrzysk”

Jakub Radomski: Co dokładnie robisz w reprezentacji Słowenii?

Bogdan Szczebak, asystent trenera Jastrzębskiego Węgla, statystyk reprezentacji Słowenii: Jako jeden z dwóch statystyków odpowiadam za przygotowanie materiałów, analizujących grę przeciwnika. Badamy, jak ona wygląda, od zagrywki aż po atak. Ważnym elementem są tendencje rozgrywających, na to zwraca się dużą uwagę. Wszystko to, czasami mniej lub bardziej uproszczone, jest pokazywane graczom na odprawie wideo. Siatkarze dostają też materiały na swoje telefony. Oczywiście, na podstawie tych analiz tworzy się również plan gry, który możemy zmieniać podczas meczu. Ja na przykład w reprezentacji Słowenii odpowiadam za środkowych. Rozmawiam z nimi, mamy ustalać, czy rozgrywający ma coś zmieniać w swojej taktyce, czy jednak dalej gramy tak, jak sobie założyliśmy. Podczas naszych meczów siedzę na ławce, a na spotkaniach rywali jestem blisko boiska i te mecze analizuję.

Dużo pracy.

Od rana do wieczora. Podczas turnieju mamy w zasadzie tylko przerwy na posiłki. Mecz trwa średnio dwie godziny, tak? A ja jestem na naszym spotkaniu, plus często oglądam mecze rywali, a to dopiero początek, bo później trzeba przygotować materiały.

Reklama

Porozmawiajmy trochę o kulisach siatkówki. Znany rozgrywający, który jest bardzo dobry, ale gra schematycznie?

Przychodzi mi do głowy Francuz, Antoine Brizard. Ma pewne tendencje i określone zagrania, których bardzo często używa. Rzadko czymś zaskakuje. Ben Toniutti, jego rodak, ma szerszy wachlarz rozegrań, ale w reprezentacji Francji częściej gra Brizard, bo jest bardziej wszechstronny. Ma świetną zagrywkę, jest bardzo mocny w bloku, potrafi też bronić.

Antoine Brizard podczas finałów Ligi Narodów w Łodzi 

A przeciwnie? Ktoś, kogo rozegrania było wyjątkowo ciężko rozszyfrować?

Paweł Zagumny. Jego mózg był jak komputer. Paweł doskonale pamiętał, jaki wariant wybierał w poprzednich rotacjach. W kolejnych ciągle coś zmieniał, dlatego był wyjątkowo trudny do przeanalizowania. Teraz kimś trochę podobnym jest Argentyńczyk Luciano De Cecco. To facet, który ma swój własny styl gry. Często wystawia niesztampowo, zaskakuje. Blok musi być gotowy na każde możliwe zagranie. To wynika z niezwykłych umiejętności De Cecco. Myślę, że on ma ich świadomość. Wie, że żaden inny zawodnik na świecie w pewnych sytuacjach nie wystawi piłki tak, jak on.

Reklama

Mówiłeś, że w słoweńskiej kadrze mocniej zajmujesz się środkowymi. Zgodzisz się z powtarzaną często tezą, że Norbert Huber na przestrzeni ostatniego roku został najlepszym środkowym świata? Znasz go dobrze z klubu, z Jastrzębskiego Węgla, w którym pracujesz od lat.

Na pewno jest w TOP 3 na tej pozycji na świecie.

Kto jeszcze?

Kubańczyk Roberlandy Simon. Wiesz, jak to jest. Jeden środkowy lepiej atakuje, inny zagrywa, trzeci lepiej blokuje. Huber to gość, który w zasadzie ma wszystko, ale ja bardzo cenię też Kubę Kochanowskiego. Przyjrzyj się na meczach, jak on jest piekielnie szybki w grze, a do tego jeszcze ma dobrą zagrywkę z wyskoku. Ze środkowymi jest też tak, że ich bardzo często kreują na boisku rozgrywający.

O co trener Słoweńców, Gheorghe Cretu, pyta cię w trakcie meczu?

Zastanawiamy się, gdzie według nas wystawi piłkę rozgrywający przeciwnika. Na bazie naszych spostrzeżeń idą szybkie informacje do zawodników. Próbujemy przewidywać przyszłość. Czasami zastawiamy się też, jak w danej akcji ustawimy obronę. Tutaj też zdarza się, że zmieniamy coś względem początkowego planu na spotkanie.

Możliwe, że Polska i Słowenia zagrają ze sobą w niedzielnym finale Ligi Narodów w Łodzi. Wiem, że dla ciebie to specyficzne spotkania. Mówi się, że Słoweńcy nie leżą Polakom i, rzeczywiście, w fazie zasadniczej w Antalyi wygraliście łatwo, 3:0. Trener Cretu mówił mi tajemniczo po tamtym spotkaniu, że znaleźliście pewne rozwiązanie taktyczne, które zaskoczyło Polaków.

Zgadza się, ale nie podam szczegółów. Powiem tylko tyle – sprawiliśmy, że nasz rozgrywający, Gregor Ropret, zmienił pewną rzecz w swojej grze, co było niespodzianką, a jednocześnie wykorzystaliśmy dobrą formę jednego z naszych zawodników.

Bogdan Szczebak z Rafałem Szymurą, podczas pracy w Jastrzębskim Węglu 

Polska na waszym tle wyglądała bardzo blado. Przeciętnie grał w tamtym spotkaniu Bartłomiej Bołądź, który teraz jest regularny i błyszczy.

Nie wiem, czy był bardzo przeciętny. Na pewno był nierówny. I tak radził sobie nieźle, jak na kogoś, kto wcześniej albo nie grał, albo grał mało w reprezentacji. Już wtedy mówiłem moim współpracownikom, że nie wiedziałem jeszcze nigdy Bołądzia w takiej formie. To przez długi czas był zawodnik, który w klubach falował. A teraz jest regularny i bardzo skuteczny.

Interesujesz się piłką nożną, Ekstraklasą?

Średnio.

W poprzednim sezonie Jagiellonia Białystok wywalczyła mistrzostwo Polski, ale było widać, że nie pasuje jej Piast Gliwice. Jest chyba takie coś w sporcie, na wysokim poziomie, że ktoś komuś zwyczajnie nie leży. Jak ty tłumaczysz fakt, że Słowenia w najważniejszych meczach zazwyczaj wygrywa z Polakami, choć to my jesteśmy liderami światowego rankingu?

Ja bym się tutaj czegoś takiego nie doszukiwał. Rozumiem, że stawiasz taką tezę, ale moim zdaniem odpowiedź bardziej brzmi: „Słowenia jest po prostu bardzo dobrą drużyną”. Regularnie analizuję statystyki i bardzo rzadko w ostatnim czasie zdarzał się mecz, w którym bronimy mniej piłek, niż przeciwnicy. A to przekłada się na kontrataki, w których też jesteśmy silni.

Dlaczego taki zawodnik, jak Jani Kovacić występuje w przeciętnej lidze słoweńskiej, a nie we Włoszech czy w Polsce?

Jego wybór.

Dziwi mnie to. Przecież to topowy libero świata.

Jeden z najlepszych, to prawda. Choć dla mnie dwójka najlepszych obecnie libero na świecie gra teraz w PlusLidze. I wcale nie są to Polacy.

Czyli?

Brazylijczyk Thales Hoss z Bogdanki LUK Lublin i Australijczyk Luke Perry z Aluronu CMC Warty Zawiercie. Chyba Luke jest lepszy z tej dwójki. Oczywiście świetnym zawodnikiem jest też Paweł Zatorski, ale zdążyli się już pojawić mocniejsi od niego.

Luke Perry, libero drużyny z Zawiercia 

Co Słowenia może osiągnąć w igrzyskach?

To jest sezon, w którym gramy o nasze marzenia i robimy to z wielką determinacją. Udało nam się pierwszy raz w historii dostać do igrzysk, a teraz zrobimy wszystko, żeby zdobyć na nich medal. Choć widzę siedem zespołów, które mają na niego szansę: Polaków, Włochów, Francję, Brazylię, mimo wszystko Amerykanów, no i nas. Zapomniałem jeszcze o Japończykach. To niesamowite, jak teraz grają, ale wszystko jest efektem ciężkiej pracy, którą wykonuje tam trener Philippe Blain. On zmienił totalnie system pracy. Wcześniej Japonia ćwiczyła powtórzenia. Konkretna liczba skoków, konkretna liczba ataków, a siatkówka już na tym nie polega. Trzeba mieć swój własny system gry i nauczyć się czytać przeciwników. Japończycy zaczęli to robić i również z tego bierze się ich wielki postęp.

Mówisz o tym, jak wyglądała Japonia kiedyś. A jak w ogóle wyglądały twoje początki w siatkówce? Słyszałem, że dawno temu trafiłeś do Jastrzębskiego Węgla i w klubie pełniłeś różne role, stopniowo wchodząc po kolejnych szczeblach.

Na początku to były kwestie organizacyjne, przygotowywanie meczów. Ale zrobiłem też kurs instruktora siatkówki na AWF-ie w Katowicach. Zacząłem pracować z dziećmi. To były grupy naborowe w klubie. Jeszcze wtedy nie było w Jastrzębskim Węglu akademii. Zacząłem też być przy pierwszym zespole. Wtedy, na początku XXI wieku, w Polsce nie istniała jeszcze specjalnie rozwinięta analiza gry. Najpierw robiliśmy to na kartkach papieru, później na kasetach VHS. Oglądało się mecze, później wycinało. Był 2004 rok, gdy zespół, trochę niespodziewanie, wywalczył pierwsze, historyczne mistrzostwo Polski. Trzeba było iść do przodu, podążać za trendami. Już wtedy pomagałem w analizach. Trenerem był Igor Prielożny, który powiedział, czego ode mnie oczekuje.

Później Jastrzębska Spółka Węglowa została głównym sponsorem. Graliśmy w Lidze Mistrzów i używaliśmy programów do analizy gry. Zajmowałem się tym, jednocześnie do 2012 roku pracując z dziećmi. W 2007 roku wywalczyłem z dzieciakami brąz mistrzostw Polski, co było sporym osiągnięciem.

Ktoś ciekawy był w tej drużynie?

Bartosz Łosiak.

Dziś siatkarz plażowy, który w Paryżu będzie reprezentował Polskę w parze z Michałem Brylem. To zresztą w ostatnim czasie najlepsza polska para.

Po szkole podstawowej zaproponowali mu postawienie na siatkówkę plażową. Przeniósł się do Łodzi i skupił na niej. Patrząc z perspektywy czasu, podjął bardzo dobrą decyzję, bo po jakimś czasie wypłynął w świat. Gdy był u mnie, Bartek miał duże problemy z kontuzjami. Był sezon, gdy dwa razy skręcił kostkę, w obu nogach. Prosiłem zawodników dorosłej drużyny, by oddali mi jakieś plastikowe stabilizatory dla niego, które kosztowały wtedy sporo, ponad 400 złotych. To był duży wydatek. I jeszcze jedna rzecz. Wszyscy śmiali się z niego, że ma krzywe ręce.

Jak to?

Złamał kiedyś rękę i lekarze źle mu ją złożyli. Do dziś ma przeprost w łokciu, ale to nigdy nie przeszkadzało mu za bardzo w grze. Z jednej strony szkoda, że od nas odszedł, a z drugiej cieszę się, że tak mu się wiedzie. I trzymam za niego kciuki.

Bogdan Szczebak podczas meczu Jastrzębia, zdjęcie sprzed kilku lat 

Byłeś też w Jastrzębiu skautem. Jak wtedy wyglądała ta rola?

