Gdyby ktoś porównał zespoły Polski i Bułgarii przed tym spotkaniem, to mógłby dojść do wniosku, że Biało-Czerwoni drugi turniej Ligi Narodów w Japonii rozpoczną od gładkiej wygranej 3:0. W końcu Bułgarzy w tegorocznej edycji triumfowali tylko raz – z rezerwami USA. Dziś jednak w pierwszej części meczu pokazali, że drzemie w nich spory potencjał. I chociaż Polska zwyciężyła 3:1, to Bartosz Kurek i spółka musieli się w tym meczu porządnie napracować.
POLSKA W SILNYM SKŁADZIE, BUŁGARIA W PRZEBUDOWIE
– To już nie ta Bułgaria – mogliby powiedzieć zagorzali kibice siatkówki, pamiętający czasy, kiedy Władimir Nikołow i spółka kilkanaście lat temu walczyli o medale najważniejszych imprez. I mieliby rację. Bułgarzy wprawdzie są dość solidną ekipą, jednak światowa czołówka przez ponad dekadę zdążyła im odskoczyć. Nasi rywale sami także zdali sobie z tego sprawę, bowiem postanowili znacznie odmłodzić swój skład i spokojnie budować reprezentację z myślą o igrzyskach… w 2028 roku w Los Angeles.
Jako że na czele wspomnianej czołówki znajdują się Polacy, faworyt dzisiejszego meczu był jeden. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do pierwszego turnieju Ligi Narodów w Turcji, tym razem selekcjoner Nikola Grbić posłał do boju skład znacznie bardziej zbliżony do podstawowego. Bułgarów od początku straszyć mieli Bartosz Kurek, Marcin Janusz, Norbert Huber, Karol Kłos, Aleksander Śliwka, Tomasz Fornal oraz Jakub Popiwczak na pozycji libero.
W zasadzie największą bolączką przed spotkaniem było to, jak reprezentanci Polski zareagują na długą i męczącą podróż do Japonii. Wyprawa do Fukuoki, gdzie zameldowali się w sobotę, zajęła im bowiem ponad 25 godzin! Jednak Bułgarzy również musieli spędzić swoje w samolocie, nawet jeżeli ich podróż przebiegła bez takich komplikacji. Stąd trudno było upatrywać w polskich wojażach argumentu przemawiającego za ekipą trenera Gianlorenzo Blenginiego.
POLACY ŚPIĄ
Bułgarzy mieli momenty w tym meczu, kiedy ich gra mogła się podobać. Jasne, ta ekipa popełniała proste błędy, ale też zdradzała potencjał. Papiery na wielką grę pokazywał Simeon Nikołow… czyli syn Władimira. Zaledwie 17-letni chłopak mógłby już grać we włoskiej Serie A, ale sama liga nie dopuszcza do gry tak młodych zawodników. Simeon mierzy 207 centymetrów wzrostu, ale co ciekawe, gra na pozycji rozgrywającego. I tak raz Nikołow poczęstował naszą reprezentację asem serwisowym, a innym razem postawił ścianę przed mocną ściną Bartosza Kurka.
– Dla mnie wygląda to tak, że za długo czekamy. Co się dzieje? – pytał naszych reprezentantów selekcjoner Grbić, kiedy brał czas przy stanie 12:15 dla Bułgarii. I było to pytanie bardzo zasadne. Wprawdzie w Japonii było już po godzinie 15:00, ale nasi siatkarze wyglądali, jakby cały czas funkcjonowali zgodnie z polskim czasem. A że nad Wisłą mecz rozpoczął się o 8:30, to Polacy spali. I przegrali pierwszego seta 21:25.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
TRIUMF DOŚWIADCZENIA
Na miejscu serbskiego trenera w przerwie, zamiast omówienia błędów, poczęstowalibyśmy Polaków kawą albo napojem energetycznym, żeby wzięli się do życia. Na całe szczęście, tak też musiało się stać, bo Biało-Czerwoni rozpoczęli drugiego seta ze znacznie większym animuszem. Zwiększoną odpowiedzialność za grę brali środkowi: Karol Kłos, Norbert Huber i Jakub Kochanowski, który wszedł z ławki. Gra przez środek w ogóle była dziś naszą największą bronią.
Ale lepsza postawa Polaków nie oznaczała, że Bułgaria miała zamiar pęknąć na robocie. Przeciwnie, siatkarze w zielonych strojach wyglądali tak, jakby ten mecz sprawiał im mnóstwo frajdy. Dowodem na to niech będzie zagranie Dimitara Dimitrowa, który w pewnym momencie nabił nasz blok zagrywając piłkę oburącz. To był pokaz wyjątkowej pewności siebie atakującego. Zresztą uzasadnionej, bo Dimitrow był jednym z liderów naszych rywali. Wprawdzie Polacy odwdzięczyli się Bułgarom za pierwszego seta i wygrali drugą partię 25:21, ale to była trudna przeprawa.
Drugi set dla naszej reprezentacji! 🇵🇱
Mamy remis 1️⃣:1️⃣
📺 Polsat Sport 1 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/Tw0u9IXwZ5
— Polsat Sport (@polsatsport) June 4, 2024
Z każdą kolejną minutą meczu przekonywaliśmy się jednak, co znaczy doświadczenie w takich spotkaniach. Polscy siatkarze kolejną partię rozpoczęli od mocnego uderzenia. Uzyskali aż sześć punktów przewagi, tak jakby chcieli od początku wywrzeć presję na Bułgarii. Kiedy w ofensywie więcej zaczęli znaczyć nasi przyjmujący i rozkręcił się Kurek, różnica klas pomiędzy zespołami była już widoczna. Rozszalał się zwłaszcza Tomasz Fornal, który niemiłosiernie obijał ręce w bułgarskim bloku. I tak trzeciego seta Polacy zgarnęli wygrywając 25:19. Jednak co najważniejsze – zyskali w swoich poczynaniach ogromny spokój.
Czwarty – i jak się okazało, ostatni – set był już partią bez historii. Po Bułgarach widać było delikatne zniechęcenie, że pomimo długich fragmentów dobrej gry, wynik nie jest dla nich korzystny. Trener Blengini starał się pobudzić swoją reprezentację, ale jego czasy nie odniosły pozytywnego skutku. Jak z poprzedniej partii, Polacy momentalnie odskoczyli, naciskali na rywali i zakończyli grę wynikiem 25:18 i 3:1 w setach.
To było takie spotkanie, w którym obie reprezentacje coś ugrały. Siatkarze Grbicia – wygraną i dobre wejście w drugi tydzień Ligi Narodów po przenosinach do Fukuoki. Przy okazji zagrali mecz, który tempem nie przypominał sparingu, ale był rywalizacją na pełnych obrotach. Z kolei Bułgarzy udowodnili sobie, że mają na kim budować swoją reprezentację. I z pewnością będzie warto przyglądać się tej kadrze w niedalekiej przyszłości.
Następny mecz reprezentacja Polski zagra 6 czerwca o 12:30 polskiego czasu. Przeciwnikami Biało-Czerwonych będą siatkarze Turcji.
Polska – Bułgaria 3:1 (21:25, 25:21, 25:19, 25:18)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce: