Reklama

Derby Lubelszczyzny w barażu o Ekstraklasę. „Nie mieliśmy środków na nic. Ludzie brali kredyty”

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

30 maja 2024, 10:46 • 8 min czytania 13 komentarzy

„Górnik Łęczna, Górnik Łęczna, Lubelszczyzna jest ci wdzięczna, że drużynę taką ma” – śpiewa Krzysztof Cugowski, sugerując, kto przez lata rządził piłkarsko w regionie. Motor długo patrzył z zazdrością na wyniki sąsiada z dużo mniejszego miasta. Górnik był w Ekstraklasie albo I lidze, a klub z Lublina pałętał się po niższych szczeblach. W Motorze nie płacono piłkarzom i trenerom. Później drużyną zarządzały przypadkowe osoby z politycznego nadania, nie mające pojęcia o piłce. Ale to się zmieniło. Dziś Motor i Górnik są w I lidze, a los skojarzył ich ze sobą w meczu, którego stawką jest finał barażów o Ekstraklasę.

Derby Lubelszczyzny w barażu o Ekstraklasę. „Nie mieliśmy środków na nic. Ludzie brali kredyty”

Był 19 sierpnia ubiegłego roku, gdy Motor i Górnik zmierzyły się ze sobą pierwszy raz w sezonie 2023/2024. Goście z Łęcznej wygrali 1:0, po bramce Egzona Kryeziu w ostatniej minucie. Przed tamtym spotkaniem lokalne media donosiły, że do derbów Lubelszczyzny między tymi zespołami dochodzi pierwszy raz od 13 lat. Żeby znaleźć poprzednią sytuację, w której oba kluby grały w tej samej lidze, trzeba się bowiem cofnąć do sezonu 2009/2010. Mirosław Kosowski świetnie pamięta mecz w Łęcznej z 2009 roku. Prowadził wtedy Motor i powiedział w szatni piłkarzom, żeby zwrócili szczególną uwagę na Prejuce’a Nakoulmę. Słowa to jednak czasami za mało. Znany z Górnika Zabrze reprezentant Burkina Faso strzelił Motorowi pierwszego gola, ostatecznie zespół z Lublina przegrał aż 0:3.

Po golu Nakoulmy próbowaliśmy wyrównać, ruszyliśmy na nich odważnie, a oni to wykorzystali. Górnik miał wtedy też w składzie bardzo dobrych polskich piłkarzy, m.in. Rafał Niżnika, Radosława Bartoszewicza, w pomocy robił różnicę Veljko Nikitović – wspomina dziś Kosowski. Spotkanie w Lublinie również wygrał Górnik (2:0), tyle że wtedy Motor miał już innego szkoleniowca, Bogusława Baniaka.

Nie dostawali wynagrodzenia

Kibice Motoru fatalnie wspominają tamten sezon. Zespół okazał się najgorszy w stawce, w rozgrywkach 2009/2010 wygrał tylko cztery spotkania i z hukiem zleciał do II ligi. Później Motor długo będzie miał problem z powrotem do I ligi. Osiągnie to dopiero w ubiegłym roku, z trenerem Goncalo Feio, który obecnie prowadzi Legię Warszawa. Górnik z kolei po kilku sezonach w I lidze awansuje w 2014 roku do Ekstraklasy, w której spędzi trzy kolejne sezony, a później jeszcze jeden – 2021/2022. Motor patrzył w tym czasie z zazdrością na sąsiada z regionu. Jak oni to robią? Przecież to u nas jest większy potencjał, nie tylko kibicowski. Przecież Lublin ma ponad 300 tysięcy mieszkańców, a Łęczna ledwie 17 tysięcy. Jak to możliwe, że to ich klub regularnie balansuje między Ekstraklasą a I ligą?

„Górnik Łęczna, Górnik Łęczna, Lubelszczyzna jest ci wdzięczna, że drużynę taką ma” – śpiewa w hymnie klubu, powstałym w 2003 roku, Krzysztof Cugowski z Budki Suflera, też niejako sugerując, kto przez lata rządził piłkarsko w regionie. Ale właściwie dlaczego tak to wyglądało?

Reklama

Kosowski gorzko opowiada o realiach Motoru sprzed kilkunastu lat. – Sytuacja była bardzo trudna. Nie mieliśmy środków na nic. Brakowało pieniędzy na wynajęcie boiska, zawodnicy i sztab nie dostawali wynagrodzenia. Premie? Można było o nich zapomnieć. Niektórzy musieli brać kredyty, by jakkolwiek funkcjonować. Poza tym drużyna od 2007 roku była regularnie osłabiana. Najlepsi gracze odchodzili do klubów, które płaciły pieniądze. Cześć osób wspierała Motor charytatywnie. My w tamtych latach robiliśmy wiele, by utrzymać klub przy życiu. Gdy patrzę na to z dzisiejszej perspektywy, oceniam, że byliśmy młodzi i zbyt ambitni. W pewnym momencie należało powiedzieć: „Stop, dziękujemy! Albo są tutaj normalne warunki, albo nie będziemy już dłużej pracować” – opisuje w rozmowie z Weszło 55–letni dziś szkoleniowiec.

Mecz Motoru z Górnikiem z sezonu 2009/2010 

„Niemoralne i skandaliczne”

Drużyna Kosowskiego występowała jako LKP Motor Lublin, ale w 2010 roku miasto, zamiast wspierać finansowo zespół, wykupiło licencję od Spartakusa Szarowola i powstała spółka akcyjna Motor Lublin S.A. – Ktoś wolał zapłacić prezesowi Spartakusa za licencję, niż ludziom, którzy oddawali serce na boisku, grając dla Motoru. To było nieetyczne, niemoralne, krzywdzące i skandaliczne. Następnie w Motorze, który był już spółką, z miastem jako większościowym udziałowcem, zatrudniono mnóstwo osób po linii politycznej. Ta praktyka trwała regularnie przez wiele lat i dlatego ta drużyna spadła z II do III ligi, a później miała problem, by awansować na trzeci szczebel rozgrywek – przekonuje Kosowski.

A Krzysztof Nowacki, dziennikarz „Kuriera Lubelskiego”, dodaje: – W Motorze brakowało ludzi z pomysłem. Do klubu trafiały osoby przypadkowe, z czyjegoś nadania. Pamiętam jednego z prezesów, którego niedługo po tym, jak objął stanowisko, spytano, dlaczego zdecydował się na piłkę. A on mówi: „Zwolniono mnie z innej firmy, akurat nic innego nie robiłem, tutaj był wakat, to się zgłosiłem. I jestem”. Takie były realia.

Motor pierwszy raz awansował do najwyższej ligi w 1980 roku. W latach 1980-1992 spędził w niej łącznie dziewięć sezonów. Zespół w latach 80. był finansowany przez Fabrykę Samochodów Ciężarowych. Niby Motor był wówczas klubem wielosekcyjnym, ale oczkiem w głowie była sekcja piłkarska. Działacze mieli pieniądze, potrafili w 1991 roku ściągnąć z Legii Warszawa Leszka Pisza. Jednak zmiana ustrojowa wpłynęła też mocno na funkcjonowanie klubów i zarządzanie nimi, a Motor nie potrafił się do tego dostosować. Jednocześnie w siłę zaczął rosnąć Górnik, gdzie rodził się ciekawy projekt przy wsparciu Kopalni Bogdanka. Zespół z Łęcznej już w latach 2003-2007 spędził cztery sezony w Ekstraklasie, z której został zdegradowany o dwie klasy rozgrywek w wyniku udziału w aferze korupcyjnej. Ale później udało mu się na najwyższy szczebel wrócić.

Reklama

Stal Tułacza miała spaść, ale nie spadła

Kosowski został zwolniony z Motoru w lutym 2010 roku. Minęło kilka miesięcy i dostał pracę w… Górniku, gdzie objął drużynę rezerw, był też koordynatorem szkolenia. – Trafiłem do klubu, gdzie wiele rzeczy wyglądało inaczej. Organizacyjnie Górnik stał na dużo wyższym poziomie, ludzie pracowali zgodnie ze standardami, a pieniądze przychodziły na czas – wymienia.

Ale w Łęcznej też zdarzyła się dziwna sytuacja. W sezonie 2010/2011 Kosowski utrzymał drużynę rezerw w III lidze, jednak zarząd klubu niedługo później podjął decyzję, że nie chce w niej grać. Szkoleniowiec nie wiedział, o co chodzi. W efekcie Górnik II Łęczna rozpoczął kolejny sezon w IV lidze, a jego miejsce w III lidze zajęła Stal Mielec, która pierwotnie miała spaść. Kosowski do dziś pamięta mecz obu drużyn, w którym gol na 1:1 dawał Górnikowi II utrzymanie, i łzy trenera Tomasza Tułacza, dziś szkoleniowca Puszczy Niepołomice, a wtedy prowadzącego Stal, który mówił, że właśnie spadli z ligi. Stało się jednak inaczej. – Dziwne to były czasy – stwierdza dziś Kosowski, który nie ukrywa, że w tamtym momencie jego kariera trenerska trochę wyhamowała. Do dziś zastanawia się, o co wtedy chodziło z tą Stalą. Może nie było przypadku w tym, że ówczesny prezes PZPN, Grzegorz Lato, pochodził właśnie z Mielca? A może to był jednak zupełny przypadek?

Trener Mirosław Kosowski, zdjęcie z 2010 roku, gdy prowadził Motor 

Legia nie doceniła Motoru

Najpierw w najwyższej lidze grał Motor, ale od lat 90. popadał w coraz większą beznadzieję. Górnik Łęczna dotarł do najwyższej ligi, ale udowodniono mu handlowanie meczami. Potrafił jednak wrócić do Ekstraklasy, przez wiele lat balansował pomiędzy dwiema najwyższymi ligami. Przez lata patrzył z góry na lokalnego rywala, a dziś oba zespoły zmierzą się w półfinale barażów o Ekstraklasę. Wszystko dzięki temu, że Motor w ostatnich latach wykonał wielki skok.

Budowa nowoczesnego stadionu w pewnym sensie wymusiła inwestycje w Motor. Na początku robiono to nieporadnie, ale z czasem wszystko na szczęście uległo poprawie. W Lublinie od dawna była duża baza kibiców, która bywa przez niektórych niedoszacowana, niedoceniana. W maju 2017 roku Legia otwierała w Lublinie swoje przedszkole piłkarskie, w ramach projektu „Legia Soccer Schools”. Klub z Warszawy nie ma tego typu szkółek w Krakowie, Poznaniu, bo to duże miasta z wieloma kibicami wrogich klubów. W przypadku Lublina uznali, że spróbują, bo Motor pałętał się po niższych ligach, więc pewnie nie ma zatwardziałych kibiców. Tymczasem grupka kibiców czy kiboli Motoru pojawiła się na pierwszych zajęciach i ludzie z Legii musieli porzucić swój pomysł – mówi Nowacki.

Teraz w Motorze rządzi milioner, pan Zbigniew Jakubas, i bardzo cenię jego poczynania. Wystarczy spojrzeć, w jakim miejscu jest klub. Fantastycznie rozwija się infrastruktura: powstało kilka boisk z naturalną nawierzchnią oraz pełnowymiarowe boisko z trawą syntetyczną. Mam nadzieję, że wszystkie inwestycje oraz pozytywne zmiany sprawią, że Motor w niedalekiej przyszłości znajdzie się w Ekstraklasie – dodaje Kosowski.

Wielu piłkarzy Górnika mieszka w Lublinie i trudno się temu dziwić, bo oba miasta dzieli zaledwie 25 kilometrów. Dziś tylko jedno z nich będzie się jednak cieszyć, choć i tak do postawienia zostanie jeszcze jeden krok.

Kosowski: – Trochę szkoda, że Motor i Górnik spotykają się już w półfinale. Wolałbym, by zagrały ze sobą finał, to byłaby jeszcze piękniejsza historia. Ale cóż, tak wyszło z tabeli. Myślę, że szanse są równe. Motor na wiosnę nie osiągał na własnym stadionie takich wyników, jakich się spodziewano, a Łęczna to zespół dobrze poukładany w obronie, który na pewno zawiesi wysoko poprzeczkę. Postawiłbym na remis, ale w tym przypadku ktoś musi okazać się lepszy.

Nowacki: – A dla mnie faworytem jest Motor, bo gra u siebie i będzie mógł liczyć na wsparcie kibiców. O tym, ile znaczy ten mecz, niech świadczy fakt, że 11 tysięcy biletów rozeszło się w jeden dzień. Pierwszy raz takie coś miało miejsce. Górnik nie jest jednak bez żadnych atutów. Paradoksalnie, na papierze ma większe szanse na dobry wynik, niż w sierpniu ubiegłego roku, gdy pokonał na Arenie Lublin Motor 1:0.

WIĘCEJ O I LIDZE NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

1/8

Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

Radosław Laudański
0
Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

1 liga

1/8

Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

Radosław Laudański
0
Luis de la Fuente: Wynik był mylący, bo mogło się skończyć 8 lub 9:1

Komentarze

13 komentarzy

Loading...