Chodziło o wyszukiwanie zawodników, przeanalizowanie ich. Stwierdzenie, w czym dany gość jest naprawdę dobry i jak zachowuje się w grupie. Czy jest bardziej ofensywny, czy raczej defensywny, i jak to się ma do naszej koncepcji drużyny. Trudniej jest znaleźć zawodnika, gdy nie ma pieniędzy i słyszysz: „Znajdź mi siatkarza do 50 tysięcy euro za rok grania”. Ich jest bardzo dużo, prezentują zróżnicowany poziom. A jak masz za zadanie odszukać kogoś w przedziale od 150 do 200 tysięcy, jest łatwiej, bo funkcjonujesz wśród nazwisk, które każdy zna.

Jest jakiś siatkarz nieoczywisty, którego odkryło Jastrzębie?

Przychodzi mi do głowy jeden – Igor Yudin. Przyleciał do nas chłopaczek z Australii, który wcześniej przez sezon grał tylko w Brazylii. Było widać wielki talent, skoczność, ale doznawał też kontuzji. W trzecim sezonie postanowiliśmy z trenerem Roberto Santillim przestawić go z przyjęcia na atak. Idealnie to wypaliło, bo Igor wiele dawał drużynie, która zdobyła Puchar Polski i zagrała w wielkim finale ligi.

Ciekawa jest jeszcze historia z Kubą Popiwczakiem. Trafił do Jastrzębia jako 16-latek, w 2012 roku. Musieliśmy po kogoś sięgnąć, bo kontuzjowany akurat był Damian Wojtaszek. Pamiętam pierwszy mecz Kuby w sezonie. Graliśmy z Resovią na wyjeździe i zaprezentował się świetnie. Nasz trener, Lorenzo Bernardi, w przeszłości znakomity przyjmujący, gdy tylko zobaczył go na treningu, powtarzał: „Tak, tak, tak. Świetny chłopak, chcę mieć go w zespole”.

Mistrzostwo Polski Jastrzębie powtórzyło dopiero w 2021 roku. Uważam, że był to bardzo duży wyczyn, bo przed tamtym sezonem zmieniliśmy 10 zawodników. Rewolucja w składzie. Naszym atakującym był wtedy Mohammed Al Hachdadi. Marokańczyk, nietypowy kierunek. Ale ten gość uzbierał w sezonie siedem statuetek dla MVP. Później, przez ramadan, zaczął grać trochę słabiej, ale na przestrzeni całego sezonu dał nam naprawdę dużo.

Rozmawiałem ponad rok temu z Leszkiem Dejewskim, który w klubie, najczęściej jako asystent, jest od lat i przeżył kilkunastu trenerów. Powiedział, że najlepszym, z którym w tym czasie pracował, był…

Roberto Piazza?

Skąd wiesz?

Bo często rozmawialiśmy na temat trenerów. Moje zdanie na temat Roberto jest takie: tytan pracy, olbrzymia wiedza o siatkówce, ale jednocześnie typ szkoleniowca, który największe sukcesy będzie odnosił raczej w młodszych drużynach.

Dlaczego?

Nie wszyscy trenerzy mają odpowiedni typ osobowości, by radzić sobie z charakterem niektórych starszych graczy. Niektórzy mają problem z odpowiednią komunikacją w takiej grupie. Spójrz na Ferdinando De Giorgiego – gdy prowadził Polaków i miał w drużynie trochę bardziej doświadczonych chłopaków, nie wyszło mu. A z Włochami – młodymi, ambitnymi, żądnymi gry i skłonnymi do poświęceń – sięgnął w katowickim Spodku po mistrzostwo świata. Na igrzyskach w Paryżu będą wielkim zagrożeniem dla nas.

Dla nas, czyli?

Dla Słowenii. Ale dla Polski też, na pewno.

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Ekstraklasa

Więcej kasy do pieca, więcej! Prezes Śląska wygrywa plebiscyt na “delulu roku”

Kamil Warzocha
19
Więcej kasy do pieca, więcej! Prezes Śląska wygrywa plebiscyt na “delulu roku”
Liga Narodów

Nowe reguły losowania grup eliminacji MŚ. Jeśli zwolnić trenera, to teraz

AbsurDB
39
Nowe reguły losowania grup eliminacji MŚ. Jeśli zwolnić trenera, to teraz

Komentarze

0 komentarzy

Loading...