Tomasz Kłos ostatnio rozpaczał nad brakiem Kamila Glika w kadrze na Euro, a teraz Jerzy Engel stwierdził w Kanale Sportowym, że Kamil Grosicki powinien grać w pierwszym składzie i być na boisku tyle, ile może (ale ile może, to Engel nie zdradził, bo pewnie nie wie). Coraz szerzej idą ci nasi eksperci i naprawdę Wojtek Kowalczyk nie może spać spokojnie, bo zaraz ktoś go wepchnie do reprezentacji.
Ustalmy jedną kwestię – Grosicki to wciąż dobry piłkarz, za którym dobry (indywidualnie) sezon. Double-double w golach i asystach, gdyby nie on, Pogoń miałaby jeszcze większe problemy niż ostatecznie miała. Było to zresztą widać w finale Pucharu Polski – tam skrzydłowy nie dowiózł, więc Portowcy przegrali z pierwszoligowcem.
I to takim mocno średnim pierwszoligowcem, jak czas pokazał.
Natomiast nie jest wielką tajemnicą strzeżoną przez trójgłowego psa, zagadkę logiczną i parę zaklęć, że Ekstraklasa to nie jest poziom reprezentacyjny. Wytłumaczmy Engelowi: możesz być dobry w polskiej lidze, ale jak jedziesz na turniej rangi mistrzowskiej, to tam chłopaki grają lepiej, dokładniej, szybciej w piłkę i nie zrobi na nich wrażenia nawet najlepsza partia z Ruchem Chorzów.
No, ale Engel przekonuje, że Grosicki nigdy nie zawodził w kadrze. Faktycznie, miał wiele wspaniałych meczów, ale żeby być uczciwym, należałoby też przypomnieć, że ostatni konkret Grosickiego to wywalczony rzut karny w meczu z Francją na mundialu. A taka typowa asysta, czyli on podaje, a ktoś strzela, to Andora w 2021. Na gola Grosicki czeka zaś od sparingu z Finlandią w październiku 2020.
Gdyby był więc rok 2015 albo 2016 – Engel miałby racje, Grosicki strzelał i asystował nałogowo.
Gdyby był 2017 albo 2018 – Engel też miałby rację, Grosicki wciąż był kluczowym zawodnikiem tej drużyny.
Gdyby był rok 2019 albo 2020 – Engel też nie byłby bez szans, na Grosickiego dalej można było liczyć.
Ale jest, cholera, 2024 i 36–letni skrzydłowy jako zmiennik ma szansę coś wnieść na boisko, natomiast nie jest to szansa jakoś specjalnie wielka, bo tych goli i asyst (jak widać) Grosicki w ostatnim czasie reprezentacji nie dodawał, mimo że na boisko w końcówkach faktycznie wchodził.
12 minut z Łotwą – nic.
16 z Czechami – nic.
6 z Mołdawią – nic.
29 z Albanią – nic.
Dwie z Wyspami Owczymi – nic.
Trzy minuty z Francją – wywalczony karny.
23 z Chile – nic.
Sześć z Belgią, dziewięć z Walią – nic.
Dziewiętnaście ze Szkocją – nic.
Cztery z Anglią – nic.
30 z Andorą – jest, asysta.
Inna sprawa: ciekawe, czy były selekcjoner w ogóle wie, że Polska gra obecnie na wahadła, a Grosicki wahadłowym nigdy nie był i na koniec kariery na takiego się nie przechrzcił. Gorzej, jeśli Engel to wie i jednocześnie uważa, że 36-latek faktycznie może zapieprzać wte i wewte na Euro, wytrzymując to wszystko fizycznie.
Czyli za kogo, trenerze? Za Zalewskiego? Czy za Frankowskiego? A może jeszcze na inną pozycję – ściągamy Świderskiego i dajemy Grosickiego, albo w obliczu kontuzji Lewandowskiego to Grosicki jest dziewiątką?
A może skoro brakuje nam stoperów…
Ech, dajcie spokój z tymi ekspertami. Niech sobie kupią dekoder z dostępem do jakichś innych meczów niż te z lat 1974-2016.
Albo chociaż kalendarz.
CZYTAJ INNE SKARBY KIBICA NA ZBLIŻAJĄCE EURO:
- Rumuński powrót do przeszłości | RUMUNIA
- Anglicy mają pokolenie gotowe na sukces? | ANGLIA
- Ukraina ma świetnych piłkarzy, ale brakuje jej stylu | UKRAINA
- Złoty rok Ronalda Koemana i całego holenderskiego futbolu | HOLANDIA
- Żeby znaleźć złoto w historii Belgów, trzeba cofnąć się o 104 lata… | BELGIA
Fot. Newspix